Obserwatorzy

Rumours


wtorek, 20 listopada 2018

Chapter 16 ~ Something's amiss


            Ostatni semestr w Shino zaczęli od tygodnia zajęć praktycznych w Rukongai. Cała grupa pierwsza już wczesnym rankiem musiała stawić się przy zachodniej bramie, prowadzącej poza Seireitei. Nad przebiegiem tej eskapady czuwała vice kapitan Dziesiątki — Matsumoto — oraz kilku wybranych przez nią podwładnych. Obecna była także Setsuko będąca odpowiedzialną za ową grupę oraz organizację tego typu zajęć.
            Obie kobiety prowadzące te zajęcia szły na przedzie, rozmawiając. Za nimi maszerowała grupa przyszłych shinigami, a pochód zamykali ludzie z oddziału dziesiątego.
            — Nie mogę uwierzyć, że to już ostatni semestr — westchnęła Rangiku i rzuciła przelotne spojrzenie w stronę podopiecznych, wśród których znajdowały się także jej własne dzieci. — Już niedługo będą składać podania do oddziałów.
            — Tak. To prawda — przytaknęła Setsuko, która miała raczej mieszane uczucia w tej sprawie. — Bliźniaki chwaliły ci się, gdzie chcą się dostać?
            — Nie. Nie udało mi się z nich nic wyciągnąć. Ty pewnie wiesz, nie?
            — Cóż… Nie powinnam o tym mówić bez ich zgody, choć z drugiej strony nie są to informacje utajnione.
            — Więc? — ponagliła ją Rangiku.
            — W ankiecie oboje zaznaczyli, że chcą się ubiegać o miejsce w oddziale drugim — oznajmiła spokojnie Setsuko. — A biorąc pod uwagę ich zdolności, myślę, że mają spore szanse się tam dostać. Oczywiście wszystko zależy od Sui Feng, ale w formalnych kwestiach, nie ma wobec temu żadnych przeciwwskazań.
            — Do Dwójki, huh — zamyśliła się Matsumoto i zmarszczyła brwi. — Wybrali sobie bardzo trudną robotę, choć jestem pewna, że będą w dobrych rękach.
            — Tak. Mimo wszystko Sui jest dobrym kapitanem, zresztą odkąd jest tam też Hotarubi, myślę, że zapanowała nieco zdrowsza atmosfera — stwierdziła spokojnie Setsuko i uśmiechnęła się. — Bliźniaki doskonale sobie tam poradzą.
            Spojrzała przez ramię w ich stronę. Byli jak dwie krople wody. Świdrujące spojrzenia błękitnych oczy i ten beznamiętny wyraz twarzy. Naprawdę nie potrafiła odgadnąć, co im siedzi w głowach. Ale może to również czyniło z nich świetnych kandydatów do oddziału drugiego.
            — Za to Toshiro mówił, że Kazumi wyraziła chęć pracy w naszym oddziale — zaświergotała zadowolona Rangiku. — Bardzo mnie to cieszy. Wyjątkowo nie mogę się doczekać tegorocznej rekrutacji.
            — No nie wiem — mruknęła Setsuko i wzruszyła ramionami.
            — Co?
            — Nic takiego. Po prostu się martwię. Nie będą już pod moją opieką. Czy na pewno sobie poradzą?
            — Setsu — skarciła ją porucznik Dziesiątki. — Odkąd zaczęłaś pracę w Shino, wypuściłaś spod swoich skrzydeł już osiem roczników. I nie mogę o twoich byłych uczniach powiedzieć żadnego złego słowa, więc przestań się niepotrzebnie zamartwiać.
            — No niby tak, ale…
            — Żadnych „ale”, Setsuko. A teraz skup się — powiedziała z powagą Rangiku i położyła dłoń na jej ramieniu. Po chwili odwróciła się do grupy i oznajmiła: Powoli zbliżamy się do celu, więc bądźcie czujni. Będziemy musieli przeczesać teren w poszukiwaniu pustych w sektorze 147 F.
            Blondynka wzięła głęboki oddech i dotknęła ręką noża przypiętego do paska jej spodni. To była specjalna broń, którą stworzył dla niej Urahara w porozumieniu z członkiem gwardii. Nóż po wyciągnięciu go z pochwy, zyskiwał rozmiar katany Setsuko. I choć miecz nie posiadał duszy, był tak samo wytrzymały jak zampakuto. Toteż kobieta mogła bez problemu się bronić w razie zetknięcia z hollowami.
            — Zostaniecie podzieleni na trzy grupy po trzy osoby. Każdy zespół będzie miał przydzielonego lidera z oddziału 10 — wyjaśniła donośnym głosem Setsuko. — Liderzy zostali już dokładnie poinstruowani, co do przebiegu zajęć. A teraz wyznaczę zespoły.
            — Nie możemy dobrać się sami? — zapytała z niezadowoleniem Kazumi.
            — Nie.
            — Dlaczego?
            — Kazumi, zachowuj się — upomniała ją Setsuko, marszcząc brwi, na co dziewczyna prychnęła tylko.
            — Pracując w Gotei 13 nie będziecie mogli wybierać sobie towarzyszy do misji. Składy grup wyznaczane są odgórnie, zazwyczaj przez kapitanów lub poruczników. Musicie nauczyć się pracować w różnych zespołach z różnymi ludźmi, niezależnie od tego czy się lubicie, czy nie.
            — Setsuko ma rację — przytaknęła Matsumoto. — Takie rzeczy są niezależne od was, więc warto nauczyć się współpracy niezależnie od składu drużyny.
            — A zatem, grupa pierwsza: Tomori Itsuko, Urahara Ukyo, Abarai Shun — obwieściła Setsuko i ciągnęła dalej: — Grupa druga: Kuchiki Kazumi, Ichimaru Mitsuko, Kyouraku Yakumo. — Widziała niezadowolenie malujące się na twarzy jej córki, która niezbyt dobrze dogadywała się ze swoim kolegą z grupy. Miała nadzieję, że te zajęcia czegoś ich nauczą. — I ostatnia grupa: Hisagi Ayane, Ichimaru Makoto i Inukami Shirai.
            Kadeci rozeszli się zgodnie z wytycznymi, choć nie obyło się bez komentarzy i szeptów.
            — Naprawdę nie rozumiem, dlaczego mam pracować z tobą — mruknął z niezadowoleniem Yakumo, mierząc Kazumi nieprzychylnym spojrzeniem. — Ze wszystkich ludzi.
            — Przestań marudzić, to żałosne — odpowiedziała chłodno Kazumi. — Słyszałeś, co powiedziała ciocia Rangiku, więc przynajmniej staraj się zachowywać jak profesjonalista.
            — Nie ma sensu się kłócić — powiedziała Mitsuko.
            — Poza tym jestem pewna, że moja matka zrobiła to specjalnie — westchnęła młoda Kuchiki.
            — Jaka matka, taka córka — skwitował Yakumo, uśmiechając się złośliwie, gdy podążali za swoim przywódcą z oddziału dziesiątego.
            — Przynajmniej wiem, kim jest moja matka — syknęła Kazumi. — To, że jesteś… — nie dokończyła, bo Yakumo zgromił ją wzrokiem.
            — To było poniżej pasa — wyszeptała Mitsuko. — Musiało zaboleć.
            — Miało — wymamrotała Kazumi. — Sam zaczął.
            — Nie gadajcie — usłyszeli głos swojego lidera. — Skupcie się na zadaniu.
            — Tak jest — odpowiedziała Kazumi, uśmiechając się wrednie, gdy Yakumo spojrzał w jej stronę. — W końcu tak robią profesjonaliści.
            Chłopak nie odpowiedział nic na tą uwagę, a Mitsuko westchnęła. Nie od dziś wiadomo było, że Kazumi i Yakumo nigdy za sobą nie przepadali. A właściwie rywalizowali ze sobą od początku nauki. Oboje byli bardzo ambitni i próbowali zdobyć najlepsze wyniki ze wszystkich przedmiotów. To sprawiło, że widzieli w sobie nawzajem jakiegoś rodzaju zagrożenie.
            Syn kapitana Ósemki nie mógł przeboleć, że Kazumi jest od niego lepsza w szermierce i demonicznej magii. Ona zaś wściekała się na samą myśl, że Yakumo szybciej od niej poznał imię swojego zampakuto, o czym niejednokrotnie jej przypominał, wszczynając kłótnie.
            Tymczasem pozostałe dwie grupy radziły sobie dużo lepiej. Itsuko w towarzystwie Shuna i Ukyo maszerowała radośnie, z dłonią na rękojeści miecza, na wypadek, gdyby natknęli się na puste.
            — Myślicie, że nic się nie stanie? — zapytała.
            — Walczyliśmy już z pustymi — odparł Shun. — Nie widzę powodu, żebyś się martwiła.
            — Chodzi mi o Kazumi i Yakumo — wyjaśniła dziewczyna.
            — Ta — przytaknął ponuro Ukyo. — Kochają się jak pies z kotem.
            Shun odchrząknął znacząco.
            — Chodziło ci o nienawidzą się, jak pies z kotem.
            — Tak, właśnie.
            — Tak czy inaczej jest z nimi Mitsu i ten koleś z oddziału Dziesiątego, więc powinno być w porządku — stwierdził Abarai. — Skupmy się na naszym zadaniu.
            — Racja…
            Grupa Ayane, Makoto i Shiraiego także nie spotkała jeszcze pustych. Podążali oni za młodą kobietą z Dziesiątki.
            — Jesteście gotowi? — zapytała. — Wyczuwam pustych niedaleko stąd. Myślę, że nas nie zauważyli, ale za chwilę ruszą w naszą stronę.
            — Tak jest — odpowiedziała energicznie Ayane.
            Makoto skinął głową, a Shirai wyszczerzył zęby. Był zadowolony z tego, że to jego grupa jako pierwsza zacznie walkę. I faktycznie już chwilę później usłyszeli przeraźliwy ryk hollowa.
            Ayane wzdrygnęła się mimowolnie i wyciągnęła miecz. Nawet Makoto sięgnął po broń, choć wyraz jego twarzy nie zmienił się specjalnie. Jedynie Shirai stał jakby nigdy nic.
            — Przygotuj się — skarciła go kobieta, która dowodziła grupą.
            Najwyraźniej nie miała pojęcia, że Shirai może używać kagune, bo wyglądała na bardzo zaniepokojoną.
            — Ta…
            — Jest ich… Dużo — powiedziała, marszcząc brwi. — Zbliżają się.
            — Podczas obozu walczyliśmy z całą chmarą — burknął Shirai, choć w jego oczach widać było dumę.
            — Coś jest nie tak — stwierdziła Ayane.
            — Też to czujesz?
            — Tak, proszę pani. Nie mogę nic poradzić, ale czuję straszny niepokój.
            — Gdyby coś poszło nie tak, uciekajcie w stronę, z której przyszliśmy — padło.
            — Nie będziemy uciekać — warknął Shirai.
            Całą grupę przeszły dreszcze. To nie było normalne odczucie podczas walki z pustymi. Zaraz po tym rozległ się kolejny ryk, dużo bliżej niż wcześniej i z krzaków wyskoczył pusty.
            Gdy w oddali rozległ się ryk pustego, Kazumi zatrzymała się niespodziewanie, nasłuchując. Yakumo omal na nią nie wpadł, w ostatniej tylko chwili zdążył ją wyminąć.
            — Nie zatrzymuj się tak nagle — syknął poirytowany.
            — Słyszeliście?
            — Tak, ale to nie nasz obszar — stwierdził beznamiętnie prowadzący. — To tylko kilka pustych, nie możemy się wtrącać, dopóki nie poproszą o wsparcie.
            Poczuli kilka wybuchów reiatsu, jeden po drugim. To wydało się Kazumi podejrzane, bo grupa jej przyjaciółki nie była słaba. Kilka pustych można było załatwić bez uwalniania formy miecza.
            — Coś jest nie tak.
            — Bo co? Bo używają zampakuto? — prychnął Yakumo. — Robią to, bo mogą. Pewnie im zazdrościsz, co?
            Rozległ się huk dochodzący ze strony, gdzie powinna znajdować się grupa Ayane. A potem kolejny ryk i jeszcze jeden, ale dziwniejszy i stanowczo nienależący do pustych.
            — Menos? — przeraził się mężczyzna. — Nie powinno ich tu być. Czyżby to sprawka oddziału dwunastego? — dodał nieco ciszej.
            — To było zaplanowane?
            — Może. Choć powinienem zostać o tym poinformowany.
            — Musimy tam iść — oznajmiła Kazumi.
            — Nie wyrywaj się tak — Yakumo chwycił ją za ramię, powstrzymując  przed rozłączeniem się od grupy, ale wyrwała mu się.
            — Nie, tamta grupa sobie poradzi — padło w odpowiedzi. — Jeśli nie to wezwą wsparcie vice kapitan Matsumoto. Nie ma potrzeby, żebyśmy się wtrącali. Bądźcie w gotowości, dalej może być ich więcej.
            — Żartuje sobie pan? — oburzyła się Kazumi. — Nic tu nie ma, bo wszystkie hollowy są tam!
            — Ciszej — skarcił ją Yakumo. — Jeśli jakiś jest w pobliżu, ściągniesz na nas uwagę.
            — To ty sobie tu siedź, a ja idę! — krzyknęła Kazumi, ruszając w shunpo.
            Jednak zaraz po tym, rozległ się kolejny ryk pustego, praktycznie obok nich.
            — Cholera, nie zauważyliśmy go? 
            — Kuchiki, wracaj tutaj! — zagrzmiał shinigami z Dziesiątki.
            Hollow pojawił się tuż przed Kazumi, która zdawała się nie być w stanie zrobić uniku. Kiedy Yakumo wraz z ich przywódcą ruszył jej na odsiecz, ona użyła potężnego Kudo, które wybuchło pustemu prosto w twarzy.
            — Chcesz nas zabić?! — krzyknął Yakumo, który odskoczył w ostatniej chwili, by nie dostać rykoszetem.
            — A ty się skup — odgryzła się Kazumi i ruszyła na niego z mieczem. Jednak to nie jego zaatakowała, a pustego czającego się za jego plecami. — Ja w przeciwieństwie do ciebie mam głowę na karku.
            — To ty spowodowałaś zamieszanie — zawarczał Yakumo i przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
            — Łatwo zwalać winę na innych, co? — roześmiała się Kazumi i ruszyła w shunpo.
            Już z daleka zobaczyła wyrastającego ponad drzewami menosa. Zawahała się przez chwilę, ale mimo to biegła dalej, nie czekając na swoją drużynę. Gdy była już blisko, przeszedł ją dreszcz, a niepokój ścisnął żołądek. Nigdy przedtem hollowy nie wywoływały w niej strachu, a co najwyżej współczucie dla tych nieszczęśliwych dusz.
            Pustych nie było wcale tak dużo, a mimo to zdawało się, że jej przyjaciele mają problem z ich pokonaniem. Czy to przez ten strach czający się pod skórą, a może te faktycznie były bardziej wytrzymałe, niż zazwyczaj. Zbliżający się menos wcale nie poprawiał sytuacji.
            Gdyby tylko mogła uwolnić formę miecza tak jak pozostali… Ale to nie było teraz istotne. Potrząsnęła głową i zaatakowała jednego z pustych. Wykorzystała element zaskoczenia i uderzyła z całej siły w maskę. Ta jednak nie pękła, a miecz odbił się od niej jak kauczuk.
            — Co do…

1 komentarz:

  1. Coraz bliżej pracy w oddziałach, co mnie bardzo cieszy. Jednak nim to się stanie, widocznie kadeci mają dostać ciężką lekcję od życia. W sumie to coś mi to przypomina, ale mam nadzieję, że nie będzie aż tak tragiczne w skutkach. Pewnie nie będzie, bo jednak zdaje się, że dzieciaki będą Ci jeszcze potrzebne. Ale to dobrze, dramatyzm powinno się dawkować w odpowiednich ilościach. I mówię to ja. Ciekawa jestem, jak sobie poradzi Kauzmi i czy nie będzie czegoś winna nielubianemu koledze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń