Wśród oglądających walkę ojca z córką była także Itsuko. Patrzyła, jak jej
kuzynka zmaga się z jednym z najsilniejszych kapitanów Gotei 13. Poczuła
ukłucie zazdrości. Nie dlatego, że Kazumi walczyła ze swoim ojcem. Itsuko też
ze swoim mogła. Nie musiała go nawet specjalnie przekonywać. Właściwie sam
często do niej przychodził. Do tego stopnia, że czasem przed nim uciekała lub
miała gotowe wymówki, dlaczego akurat nie ma na to czasu.
To, czego zazdrościła starszej od siebie kuzynce to zdolności. Kazumi była
najlepsza we wszystkim. Jej jedyną porażką był fakt, że nadal nie poznała
imienia swojego zampakuto, ale Itsuko wiedziała, że to tylko kwestia czasu aż i
to opanuje.
Z drugiej strony była ona. Zazwyczaj na szarym końcu. No może nie zupełnie, bo
gorszy od niej był tylko Ukyo, który w ogóle się nie przykładał i czasem
Shirai, który po prostu nie przychodził na zajęcia. Jednak Itsuko wkładała dużo
czasu i energii w naukę oraz ćwiczenia, a mimo to nie potrafiła dorównać ciotecznej
siostrze.
Była najmłodsza z ich grupy, więc była nieco w tyle. Wiedziała, że tak naprawdę
powinna była uczęszczać do Shino razem z Ichiką i Hiroyą, którzy byli prawie w
jej wieku. Jednak ona chciała uczyć się z Kazumi i Shiraiem. Dlatego
poszła do akademii wcześniej.
Z trudem, ale udało jej się zakwalifikować. W końcu od najmłodszych lat uczyła
się od wielu świetnych shinigami. W tym cioci Setsu. Ale to nie zmieniało
faktu, że była w tyle z treningiem o jakieś 2 lata. I ta różnica była
miażdżąca. Słabiej szło jej panowanie nad reiatsu, więc była wolniejsza. Znała
na pamięć nawet formułki najtrudniejszych kido, które przez długi czas będą
poza jej zasięgiem, ale nie raz schrzaniła nawet te najłatwiejsze. Z teorii
miała bardzo dobre oceny, ale i tak nigdy nie prześcignęła Kazumi.
Była tylko jedna rzecz, w której była lepsza od swojej kuzynki. W
przeciwieństwie do niej zdołała już uwolnić shikai. Imię swojego zampakuto
poznała jako jedna z pierwszych, ale przez długi czas trzymała to w tajemnicy,
nie chcąc się wychylać, dopóki nie nauczy się panować nad tą mocą.
Teraz też ukryła się w swoim ulubionym miejscu, gdzie czuła się bezpiecznie,
żeby w spokoju zatopić się w swoim duchowym świecie. Jak na złość jej ulubionym
miejscem był wiśniowy ogród w rezydencji Kuchikich. Jednak nie ze względu na
Kazumi, czy nawet ciocię Setsu. To tutaj poznała kogoś, kogo mogła naprawdę
nazwać przyjacielem. Nawet jeśli on twierdził inaczej.
Odkąd się poznali minęło już dobrych kilka lat. Itsuko przyszła wtedy w
odwiedziny do rezydencji Kuchikich. Miała spotkać się z Kazumi, ale ta nie
wróciła jeszcze ze spaceru. Poproszoną ją, żeby zaczekała. Znudzona siedzeniem
w pokoju Kazumi – tym bardziej że nie miała w zwyczaju ruszać cudzych rzeczy
bez pytania – postanowiła wyjść do wiśniowego ogrodu. Z okna Kazumi nie było go
widać, a szkoda, bo wiosną był niezwykle piękny.
Mimo że posiadłość wraz z całą należącą do niej ziemią była ogromna, Itsuko
doskonale potrafiła się odnaleźć. W końcu przychodziła tu wiele razy bawić się
z Kazumi i Hiroyą. Teraz też minęła fortową część i przeszła przez pomost
wiodący przez oczko wodne lub jak to wolała nazywać, małe wielkie jezioro, z
karpiami koi i ruszyła w głąb między drzewami.
Nie miała pojęcia, że ktoś już tam jest. Toteż zatrzymała się wpół kroku,
wpatrując się w stojącego do niej plecami chłopaka o jasnoniebieskich włosach
spiętych w kitę, jak ta u wujka Renjiego.
Nie znała tego chłopaka. Nie odważyła się jednak odezwać, nie chcąc wyrywać go
z zamyślenia. Musiał o czymś myśleć, bo wpatrywał się w przerażający błękit
nieba. Zawiał wiatr, rozwiewając jej włosy i połowę zagarniając na twarz, tak
że akurat przykleiły się do błyszczyka.
– Długo będziesz tak sterczeć? – usłyszała, a on odwrócił się w jej stronę,
kiedy właśnie próbowała doprowadzić włosy do ładu. Nie zdążyła i zgadywała, że
wygląda jak Czubaka. – Na co się gapisz?
Zamarła. Faktycznie zapomniała o włosach, wgapiając się w niego. Przestraszyła
się go, ale wątpiła, że da radę uciec. Był wysoki. Dużo wyższy od niej, jako że
była kurduplem. Był postawny i podejrzewała, że jest od niej o dobrych kilka
lat starszy. Gniewne spojrzenie cyjanowych oczu utkwione było teraz w niej, a
brwi zmarszczone.
– Ja… – wzięła głęboki oddech – jestem Itsuko! – krzyknęła i wyszczerzyła zęby,
odgarniając ostatnie kosmyki włosów. – Tomori Itsuko.
– Nie pytałem o to…
– A ty? Jak się nazywasz?
– Shirai – mruknął od niechcenia.
– Co tu robisz, Shirai? – zapytała, podchodząc bliżej.
– Nie interesuj się.
– Mmm… No dobrze – skwitowała Itsuko. – Też czekasz na Kazumi? Jesteś jej
przyjacielem? – Wzruszył ramionami, ale uznała to za odpowiedź pozytywną. – Ja
jestem jej kuzynką. Jej mama i mój tata to rodzeństwo.
– Nie obchodzi mnie to.
– Zabawne, z zachowania przypominasz kogoś z opowieści cioci. Chociaż fryzurę
masz jak wujek Renji.
– Znasz go? – zdziwił się Shirai, mrużąc oczy i dodał bardziej do siebie
samego: – No jasne, że tak.
Kto nie znał Abaraia.
– Znasz wujka? To Shuna pewnie też znasz.
– Ta. Kumplujemy się.
– Często tu przychodzisz? – entuzjazmowała się Itsuko.
– Czasami. Kiedy moja mama jest poza domem.
– Rozumiem.
– O! Widzę, że już się poznaliście – usłyszeli głos Kazumi i oboje spojrzeli w
tamtą stronę. – To dobrze. Nie muszę już was sobie przedstawiać. Chodźcie,
obiad jest już gotowy.
Momentalnie znalazła się w swoim duchowym świecie. Wglądało tam specyficznie.
Pustynny klimat zupełnie nie pasował do natury jej zampakuto. Wokół niej
rozciągało się morze szarego piasku i dziwnie fioletowe niebo z czerwonym
księżycem. Nieopodal niej w piasku rósł krzak róży. Jedyny kwiat w tym miejscu.
– Nareszcie jesteś – usłyszała męski głos i ktoś uwiesił się na niej od tyłu.
Był to blondyn wyższy od niej o dwie głowy i stanowczo cięższy.
– Witaj, En.
– Zostaw ją – warknęła stojąca kawałek dalej kobieta o fiołkowych włosach
i oczach, takich jak miała jej mama. – Mamy do porozmawiania, Itsuko.
– Shoku…
– Miałaś nie używać na razie shikai – przypomniała jej z powagą dusza miecza.
– Wiem, ale… Chciałam dostać się wtedy do Shiro…
– To mnie nie obchodzi.
– Sho ma rację – przytaknął niechętnie En. – Twoja moc jest jedną z najbardziej
niebezpiecznych. Zabójcza i trudna do opanowania.
– Ale ćwiczyliśmy to tyle razy.
– Tym razem skończy się na upomnieniu. Masz szczęście, użyłaś tylko tego, a nie
ostrzy. Ta moc jest tylko w ostateczności.
– Wiem. Przepraszam.
– Dobrze wiesz, jak okrutna jest to technika – gniewała się Shoku.
– Wiem, już nie będę. Wybacz.
– Dobrze, ale następnym razem bądź ostrożniejsza. Obiecaliśmy ci, że do
egzaminów końcowych nauczymy cię więcej, ale niewolno ci używać tej zdolności.
