Obserwatorzy

Rumours


sobota, 23 marca 2019

Chapter 26 ~ Three and Nine


            Nowy dzień przyniósł nowe obowiązki. Ayane doskonale wiedziała, że wszyscy traktują ją bardzo łagodnie, bo jest jedynym rekrutem z tego rocznika. Zresztą też nic takiego się nie działo, żeby musieli wykonywać wielce skomplikowane zadania. Przez lata mieli tylko trochę pustych w Rukongai lub w świecie ludzi, ewentualnie pojedyncze przypadki jakiś przestępstw lub wykroczeń, ale nic nadzwyczajnego.
            Zbliżał się jednak koniec miesiąca, a wraz z tym raporty i różnorakie dokumenty. Toteż tego dnia młoda Hisagi została oddelegowana z kilkoma sprawami do Dziewiątki, gdzie jej ojciec piastował stanowisko vice kapitana.
            Trochę się cieszyła, bo nie widziała go od kilku dni. Zrezygnowała z możliwości przeprowadzenia się do kwater oddziału, ale z powodu pracy rozmijała się z rodzicami. Trochę też się obawiała, ponieważ będzie się z nim widzieć oficjalnie i nie do końca wiedziała, jak się zachować.
            W rękach niosła teczkę dokumentów, począwszy od różnego rodzaju sprawozdań przez bóg wie co jeszcze, aż po jakieś prywatne listy kapitana Kurogane do kapitana Ichimaru. Wolała nie wnikać, o co chodzi.
            Ścisnęła teczkę mocniej i przywitawszy się ze strażnikami, weszła na teren Dziewiątki. Kiedyś była tam parę razy, ale dawno temu. Nie bardzo pamiętała, dokąd iść. Aż podskoczyła, gdy ktoś położył dłoń na jej ramieniu. To był jej ojciec.
            - Rany, nie strasz mnie tak.
            - A ty co taka lękliwa – zapytał mężczyzna, śmiejąc się. Przygarnął ją do siebie ramieniem i ruszył w stronę biura. – Masz jakąś sprawę?
            - Tak. Dokumenty od kapitana Kurogane.
            - Bardzo ci się śpieszy?
            - W sumie to nie.
            - To dobrze – powiedział Shuhei i westchnął ciężko. – Bo kapitan Ichimaru znowu przepadł jak kamień w wodę. Już wysłałem ludzi, żeby go znaleźli i przyprowadzili. Czeka na niego masa dokumentów.
            - Aż tak źle?
            - Przyzwyczaiłem się już, ale przyznaję, że Kira nie miał nigdy łatwo. Tym bardziej, że nie należy on do najbardziej asertywnych ludzi.
            - No tak. Wujek Kira jest raczej… Spokojnym człowiekiem.
            W końcu weszli do budynku, a tam skierowali się do biura, gdzie rezydować powinien Ichimaru Gin, gdyby był obecny. Ale nie był. 
            - Trochę tu – Ayane zawahała się i dodała: - Inaczej.
            - Oczywiście. Każdy kapitan urządza swoje biuro wedle własnego uznania. Kapitan Ichimaru też wprowadził sporo zmian, odkąd przejął ten oddział – wyjaśnił Hisagi i znów ciężko westchnął. – No i ta sterta niesprawdzonych i niepodpisanych dokumentów. Rośnie i rośnie… I rośnie.
            - Współczuję, tato.
            - Ale zawsze mogłoby być gorzej.
            - Doceniam twój optymizm, Shuhei – usłyszeli. Oboje spojrzeli w stronę okna, przez które do środka zaglądał Gin. – Ja tam bym jednak wolał, gdyby te śmieci zniknęły z mojego biurka. Mógłbyś się tym zająć, Shu?
            - Nie, kapitanie. To twoja część pracy – oznajmił chłodno Hisagi. – Kapitanie, niech pan wraca do biura. Natychmiast! – zagrzmiał, gdy Ichimaru próbował dać nogę. Wiedząc, że już nie ucieknie, pożałował tego, że się odezwał. Wskoczył na parapet i przełożył jedną nogę przez otwarte okno. – Ale nie oknem.
            - Tak jest szybciej – padło w odpowiedzi.
            Shuhei przeciągnął dłonią po twarzy, ale nic nie powiedział.
            - Ayane przyszła z dokumentami.
            - No już, nie patrz tak na mnie – mruknął Ichimaru, ale uśmiech ani na moment nie zniknął z jego twarzy. – Przecież wróciłem na czas, jak chciałeś. – Po tym zwrócił się do dziewczyny. – Witaj, Ayane. Dlaczego tak sterczysz, usiądź.
            - Nie… Ja…
            Trochę ją zatkało. Niby znała Ichimaru. W końcu był ojcem bliźniaków no i mężem cioci Rangiku, ale tym razem było inaczej. Był kapitanem, a ona szeregową shinigami. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co to oznacza oraz jaką władzą i siłą dysponował ten mężczyzna. W tej sytuacji jego uśmiech zdawał się być przerażający, a mimo to jej ojciec zachowywał się raczej swobodnie i nawet miał odwagę nakrzyczeć na swojego dowódcę.
            - Tak. Mam sprawozdania. Kapitan Kurogane kazał mi je przekazać panu. I list. Prywatny list od kapitana.
            - Pewnie cię to dziwi, czyż nie? – odgadł Gin, wpatrując się w nią spod przymrużonych powiek. – Prywatna korespondencja kapitanów. O czym rozmawiają między sobą dowódcy, wysyłając sobie ładnie zapakowane listy. I to z papeterii - dodał rozbawiony.
            - Nie.
            - Na pewno?
            - To nie moja sprawa.
            - Kapitanie! – upomniał go Hisagi, wyczuwając niepokój córki. – Proszę się zająć pracą.
            Przez chwilę panowała cisza. Powietrze wydawało się gęste i jakieś ciężkie, choć nie wypełniało go nadmiernie reiatsu. Mimo to, coś wisiało w powietrzu. Nagle w jednej chwili wszystko się rozpogodziło.
            - Nie bierz tego do siebie, Ayane – roześmiał się Gin. – Tylko się z tobą droczę.
            - Tak jest.
            - Możesz tego nie wiedzieć, ale kiedyś byłem kapitanem w trzecim oddziale. Wówczas jeszcze Izuru był moim zastępcą, a Kazuma trzecim oficerem – wyjaśnił spokojnie mężczyzna. – Od lat jesteśmy równi rangą, ale do dziś zwraca się do mnie, gdy coś go trapi lub nie jest pewien, jak rozwiązać jakąś sprawę wewnętrzną oddziału.
            - Rozumiem.
            - Twoja mama też była w moim oddziale. Wówczas była niżej od Kazumy o jedną rangę, a kawałek za nimi Setsuko. Zdolna trójka przyjaciół jeszcze z czasów akademii. Nie dziwota, że po moim odejściu i oddelegowaniu Izuru do Piątki, to oni przejęli pieczę nad Trójką.
            - Nie wiedziałam.
            - Ciekawi cię to?
            - Trochę – przyznała Ayane. – Zawsze ciekawe jest posłuchać od innych o dawnych czasach.
            - Dawnych czasach – powtórzył cierpko Shuhei. - Nie aż takich znowu dawnych.
            - Poczułeś się staro, Shu?
            - No dobrze. Dziękuję za pouczającą rozmowę – powiedziała Ayane i wręczyła Ichimaru teczkę, ukłoniła się i wyszła. - Na mnie już czas, nie będę przeszkadzać.
            Chciała jeszcze zajrzeć do akademii i porozmawiać z Hiroyą, by opowiedzieć mu o pierwszych wrażeniach z pracy i może zabrać go na obiad w podziękowaniu za wsparcie, jakie jej okazał.
            Tymczasem Ichimaru jeszcze przez chwilę patrzył na drzwi, za którymi zniknęła.
            - Jest do ciebie bardzo podobna, Shu – powiedział, spoglądając dla odmiany na swojego zastępcę. – Może nie z wyglądu, ale w ogóle. Bardzo dobrze było to widać podczas pojedynków.
            - Czy ja wiem. Wolałbym, żeby nie wdawała się we mnie.
            - Racja. Byłoby szkoda, gdyby przejęła twój pracoholizm. - Hisagi chciał coś powiedzieć o lenistwie i bliźniakach, ale ugryzł się w język. Zresztą Gin mówił dalej: - Ale przypomina mi kogoś jeszcze i wcale nie chodzi mi o Hotarubi, choć dostrzegam także pewne jej wpływy.
