Ostatni
semestr w Shino zaczęli od tygodnia zajęć praktycznych w Rukongai. Cała grupa
pierwsza już wczesnym rankiem musiała stawić się przy zachodniej bramie,
prowadzącej poza Seireitei. Nad przebiegiem tej eskapady czuwała vice kapitan
Dziesiątki — Matsumoto — oraz kilku wybranych przez nią podwładnych. Obecna
była także Setsuko będąca odpowiedzialną za ową grupę oraz organizację tego
typu zajęć.
Obie
kobiety prowadzące te zajęcia szły na przedzie, rozmawiając. Za nimi
maszerowała grupa przyszłych shinigami, a pochód zamykali ludzie z oddziału
dziesiątego.
— Nie
mogę uwierzyć, że to już ostatni semestr — westchnęła Rangiku i rzuciła
przelotne spojrzenie w stronę podopiecznych, wśród których znajdowały się także
jej własne dzieci. — Już niedługo będą składać podania do oddziałów.
— Tak.
To prawda — przytaknęła Setsuko, która miała raczej mieszane uczucia w tej
sprawie. — Bliźniaki chwaliły ci się, gdzie chcą się dostać?
— Nie.
Nie udało mi się z nich nic wyciągnąć. Ty pewnie wiesz, nie?
— Cóż…
Nie powinnam o tym mówić bez ich zgody, choć z drugiej strony nie są to
informacje utajnione.
— Więc? —
ponagliła ją Rangiku.
— W
ankiecie oboje zaznaczyli, że chcą się ubiegać o miejsce w oddziale drugim —
oznajmiła spokojnie Setsuko. — A biorąc pod uwagę ich zdolności, myślę, że mają
spore szanse się tam dostać. Oczywiście wszystko zależy od Sui Feng, ale w
formalnych kwestiach, nie ma wobec temu żadnych przeciwwskazań.
— Do
Dwójki, huh — zamyśliła się Matsumoto i zmarszczyła brwi. — Wybrali sobie
bardzo trudną robotę, choć jestem pewna, że będą w dobrych rękach.
— Tak.
Mimo wszystko Sui jest dobrym kapitanem, zresztą odkąd jest tam też Hotarubi,
myślę, że zapanowała nieco zdrowsza atmosfera — stwierdziła spokojnie Setsuko i
uśmiechnęła się. — Bliźniaki doskonale sobie tam poradzą.
Spojrzała
przez ramię w ich stronę. Byli jak dwie krople wody. Świdrujące spojrzenia
błękitnych oczy i ten beznamiętny wyraz twarzy. Naprawdę nie potrafiła
odgadnąć, co im siedzi w głowach. Ale może to również czyniło z nich świetnych
kandydatów do oddziału drugiego.
— Za to
Toshiro mówił, że Kazumi wyraziła chęć pracy w naszym oddziale — zaświergotała zadowolona
Rangiku. — Bardzo mnie to cieszy. Wyjątkowo nie mogę się doczekać tegorocznej
rekrutacji.
— No nie
wiem — mruknęła Setsuko i wzruszyła ramionami.
— Co?
— Nic
takiego. Po prostu się martwię. Nie będą już pod moją opieką. Czy na pewno
sobie poradzą?
— Setsu —
skarciła ją porucznik Dziesiątki. — Odkąd zaczęłaś pracę w Shino, wypuściłaś
spod swoich skrzydeł już osiem roczników. I nie mogę o twoich byłych uczniach powiedzieć
żadnego złego słowa, więc przestań się niepotrzebnie zamartwiać.
— No
niby tak, ale…
—
Żadnych „ale”, Setsuko. A teraz skup się — powiedziała z powagą Rangiku i
położyła dłoń na jej ramieniu. Po chwili odwróciła się do grupy i oznajmiła:
Powoli zbliżamy się do celu, więc bądźcie czujni. Będziemy musieli przeczesać
teren w poszukiwaniu pustych w sektorze 147 F.
Blondynka
wzięła głęboki oddech i dotknęła ręką noża przypiętego do paska jej spodni. To
była specjalna broń, którą stworzył dla niej Urahara w porozumieniu z członkiem
gwardii. Nóż po wyciągnięciu go z pochwy, zyskiwał rozmiar katany Setsuko. I
choć miecz nie posiadał duszy, był tak samo wytrzymały jak zampakuto. Toteż
kobieta mogła bez problemu się bronić w razie zetknięcia z hollowami.
—
Zostaniecie podzieleni na trzy grupy po trzy osoby. Każdy zespół będzie miał
przydzielonego lidera z oddziału 10 — wyjaśniła donośnym głosem Setsuko. —
Liderzy zostali już dokładnie poinstruowani, co do przebiegu zajęć. A teraz
wyznaczę zespoły.
— Nie
możemy dobrać się sami? — zapytała z niezadowoleniem Kazumi.
— Nie.
—
Dlaczego?
—
Kazumi, zachowuj się — upomniała ją Setsuko, marszcząc brwi, na co dziewczyna
prychnęła tylko.
—
Pracując w Gotei 13 nie będziecie mogli wybierać sobie towarzyszy do misji.
Składy grup wyznaczane są odgórnie, zazwyczaj przez kapitanów lub poruczników.
Musicie nauczyć się pracować w różnych zespołach z różnymi ludźmi, niezależnie
od tego czy się lubicie, czy nie.
—
Setsuko ma rację — przytaknęła Matsumoto. — Takie rzeczy są niezależne od was,
więc warto nauczyć się współpracy niezależnie od składu drużyny.
— A
zatem, grupa pierwsza: Tomori Itsuko, Urahara Ukyo, Abarai Shun — obwieściła Setsuko
i ciągnęła dalej: — Grupa druga: Kuchiki Kazumi, Ichimaru Mitsuko, Kyouraku
Yakumo. — Widziała niezadowolenie malujące się na twarzy jej córki, która
niezbyt dobrze dogadywała się ze swoim kolegą z grupy. Miała nadzieję, że te
zajęcia czegoś ich nauczą. — I ostatnia grupa: Hisagi Ayane, Ichimaru Makoto i
Inukami Shirai.
Kadeci
rozeszli się zgodnie z wytycznymi, choć nie obyło się bez komentarzy i szeptów.
—
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego mam pracować z tobą — mruknął z niezadowoleniem
Yakumo, mierząc Kazumi nieprzychylnym spojrzeniem. — Ze wszystkich ludzi.
—
Przestań marudzić, to żałosne — odpowiedziała chłodno Kazumi. — Słyszałeś, co
powiedziała ciocia Rangiku, więc przynajmniej staraj się zachowywać jak
profesjonalista.
— Nie ma
sensu się kłócić — powiedziała Mitsuko.
— Poza
tym jestem pewna, że moja matka zrobiła to specjalnie — westchnęła młoda
Kuchiki.
— Jaka
matka, taka córka — skwitował Yakumo, uśmiechając się złośliwie, gdy podążali
za swoim przywódcą z oddziału dziesiątego.
—
Przynajmniej wiem, kim jest moja matka — syknęła Kazumi. — To, że jesteś… — nie
dokończyła, bo Yakumo zgromił ją wzrokiem.
— To
było poniżej pasa — wyszeptała Mitsuko. — Musiało zaboleć.
— Miało —
wymamrotała Kazumi. — Sam zaczął.
— Nie
gadajcie — usłyszeli głos swojego lidera. — Skupcie się na zadaniu.
— Tak
jest — odpowiedziała Kazumi, uśmiechając się wrednie, gdy Yakumo spojrzał w jej
stronę. — W końcu tak robią profesjonaliści.
Chłopak
nie odpowiedział nic na tą uwagę, a Mitsuko westchnęła. Nie od dziś wiadomo
było, że Kazumi i Yakumo nigdy za sobą nie przepadali. A właściwie rywalizowali
ze sobą od początku nauki. Oboje byli bardzo ambitni i próbowali zdobyć
najlepsze wyniki ze wszystkich przedmiotów. To sprawiło, że widzieli w sobie
nawzajem jakiegoś rodzaju zagrożenie.
Syn
kapitana Ósemki nie mógł przeboleć, że Kazumi jest od niego lepsza w szermierce
i demonicznej magii. Ona zaś wściekała się na samą myśl, że Yakumo szybciej od
niej poznał imię swojego zampakuto, o czym niejednokrotnie jej przypominał,
wszczynając kłótnie.
Tymczasem
pozostałe dwie grupy radziły sobie dużo lepiej. Itsuko w towarzystwie Shuna i
Ukyo maszerowała radośnie, z dłonią na rękojeści miecza, na wypadek, gdyby
natknęli się na puste.
—
Myślicie, że nic się nie stanie? — zapytała.
—
Walczyliśmy już z pustymi — odparł Shun. — Nie widzę powodu, żebyś się martwiła.
— Chodzi
mi o Kazumi i Yakumo — wyjaśniła dziewczyna.
— Ta —
przytaknął ponuro Ukyo. — Kochają się jak pies z kotem.
Shun
odchrząknął znacząco.
—
Chodziło ci o nienawidzą się, jak pies z kotem.
— Tak,
właśnie.
— Tak
czy inaczej jest z nimi Mitsu i ten koleś z oddziału Dziesiątego, więc powinno
być w porządku — stwierdził Abarai. — Skupmy się na naszym zadaniu.
— Racja…
Grupa
Ayane, Makoto i Shiraiego także nie spotkała jeszcze pustych. Podążali oni za
młodą kobietą z Dziesiątki.
—
Jesteście gotowi? — zapytała. — Wyczuwam pustych niedaleko stąd. Myślę, że nas
nie zauważyli, ale za chwilę ruszą w naszą stronę.
— Tak
jest — odpowiedziała energicznie Ayane.
Makoto
skinął głową, a Shirai wyszczerzył zęby. Był zadowolony z tego, że to jego
grupa jako pierwsza zacznie walkę. I faktycznie już chwilę później usłyszeli
przeraźliwy ryk hollowa.
Ayane
wzdrygnęła się mimowolnie i wyciągnęła miecz. Nawet Makoto sięgnął po broń,
choć wyraz jego twarzy nie zmienił się specjalnie. Jedynie Shirai stał jakby
nigdy nic.
—
Przygotuj się — skarciła go kobieta, która dowodziła grupą.
Najwyraźniej
nie miała pojęcia, że Shirai może używać kagune, bo wyglądała na bardzo
zaniepokojoną.
— Ta…
— Jest
ich… Dużo — powiedziała, marszcząc brwi. — Zbliżają się.
—
Podczas obozu walczyliśmy z całą chmarą — burknął Shirai, choć w jego oczach
widać było dumę.
— Coś
jest nie tak — stwierdziła Ayane.
— Też to
czujesz?
— Tak,
proszę pani. Nie mogę nic poradzić, ale czuję straszny niepokój.
— Gdyby
coś poszło nie tak, uciekajcie w stronę, z której przyszliśmy — padło.
— Nie
będziemy uciekać — warknął Shirai.
Całą
grupę przeszły dreszcze. To nie było normalne odczucie podczas walki z pustymi.
Zaraz po tym rozległ się kolejny ryk, dużo bliżej niż wcześniej i z krzaków
wyskoczył pusty.
Gdy w
oddali rozległ się ryk pustego, Kazumi zatrzymała się niespodziewanie, nasłuchując.
Yakumo omal na nią nie wpadł, w ostatniej tylko chwili zdążył ją wyminąć.
— Nie
zatrzymuj się tak nagle — syknął poirytowany.
—
Słyszeliście?
— Tak,
ale to nie nasz obszar — stwierdził beznamiętnie prowadzący. — To tylko kilka
pustych, nie możemy się wtrącać, dopóki nie poproszą o wsparcie.
Poczuli
kilka wybuchów reiatsu, jeden po drugim. To wydało się Kazumi podejrzane, bo
grupa jej przyjaciółki nie była słaba. Kilka pustych można było załatwić bez
uwalniania formy miecza.
— Coś
jest nie tak.
— Bo co?
Bo używają zampakuto? — prychnął Yakumo. — Robią to, bo mogą. Pewnie im
zazdrościsz, co?
Rozległ
się huk dochodzący ze strony, gdzie powinna znajdować się grupa Ayane. A potem
kolejny ryk i jeszcze jeden, ale dziwniejszy i stanowczo nienależący do
pustych.
— Menos?
— przeraził się mężczyzna. — Nie powinno ich tu być. Czyżby to sprawka oddziału
dwunastego? — dodał nieco ciszej.
— To
było zaplanowane?
— Może.
Choć powinienem zostać o tym poinformowany.
— Musimy
tam iść — oznajmiła Kazumi.
— Nie
wyrywaj się tak — Yakumo chwycił ją za ramię, powstrzymując przed rozłączeniem się od grupy, ale wyrwała
mu się.
— Nie,
tamta grupa sobie poradzi — padło w odpowiedzi. — Jeśli nie to wezwą wsparcie
vice kapitan Matsumoto. Nie ma potrzeby, żebyśmy się wtrącali. Bądźcie w
gotowości, dalej może być ich więcej.
—
Żartuje sobie pan? — oburzyła się Kazumi. — Nic tu nie ma, bo wszystkie hollowy
są tam!
— Ciszej
— skarcił ją Yakumo. — Jeśli jakiś jest w pobliżu, ściągniesz na nas uwagę.
— To ty
sobie tu siedź, a ja idę! — krzyknęła Kazumi, ruszając w shunpo.
Jednak zaraz
po tym, rozległ się kolejny ryk pustego, praktycznie obok nich.
—
Cholera, nie zauważyliśmy go?
—
Kuchiki, wracaj tutaj! — zagrzmiał shinigami z Dziesiątki.
Hollow
pojawił się tuż przed Kazumi, która zdawała się nie być w stanie zrobić uniku. Kiedy
Yakumo wraz z ich przywódcą ruszył jej na odsiecz, ona użyła potężnego Kudo,
które wybuchło pustemu prosto w twarzy.
— Chcesz
nas zabić?! — krzyknął Yakumo, który odskoczył w ostatniej chwili, by nie
dostać rykoszetem.
— A ty
się skup — odgryzła się Kazumi i ruszyła na niego z mieczem. Jednak to nie jego
zaatakowała, a pustego czającego się za jego plecami. — Ja w przeciwieństwie do
ciebie mam głowę na karku.
— To ty
spowodowałaś zamieszanie — zawarczał Yakumo i przez chwilę mierzyli się
wzrokiem.
— Łatwo
zwalać winę na innych, co? — roześmiała się Kazumi i ruszyła w shunpo.
Już z
daleka zobaczyła wyrastającego ponad drzewami menosa. Zawahała się przez
chwilę, ale mimo to biegła dalej, nie czekając na swoją drużynę. Gdy była już
blisko, przeszedł ją dreszcz, a niepokój ścisnął żołądek. Nigdy przedtem hollowy
nie wywoływały w niej strachu, a co najwyżej współczucie dla tych
nieszczęśliwych dusz.
Pustych
nie było wcale tak dużo, a mimo to zdawało się, że jej przyjaciele mają problem
z ich pokonaniem. Czy to przez ten strach czający się pod skórą, a może te
faktycznie były bardziej wytrzymałe, niż zazwyczaj. Zbliżający się menos wcale
nie poprawiał sytuacji.
Gdyby
tylko mogła uwolnić formę miecza tak jak pozostali… Ale to nie było teraz
istotne. Potrząsnęła głową i zaatakowała jednego z pustych. Wykorzystała
element zaskoczenia i uderzyła z całej siły w maskę. Ta jednak nie pękła, a
miecz odbił się od niej jak kauczuk.
— Co do…
Coraz bliżej pracy w oddziałach, co mnie bardzo cieszy. Jednak nim to się stanie, widocznie kadeci mają dostać ciężką lekcję od życia. W sumie to coś mi to przypomina, ale mam nadzieję, że nie będzie aż tak tragiczne w skutkach. Pewnie nie będzie, bo jednak zdaje się, że dzieciaki będą Ci jeszcze potrzebne. Ale to dobrze, dramatyzm powinno się dawkować w odpowiednich ilościach. I mówię to ja. Ciekawa jestem, jak sobie poradzi Kauzmi i czy nie będzie czegoś winna nielubianemu koledze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam