Obserwatorzy

Rumours


sobota, 23 marca 2019

Chapter 25 ~ Hotarubi's daughter


            Obudziła się w świetnym nastroju. O dwie godziny za wcześnie. Jasne. Mogła jeszcze poleżeć, spróbować spać, ale była zbyt podekscytowana. To był dopiero drugi dzień jej pracy w trzecim oddziale, więc była naprawdę zmotywowana. Toteż wstała, ubrała się i zjadła lekkie śniadanie. Do pracy przyszła dużo za wcześnie, ale po krótkim spacerze uznała, że będzie mogła trochę potrenować, a może ktoś już będzie na miejscu?
            Przywitała się z pełniącą jeszcze służbę nocną strażą i weszła na teren oddziału. Chyba zaskoczyła ich tym, że była tak wcześnie. W pełni obudzona i uśmiechnięta. Strażnicy szeptali coś między sobą o żółtodziobach, ale nie zwróciła na to uwagi.
            Obeszła oddział dokoła. Miała rację, że nie było jeszcze zbytnio nikogo, a tym bardziej nikogo z jej grupy, bo od wczoraj była pod bezpośrednią komendą Naito Miho. Gdzieś w jednym ze schowków w dojo znalazła drewniane miecze. Pożyczyła sobie bez pytania jeden z nich.
            Było ciepło i słonecznie, więc z treningiem przeniosła się na zewnątrz, choć skryła się na tyłach budynku biura, żeby nikt jej nie przeszkadzał. Machała drewnianym mieczem raz po raz. Wkładając w to całe swoje serce. Była w dobrej formie, więc coś takiego nie sprawiało jej trudności. Ani się spostrzegła, a oddział zapełnił się shinigami.
            - Ayane? Cześć – usłyszała, to oderwało ją od treningu. – Już trenujesz?
            - Hej – przywitała się Hisagi, patrząc na Miho. – Nie mogłam spać. To już ósma?
            - Za kilka minut.
            - Ojej, zagapiłam się, przepraszam.
            - Spokojnie – powiedziała Naito, powstrzymując ją gestem dłoni od rzucenia się ku barakom. – Jeśli chcesz to w sąsiednim budynku są prysznice, gdybyś chciała się odświeżyć.
            - Mogę? – zdziwiła się Ayane. – Powinnam brać się do roboty.
            - Oczywiście. Po prostu postaraj się nie siedzieć tam godzinę. Chcesz kawy albo herbaty?
            - To ja powinnam zapytać o to ciebie, w końcu jesteś moją przełożoną.
            - Daj spokój – roześmiała się Naito. – Następnym razem ty ją przygotujesz. To co chcesz?
            - Herbatę poproszę. Jakąkolwiek.
            - Jasna sprawa. Mykaj pod prysznic i jak skończysz, przyjdź tam gdzie wczoraj.
            Tak też zrobiła. Pospiesznie udała się do damskiej łazienki i wskoczyła pod prysznic. Potem szybko się wysuszyła i ubrała, po czym pognała na spotkanie z Miho i resztą grupy. O dziwo spotkała tam tylko, poza szesnastą oficer, Aidę Miwę. Stanęła obok niego. Tak jak przypuszczała wcześniej, była od niego odrobinę wyższa, co skreślało go z listy potencjalnych kandydatów na partnera. Westchnęła, więc ciężko, bo przyznać musiała, że Aida był dość przystojny, choć może nie jakoś przesadnie.
            - No dobrze… Czyli dzisiaj jesteśmy tylko my – westchnęła Miho.
            - Dlaczego? – wypaliła Ayane.
            - Inoue jest na urlopie, Kano jest chory. Shinta zastępuje kogoś z innej grupy w terenie, więc nie będzie go przez kilka godzin, a Sugoma... Sugomy nadal nie ma, więc podejrzewam, że znowu zapił. Przyjdzie spóźniony albo wcale. Ja już nie wiem, jak mam do niego przemówić – Miho załamała ręce. – Chyba będę musiała zgłosić to do kapitana, ale nie chciałabym… Wiem, że Sugo ma problemy.
            - Problemy?
            - Z alkoholem. Podobno jest tak od czasów wojny z Aizenem.