Nie tej.
– Dobrze. To dlatego, że jestem najsłabsza z grupy.
– Nie jesteś najsłabsza, a najmłodsza. To spora różnica – zauważył En i
poklepał ją pokrzepiająco po ramieniu. – Z czasem pokażesz wszystkim, gdzie
raki zimują.
– Na razie to sama mam ochotę przezimować…
Dusze miecza roześmiały się na ten komentarz.
– Będzie dobrze.
– Mam nadzieję. Wiecie, że bardzo zależy mi, żeby się tam dostać.
– Wiemy, wiemy. Ale nie z pomocą tej techniki.
Tymczasem Shirai jadł obiad w towarzystwie swojej matki. Kobieta przeżuwała
niechętnie jedzenie – o dziwo mogła jeść to istniejące w Soul Society, choć na
jej gust było trochę niewyraźne – patrzyła przy tym na swojego syna. On nie
miał żadnego problemu z jedzeniem tego, co shinigami, pomimo tego,że też w
jakimś stopniu był ghoulem aktywnie używającym swojego kagune.
Pałaszował z ogromnym apetytem i Ivrela nie wiedziała, czy to zasługa jej
niezwykłych zdolności kulinarnych, faktu,że chłopak wciąż rośnie, czy wilczego
apetytu, który odziedziczył po rodzicach.A może wszystkiego po trochu?
Nie pamiętała też, kiedy mieli ostatnio czas zjeść razem obiad. Tym bardziej
taki ugotowany przez nią, a nie zamówiony na wynos. Naprawdę chciała spędzać ze
swoim synem więcej czasu, ale miała też dużo pracy. Była jedną z nielicznych
osób,które dały radę odnaleźć się w Hueco Mundo i dbać o stosunki między
arrancarami i shinigami.
Natomiast Shirai zdawał się to rozumieć.Pomimo siarczystego charakteru matki i
tej nutki destrukcyjnej porywczości odziedziczonej po Grimmjowle zdawał się
napradę pojmować wiele. A w tym wieku, w którym teraz był, powoli układał swoje
własne życie.Miał przyjaciół, swoje zajęcia, więc nie potrzebował aż tyle czasu
spędzać ze swoją matką.Nie jak kiedyś.Dużo czasu spędzał też trenując pod
czujnym okiem Visoredów należących do grona tych nielicznych osób znających
jego prawdziwe pochodzenie.
– Co? – zapytał w końcu, wyraźnie zniecierpliwiony.
Gdy marszczył brwi był taki podobny do ojca, że Ivrelę aż zatkało. Zachłysnęła
się i poklepawszy się po klatce piersiowej, odetchnęła z ulgą.
– Nic synu – jęknęła, czerwona na buzi z chwilowego braku powietrza. –
Zamyśliłam się po prostu.
– Nad czym? – Shirai łypnął nanią podejrzliwie.
– Pomyślałam… – zaczęła Ivrela, ale pokiwała przecząco głową. – To tylko coś
związanego z pracą.
– Pracą u ojca.
Nie do końca wiedziała, jak an to odpowiedzieć.
– Tak. To prawda – przytaknęła i uśmiechnęła się. – Wszystko już prawie gotowe
na twoje przybycie.
– Nie puszczą mnie tam zaraz po akademii. Muszę najpierw pracować w jednym z
oddziałów.
– Słyszałam od Setsu, ale jeśli będziesz się dobrze sprawował, w końcu
dostaniesz promocję do HC. Ciocia Setsuko dotrzymuje słowa.
– Wiem.
– Jaki wybrałeś oddział na ten czas?
– Zobaczysz – mruknął Shirai, wstając od stołu i ruszył do wyjścia.
Jednak zanim wyszedł, spojrzał w jej stronę i wyszczerzył zęby. Ivrela
westchnęła, ale odwzajemniła gest, pomimo że chłopak już tego nie widział.
Ok, liczyłam na jeszcze odrobinę pojedynku Byakusia z Kazumi, ale i tak jestem usatysfakcjonowana. Mamy spojrzenia na innych bohaterów, jak obiecałaś. Itsuko mnie zaintrygowała - niebezpieczne zanpakutou, którego miała nie używać, jej plany i pragnienia. Z chęcią poczytam o tym więcej. No i Shirai. Ciekawa jestem, który oddział wybrał. To będzie chyba zaskoczenie dla wszystkich, również dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam