Zaraz o
poranku Corrien stawiła się w oddziale. Jak zawsze przygotowała herbatę dla
kapitana oraz kawę dla Renjiego, który najpewniej przyjdzie na ostatnią chwilę
i zupełnie nieprzytomny. Była dziś wcześniej niż zwykle. Nie mogła spać zbyt
podekscytowana pierwszym dniem pracy z nowymi shinigami.
Cieszyła
się, bo wyjątkowo wyczekiwała tego rocznika i ciekawiło ją, kto się pojawi.
Kapitan zachował tą informację dla siebie. Zresztą była zbyt zajęta, by
sprawdzić listę przyjętych do oddziału. Oczywiście nowi shinigami oznaczali też
dużo pracy i pewien rozgardiasz stanowiący tą mniej przyjemną część dnia.
– Dzień
dobry, kapitanie – powiedziała z uśmiechem, gdy tylko Kuchiki wszedł do biura.
– Dzień
dobry.
– Kapitanie,
jest pan dziś chwilę wcześniej – zauważyła.
– Czeka nas
dużo pracy – oznajmił Byakuya, nie reagując na entuzjazm podopiecznej. – Trzeba
będzie powitać nowych rekrutów. Potem chciałbym, abyś towarzyszyła Renjiemu
przez resztę dnia i pomogła w organizacji.
– Nie
przydam się bardziej tutaj?
– Nie.
– Dobrze.
Oczywiście, kapitanie – powiedziała z powagą Shiroyama. – Pomogę Renjiemu.
Shiroyama domyślała
się, dlaczego kapitan postanowił pozbyć się porucznika z biura. Jego syn wreszcie
zaczynał służbę jako shinigami, więc jego ojciec najpewniej będzie nieco szalał
z tego powodu. Jedynie przeszkadzałby kapitanowi w pracy. Zostawienie go samego
z rekrutami też nie było dobrym pomysłem, bo mógł coś pokręcić z przydziałami.
Zadaniem Corrie było dopilnować, że tak się nie stanie i zapewnić Byakuyi
spokój podczas wypełniania dokumentów.
Usłyszeli
pospieszne, ciężkie kroki i do biura w ostatniej chwili wpadł nie kto inny, jak
właśnie Abarai. Łypnął na kapitana, a potem na Corrien i powiedział:
– Dzień
dobry, cześć Corrie.
Kuchiki nie
zaszczycił go nawet spojrzeniem, ale skinął głową w odpowiedzi. Corrien
uśmiechnęła się i wcisnęła mu w ręce kubek z kawą:
– Cześć,
Renji. Jak się spało?
– Żartujesz?
W ogóle nie spałem.
– To co ty
robiłeś? – zapytała Shiroyama, kręcąc głową z politowaniem. – Nie mów, że
zrobiliście sobie popijawę.
– Nie, nie!
Nie mogłem spać, bo martwię się o Shuna.
– Przecież
dostał się do oddziału dziesiątego. Jest w dobrych rękach i na pewno świetnie
sobie poradzi.
– Ale to
jego pierwszy dzień.
– To prawda,
co nie zmienia faktu, że Shun jest zdolny i na pewno da sobie radę – powiedziała
Corrien. – No już, wypij kawę i uspokój się. Musimy się skupić na swoich
obowiązkach, żeby należycie zająć się naszymi rekrutami.
– Właśnie,
kapitanie – zreflektował Renji i popatrzył na Byakuyę. – Kogo mamy w tym roku?
– Młodych,
niedoświadczonych shinigami, którymi należy się zająć – odparł beznamiętnie
Kuchiki.
Po tylu
latach zapewne nie robiło mu już różnicy, kto znajdzie się pośród tegorocznych
rekrutów. Z drugiej strony Corrien przypuszczała, że zwyczajnie próbował
ostudzić zapał Renjiego. Niemożliwe, żeby Kuchikiego tak zupełnie obeszła
tegoroczna rekrutacja, skoro część shinigami należała nie tylko do grona
przyjaciół, ale także rodziny.
Każdy
zajmował się już swoimi sprawami, tylko nowi rekruci czekali przed głównym budynkiem
Szóstki na jakieś rozkazy. Jako pierwszy z budynku wyłonił się Byakuya, zaraz
za nim Renji i Corrien. Zadaniem kapitana było jedynie przywitać w oddziale
nowych shinigami, resztę mógł zostawić swoim podkomendnym.
Popatrzył po
zalęknionych, w większości, młodych twarzach i westchnął wewnętrznie. Nie mógł
niczego okazać, ale tegoroczny nabór napawał go pewnym niepokojem. W tym roku jednak
nie mógł liczyć na wsparcie Setsuko. Łudził się trochę, że usłyszy od małżonki,
że przecież nie musi robić nic na siłę, ale w tym roku pozostała ona nieugięta.
W
szczególności martwiła go jedna jednostka i zresztą nie bez powodu, bo Inukami
Shirai stanowił przypadek specjalny już od urodzenia. Nie rozpisał się zbytnio
w podaniu w odpowiedzi na to, dlaczego wybrał akurat ten, a nie inny oddział. I
choć wbrew pozorom stanowił materiał na dobrego, silnego shinigami, Kuchiki
miał ochotę odrzucić jego kandydaturę.
Setsuko nie
pozwoliła mu na to. Miała trochę racji, bo nie było żadnego powodu, żeby
chłopaka nie przyjąć. Wyniki miał dość dobre, a sama frekwencja w akademii nie
stanowiła wystarczającej podstawy do jego odrzucenia. Był silny, zdolny, a poza
tym Kuchiki dobrze go znał, jako że Shirai wielokrotnie zostawał w jego
rezydencji pod nieobecność Ivrelli. Był pyskaty, ale nie sprawiał problemów.