            - Nie podobno, tylko faktycznie od tego czasu – usłyszeli i do budynku wszedł wysoki, przystojny mężczyzna o długich, czarnych włosach. Ayane stała przez chwilę wpatrując się w niego oczarowana. – Tak jak ja brał udział w bitwie w Karakurze. Mało kto o tym wie, ale był wówczas szesnastym oficerem. Dowodził jedną z grup tu w oddziale. Nie byłem pod jego rozkazami, ale byłem w tym czasie wystarczająco blisko… - Tu mężczyzna urwał, jakby miał opory przed kontynuowaniem wyjaśnień. – Sugoma stracił wtedy wszystkich swoich ludzi, swoich przyjaciół. To nie była jego wina, ale on bardzo to przeżył. Tym bardziej, że spośród swoich przyjaciół tylko on przetrwał wojnę, pomimo ciężkich ran. Długo trwało nim się wylizał. Zresztą wszyscy porządnie wtedy oberwali. Sugoma wrócił do domu, do pracy, ale wyraźnie nie radził sobie z tym, co się stało. Zdarza się i tak. Zaczął pić, zawalać obowiązki, a z czasem pozbawiono go stanowiska oficera, bo nie można było na nim polegać.
            - I kapitan go nie wyrzucił? – zapytał Aida, który dotychczas nie włączył się w rozmowę.
            - A powinien?
            - Sugo nie wykonuje swoich obowiązków i stanowi zagrożenie dla innych, jeśli będzie pijany podczas misji – denerwował się Aida, na co nieznajomy tylko westchnął. - Straci więcej ludzi, niż tylko w wojnie z Aizenem.
            - Młody jesteś i głupi. Nie byłeś tam i nie widziałeś tego co my. Nawet ja byłem tylko gówniarzem, żółtodziobem, gdy poszedłem na front. I choć wspomnienia z tamtej wojny nie są przyjemne, dużo łatwiej było mi się pozbierać niż komuś kto stracił praktycznie wszystko.
            - Podejrzewam, że kapitan nie ma serca, żeby go zwolnić – stwierdziła ze smutkiem Miho. – Trochę mu się nie dziwię, choć rozumiem także Aidę. Takie zachowanie jest niedopuszczalne.
            - Może. Niektórzy mieli szczęście i się pozbierali. Przeżyli to lżej lub mieli na kogo liczyć w ciężkich chwilach. Nie każdy miał to szczęście.
            - Nie miałam pojęcia, że wszyscy tak ciężko to przeżyli – jęknęła Ayane, spuszczając głowę. – Znaczy… Słyszałam od rodziców opowieści o walce z Aizenem. Wiem, że to była ciężka bitwa, która przyniosła wiele ofiar, ale mówią o tym tak normalnie, że nie myślałam...
            - Twoi rodzice? Racja. Ty musisz być naszą nową kruszynką. Słyszałem, że jednak kogoś wzięliśmy i właściwie po to tu przyszedłem – padło. – Jestem Asuka Katakura, dziewiąty oficer.
            - Hisagi Ayane! – krzyknęła dziewczyna, kłaniając się. – Przepraszam, nie wiedziałam, że jesteś… Że pan…
            - Spokojnie. Wystarczy Asuka.
            - Ale…
            - W naszym oddziale panuje dość przyjazna atmosfera. Jeśli nie ma takiej potrzeby, nie zawracamy sobie głowy tytułami. Oczywiście szacunek do przełożonych jest wskazany, zwłaszcza jeśli chodzi o kapitana i porucznika, ale generalnie nie zwraca się aż tak bardzo uwagi na tytuły.
            - To prawda – przytaknęła Miho. – Gdy przyszłam do oddziału, też byłam zdziwiona.
            - Chyba trzeci oficer Hideki wspomniał coś na ten temat. Mówił, że za czasów, gdy ciocia Setsuko była tutaj oficerem a potem porucznikiem, wprowadziła dość swobodny zwyczaj. Nigdy nie lubiła oficjalnego tonu.
            - Właśnie. Ona nie jest już częścią oddziału, ale tradycje, które mniej lub bardziej świadomie wprowadziła, pozostały. Zapytaj kiedyś kapitana.
            - Mama mówiła mi, że z ciocią Setsuko nigdy nie było nudno. Nie sądziłam jednak, że miała na oddział aż taki wpływ. W sumie później, gdy przejęła obowiązki mamy, jej już nie było i nie wiedziała, co się dzieje.
            - Racja. Skoro jesteś Hisagi to twoją matką jest Aizawa Hotarubi – podchwycił Katakura. – Nie było mi dane pracować z nią zbyt długo. Zaledwie trzy miesiące przed jej zniknięciem. Jeśli chodzi o porządek w oddziale pod jej jurysdykcją, więcej wie vice kapitan i kapitan.
            - Rozumiem. Muszę ich kiedyś podpytać – stwierdziła Ayane i uśmiechnęła się. – Znaczy wiem, że mama zdradziła Gotei 13. Opowiedziała mi o tym wszystkim, o swoich eskapadach z ciocią Setsuko, ale i tak fajnie będzie posłuchać od innych, jaka kiedyś była.
            - No dobra, koniec pogaduszek – zarządziła Naito. – Przepraszam cię, Asuka, ale musimy wziąć się do roboty. I tak sobie pofolgowaliśmy, a mamy dużo pracy i mało rąk. A jeszcze miałam przeprowadzić trening dla Ayane.
            - To może ja się tym zajmę? – zaproponował dziewiąty oficer.
            - Mógłbyś?
            - Mam trochę wolnego czasu, zanim będę musiał usiąść do raportów.
            - Cudownie – uradowała się Miho. – Przepraszam, Ayane, ale tym razem zostawiam cię w rękach Asuki. Obiecuję, że następnym razem przeprowadzę trening z tobą jak należy.
            - Nie ma problemu. Jestem pewna, że trening z Asuką będzie równie ciekawy.
            - Może bardziej sparing niż trening. Jestem ciekawy, co potrafisz, że kapitan przyjął cię do oddziału, choć w tym roku nie otwieraliśmy rekrutacji.
            Toteż Ayane posłusznie pomaszerowała za Katakurą na zewnątrz i w stronę dojo. Nagle przystanął jednak i spojrzał na nią.
            - Drewniane miecze czy katany?
            - Um… Dostosuję się.
            - Poznałaś już imię zampakuto?
            - Tak. Opanowałam również shikai.
            - Och. W takim razie jeśli ci to nie przeszkadza, chciałbym się z tobą zmierzyć na poważnie – powiedział Katakura, jednak decyzje pozostawił Ayane. Ta skinęła głową. – Świetnie!
            Udali się do rzadziej uczęszczanej części terenu Trójki. Nie chcieli, aby ktoś oberwał rykoszetem. Stanęli naprzeciw siebie. Ayane ukłoniła się jak zawsze i ustawiła odpowiednio. Asuka bacznie ją obserwował. Ukłonił się dopiero po chwili, widząc, że inaczej dziewczyna na pewno nie zaatakuje. Uśmiechnął się.
            Widział w tym szkołę Setsuko, która wypuściła już z akademii kilka zdolnych roczników, w tym ten, do którego należała Miho. Gdy dołączył do oddziału, był nastolatkiem. Nie znał zbyt dobrze poprzedniej porucznik, ale za to doskonale pamiętał pracę pod rozkazami Setsuko Tomori oraz trud wojny z Aizenem. Teraz miał przed sobą córkę jednej z nich i uczennice tej drugiej. Nie potrafił opanować ciekawości.
            - Atakuj – rzucił, jednak Ayane ani drgnęła.
            Czyżby go prowokowała? A może oceniała swoje szanse? Nie wiedział, ale nie zamierzał atakować pierwszy. Zresztą prawda była taka, że pojedynek już trwał. Ayane długo wytrwała i przez chwilę nawet czuł się lekko speszony, gdy tak się w niego wpatrywała. Nie miał pojęcia, o czym dziewczyna myślała.
            W końcu zrozumiała, że nie ma wyjścia i musi zaatakować pierwsza, bo inaczej będą tak stali w nieskończoność. Wyciągnęła katanę i zniknęła w shunpo. Wbrew jego domysłom, zaatakowała od frontu. To była dobra zmyłka, bo otwartego ataku spodziewał się najmniej. Wciąż jednak bez problemu zdołał go zablokować. W końcu miał za sobą wieloletnie doświadczenie w boju.
            Nie mógł jej jednak odmówić ani siły ani prędkości.  Ataki były mocne. Odczuwał je aż w kościach. Ciosy były precyzyjne. Oj tak. Bez wątpienia szkoła Setsuko. Jeszcze przez chwilę pozwolił jej prowadzić tą walkę, ale nie na długo.
            W końcu przejął inicjatywę. Rozpracował już jej tryb i sekwencję. Tym różnił się ich poziom. Doświadczeniem, którego ona jeszcze nie miała, a którego nie brakowało Katakurze. Rozpracował ją bardzo łatwo i tym samym skutecznie blokując wszystkie ciosy i wyprowadzając swoje. W mgnieniu oka sprowadził ją do defensywy.
            Odnowiła odległość między nimi i zmrużyła oczy. Jeśli nie chciała tak łatwo dać się pokonać, musiała uwolnić formę miecza.
            - Rozetnij, Nikishi Kenshi – powiedziała. – Shin no Kusari!
            - Hmmm – mruknął Asuka, uśmiechając się szeroko.
            Zbyt zajęci pojedynkiem nie zdawali sobie sprawy z tego, że ktoś ich obserwuje. Kazuma właśnie wrócił z oddziału szóstego, gdzie omawiał jakieś drobne sprawy ze swoim kuzynem. Już z daleka czuł podniesiony poziom reiatsu podwładnych, więc w drodze do biura przystanął, by chwilę pooglądać walkę. Nie ujawnił jednak swojej obecności, żeby ich nie rozpraszać.
            Już podczas pojedynków w Shino miał okazję zobaczyć zdolności młodej Hisagi. A jednak odetchnął z ulgą, przypominając sobie, że dziewczyna wdała się bardziej w ojca niż w matkę. Obawiał się jej trochę. Po tym wszystkim, co on i Setsuko przeszli, nie potrafił już traktować Aizawy jak kiedyś.
            Przez ostatnie kilkanaście lat wiodła dość dobre i spokojne życie, które ułożyła sobie z Hisagim i nic nie wskazywało na to, by miała to zmienić. Niemniej obawy z dawnych lat pozostały. Tak jak Setsuko obawiała się powrotu Aizena i do dziś wspominała jego uśmiech, gdy został zapieczętowany w piekle, tak Kazuma obawiał się, że ktoś zburzy znów jego spokojne dni. I że tym kimś będzie właśnie Hotarubi.
            Wystarczająco długo zajęło mu poukładanie sobie wszystkiego po wojnie. Nie nacieszył się zbyt długo związkiem z Setsuko, bo skradł mu ją Byakuya. Potem Setsuko przepadła, a gdy powróciła i Kazuma dziękował bogu, nie chcąc już nic więcej, ona znów przepadła na całe dwa lata.
            I znów wróciła. Zawsze wracała, gdy już był tak bliski pogodzenia się z tym, że odeszła. Nie, to byłoby kłamstwo. Nigdy by się z tym nie pogodził. Teraz jednak żyła i choć wiedział, że nigdy nie będzie jego, nie potrzebował więcej. Wciąż mógł być jakąś drobną częścią jej życia, jako krewny rodziny i przyjaciel. To mu wystarczało w zupełności. Ale nie przeżyłby, gdyby ktoś odebrał mu nawet to.


1 komentarz:

  1. Sądziłam, że najpierw poświęcisz wszystkim dzieciakom rozdziały na temat ich pierwszego dnia w Oddziale, do którego trafili. Była Ayane, potem Kazumi z Shinem, a tu znów Ayane. Narzekać nie będę, bo fajnie się to obserwuje z obu perspektyw. Tych dorosłych, którzy przeżyli wojnę z Aizenem albo byli blisko tego wszystkiego oraz dzieciaków, które znają to tylko z historii. Zmiana pokoleniowa. Chociaż przy okazji ocenianie szans na związek z kimś Ayane brzmi trochę śmiesznie, kiedy patrzy na oficerów starszym stopniem (tak, pamiętam, że Corrie wycelowała w kapitana Piątki^^).
    No i ostatnie akapity poświęcone Kazumie. Cóż, nie potrafił utrzymać Setsu u swego boku, zapewnić jej wsparcia w tym najgorszym dla niej okresie, więc może winić tylko siebie. Hotarubi sama do końca nie wybaczyłam, choć widzę, jaki wpływ na nią ma Shuu. Jednak ocenianie z tej perspektywy Ayane może być krzywdzące dla samej dziewczyny, która i tak ma wyjątkowo ciężko. Nie powinien jej dokładać.
    Będę nudna, ale chcę jeszcze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń