- Pierwsze
treningi z rekrutami przebiegły bezproblemowo – zaraportowała Shiroyama, stojąc
przed biurkiem swojego kapitana. – Tegoroczni są bardzo zdolni. Zwłaszcza
niektórzy. Nie było też żadnych problemów.
- Naprawdę? –
Kuchiki trochę się zdziwił, bo spodziewał się więcej problemów niż zwykle. – To
dobrze.
- Prowadzimy
z Renjim treningi na zmianę, żeby żadne z nas nie zostało w tyle z obowiązkami.
- Dobrze.
- A mimo to
wyglądasz na niezadowolonego, kapitanie – zauważyła Corrien, wpatrując się w
Byakuyę. – Coś się stało? Chodzi o sprawę zbiega? Słyszałam, że przez ponad rok służył tutaj.
- Tak. To
bardzo destruktywna jednostka – przytaknął Kuchiki. – Miej oczy szeroko
otwarte, Corrien.
- Dlaczego?
Przecież podobno udało mu się wydostać do Rukongai lub przynajmniej tam się
kieruje.
- Ja w to
nie wierzę – oznajmił Renji, który właśnie wszedł do biura. – Nie, kapitanie? – Kuchiki nie odpowiedział. – Kagata nie miał
najmniejszego powodu, żeby uciekać do Rukongai. Prędzej czy później wróci tutaj,
by dokończyć to, co zaczął.
- W takim
razie musimy coś zrobić – zauważyła z powagą Corrien. – Może dobrze byłoby
ostrzec wszystkich?
- Nie, to
tylko wywoła panikę – uciął Kuchiki. – Skoro oddział drugi przekazał
informację, że Kagata kieruje się do Rukongai, na pewno mieli w tym jakiś cel.
Nie będziemy się wtrącać.
- Rozumiem.
- Nie było
cię jeszcze wtedy w oddziale, więc możesz nie wiedzieć. Kagata od początku był
problematyczny, ale nikt nie przypuszczał, że pewnego dnia coś zerwie się w nim
kompletnie. Zabił tutaj trójkę ludzi. W tym małżeństwo. Osierocili dwójkę
dzieci. Chłopca i dziewczynkę.
- To
straszne.
- Kapitan
uważa, że Kagata to jeden z ostatnich efektów działań Aizena. Co prawda Kagata nie
brał bezpośrednio udziału w wojnie, był wtedy w Akademii, to nie wyklucza
jednak, że Aizen dotarł do niego tak jak do wielu innych osób jeszcze za
młodu.
- A więc Setsuko miała rację. Aizen nawet teraz ma ciągle wpływ na życie w Seireitei.
- Koniec
tematu – zarządził Kuchiki.
-
Przepraszamy, kapitanie – powiedział Renji. – Ale zgadzam się z Corrie. Setsuko
jako jedyna z nielicznych najlepiej zdaje sobie sprawę z tego, jak
niebezpieczny był Aizen Sousuke.
- To nie ma
już znaczenia. Aizen został pokonany. Naszym problemem teraz jest zbieg, a nie Aizen.
- Racja.
Dostaliśmy od drugiego oddziału prośbę o pomoc w poszukiwaniach, ale skoro pan,
kapitanie, uważa, że Kagata wciąż jest gdzieś w pobliżu, powinnam odmówić?
- Nie. Dostosujemy
się do ich działań – rozkazał Kuchiki. – Skoro oddział drugi poprosił o nasze
wsparcie, udzielimy go. Zabierz ludzi Corrien i udaj się w teren. Jednak po powrocie
chciałbym, abyś sama przeprowadziła wewnątrz oddziału małe śledztwo.
- Ja mogę
się tym zająć – zaproponował Abrai.
- Nie,
Renji. Ty masz do zrobienia coś innego. Corrien lepiej nadaje się do tego
zadania.
- W takim razie
ja mogę iść w teren, a Corrie będzie mogła już zacząć?
- Niech
będzie – zgodził się Byakuya, choć niechętnie. Ostatecznie uznał jednak, że
gadulstwo jego zastępcy może być zgubne, wysłanie go w teren będzie
bezpieczniejsze. – W takim razie, zostawiam to tobie, Renji. Corrien, zajmij się śledztwem,
ale zachowaj absolutną dyskrecję.
- Tak jest –
odparła Shiroyama i wraz z Abaraiem opuściła gabinet kapitana, ukłoniwszy się
wcześniej. Gdy szli już korytarzem, zwróciła się do Renjiego: - Najlepiej chyba
będzie, jeśli zabierzesz ze sobą grupę trzecią i czwartą. Ale dostałam
informację, że w grupie trzeciej brakuje jednej osoby. Ken jest
chory, jego siostra Kayo to zgłosiła. Możesz wziąć kogoś innego w zamian.
- Z nowych –
stwierdził wesoło Renji. – I już chyba nawet wiem kogo.
- Hm?
- Zabiorę
Shiraia. Niech się chłopak trochę rozerwie.
- Tylko miej
go na oku – przypomniała Shiroyama. – Kapitan kazał na niego uważać.
- Przecież
wiem – naburmuszył się Renji. – Znam chłopaka od urodzenia.
Po tych
słowach porucznik zniknął w shunpo, a Corrie westchnąwszy ciężko, wyszła na
zewnątrz budynku. Nie do końca miała pojęcie, jak zabrać się za to śledztwo. Niewiele
wiedziała o sprawie i o samym Kagacie. Fakt, że miała zachować ostrożność i
dyskrecję wykluczał przeszukanie budynku i wypytanie ludzi, którzy już wtedy
pracowali w oddziale.
Przysiadła
na werandzie, obserwując, jak Renji wyprowadza grupę trzecią i czwartą i
wraz z Shiraiem opuszcza teren Szóstki. Zastanawiała się, jak musi się czuć jej
przełożony, skoro w jego oddziale doszło do takiej tragedii, jakim było
morderstwo. Nie okazywał tego, ale wątpiła, że ani trochę się nie przejął.
Wzorowy
przywódca, który nie okazuje swoich uczuć. Ukrywa je za solidną fasadą zimnego
profesjonalizmu, choć pewnie lepiej byłoby, gdyby choć czasami uchylił rąbka
tajemnicy. Corrien dobrze rozumiała jego podejście, ale też nie do końca się z
nim zgadzała. Czasem lepiej było wyrazić głośno swoje obawy, zamiast wszystko
tłamsić. Dobrze, że Kuchiki miał przynajmniej obok siebie Setsuko. Być może
przy niej czuł się wystarczająco swobodnie, by porozmawiać o swoich troskach.
- Coś się
stało, Corrie? – usłyszała i spojrzała na stojącą przed nią Itsuko. – Wyglądasz
na zmartwioną.
- Nie –
skłamała, uśmiechając się ciepło. Nie mogła przecież przyznać, że ma
przeprowadzić śledztwo, o którym nic nie wie. – Jestem tylko trochę niewyspana.
- Czyżby Kira
nie dawał ci spać po nocach? – zapytała Tomori, szczerząc ząbki. Była tak
bardzo podobna do swojego ojca i jego siostry. Miała ten sam firmowy uśmiech i
czerwone tęczówki, a w nich radosne iskierki. – Kto by pomyślał, że tak
niepozorny człowiek może tak wymęczyć ukochaną.
Shiroyama
roześmiała się na tą uwagę, by ukryć zawstydzenie. Gdyby Izuru to słyszał, pewnie byłby teraz cały
czerwony i próbował się tłumaczyć. To byłby naprawdę zabawny widok, patrzeć jak
mężczyzna pogrąża się jeszcze bardziej.
- Nie, to
nie jego wina.
- Lub nie
jego zasługa – ciągnęła dalej Itsuko. – No, a tak poważnie?
- Nic
takiego.
- Może masz
dla mnie jakieś zadanie? Wujek Renji właśnie zabrał Shiraia, a ja za chwilę mam
przerwę na lunch. Wolałabym ją przełożyć do powrotu Shiro.
- Shiro –
powtórzyła bezmyślnie Corrie. Przypomniała sobie czasy, gdy Momo wołała tak na
kapitana Hitsugayę. – Nie, obawiam się, że nie mam dla ciebie nic. Pytałaś już zwierzchnika
swojej grupy?
- Tak, ale
Kayo też nic nie miała. Do tego szybko mnie zbyła. Nie jest dziś zbyt rozmowna.
- Pewnie
martwi się o brata. Mówiła, że jest chory.
- No, to by
wiele wyjaśniało.
- Może kogoś
jeszcze brakuje – zamyśliła się Shiroyama i podniosła się z miejsca. Dopiero
teraz przyszło jej do głowy, że jeśli kapitan miał rację i Kagata wcale nie
udał się do Rukongai, mógł znów na kogoś polować. – Przepraszam cię, Itsuko,
mam coś do zrobienia – rzuciła na odchodne i pospiesznie udała się biura, by
sprawdzić, czy wszyscy są obecni oraz ile osób jest na urlopie. Oni też mogli
stać się celem. – Do zobaczenia, później.
- Hm –
mruknęła Itsuko, machając Corrie na pożegnanie, choć trzecia oficer nie mogła
już tego zobaczyć. – Coś kręci.