            - Kogo przypomina?
            - Setsuko.
            - Tak. Ayane spędzała z nią sporo czasu, odwiedzając Kazumi. Poza tym była w jej grupie i bardzo ją podziwia.
            - To dużo wyjaśnia.
            - Chwila! – zreflektował się Hisagi. – Niech mnie pan nie zagaduje, kapitanie i bierze się za dokumenty. Same się nie podpiszą, a ja nie mam czasu ciągle pana pilnować.
            - Ależ wcale nie musisz.
            - To ma dzisiaj zniknąć – rozkazał Shuhei, marszcząc gniewnie brwi, gdy patrzył na stertę kartek. – Wszystko. Jeśli zobaczę, że znów próbuje się pan wymknąć albo wymigać od roboty, zarekwiruję wszystko, co ma pan w szufladzie.
            - Zaglądałeś?
            - Słyszałem szeleszczenie papierków. Poza tym ma pan niebieski język.
            - Dostałem je od Rangiku – naburmuszył się Gin. – Nie możesz mi ich zabrać.
            - Mogę i to zrobię.
            Tymczasem Ayane dotarła już do akademii Shino. Było jej trochę głupio tam wchodzić, odkąd nie była już uczennicą. Otrząsnęła się jednak szybko. Przecież obiecała sobie, że odwdzięczy się Hiroyi za ostatni poczęstunek, gdy jej kandydatura do Jedenastki została odrzucona.
            Po drodze do dormitorium mijała Bris, z którą chwilę porozmawiała, a potem także Setsuko.
            - Już się stęskniłaś za szkołą? – zaśmiała się kobieta.
            - Właściwie szukam Hiroyi.
            - Coś się stało?
            - Nie, ciociu. Mam do niego sprawę. Zresztą…
            - Dobrze, nie tłumacz się, słońce. Idź. Widziałam go niedawno w dojo. Może wciąż tam jest.
            Był. Błyszczący od potu niczym wampir ze zmierzchu. Machał raz po raz drewnianym mieczem, wydając z siebie rozmaite dźwięki, co rozbawiło dziewczynę. Podejrzewała jednak, że sama podczas treningów wyglądała podobnie. A to nie było już takie śmieszne.
            - Hiroya! – krzyknęła Ayane, pojawiając się w drzwiach.
            - O, hej – strapił się chłopak, przerywając ćwiczenia. – Co tutaj robisz?
            - Szukałam cię.
            - Mnie? Naprawdę? Dlaczego?
            - Tak, chciałam pogadać – oznajmiła Hisagi i spytała: - Nie masz czasem wakacji? Wiem, że nie wracasz do domu, ale…
            - Mama zorganizowała dla chętnych dodatkowe zajęcia z szermierki, więc się zapisałem. Będę trenował całe lato. A po zajęciach postanowiłem jeszcze trochę zostać.
            - Rozumiem.
            - A o czym chciałaś porozmawiać?
            - Właściwie to chciałam cię wyciągnąć na obiad. Mam teraz przerwę na lunch i… - nie zdążyła dokończyć, bo Hiroya krzyknął, znikając w shunpo:
            - Daj mi pięć minut!

1 komentarz:

  1. Uwielbiam ten rozdział. Nie jestem pewna, czy za Gina czy Shuu, ale stworzyłaś z nich naprawdę sympatyczny duet. Zresztą już w trakcie czytania powiedziałam Ci, co myślę. Dziewiątka ma wesoło, na pewno.
    No i Ayane. Idzie do taty, ale to już nie jest tylko tata, ale też vice-kapitan, a ona ledwo zaczęła służbę. To też jest ciekawe i dobrze pokazane. Przepraszam, że znowu porównuje do Corrie, ale Shiroyama też przecież miała taki okres, że nie do końca się odnajdywała pomiędzy więzami a rangami. To nie jest złe. Nie zapomnieć o szacunku, ale nie zapominać, że znamy się też poza hierarchią. Wisienką na torcie byłaby obecność Corrie, ale będę dzielna :)

    OdpowiedzUsuń