Nie była pewna, czy powinna puszczać bliźniaki samopas bez jakiegokolwiek
wsparcia w postaci bardziej doświadczonej w boju osoby. Jasne, miała wobec nich
dość spore oczekiwania, bo młodzi byli zdolni i do tego świetnie wyszkoleni
przez Setsuko, a jednak Hotarubi się zawahała.
Byli w oddziale dopiero od niedawna.
Niewiele jeszcze wiedzieli o funkcjonowaniu Omnitsukaido, które różniło się od
reszty oddziałów. A mimo to pozwoliła im na ryzykowną misję. Chciała zobaczyć,
jak sobie poradzą dzieci jej dawnego przywódcy i uczniowie córki Teorii, którą
kiedyś nazywała przyjaciółką.
Dziś wciąż nie była pewna, czy nadal powinna ją tak nazywać. A jednak na co
dzień dopasowywała się do otoczenia, udając, że wojna z Aizenem nic w ich
relacjach nie zmieniła, a na pewno nie na gorsze.
Porzucając te rozterki, udała się do oddziału siódmego w odwiedziny do
Ikkaku. Nie, żeby się za nim jakoś strasznie stęskniła. On też lepiej dogadywał
się z Setsuko niż z nią, ale nazywali się przyjaciółmi. Czy słusznie?
Nie zamierzała mu też mówić, że jego oddział jest pod lupą z powodu
uciekiniera. Pod pretekstem niepozornych spraw i plotek na temat jego życia
miłosnego, chciała się rozejrzeć, wybadać grunt, a potem wrócić tam w nocy i
rozejrzeć się jeszcze raz już porządnie. Była skłonna nawet użyć na nim swojego
zampakuto, jeśli to miało pomóc w odnalezieniu zbiega.
Bez problemu dostała się na teren oddziału. A po drodze spotkała Ibę.
- Co tu sprowadza vice kapitan Dwójki?
- Witaj, Iba. Przyszłam z wizytą do Ikkaku.
- Coś pilnego? – zapytał Tetsuzaemon lekko strapiony. – Madarame wyszedł jakiś czas
temu, choć powinien niebawem wrócić.
- Gdzie on się znowu szlaja?
- Miał coś do załatwienia w Jedenastce. Podejrzewam, że sparing z kapitanem
Zarakim.
- Jeśli mogę, to poczekam – powiedziała Hotarubi, patrząc znacząco na rozmówcę.
- Jasne, nie ma problemu, zaprowadzę cię do biura – zaoferował
Iba i razem ruszyli do jednego z baraków. Gdy byli już w środku, oznajmił: -
Muszę jeszcze coś sprawdzić, jeśli nie masz nic przeciwko, zostawię cię samą.
Postaram się wrócić jak najszybciej. Napijesz się czegoś?
- Nie, nie trzeba. Dziękuję – odparła beznamiętnie
Aizawa. – Usiądę tu sobie i poczekam, nie śpiesz się.
- Ok. Przepraszam, że nie mogę dotrzymać ci towarzystwa.
- Nie szkodzi.
Kto by pomyślał, że tak szybko trafi jej się okazja, by pomyszkować
po biurze. Nie miała pewności, że znajdzie tam to, czego szuka, ale na pewno
stanowiło dobry start. Wiedziała, że nie znajdzie nic na temat Kagaty, bo
dokumenty z tego okresu znajdowały się zapewne w archiwum oddziału.
To, co ją interesowało to plany budynku, tajne
przejścia i wszelkie ciekawostki. Ewentualnie lista shinigami z Siódemki, lecz
ta ciągnęła się w nieskończoność i raczej ciężko byłoby coś sensownego z tego
wyciągnąć.
W końcu usiadła do komputera Ikkaku. Może tam będzie
miała większe szczęście. Jasne, mogła się do niego włamać z dwójki lub zlecić
to komuś, ale tak było na swój sposób zabawniej. Hasło. Jakie hasło mógłby mieć
Ikkaku. Szermierka? Nie. Mistrz szermierki? Nie. Oddział 11? Nie. Zaraki
Kenpachi? Trafiony zatopiony.
Hotarubi zaśmiała się pod nosem, choć nie była
zaskoczona. Poszperała trochę. Doskonale znała już ten system. Oddział drugi
miał do niego dostęp od samego początku i przeszedł szkolenie w Dwunastce
właśnie na takie okazje.
Jej uwadze nie uszło powiadomienie o nowej wiadomości.
Zaciekawiło ją to, więc otworzyła ją. „Witaj. Mam dziś dużo pracy, więc mogę
się spóźnić na spotkanie. Chyba że wolisz je odwołać?” Nie było podpisu, więc Madarame
musiał dobrze wiedzieć, kto jest nadawcą.
Śledztwo śledztwem, ale nie mogła się powstrzymać, by nie
zrobić zdjęcia i nie przesłać go w SMS-em do Rangiku, by potwierdzić jej
podejrzenia o potajemnym związku Madarame z jakąś kobietą. Zignorowała fakt, że
adres nadawcy wydawał jej się dziwnie znajomy.
Usłyszała kroki. Wyłączyła szybko komputer i przeskoczyła
na sofę. Założyła nogę na nogę, rozsiadając się wygodnie. W samą porę. Do środka
energicznym krokiem wmaszerował Madarame. Spojrzał na nią i nie wyglądał nawet na zaskoczonego. Iba musiał go już poinformować o jej przybyciu.
- Cześć – przywitała się jakby nigdy nic.
Jakby wcale nie czytała jego prywatnych wiadomości.
- Yo – mruknął w odpowiedzi. – Co jest?
- Miałam akurat trochę wolnego czasu, więc chciałam z
tobą pogadać.
- Ale ja nie mam czasu – oznajmił z powagą Madarame. –
Jeśli to nic ważnego, to wypad.
- Czyżbyś się dokądś dziś śpieszył?
- Nie, ale nie lubię tu siedzieć z papierami dłużej, niż
trzeba.
- Doprawdy? A więc nikt nie będzie na ciebie czekał po
pracy? – drążyła Aizawa. Widząc minę Ikkaku, dodała: - Wygłupiam się. Nie
przyszłam tu tylko na plotki, choć nie ukrywam, że jest to wciąż ciekawa
kwestia. Zwłaszcza że nawet Rangiku nie odkryła jeszcze, z kimś się spotykasz.
- Do rzeczy, kurna – upomniał ją Ikkaku. – Albo wypad do siebie.
- Nie bądź taki nerwowy, tylko się z tobą droczę –
stwierdziła Hotarubi i westchnęła. – Martwisz się pewnie z powodu Kagaty i
dlatego jesteś taki nie w sosie?
- Byłem jego kapitanem przez długi czas. Nie kapnąłem
się, że jest zdolny do takich rzeczy.
- Kuchiki Byakuya też nie. Nawet on nie przewidział, do
czego zdolny jest Kagata. To nie twoja wina.
- U Kuchikiego był krótko. Służył tutaj pode mną przez
prawie pięć lat.
- Był tu z kimś blisko?
- Blisko? Niespecjalnie. Nigdy jednak nie uderzył mnie
ten fakt, że coś może być nie tak.
- Przypominasz sobie cokolwiek, co mogłoby ułatwić jego
odnalezienie? – zapytała z nadzieją Aizawa. – Cokolwiek?
- Nie – Madarame pokiwał przecząco głową i zmarszczył
brwi. – Nic. Jeśli po to przyszłaś, to raczej na darmo.
- Od czegoś trzeba zacząć.
- Mogłaś przysłać kogokolwiek z Omnitsukaido – zauważył Madarame.
Hotarubi uśmiechnęła się na to spostrzeżenie. – Więc albo jest coś jeszcze albo
coś kręcisz. Według wiadomości od Sui Feng, twojej kapitan – dodał – Kagata najprawdopodobniej
przedostał się do Rukongai.
- Tak, ale miałam nadzieję, że coś wiesz. Może o jakiejś
rodzinie z Rukongai, jego przeszłości?
- Nie. Nie wtrącam się w prywatne życie innych jak niektórzy.
Ikkaku zmarszczył brwi jeszcze bardziej, przez co
Hotarubi zastanawiała się, czy nie pęknie mu skóra na potylicy. Widać było, jak
bardzo dręczył się sprawą Kagaty. Zwłaszcza teraz.
- Stałeś się dobrym dowódcą – powiedziała nagle, jakby
chcąc go pocieszyć. – Pomimo tego, jak bardzo się wzbraniałeś, świetnie sobie
radzisz.
- Wolałbym pracować w terenie.
- Nie zawsze możemy mieć wszystko to, czego byśmy
pragnęli. Wiem, że nigdy nie chciałeś opuszczać Jedenastki. Wolałbyś być tam
już zawsze wraz z Yumichiką.
- Ta.
- Może Setsuko ma rację, że wszyscy oddalamy się od
siebie – zamyśliła się Hotarubi i spojrzała w stronę okna. – Każdy z nas ma
swoje życie, swoje problemy. Spotykamy się okazjonalnie, ale to wszystko nie
jest już takie… Nic już nie jest jak kiedyś.
- Zatęskniłaś za starymi czasami?
- A ty nie? – Madarame wzruszył ramionami. – Nawet ty poczułeś
się samotny, skoro zacząłeś się z kimś spotykać.
- Chryste, odpierdolisz się wreszcie od tego? – warknął Madarame.
– To nie wasz interes.
- Spokojnie. Nie przyszłam tutaj, żeby się z tobą kłócić,
ani z ciebie drwić.
- Setsu też tak mówiła.
Hotarubi roześmiała się perliście na widok naburmuszonej
miny przyjaciela.
- Wiesz, jaka ona jest.
- Wiem.
- Nie dziw się, że jesteśmy ciekawi. Nie zapowiadało się,
żebyś miał się prędko ustatkować. A im większą tajemnicę z tego robisz, tym
bardziej chcemy wiedzieć. Zwłaszcza Rangiku.
- Ludzie, te baby to jednak wstrętne są – skwitował Madarame.
– Spotkałem się z nią dopiero trzy razy. To nie tak, że coś z tego będzie. To nawet nie był mój pomysł.
- Ale jednak się spotykacie.
Madarame znów wzruszył ramionami.
- Zostałem w to wmanewrowany.
- Ale na jednym spotkaniu się nie skończyło.
- Nie było źle, ale nie sądzę, żebyśmy mieli to długo
kontynuować.
- Rozumiem. Skoro tak uważasz.
- Złapiecie Kagatę, nie?
- Złapiemy – odparła Hotarubi. – Pracujemy nad tym.
- Coś ukrywasz – stwierdził niespodziewanie Madarame. –
Przekaz od Sui Feng też mi się nie podobał. Jak mam się do cholery nie
przejmować?
- Ograniczyliśmy informacje dla dobra śledztwa. Zaufaj
nam, proszę.
- I siedzieć na tyłku? – zdenerwował się Ikkaku. –
Powiedzcie, gdzie go szukać. Sam go znajdę.
- Nie, jeśli zaczniesz działać, tylko utrudnisz sprawę.
- Naprawdę masz mnie za półgłówka? Jestem kapitanem do
cholery, jego dawnym przełożonym.
- Wiem, Ikkaku. Ale jesteś porywczy, a zadanie powierzone
zostało Dwójce nie bez powodu. Nie mamy jeszcze zbyt wielu informacji, ale
najprawdopodobniej ktoś mu pomaga. Nie wiemy kto, ale może to być nawet ktoś z Rady.
To delikatna sprawa.
- Kurna! – wydarł się Madarame, ale po chwili dodał: -
Dobra. Nic nie zrobię.
- Dziękuję.
Miałam skomentować oba razem, ale to chyba nie jest dobry pomysł. Polubiłam ostatnio Hotarubi, choć może to złe słowo. Zdaje się, że tęskni bardziej do starych czasów niż reszta, a może po prostu nie potrafi się sama ze sobą pogodzić po swoich wyczynach w czasie wojny z Aizenem. Może właśnie tu jest problem.
OdpowiedzUsuńCoś mam wrażenie, że Ikkaku naprawdę spotyka się z Sui Feng, choć w głowie mi się to nie mieści. Chociaż czy by mnie to zdziwiło? Nie. Jakby nie było, będzie zabawnie, gdy wyjdzie na jaw.
Lecę czytać dalej, bo mam jeszcze mnóstwo roboty przez zmianą.