Nie podążyła
jednak za Shiroyamą. To nie była jej sprawa. Zamiast tego, poszła do baraku po
swoje rzeczy. Miała tam lunch, który przygotowała dla siebie i dla Shiraia.
Wyciągnęła swoją część i wróciła na werandę. Miała nadzieję, że przyjaciel
szybko wróci z patrolu i będą mogli jeszcze część przerwy spędzić razem.
Tak się
jednak nie stało. Zamiast tego pojawił się ktoś inny. Itsuko popatrzyła z
zaciekawieniem na dwie znajome sylwetki idące w jej kierunku.
- Mitsu,
Mako! – uradowała się. – Co tu robicie?
- Mamy
trochę wolnego czasu, więc przyszliśmy w odwiedziny – wyjaśniła Mitsuko.
- Do nas?
- Zaglądamy po
kolei do wszystkich z naszej grupy – odparł Makoto, wkładając ręce do kieszeni.
– Ciocia Hotarubi kazała nam się zapoznać z funkcjonowaniem innych oddziałów.
Wiesz, Dwójka kompletnie różni się od reszty, a lepiej, żebyśmy orientowali się
w strukturze Gotei 13.
- I robicie
to w wolnym czasie?
- No takim
pół wolnym, mamy go więcej właśnie ze względu na aspekt edukacyjny naszych
wycieczek.
- Nie macie
nic lepszego do roboty? – zdziwiła się Tomori, a bliźniaki przycupnęły po obu
jej stronach na werandzie. – Przecież Dwójka zajmuje się teraz ściganiem tego
kolesia, co zwiał.
- No, ale to
tym się zajmuje ciocia Hotarubi razem z bardziej doświadczonymi członkami Omnitsukaido
– wyjaśniła Mitsuko i westchnęła. – Wiesz, chcieliśmy też brać w tym udział,
ale się nie zgodziła, bo nie mamy doświadczenia.
- Bu… A niby
jak macie je zdobyć.
-
Powiedziała, że to zbyt niebezpieczne.
- W sumie
dobrze się złożyło, bo wujek Renji zabrał Shiraia na patrol, a ja akurat mam przerwę
na lunch.
- O, to jak
zjesz, mogłabyś nam opowiedzieć o Szóstce?
Itsuko
zmarszczyła brwi, ale skinęła głową.
- Sama
jeszcze aż tak dużo nie wiem, ale mogę was trochę oprowadzić.
- Super.
Bliźniaki
cierpliwie poczekały, aż Itsuko zje swój lunch. W tym czasie trójka przyjaciół
rozmawiała na niezbyt zobowiązujące tematy i pierwsze wrażenia z pracy w swoich
oddziałach.
- O, kogo ja
widzę – usłyszeli. – Cześć.
- Yaku! –
pisnęła Itsuko. – Masz czas? Siadaj z nami.
- Właściwie
mam czas – przyznał chłopak. – A wy co tu robicie?
- Przyszliśmy
pozwiedzać wasz oddział.
- Pf,
myślałem, że łapiecie tego zbiega.
- Nie,
mówią, że im ciocia Hotarubi nie pozwoliła – wyjaśniła uprzejmie Itsuko. – Mają się
zapoznać z funkcjonowaniem innych oddziałów.
- A ty nie
siedzisz z Shiraiem?
- Nie, wujek
Renji zabrał go w teren.
- Rozumiem.
Jest i Corrie. Wzorowa, pilna Trzecia Oficer, na której Byakun polega. Tak, szczerzę się od początku rozdziału, a uwaga Itsu na temat Kiry sprawiła, że kiwnęłam głową z przekonaniem "tak, cały Izuru". Chociaż przyznaję, że tę dwójkę w Twoim wykonaniu też chciałabym w końcu zobaczyć. Co tu dużo mówić, stęskniłam się za nimi.
OdpowiedzUsuńLubię Szóstkę w tym składzie, Corrie i Renji świetnie się uzupełniają. Do tego Byakuya im ufa, choć pewnie nie jest to dla nich takie oczywiste. A jednak nie wahają się za nim podążać. I to jest fajne.
Tak sobie myślę, że ta nieobecność Kena ma nieco większe znaczenie i chyba Corrie to też zauważyła. Mam nadzieję, że jednak nie właduje się w kłopoty, a w jej przypadku to nie jest takie trudne.
No i bliźniaki. Nie zapominam o nich, w żadnym wypadku. Całkiem zgrabnie prześlizgnęli się przez swoje zadanie. Gin może być dumny^^ Będę siedzieć jak na szpilkach do następnego.
Pozdrawiam