Obserwatorzy

Rumours


niedziela, 24 marca 2019

Chapter 25 ~ First day, part 2


            Zaraz o poranku Corrien stawiła się w oddziale. Jak zawsze przygotowała herbatę dla kapitana oraz kawę dla Renjiego, który najpewniej przyjdzie na ostatnią chwilę i zupełnie nieprzytomny. Była dziś wcześniej niż zwykle. Nie mogła spać zbyt podekscytowana pierwszym dniem pracy z nowymi shinigami.
            Cieszyła się, bo wyjątkowo wyczekiwała tego rocznika i ciekawiło ją, kto się pojawi. Kapitan zachował tą informację dla siebie. Zresztą była zbyt zajęta, by sprawdzić listę przyjętych do oddziału. Oczywiście nowi shinigami oznaczali też dużo pracy i pewien rozgardiasz stanowiący tą mniej przyjemną część dnia.
            – Dzień dobry, kapitanie – powiedziała z uśmiechem, gdy tylko Kuchiki wszedł do biura.
            – Dzień dobry.
            – Kapitanie, jest pan dziś chwilę wcześniej – zauważyła.
            – Czeka nas dużo pracy – oznajmił Byakuya, nie reagując na entuzjazm podopiecznej. – Trzeba będzie powitać nowych rekrutów. Potem chciałbym, abyś towarzyszyła Renjiemu przez resztę dnia i pomogła w organizacji.
            – Nie przydam się bardziej tutaj?
            – Nie.
            – Dobrze. Oczywiście, kapitanie – powiedziała z powagą Shiroyama. – Pomogę Renjiemu.
            Shiroyama domyślała się, dlaczego kapitan postanowił pozbyć się porucznika z biura. Jego syn wreszcie zaczynał służbę jako shinigami, więc jego ojciec najpewniej będzie nieco szalał z tego powodu. Jedynie przeszkadzałby kapitanowi w pracy. Zostawienie go samego z rekrutami też nie było dobrym pomysłem, bo mógł coś pokręcić z przydziałami. Zadaniem Corrie było dopilnować, że tak się nie stanie i zapewnić Byakuyi spokój podczas wypełniania dokumentów.      
            Usłyszeli pospieszne, ciężkie kroki i do biura w ostatniej chwili wpadł nie kto inny, jak właśnie Abarai. Łypnął na kapitana, a potem na Corrien i powiedział:
            – Dzień dobry, cześć Corrie.
            Kuchiki nie zaszczycił go nawet spojrzeniem, ale skinął głową w odpowiedzi. Corrien uśmiechnęła się i wcisnęła mu w ręce kubek z kawą:
            – Cześć, Renji. Jak się spało?
            – Żartujesz? W ogóle nie spałem.
            – To co ty robiłeś? – zapytała Shiroyama, kręcąc głową z politowaniem. – Nie mów, że zrobiliście sobie popijawę.
            – Nie, nie! Nie mogłem spać, bo martwię się o Shuna.
            – Przecież dostał się do oddziału dziesiątego. Jest w dobrych rękach i na pewno świetnie sobie poradzi.
            – Ale to jego pierwszy dzień.
            – To prawda, co nie zmienia faktu, że Shun jest zdolny i na pewno da sobie radę – powiedziała Corrien. – No już, wypij kawę i uspokój się. Musimy się skupić na swoich obowiązkach, żeby należycie zająć się naszymi rekrutami.
            – Właśnie, kapitanie – zreflektował Renji i popatrzył na Byakuyę. – Kogo mamy w tym roku?
            – Młodych, niedoświadczonych shinigami, którymi należy się zająć – odparł beznamiętnie Kuchiki.
            Po tylu latach zapewne nie robiło mu już różnicy, kto znajdzie się pośród tegorocznych rekrutów. Z drugiej strony Corrien przypuszczała, że zwyczajnie próbował ostudzić zapał Renjiego. Niemożliwe, żeby Kuchikiego tak zupełnie obeszła tegoroczna rekrutacja, skoro część shinigami należała nie tylko do grona przyjaciół, ale także rodziny.
            Każdy zajmował się już swoimi sprawami, tylko nowi rekruci czekali przed głównym budynkiem Szóstki na jakieś rozkazy. Jako pierwszy z budynku wyłonił się Byakuya, zaraz za nim Renji i Corrien. Zadaniem kapitana było jedynie przywitać w oddziale nowych shinigami, resztę mógł zostawić swoim podkomendnym.
            Popatrzył po zalęknionych, w większości, młodych twarzach i westchnął wewnętrznie. Nie mógł niczego okazać, ale tegoroczny nabór napawał go pewnym niepokojem. W tym roku jednak nie mógł liczyć na wsparcie Setsuko. Łudził się trochę, że usłyszy od małżonki, że przecież nie musi robić nic na siłę, ale w tym roku pozostała ona nieugięta.
            W szczególności martwiła go jedna jednostka i zresztą nie bez powodu, bo Inukami Shirai stanowił przypadek specjalny już od urodzenia. Nie rozpisał się zbytnio w podaniu w odpowiedzi na to, dlaczego wybrał akurat ten, a nie inny oddział. I choć wbrew pozorom stanowił materiał na dobrego, silnego shinigami, Kuchiki miał ochotę odrzucić jego kandydaturę.
            Setsuko nie pozwoliła mu na to. Miała trochę racji, bo nie było żadnego powodu, żeby chłopaka nie przyjąć. Wyniki miał dość dobre, a sama frekwencja w akademii nie stanowiła wystarczającej podstawy do jego odrzucenia. Był silny, zdolny, a poza tym Kuchiki dobrze go znał, jako że Shirai wielokrotnie zostawał w jego rezydencji pod nieobecność Ivrelli. Był pyskaty, ale nie sprawiał problemów.     
            Ostatecznym argumentem Setsuko był jeszcze fakt, że Shirai ma dużo ciężej niż pozostali kadeci, bo pomimo opanowania formy miecza, nie wolno mu było jej używać. Tak samo jak nie wolno mu było od razu zacząć służby w Hueco Mundo, a jedynie w jednym z oddziałów, więc ostatecznie powinien się chociaż dostać tam, gdzie wybrał.
            Kuchiki nie potrafił przeciwstawić się Setsuko. Tym bardziej, że miała rację. Przyjął więc Shiraia w szeregi swojego oddziału z nadzieją, że uda mu się nad nim zapanować. A może nawet obejdzie się bez problemów?
            Była natomiast jedna kandydatura, która nawet go ucieszyła. I nie z powodów rodzinnych, bo Kuchiki nie mieszał tej sfery z pracą. Ba, pomimo pewnych koneksji, nie zdawał sobie zupełnie sprawy z potencjału Itsuko. Należała jakby do jego bliższej rodziny, ale do czasu pojedynków, Byakuya nie miał pojęcia, jak interesujące zampakuto dziewczyna posiada. Dopiero wtedy, gdy walczyła z Kazumi, pomyślał, że chciałby ją w swoim oddziale i miał szczęście, bo młoda Tomori najwyraźniej podążyła do oddziału za swoim przyjacielem.
            Wśród rekrutów była jeszcze jedna obiecująca jednostka, którą do pewnego stopnia znał już wcześniej. Kyouraku Yakumo, o którym niejednokrotnie w domu wspominała zarówno jego córka, z którą rywalizował, jak i żona będąca wychowawczynią chłopaka. Yakumo miał posiadać bardzo dobre wyniki, zresztą będąc synem jednego z kapitanów, sporo od niego oczekiwano.
            – Witam w oddziale Szóstym – powiedział z powagą Kuchiki. Jego twarz była tak wyprana z emocji, że ta pustka zdawała się wręcz zasysać otoczenie. Corrien nieco to bawiło, bo nawet ona bez trudu mogła stwierdzić, że jej kapitan za bardzo się stara. Na nowych shinigami to jednak działo, bo zdawali się być coraz bardziej przestraszeni. – Jeszcze dziś zostaniecie przydzieleni do grup, o wszystkim poinformują was moi zastępcy. Od razu jednak powiem wam, że nie toleruję niesubordynacji i oczekuję jak najlepszych wyników waszej pracy. Mam nadzieję, że jesteście tego świadomi, wybierając oddział Szósty. To wszystko – zakończył i zwrócił się do swoich podwładnych: – Renji, Corrien, pozostawiam resztę w waszych rękach.
            – Tak jest, kapitanie.
            Po tym Kuchiki wrócił do gabinetu. Wciąż miał wątpliwości, ale było już za późno. Ostatecznie uznał, że czas pokaże. W końcu przez ostatnie lata Setsuko szkoliła Shiraia. Nie mogło być tak źle. Chyba.
            Jeszcze inaczej sprawa przedstawiała się w oddziale piątym pod dowództwem Kiry. Tam podobnie jak w Trójce, choć wciąż lepiej, było niewielu nowych shinigami. Nic dziwnego. Przez tyle lat spokoju, jaki panował w Soul Society, nie było potrzeby na wzmożoną rekrutację wśród shinigami. Przez to poprzeczka, by dostać się do Shino została znacznie powiększona.
            Na celu miało to właśnie zmniejszenie napływu shinigami. Oczywiście, wciąż trzeba było rąk do pracy, by upewnić się, że zarówno Rukongai jak i świat ludzi są bezpiecznie. W efekcie Kira dostał pod swoje skrzydła tylko trzech kadetów. W tym jednego, którego trochę znał. Zresztą kto nie znał Ukyo, syna słynnej pary, na której ślub czekało tak wiele osób.
            Ukyo Urahara będący synem Kisuke i Yoruichi nie odziedziczył charakteru po żadnym z rodziców. I chyba sam do końca nie wiedział, po co został shinigami. Kira może nie miał tego problemu, ale poniekąd potrafił zrozumieć chłopaka. Może nawet utożsamić się z nim odrobinę, co nie znaczyło, że da mu fory.
            Najbardziej jednak zaskoczona była chyba Aizawa, gdy zobaczyła niewielką, ale i tak większą niż poprzednie lata grupę rekrutów. Zwyczaj były to dwie osoby w porywach do trzech. Tego roku Dwójka przyjęła w swoje szeregi aż pięciu shinigami.
            Od tego dnia pod jej komendą znaleźć się miały dzieci jej dawnego kapitana oraz dobrej przyjaciółki. Makoto i Mitsuko ubrani identycznie byli naprawdę trudni do odróżnienia i chyba zresztą o to im chodziło. Hotarubi uśmiechnęła się i podeszła do nich. Było jeszcze wcześnie i oficjalne przyjęcie ich do oddziału miało się odbyć dopiero za godzinę.
            – Po tym, co zaprezentowaliście podczas pojedynków, nie powinno mnie dziwić, że tu jesteście. A jednak wydawało mi się, że nie wybierzecie tego oddziału.
            – Dlaczego?
            – To dla nas najbardziej odpowiednie miejsce.
            – Być może. A już na pewno wy jesteście odpowiedni tutaj.
            – Mamy nadzieję, że będzie nam tu dobrze.
            – Tutaj nie jest źle, choć jest to zdecydowanie nieco inny typ pracy, niż pozostałe oddziały. Mam nadzieję, że jesteście na to gotowi.
            – Oczywiście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz