Obserwatorzy

Rumours


piątek, 19 kwietnia 2019

Chapter 28 ~ We're growing apart


Nie była pewna, czy powinna puszczać bliźniaki samopas bez jakiegokolwiek wsparcia w postaci bardziej doświadczonej w boju osoby. Jasne, miała wobec nich dość spore oczekiwania, bo młodzi byli zdolni i do tego świetnie wyszkoleni przez Setsuko, a jednak Hotarubi się zawahała.
 Byli w oddziale dopiero od niedawna. Niewiele jeszcze wiedzieli o funkcjonowaniu Omnitsukaido, które różniło się od reszty oddziałów. A mimo to pozwoliła im na ryzykowną misję. Chciała zobaczyć, jak sobie poradzą dzieci jej dawnego przywódcy i uczniowie córki Teorii, którą kiedyś nazywała przyjaciółką.
Dziś wciąż nie była pewna, czy nadal powinna ją tak nazywać. A jednak na co dzień dopasowywała się do otoczenia, udając, że wojna z Aizenem nic w ich relacjach nie zmieniła, a na pewno nie na gorsze.
Porzucając te rozterki, udała się do oddziału siódmego w odwiedziny do Ikkaku. Nie, żeby się za nim jakoś strasznie stęskniła. On też lepiej dogadywał się z Setsuko niż z nią, ale nazywali się przyjaciółmi. Czy słusznie?
Nie zamierzała mu też mówić, że jego oddział jest pod lupą z powodu uciekiniera. Pod pretekstem niepozornych spraw i plotek na temat jego życia miłosnego, chciała się rozejrzeć, wybadać grunt, a potem wrócić tam w nocy i rozejrzeć się jeszcze raz już porządnie. Była skłonna nawet użyć na nim swojego zampakuto, jeśli to miało pomóc w odnalezieniu zbiega.
Bez problemu dostała się na teren oddziału. A po drodze spotkała Ibę.
- Co tu sprowadza vice kapitan Dwójki?
- Witaj, Iba. Przyszłam z wizytą do Ikkaku.
- Coś pilnego? – zapytał Tetsuzaemon lekko strapiony. – Madarame wyszedł jakiś czas temu, choć powinien niebawem wrócić.
- Gdzie on się znowu szlaja?
- Miał coś do załatwienia w Jedenastce. Podejrzewam, że sparing z kapitanem Zarakim.
- Jeśli mogę, to poczekam – powiedziała Hotarubi, patrząc znacząco na rozmówcę.
            - Jasne, nie ma problemu, zaprowadzę cię do biura – zaoferował Iba i razem ruszyli do jednego z baraków. Gdy byli już w środku, oznajmił: - Muszę jeszcze coś sprawdzić, jeśli nie masz nic przeciwko, zostawię cię samą. Postaram się wrócić jak najszybciej. Napijesz się czegoś?
            - Nie, nie trzeba. Dziękuję – odparła beznamiętnie Aizawa. – Usiądę tu sobie i poczekam, nie śpiesz się.
            - Ok. Przepraszam, że nie mogę dotrzymać ci towarzystwa.
            - Nie szkodzi.
            Kto by pomyślał, że tak szybko trafi jej się okazja, by pomyszkować po biurze. Nie miała pewności, że znajdzie tam to, czego szuka, ale na pewno stanowiło dobry start. Wiedziała, że nie znajdzie nic na temat Kagaty, bo dokumenty z tego okresu znajdowały się zapewne w archiwum oddziału.
            To, co ją interesowało to plany budynku, tajne przejścia i wszelkie ciekawostki. Ewentualnie lista shinigami z Siódemki, lecz ta ciągnęła się w nieskończoność i raczej ciężko byłoby coś sensownego z tego wyciągnąć.
            W końcu usiadła do komputera Ikkaku. Może tam będzie miała większe szczęście. Jasne, mogła się do niego włamać z dwójki lub zlecić to komuś, ale tak było na swój sposób zabawniej. Hasło. Jakie hasło mógłby mieć Ikkaku. Szermierka? Nie. Mistrz szermierki? Nie. Oddział 11? Nie. Zaraki Kenpachi? Trafiony zatopiony.
            Hotarubi zaśmiała się pod nosem, choć nie była zaskoczona. Poszperała trochę. Doskonale znała już ten system. Oddział drugi miał do niego dostęp od samego początku i przeszedł szkolenie w Dwunastce właśnie na takie okazje.
            Jej uwadze nie uszło powiadomienie o nowej wiadomości. Zaciekawiło ją to, więc otworzyła ją. „Witaj. Mam dziś dużo pracy, więc mogę się spóźnić na spotkanie. Chyba że wolisz je odwołać?” Nie było podpisu, więc Madarame musiał dobrze wiedzieć, kto jest nadawcą.
            Śledztwo śledztwem, ale nie mogła się powstrzymać, by nie zrobić zdjęcia i nie przesłać go w SMS-em do Rangiku, by potwierdzić jej podejrzenia o potajemnym związku Madarame z jakąś kobietą. Zignorowała fakt, że adres nadawcy wydawał jej się dziwnie znajomy.
            Usłyszała kroki. Wyłączyła szybko komputer i przeskoczyła na sofę. Założyła nogę na nogę, rozsiadając się wygodnie. W samą porę. Do środka energicznym krokiem wmaszerował Madarame. Spojrzał na nią i nie wyglądał nawet na zaskoczonego. Iba musiał go już poinformować o jej przybyciu.
            - Cześć – przywitała się jakby nigdy nic.
            Jakby wcale nie czytała jego prywatnych wiadomości.
            - Yo – mruknął w odpowiedzi. – Co jest?
            - Miałam akurat trochę wolnego czasu, więc chciałam z tobą pogadać.
            - Ale ja nie mam czasu – oznajmił z powagą Madarame. – Jeśli to nic ważnego, to wypad.
            - Czyżbyś się dokądś dziś śpieszył?
            - Nie, ale nie lubię tu siedzieć z papierami dłużej, niż trzeba.
            - Doprawdy? A więc nikt nie będzie na ciebie czekał po pracy? – drążyła Aizawa. Widząc minę Ikkaku, dodała: - Wygłupiam się. Nie przyszłam tu tylko na plotki, choć nie ukrywam, że jest to wciąż ciekawa kwestia. Zwłaszcza że nawet Rangiku nie odkryła jeszcze, z kimś się spotykasz.
            - Do rzeczy, kurna – upomniał ją Ikkaku. – Albo wypad do siebie.
            - Nie bądź taki nerwowy, tylko się z tobą droczę – stwierdziła Hotarubi i westchnęła. – Martwisz się pewnie z powodu Kagaty i dlatego jesteś taki nie w sosie?
            - Byłem jego kapitanem przez długi czas. Nie kapnąłem się, że jest zdolny do takich rzeczy.
            - Kuchiki Byakuya też nie. Nawet on nie przewidział, do czego zdolny jest Kagata. To nie twoja wina.
            - U Kuchikiego był krótko. Służył tutaj pode mną przez prawie pięć lat.
            - Był tu z kimś blisko?
            - Blisko? Niespecjalnie. Nigdy jednak nie uderzył mnie ten fakt, że coś może być nie tak.
            - Przypominasz sobie cokolwiek, co mogłoby ułatwić jego odnalezienie? – zapytała z nadzieją Aizawa. – Cokolwiek?
            - Nie – Madarame pokiwał przecząco głową i zmarszczył brwi. – Nic. Jeśli po to przyszłaś, to raczej na darmo.
            - Od czegoś trzeba zacząć.
            - Mogłaś przysłać kogokolwiek z Omnitsukaido – zauważył Madarame. Hotarubi uśmiechnęła się na to spostrzeżenie. – Więc albo jest coś jeszcze albo coś kręcisz. Według wiadomości od Sui Feng, twojej kapitan – dodał – Kagata najprawdopodobniej przedostał się do Rukongai.
            - Tak, ale miałam nadzieję, że coś wiesz. Może o jakiejś rodzinie z Rukongai, jego przeszłości?
            - Nie. Nie wtrącam się w prywatne życie innych jak niektórzy.
            Ikkaku zmarszczył brwi jeszcze bardziej, przez co Hotarubi zastanawiała się, czy nie pęknie mu skóra na potylicy. Widać było, jak bardzo dręczył się sprawą Kagaty. Zwłaszcza teraz.
            - Stałeś się dobrym dowódcą – powiedziała nagle, jakby chcąc go pocieszyć. – Pomimo tego, jak bardzo się wzbraniałeś, świetnie sobie radzisz.
            - Wolałbym pracować w terenie.
            - Nie zawsze możemy mieć wszystko to, czego byśmy pragnęli. Wiem, że nigdy nie chciałeś opuszczać Jedenastki. Wolałbyś być tam już zawsze wraz z Yumichiką.
            - Ta.
            - Może Setsuko ma rację, że wszyscy oddalamy się od siebie – zamyśliła się Hotarubi i spojrzała w stronę okna. – Każdy z nas ma swoje życie, swoje problemy. Spotykamy się okazjonalnie, ale to wszystko nie jest już takie… Nic już nie jest jak kiedyś.
            - Zatęskniłaś za starymi czasami?
            - A ty nie? – Madarame wzruszył ramionami. – Nawet ty poczułeś się samotny, skoro zacząłeś się z kimś spotykać.
            - Chryste, odpierdolisz się wreszcie od tego? – warknął Madarame. – To nie wasz interes.
            - Spokojnie. Nie przyszłam tutaj, żeby się z tobą kłócić, ani z ciebie drwić.
            - Setsu też tak mówiła.
            Hotarubi roześmiała się perliście na widok naburmuszonej miny przyjaciela.
            - Wiesz, jaka ona jest.
            - Wiem.
            - Nie dziw się, że jesteśmy ciekawi. Nie zapowiadało się, żebyś miał się prędko ustatkować. A im większą tajemnicę z tego robisz, tym bardziej chcemy wiedzieć. Zwłaszcza Rangiku.
            - Ludzie, te baby to jednak wstrętne są – skwitował Madarame. – Spotkałem się z nią dopiero trzy razy. To nie tak, że coś z tego będzie. To nawet nie był mój pomysł.
            - Ale jednak się spotykacie.
            Madarame znów wzruszył ramionami.
            - Zostałem w to wmanewrowany.
            - Ale na jednym spotkaniu się nie skończyło.
            - Nie było źle, ale nie sądzę, żebyśmy mieli to długo kontynuować.
            - Rozumiem. Skoro tak uważasz.
            - Złapiecie Kagatę, nie?
            - Złapiemy – odparła Hotarubi. – Pracujemy nad tym.
            - Coś ukrywasz – stwierdził niespodziewanie Madarame. – Przekaz od Sui Feng też mi się nie podobał. Jak mam się do cholery nie przejmować?
            - Ograniczyliśmy informacje dla dobra śledztwa. Zaufaj nam, proszę.
            - I siedzieć na tyłku? – zdenerwował się Ikkaku. – Powiedzcie, gdzie go szukać. Sam go znajdę.
            - Nie, jeśli zaczniesz działać, tylko utrudnisz sprawę.
            - Naprawdę masz mnie za półgłówka? Jestem kapitanem do cholery, jego dawnym przełożonym.
            - Wiem, Ikkaku. Ale jesteś porywczy, a zadanie powierzone zostało Dwójce nie bez powodu. Nie mamy jeszcze zbyt wielu informacji, ale najprawdopodobniej ktoś mu pomaga. Nie wiemy kto, ale może to być nawet ktoś z Rady. To delikatna sprawa.
            - Kurna! – wydarł się Madarame, ale po chwili dodał: - Dobra. Nic nie zrobię.
            - Dziękuję.

1 komentarz:

  1. Miałam skomentować oba razem, ale to chyba nie jest dobry pomysł. Polubiłam ostatnio Hotarubi, choć może to złe słowo. Zdaje się, że tęskni bardziej do starych czasów niż reszta, a może po prostu nie potrafi się sama ze sobą pogodzić po swoich wyczynach w czasie wojny z Aizenem. Może właśnie tu jest problem.
    Coś mam wrażenie, że Ikkaku naprawdę spotyka się z Sui Feng, choć w głowie mi się to nie mieści. Chociaż czy by mnie to zdziwiło? Nie. Jakby nie było, będzie zabawnie, gdy wyjdzie na jaw.
    Lecę czytać dalej, bo mam jeszcze mnóstwo roboty przez zmianą.

    OdpowiedzUsuń