Obserwatorzy

Rumours


sobota, 6 czerwca 2020

Chapter 112 ~ Gotei 14


            Od bitwy w Hueco Mundo i pokonania Aizena minęło już pół roku. Setsuko obudziła się ze śpiączki w dniu ślubu Kazumi i Toshiro, a jej stan zdrowia był dobry. Nikt nie wiedział, dlaczego akurat wtedy się obudziła, ale też nikt specjalnie nie narzekał. Wręcz przeciwnie, wszyscy bardzo cieszyli się takiego rozwoju wydarzeń, choć oczywiście zaraz po ceremonii Setsuko musiała udać się do domu.
            Przez kolejny tydzień wciąż była zmuszona tam pozostać, a codziennie przychodziła Unohana, by ją przebadać. Wyglądało jednak na to, że wszystko jest w porządku. Setsuko bardzo szybko odzyskiwała siły, choć pół roku śpiączki również odcisnęło na niej swoje piętno.
            W związku z tym musiała stawić się w oddziale czwartym na szczegółowe badania, aby potwierdzić jej dobry stan zdrowia. Unohana chciała mieć pewność, że niczego nie przeoczyła, a w swoim oddziale mogła sprawdzić więcej niż na wizycie domowej.
            - Wydaje się, że wszystko jest w normie – oznajmiła wreszcie Retsu, wpatrując się uważnie w wyniki badań. – Nie widzę nic niepokojącego. To cud, biorąc pod uwagę twój stan jeszcze przed wojną.
            - To nie cud – odparła z powagą Setsuko. – Tylko poświęcenie Głównodowodzącego.
            - Masz rację, Setsuko – westchnęła kapitan Czwórki.
            Setsuko usłyszała o tym od Byakuyi. To on zaniósł ją do Retsu, gdy była już na skraju śmierci, próbując ją uratować. Wtedy pojawił się Głównodowdzący, który tyle co pokonał Milniejnego Earla.
          - To w jej stylu – usłyszeli, gdy obok pojawił się Głównodowodzący, który podpierał się o ramię Kyouraku, a za nimi podążał z grobową miną także Ukitake. – Wiedziałem, że miała plan. I chociaż ani razu z niczym się nie zdradziła, czułem, że tak się to skończy.

            - Generale dowódco – powiedziała Unohana.

            - Jest sposób, aby jej pomóc – oznajmił Genryusai ku zaskoczeniu wszystkich. – Chociaż nie mogę nic zagwarantować.

            - Co to takiego? – zapytał z nadzieją Hiroya. – Powiedz nam, dziadku.

            - Setsuko potrzebuje nowego źródła energii. Jedynym, jakie może ją uratować jest Innocence.

            - Wszystkie przepadły. Ich moc wyczerpała się w walce – powiedziała Kazumi, zalewając się łzami. – Dlaczego mama nie wykorzystała swojego, żeby się uratować?

            - Użyła swoje Innocence, aby uratować nas wszystkich – powiedziała Unohana. – Wykonała rytuał, który zniósł klątwę nałożoną w ramach kary na Klan Noah, zapobiegając ich odradzaniu się. Tylko tak mogliśmy wygrać. W innym przypadku za jakiś czas czekałaby nas kolejna wojna.

            - Mylisz się – odezwał się Głównodowodzący. – Zostało jeszcze jedno.

            - Jak to? – zdziwił się Ukitake.

            - Nigdy się nie zastanawialiście, jak to możliwe, że jestem jedynym tak starym shinigami i wciąż mogę walczyć? – zapytał Yamamoto, uśmiechając się blado. – Moje serce już dawno zastąpiło Innocence. Zrobiłem to jeszcze zanim zacząłem was uczyć – dodał, spoglądając na swoich pierwszych uczniów. – Choć nie zastępuje ono mojej własnej energii, to przez setki lat ją wspomaga. Nadszedł czas, aby przekazać je dalej.

            - Nie możesz tego zrobić, generale dowódco! – zaprotestowała Unohana.

            - Żyłem wystarczająco długo – stwierdził spokojnie starzec. – Pora przekazać pałeczkę młodemu pokoleniu. – Sięgnął za pazuchę zniszczonych w walce ubrań i wyciągnął niewielki zwój, po czym podał go Shunsuiowi. – Przeczytaj to później. To moja ostatnia wola, więc mam nadzieję, że ją uszanujecie.

            - Tak jest – odparł Kyouraku z nadzwyczajną dla siebie powagą. 
            – Kapitan Unohana, chcę abyś oddała moje Innocence Setsuko.

            - Ale!

            - To rozkaz. Jeszcze na razie to ja tu dowodzę – rozkazał Yamamoto i zwrócił się do Byakuyi. – Mam nadzieję, że to kupi jej jeszcze trochę czasu, choć nie mogę niczego zagwarantować. Być może zaraz się obudzi, może jutro, może za rok, a może nigdy. Ale to jedyne, co mogę dla was zrobić i dla niej.

            Wiedziała, że Głównodowdzący ma do niej słabość ze względu na to, że przypominała mu o jego zmarłej dawno temu siostrze. Nie sądziła jednak, że zdobędzie się na coś takiego, żeby tylko ją ocalić.
            - To dzięki jego poświęceniu i twojej pomocy, wciąż tu jestem – stwierdziła z powagą Setsuko. – Dziękuję, kapitan Unohana. Jesteś naprawdę najlepszym medykiem, jakiego miało Gotei 13.
            - Mylisz się – odparła Retsu. – Był jeden lepszy. Nadal jest. Był niegdyś jednym z pierwszych shinigami i moim nauczycielem. Obecnie należy do Gwardii Króla Dusz, strzegąc go w pałacu. To on wszystkiego mnie nauczył.
            - Racja – przypomniała sobie Setsuko. – W takich chwilach uświadamiam sobie, jaką byłam ignorantką, nie rozumiejąc i nie szanując tego, ile doświadczenia zdobyliście przez stulecia. Byłam młoda i w starszych shinigami widziałam jedynie wrogów będących częścią starego systemu.
            - Wszyscy popełniają błędy. – Unohana uśmiechnęła się blado. – Ja również błędnie cię oceniłam. Moje doświadczenie i wiedza sprawiły, że byłam arogancka i zapatrzona w siebie. Zapomniałam o swoim prawdziwym zadaniu i tym, że czasy się zmieniają, bo taka jest kolej rzeczy. Ostatnia wojna wielu z nas dała szanse zacząć od nowa.
            - Prawda.
            - Gotei 13 czeka wiele zmian.
            - Bez przesady – stwierdziła Setsuko. – Nowy Głównodowodzący zdaje się szanować tradycje. Nie zmienił chyba jeszcze nic przez ostatnie pół roku.
            - Czekał na odpowiedni moment. Przekonasz się Setsuko – odparła tajemniczo Unohana. – Jesteś zdrowa. Twoje reiatsu nie tylko się ustabilizowało, ale jego poziom jest nieco wyższy niż był, zanim nawet utraciłaś zampakuto. Twój organizm również szybko się regeneruje, co pewnie jest zasługą Innocence. Ale jak się czujesz?
            - Dobrze. Nieco oszołomiona tym, że wciąż żyję. Moeru Yona również nie narzeka, choć żadna z nas nie przypuszczała, że przerwamy wojnę. 
            - Odzyskałaś zampakuto i zdrowie. Głównodowodzący podarował ci wspaniały prezent, zanim odszedł. Wykorzystaj go dobrze.
            - Taki mam zamiar.
            - Możesz iść, chociaż chciałabym, abyś wróciła tu za tydzień na badania tak dla pewności. Nie przemęczaj się i jeśli poczujesz, że cokolwiek jest nie tak, koniecznie mnie powiadom – rozkazała Retsu, a Setsuko skinęła głową.
            - Dziękuję. Do widzenia za tydzień.
            Przed gabinetem czekał na nią Byakuya, który zaprowadził ją do oddziału czwartego. Teraz patrzył na nią wyczekująco.
            - Jestem zdrowa jak koń – zaśmiała się kobieta, pokazując mu kopię wyników jako dowód. – Mam przyjść za tydzień na kontrolę, ale Unohana powiedziała, że nie znalazła nic niepokojącego.
            - To dobrze.
            Kuchiki odetchnął z ulgą. Przytulił do siebie Setsuko i ucałował ją w czubek głowy.
            - Rozpieszczasz mnie tymi czułościami – zachichotała. – Jak będziesz tak robił, zrobię się rozwydrzona.
            - Nie mogę cię znowu stracić – padło w odpowiedzi. – Poza tym… - zawahał się, a Setsuko spojrzała na niego z niepokojem.
            - Coś nie tak?
            - Miałem przekazać, że Głównodowodzący wzywa cię do siebie – oznajmił Byakuya. – Odprowadzić cię?
            - Nie trzeba, dam radę – zapewniła go Setsuko. – Ty powinieneś wracać do oddziału. Poradzę sobie.
            - Uważaj.
            - Nic mi nie będzie. To nie jest daleko – zapewniła go kobieta. – Poza tym czuję się świetnie, a jeszcze nie widziałam się z naszym nowym dowódcą. Muszę mu złożyć gratulacje. Albo kondolencje – dodała nieco rozbawiona.
            Ucałowała męża w policzek i zniknęła w shunpo, chociaż wiedziała, że pewnie dostanie za to później ochrzan. Miała się nie nadwyrężać, ale rozpierała ją energia. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio czuła się taka lekka i wolna od trosk dotyczących przyszłości, choć ona sama wciąż pogrążona była w żałobie po bracie i dziadku. W ostatniej wojnie wiele stracili, bardzo wiele, ale to była cena za zwycięstwo, które dało świat wolny od Aizena i Noah.
            Pojawiła się przed oddziałem pierwszym, do którego dotarła w rekordowym tempie. Pomimo tego, że ostatnie pół roku spędziła w śpiączce, nawet się nie zmęczyła. Rozpierała ją energia, która miała ją trzymać przy życiu jeszcze długo. Poprawiła swój wygląd i raźnym krokiem weszła do budynku.
            - Setsuko! – Tam przywitał ją Yumichika, biorąc ją w ramiona i oglądając od góry do dołu. – Jak się czujesz? Jak zdrowie?
            - Mam się dobrze. Unohana powiedziała, że mam dobre wyniki. Wszystko jest w normie.
            - To dobrze. Cieszę się. Naprawdę nas zmartwiłaś.
            Ayasegawa odwiedzał ją codziennie przez ostatni tydzień, odkąd się obudziła. Zresztą z tego, co słyszała, bywał u niej wiele razy także wcześniej.
            - Dziękuję za troskę, Yumi. A ty jak? – zapytała z uśmiechem. – Nadal czekam, kiedy przedstawisz mi tego Arashiego, o którym ostatnio opowiadałeś – dodała.
            - Poznasz go – zapewnił ją, odwzajemniając gest. – Rangiku zmusiła mnie, żebym zabrał go ze sobą do niej na imprezę w najbliższą sobotę. Też będziesz, nie?
            - Tak.
            - Wtedy go wam przedstawię – zadeklarował Yumichika.
            - Dobrze. Nie mogę się doczekać.
            - A teraz idź. Głównodowodzący czeka na ciebie – ponaglił ją przyjaciel. – Na pewno chce się przekonać, jak się miewasz.
            Zapukała do drzwi i weszła do środka. Przy biurku siedział Kyouraku, choć wyglądał na zmęczonego i przynajmniej kilka lat starszego niż pamiętała. Nic dziwnego. Zawsze obawiał się nominacji na kolejnego kapitana dowódcę i nowe obowiązki pewnie dawały mu w kość.
            - Dzień dobry – powiedziała, uśmiechając się promiennie. – Gratuluję nowego stanowiska.
            - Wstrzymaj konie, Setsuko – powiedział Shunsui, drapiąc się po głowie. – Dziękuję, że przyszłaś.
            - Nie odmawia się generałowi – roześmiała się, na co mężczyzna zmarszczył brwi.
            - Dopiero niedawno obudziłaś się ze śpiączki, a już rzucasz takimi złośliwościami – westchnął, kręcąc głową. – Usiądź. Napijesz się czegoś? Poproszę Ayasegawę, żeby coś przygotował. A może otworzymy cichutko buteleczkę sake?
            - Nie, dziękuję – powiedziała szybko. – Natomiast chętnie usiądę.
            - To dobrze, bo mam kilka spraw do omówienia. Zdecydowanie lepiej będzie, jak usiądziesz.
            - Zabrzmiało groźnie. Mam kłopoty?
            - Cóż… - Znów podrapał się po głowie. – Trochę – wyznał. – Ale najpierw powiedz mi, jak się czujesz.
            - Dobrze. Dziękuję. Kapitan Unohana potwierdziła dziś, że jestem zdrowa jak koń.
            - To dobrze. Przepraszam, że nie przyszedłem cię odwiedzić.
            - Bez obaw. Rozumiem, że nowe obowiązki są trudne.
            - Nawet nie wiesz jak bardzo – westchnął Shunsui. – Tym bardziej bez mojej Nanao, ale nie mogłem jej tutaj przenieść.
            - Czemu nie? – zdziwiła się Setsuko. – Jestem pewna, że Rada nie może ci tego zabronić.
            - A co byłoby z oddziałem? Tutaj na szczęście jest Ayasegawa, który okazał się być świetnym wsparciem, więc tak jest dobrze.
            - To o czym chciałeś ze mną porozmawiać? Coś zmalowałam? Trochę się martwię – wyznała Setsuko. – Jeśli potrzebujesz rady, służę pomocą. Nie ukrywam, liczyłam, że mogę wrócić na swoje stanowisko stratega. Ba, nawet do służby w Gotei 13. Odzyskałam Moeru, więc znów mogę służyć w którymś z oddziałów. Niekoniecznie musi to być trójka – mówiła dalej, dopóki Kyouraku nie powstrzymał jej gestem dłoni.
            - Spokojnie. Wrócisz do służby – powiedział, uśmiechając się. – Najpierw jednak chciałbym, żebyś coś przeczytała – dodał, podając jej pomięty już dosyć papier. – To ostatnia wola Głównodowodzącego. Wręczył mi to w dniu bitwy, po tym jak pokonaliśmy Milenijnego. Powiedział, że to jego ostatni rozkaz jako dowódcy Gotei 13, zanim oddał ci swoje Innocence.
            - Rozumiem.
            Słysząc o ostatnim rozkazie dziadka, Setsuko od razu spoważniała. Nie wiedziała, co mógł napisać w swojej ostatniej woli, ale to musiało być ważne. Być może były tam jakieś słowa skierowane także do niej. Jego ostatnie słowa przed śmiercią. Z trudem powstrzymała łzy.
            - Nie śpiesz się – powiedział spokojnie Kyouraku. – Wiem, że to dla ciebie trudne. Nawet dla mnie było.
            - Przepraszam. Po prostu wciąż nie mogę pogodzić się z tym, że już go z nami nie ma. Oddał za mnie swoje życie. Nie ma słów, którymi mogłabym wyrazić swoją wdzięczność.
            - Dlatego powinnaś to przeczytać. W swojej ostatniej woli zawarł wyjaśnienie swojej decyzji oraz sposób, w jaki możesz mu się odwdzięczyć za to, co zrobił.
            Wzięła głęboki oddech i rozwinęła dokument. Pismo ewidentnie należało do Głównodowodzącego. Pisał tam dosyć zwięźle, ale od serca. Były to głównie instrukcje dla Kyouraku i Ukitake o tym, aby utrzymali porządek w Gotei 13 po jego odejściu. Dopiero na końcu odnalazła swoje imię. Jedno zdanie skierowane było bezpośrednio do niej.
            Wciąż nie dowierzając, podniosła wzrok na Kyouraku, wyczekując jakiegoś wyjaśnienia.
            - To żart? – zapytała, wpatrując się w niego z grobową miną. – Nie mów, że się na to zgodziłeś, kapitanie.
            Shunsui uśmiechnął się od ucha do ucha.
            - Oczywiście, że się zgodziłem. To był ostatni rozkaz naszego dowódcy i mojego mentora – odparł spokojnie. – Jak mógłbym się sprzeciwić? - zapytał, wzruszając ramionami.
            - I zgadzasz się z tym? – zapytała Setsuko, a Kyouraku skinął głową. – Mam zostać kolejnym Głównodowdzącym?
            - Dokładnie.
            - Ale przecież… - zaprotestowała.
            - Jeśli mam być szczery, z ogromną radością oddam ci ten tytuł i wrócę do Ósemki, gdzie Nanao trzymała porządek na mój powrót przez cały ten czas.
            - To szaleństwo! Rada w życiu się nie zgodzi.
            - Rada już się zgodziła – roześmiał się Kyouraku. – To była wola Genryusaia oraz moja. Wszyscy kapitanowie poparli tą propozycję. Rada również nie może odmówić twojego ogromnego wkładu w rozwój Soul Society i pokonanie Aizena. Uważam, że to właściwa decyzja. Rozumiem, że to dla ciebie nagłe, masz trochę czasu do namysłu, ale naprawdę mam nadzieję, że się zgodzisz. Ja nie nadaję się do tej roboty.
            - Naprawdę nie wiem, czy to dobry pomysł… Ja dowódcą Gotei 13?
            - Teraz to już oficjalnie Gotei 14. Nazwę zmieniłem sam. Reszta należy do ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz