Nowy dzień przyniósł nowe obowiązki.
Ayane doskonale wiedziała, że wszyscy traktują ją bardzo łagodnie, bo jest
jedynym rekrutem z tego rocznika. Zresztą też nic takiego się nie działo, żeby
musieli wykonywać wielce skomplikowane zadania. Przez lata mieli tylko trochę
pustych w Rukongai lub w świecie ludzi, ewentualnie pojedyncze przypadki jakiś
przestępstw lub wykroczeń, ale nic nadzwyczajnego.
Zbliżał się
jednak koniec miesiąca, a wraz z tym raporty i różnorakie dokumenty. Toteż tego
dnia młoda Hisagi została oddelegowana z kilkoma sprawami do Dziewiątki, gdzie
jej ojciec piastował stanowisko vice kapitana.
Trochę się
cieszyła, bo nie widziała go od kilku dni. Zrezygnowała z możliwości
przeprowadzenia się do kwater oddziału, ale z powodu pracy rozmijała się z
rodzicami. Trochę też się obawiała, ponieważ będzie się z nim widzieć
oficjalnie i nie do końca wiedziała, jak się zachować.
W rękach
niosła teczkę dokumentów, począwszy od różnego rodzaju sprawozdań przez bóg wie
co jeszcze, aż po jakieś prywatne listy kapitana Kurogane do kapitana Ichimaru.
Wolała nie wnikać, o co chodzi.
Ścisnęła
teczkę mocniej i przywitawszy się ze strażnikami, weszła na teren Dziewiątki.
Kiedyś była tam parę razy, ale dawno temu. Nie bardzo pamiętała, dokąd iść. Aż
podskoczyła, gdy ktoś położył dłoń na jej ramieniu. To był jej ojciec.
- Rany, nie
strasz mnie tak.
- A ty co
taka lękliwa – zapytał mężczyzna, śmiejąc się. Przygarnął ją do siebie
ramieniem i ruszył w stronę biura. – Masz jakąś sprawę?
- Tak.
Dokumenty od kapitana Kurogane.
- Bardzo ci
się śpieszy?
- W sumie to
nie.
- To dobrze –
powiedział Shuhei i westchnął ciężko. – Bo kapitan Ichimaru znowu przepadł jak
kamień w wodę. Już wysłałem ludzi, żeby go znaleźli i przyprowadzili. Czeka na
niego masa dokumentów.
- Aż tak
źle?
-
Przyzwyczaiłem się już, ale przyznaję, że Kira nie miał nigdy łatwo. Tym
bardziej, że nie należy on do najbardziej asertywnych ludzi.
- No tak.
Wujek Kira jest raczej… Spokojnym człowiekiem.
W końcu
weszli do budynku, a tam skierowali się do biura, gdzie rezydować powinien
Ichimaru Gin, gdyby był obecny. Ale nie był.
- Trochę tu –
Ayane zawahała się i dodała: - Inaczej.
- Oczywiście.
Każdy kapitan urządza swoje biuro wedle własnego uznania. Kapitan Ichimaru też
wprowadził sporo zmian, odkąd przejął ten oddział – wyjaśnił Hisagi i znów
ciężko westchnął. – No i ta sterta niesprawdzonych i niepodpisanych dokumentów.
Rośnie i rośnie… I rośnie.
- Współczuję,
tato.
- Ale zawsze
mogłoby być gorzej.
- Doceniam
twój optymizm, Shuhei – usłyszeli. Oboje spojrzeli w stronę okna, przez które do
środka zaglądał Gin. – Ja tam bym jednak wolał, gdyby te śmieci zniknęły z
mojego biurka. Mógłbyś się tym zająć, Shu?
- Nie, kapitanie.
To twoja część pracy – oznajmił chłodno Hisagi. – Kapitanie, niech pan wraca do
biura. Natychmiast! – zagrzmiał, gdy Ichimaru próbował dać nogę. Wiedząc, że
już nie ucieknie, pożałował tego, że się odezwał. Wskoczył na parapet i
przełożył jedną nogę przez otwarte okno. – Ale nie oknem.
- Tak jest
szybciej – padło w odpowiedzi.
Shuhei
przeciągnął dłonią po twarzy, ale nic nie powiedział.
- Ayane przyszła
z dokumentami.
- No już,
nie patrz tak na mnie – mruknął Ichimaru, ale uśmiech ani na moment nie zniknął
z jego twarzy. – Przecież wróciłem na czas, jak chciałeś. – Po tym zwrócił się
do dziewczyny. – Witaj, Ayane. Dlaczego tak sterczysz, usiądź.
- Nie… Ja…
Trochę ją
zatkało. Niby znała Ichimaru. W końcu był ojcem bliźniaków no i mężem cioci
Rangiku, ale tym razem było inaczej. Był kapitanem, a ona szeregową shinigami.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co to oznacza oraz jaką władzą i siłą
dysponował ten mężczyzna. W tej sytuacji jego uśmiech zdawał się być
przerażający, a mimo to jej ojciec zachowywał się raczej swobodnie i nawet miał
odwagę nakrzyczeć na swojego dowódcę.
- Tak. Mam
sprawozdania. Kapitan Kurogane kazał mi je przekazać panu. I list. Prywatny
list od kapitana.
- Pewnie cię
to dziwi, czyż nie? – odgadł Gin, wpatrując się w nią spod przymrużonych
powiek. – Prywatna korespondencja kapitanów. O czym rozmawiają między sobą
dowódcy, wysyłając sobie ładnie zapakowane listy. I to z papeterii - dodał rozbawiony.
- Nie.
- Na pewno?
- To nie
moja sprawa.
- Kapitanie!
– upomniał go Hisagi, wyczuwając niepokój córki. – Proszę się zająć pracą.
Przez chwilę
panowała cisza. Powietrze wydawało się gęste i jakieś ciężkie, choć nie
wypełniało go nadmiernie reiatsu. Mimo to, coś wisiało w powietrzu. Nagle w
jednej chwili wszystko się rozpogodziło.
- Nie bierz
tego do siebie, Ayane – roześmiał się Gin. – Tylko się z tobą droczę.
- Tak jest.
- Możesz
tego nie wiedzieć, ale kiedyś byłem kapitanem w trzecim oddziale. Wówczas
jeszcze Izuru był moim zastępcą, a Kazuma trzecim oficerem – wyjaśnił spokojnie
mężczyzna. – Od lat jesteśmy równi rangą, ale do dziś zwraca się do mnie, gdy
coś go trapi lub nie jest pewien, jak rozwiązać jakąś sprawę wewnętrzną
oddziału.
- Rozumiem.
- Twoja mama
też była w moim oddziale. Wówczas była niżej od Kazumy o jedną rangę, a kawałek
za nimi Setsuko. Zdolna trójka przyjaciół jeszcze z czasów akademii. Nie dziwota,
że po moim odejściu i oddelegowaniu Izuru do Piątki, to oni przejęli pieczę nad
Trójką.
- Nie
wiedziałam.
- Ciekawi
cię to?
- Trochę –
przyznała Ayane. – Zawsze ciekawe jest posłuchać od innych o dawnych czasach.
- Dawnych
czasach – powtórzył cierpko Shuhei. - Nie aż takich znowu dawnych.
- Poczułeś
się staro, Shu?
- No dobrze.
Dziękuję za pouczającą rozmowę – powiedziała Ayane i wręczyła Ichimaru teczkę,
ukłoniła się i wyszła. - Na mnie już czas, nie będę przeszkadzać.
Chciała
jeszcze zajrzeć do akademii i porozmawiać z Hiroyą, by opowiedzieć mu o
pierwszych wrażeniach z pracy i może zabrać go na obiad w podziękowaniu za wsparcie,
jakie jej okazał.
Tymczasem
Ichimaru jeszcze przez chwilę patrzył na drzwi, za którymi zniknęła.
- Jest do
ciebie bardzo podobna, Shu – powiedział, spoglądając dla odmiany na swojego
zastępcę. – Może nie z wyglądu, ale w ogóle. Bardzo dobrze było to widać podczas
pojedynków.
- Czy ja
wiem. Wolałbym, żeby nie wdawała się we mnie.
- Racja.
Byłoby szkoda, gdyby przejęła twój pracoholizm. - Hisagi chciał coś powiedzieć
o lenistwie i bliźniakach, ale ugryzł się w język. Zresztą Gin mówił dalej: -
Ale przypomina mi kogoś jeszcze i wcale nie chodzi mi o Hotarubi, choć
dostrzegam także pewne jej wpływy.
- Kogo
przypomina?
- Setsuko.
- Tak. Ayane
spędzała z nią sporo czasu, odwiedzając Kazumi. Poza tym była w jej grupie i
bardzo ją podziwia.
- To dużo wyjaśnia.
- Chwila! –
zreflektował się Hisagi. – Niech mnie pan nie zagaduje, kapitanie i bierze się
za dokumenty. Same się nie podpiszą, a ja nie mam czasu ciągle pana pilnować.
- Ależ wcale
nie musisz.
- To ma
dzisiaj zniknąć – rozkazał Shuhei, marszcząc gniewnie brwi, gdy patrzył na
stertę kartek. – Wszystko. Jeśli zobaczę, że znów próbuje się pan wymknąć albo wymigać
od roboty, zarekwiruję wszystko, co ma pan w szufladzie.
-
Zaglądałeś?
- Słyszałem
szeleszczenie papierków. Poza tym ma pan niebieski język.
- Dostałem
je od Rangiku – naburmuszył się Gin. – Nie możesz mi ich zabrać.
- Mogę i to
zrobię.
Tymczasem
Ayane dotarła już do akademii Shino. Było jej trochę głupio tam wchodzić, odkąd
nie była już uczennicą. Otrząsnęła się jednak szybko. Przecież obiecała sobie,
że odwdzięczy się Hiroyi za ostatni poczęstunek, gdy jej kandydatura do
Jedenastki została odrzucona.
Po drodze do
dormitorium mijała Bris, z którą chwilę porozmawiała, a potem także Setsuko.
- Już się
stęskniłaś za szkołą? – zaśmiała się kobieta.
- Właściwie
szukam Hiroyi.
- Coś się
stało?
- Nie,
ciociu. Mam do niego sprawę. Zresztą…
- Dobrze, nie
tłumacz się, słońce. Idź. Widziałam go niedawno w dojo. Może wciąż tam jest.
Był. Błyszczący
od potu niczym wampir ze zmierzchu. Machał raz po raz drewnianym mieczem,
wydając z siebie rozmaite dźwięki, co rozbawiło dziewczynę. Podejrzewała jednak, że sama podczas treningów wyglądała podobnie. A to nie było już takie śmieszne.
- Hiroya! –
krzyknęła Ayane, pojawiając się w drzwiach.
- O, hej –
strapił się chłopak, przerywając ćwiczenia. – Co tutaj robisz?
- Szukałam
cię.
- Mnie?
Naprawdę? Dlaczego?
- Tak,
chciałam pogadać – oznajmiła Hisagi i spytała: - Nie masz czasem wakacji? Wiem,
że nie wracasz do domu, ale…
- Mama
zorganizowała dla chętnych dodatkowe zajęcia z szermierki, więc się zapisałem.
Będę trenował całe lato. A po zajęciach postanowiłem jeszcze trochę zostać.
- Rozumiem.
- A o czym
chciałaś porozmawiać?
- Właściwie
to chciałam cię wyciągnąć na obiad. Mam teraz przerwę na lunch i… - nie zdążyła
dokończyć, bo Hiroya krzyknął, znikając w shunpo:
- Daj mi pięć minut!
Uwielbiam ten rozdział. Nie jestem pewna, czy za Gina czy Shuu, ale stworzyłaś z nich naprawdę sympatyczny duet. Zresztą już w trakcie czytania powiedziałam Ci, co myślę. Dziewiątka ma wesoło, na pewno.
OdpowiedzUsuńNo i Ayane. Idzie do taty, ale to już nie jest tylko tata, ale też vice-kapitan, a ona ledwo zaczęła służbę. To też jest ciekawe i dobrze pokazane. Przepraszam, że znowu porównuje do Corrie, ale Shiroyama też przecież miała taki okres, że nie do końca się odnajdywała pomiędzy więzami a rangami. To nie jest złe. Nie zapomnieć o szacunku, ale nie zapominać, że znamy się też poza hierarchią. Wisienką na torcie byłaby obecność Corrie, ale będę dzielna :)