Ostatecznym
argumentem Setsuko był jeszcze fakt, że Shirai ma dużo ciężej niż pozostali
kadeci, bo pomimo opanowania formy miecza, nie wolno mu było jej używać. Tak
samo jak nie wolno mu było od razu zacząć służby w Hueco Mundo, a jedynie w
jednym z oddziałów, więc ostatecznie powinien się chociaż dostać tam, gdzie
wybrał.
Kuchiki nie
potrafił przeciwstawić się Setsuko. Tym bardziej, że miała rację. Przyjął więc Shiraia
w szeregi swojego oddziału z nadzieją, że uda mu się nad nim zapanować. A może
nawet obejdzie się bez problemów?
Była
natomiast jedna kandydatura, która nawet go ucieszyła. I nie z powodów
rodzinnych, bo Kuchiki nie mieszał tej sfery z pracą. Ba, pomimo pewnych
koneksji, nie zdawał sobie zupełnie sprawy z potencjału Itsuko. Należała jakby
do jego bliższej rodziny, ale do czasu pojedynków, Byakuya nie miał pojęcia,
jak interesujące zampakuto dziewczyna posiada. Dopiero wtedy, gdy walczyła z
Kazumi, pomyślał, że chciałby ją w swoim oddziale i miał szczęście, bo młoda
Tomori najwyraźniej podążyła do oddziału za swoim przyjacielem.
Wśród rekrutów
była jeszcze jedna obiecująca jednostka, którą do pewnego stopnia znał już
wcześniej. Kyouraku Yakumo, o którym niejednokrotnie w domu wspominała zarówno
jego córka, z którą rywalizował, jak i żona będąca wychowawczynią chłopaka. Yakumo
miał posiadać bardzo dobre wyniki, zresztą będąc synem jednego z kapitanów,
sporo od niego oczekiwano.
– Witam w
oddziale Szóstym – powiedział z powagą Kuchiki. Jego twarz była tak wyprana z
emocji, że ta pustka zdawała się wręcz zasysać otoczenie. Corrien nieco to
bawiło, bo nawet ona bez trudu mogła stwierdzić, że jej kapitan za bardzo się
stara. Na nowych shinigami to jednak działo, bo zdawali się być coraz bardziej
przestraszeni. – Jeszcze dziś zostaniecie przydzieleni do grup, o wszystkim poinformują
was moi zastępcy. Od razu jednak powiem wam, że nie toleruję niesubordynacji i
oczekuję jak najlepszych wyników waszej pracy. Mam nadzieję, że jesteście tego
świadomi, wybierając oddział Szósty. To wszystko – zakończył i zwrócił się do swoich
podwładnych: – Renji, Corrien, pozostawiam resztę w waszych rękach.
– Tak jest,
kapitanie.
Po tym
Kuchiki wrócił do gabinetu. Wciąż miał wątpliwości, ale było już za późno. Ostatecznie
uznał, że czas pokaże. W końcu przez ostatnie lata Setsuko szkoliła Shiraia.
Nie mogło być tak źle. Chyba.
Jeszcze inaczej
sprawa przedstawiała się w oddziale piątym pod dowództwem Kiry. Tam podobnie
jak w Trójce, choć wciąż lepiej, było niewielu nowych shinigami. Nic dziwnego.
Przez tyle lat spokoju, jaki panował w Soul Society, nie było potrzeby na
wzmożoną rekrutację wśród shinigami. Przez to poprzeczka, by dostać się do
Shino została znacznie powiększona.
Na celu
miało to właśnie zmniejszenie napływu shinigami. Oczywiście, wciąż trzeba było
rąk do pracy, by upewnić się, że zarówno Rukongai jak i świat ludzi są bezpiecznie.
W efekcie Kira dostał pod swoje skrzydła tylko trzech kadetów. W tym jednego,
którego trochę znał. Zresztą kto nie znał Ukyo, syna słynnej pary, na której
ślub czekało tak wiele osób.
Ukyo Urahara
będący synem Kisuke i Yoruichi nie odziedziczył charakteru po żadnym z
rodziców. I chyba sam do końca nie wiedział, po co został shinigami. Kira może
nie miał tego problemu, ale poniekąd potrafił zrozumieć chłopaka. Może nawet
utożsamić się z nim odrobinę, co nie znaczyło, że da mu fory.
Najbardziej
jednak zaskoczona była chyba Aizawa, gdy zobaczyła niewielką, ale i tak większą
niż poprzednie lata grupę rekrutów. Zwyczaj były to dwie osoby w porywach do
trzech. Tego roku Dwójka przyjęła w swoje szeregi aż pięciu shinigami.
Od tego dnia
pod jej komendą znaleźć się miały dzieci jej dawnego kapitana oraz dobrej
przyjaciółki. Makoto i Mitsuko ubrani identycznie byli naprawdę trudni do
odróżnienia i chyba zresztą o to im chodziło. Hotarubi uśmiechnęła się i
podeszła do nich. Było jeszcze wcześnie i oficjalne przyjęcie ich do oddziału
miało się odbyć dopiero za godzinę.
– Po tym, co
zaprezentowaliście podczas pojedynków, nie powinno mnie dziwić, że tu jesteście.
A jednak wydawało mi się, że nie wybierzecie tego oddziału.
– Dlaczego?
– To dla nas
najbardziej odpowiednie miejsce.
– Być może.
A już na pewno wy jesteście odpowiedni tutaj.
– Mamy
nadzieję, że będzie nam tu dobrze.
– Tutaj nie
jest źle, choć jest to zdecydowanie nieco inny typ pracy, niż pozostałe
oddziały. Mam nadzieję, że jesteście na to gotowi.
– Oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz