Od bitwy w
Hueco Mundo i pokonania Aizena minęło już pół roku. Setsuko obudziła się ze
śpiączki w dniu ślubu Kazumi i Toshiro, a jej stan zdrowia był dobry. Nikt nie
wiedział, dlaczego akurat wtedy się obudziła, ale też nikt specjalnie nie narzekał.
Wręcz przeciwnie, wszyscy bardzo cieszyli się takiego rozwoju wydarzeń, choć
oczywiście zaraz po ceremonii Setsuko musiała udać się do domu.
Przez kolejny
tydzień wciąż była zmuszona tam pozostać, a codziennie przychodziła
Unohana, by ją przebadać. Wyglądało jednak na to, że wszystko jest w porządku.
Setsuko bardzo szybko odzyskiwała siły, choć pół roku śpiączki również odcisnęło na
niej swoje piętno.
W związku
z tym musiała stawić się w oddziale czwartym na szczegółowe badania, aby
potwierdzić jej dobry stan zdrowia. Unohana chciała mieć pewność, że niczego
nie przeoczyła, a w swoim oddziale mogła sprawdzić więcej niż na wizycie
domowej.
- Wydaje
się, że wszystko jest w normie – oznajmiła wreszcie Retsu, wpatrując się
uważnie w wyniki badań. – Nie widzę nic niepokojącego. To cud, biorąc pod uwagę
twój stan jeszcze przed wojną.
- To nie
cud – odparła z powagą Setsuko. – Tylko poświęcenie Głównodowodzącego.
- Masz
rację, Setsuko – westchnęła kapitan Czwórki.
Setsuko
usłyszała o tym od Byakuyi. To on zaniósł ją do Retsu, gdy była już na skraju
śmierci, próbując ją uratować. Wtedy pojawił się Głównodowdzący, który tyle co
pokonał Milniejnego Earla.
- To w jej stylu – usłyszeli, gdy obok pojawił się Głównodowodzący, który podpierał się o ramię Kyouraku, a za nimi podążał z grobową miną także Ukitake. – Wiedziałem, że miała plan. I chociaż ani razu z niczym się nie zdradziła, czułem, że tak się to skończy.
- To w jej stylu – usłyszeli, gdy obok pojawił się Głównodowodzący, który podpierał się o ramię Kyouraku, a za nimi podążał z grobową miną także Ukitake. – Wiedziałem, że miała plan. I chociaż ani razu z niczym się nie zdradziła, czułem, że tak się to skończy.
-
Generale dowódco – powiedziała Unohana.
-
Jest sposób, aby jej pomóc – oznajmił Genryusai ku zaskoczeniu wszystkich. –
Chociaż nie mogę nic zagwarantować.
-
Co to takiego? – zapytał z nadzieją Hiroya. – Powiedz nam, dziadku.
-
Setsuko potrzebuje nowego źródła energii. Jedynym, jakie może ją uratować jest
Innocence.
-
Wszystkie przepadły. Ich moc wyczerpała się w walce – powiedziała Kazumi,
zalewając się łzami. – Dlaczego mama nie wykorzystała swojego, żeby się
uratować?
-
Użyła swoje Innocence, aby uratować nas wszystkich – powiedziała Unohana. –
Wykonała rytuał, który zniósł klątwę nałożoną w ramach kary na Klan Noah,
zapobiegając ich odradzaniu się. Tylko tak mogliśmy wygrać. W innym przypadku za jakiś czas czekałaby nas kolejna wojna.
-
Mylisz się – odezwał się Głównodowodzący. – Zostało jeszcze jedno.
-
Jak to? – zdziwił się Ukitake.
-
Nigdy się nie zastanawialiście, jak to możliwe, że jestem jedynym tak starym
shinigami i wciąż mogę walczyć? – zapytał Yamamoto, uśmiechając się blado. –
Moje serce już dawno zastąpiło Innocence. Zrobiłem to jeszcze zanim zacząłem
was uczyć – dodał, spoglądając na swoich pierwszych uczniów. – Choć nie
zastępuje ono mojej własnej energii, to przez setki lat ją wspomaga. Nadszedł
czas, aby przekazać je dalej.
-
Nie możesz tego zrobić, generale dowódco! – zaprotestowała Unohana.
-
Żyłem wystarczająco długo – stwierdził spokojnie starzec. – Pora przekazać
pałeczkę młodemu pokoleniu. – Sięgnął za pazuchę zniszczonych w walce ubrań i
wyciągnął niewielki zwój, po czym podał go Shunsuiowi. – Przeczytaj to później.
To moja ostatnia wola, więc mam nadzieję, że ją uszanujecie.
-
Tak jest – odparł Kyouraku z nadzwyczajną dla siebie powagą.
– Kapitan Unohana, chcę abyś oddała moje Innocence Setsuko.
– Kapitan Unohana, chcę abyś oddała moje Innocence Setsuko.
-
Ale!
-
To rozkaz. Jeszcze na razie to ja tu dowodzę – rozkazał Yamamoto i zwrócił się
do Byakuyi. – Mam nadzieję, że to kupi jej jeszcze trochę czasu, choć nie mogę
niczego zagwarantować. Być może zaraz się obudzi, może jutro, może za rok, a
może nigdy. Ale to jedyne, co mogę dla was zrobić i dla niej.
Wiedziała,
że Głównodowdzący ma do niej słabość ze względu na to, że przypominała mu o
jego zmarłej dawno temu siostrze. Nie sądziła jednak, że zdobędzie się na coś
takiego, żeby tylko ją ocalić.
- To dzięki
jego poświęceniu i twojej pomocy, wciąż tu jestem – stwierdziła z powagą
Setsuko. – Dziękuję, kapitan Unohana. Jesteś naprawdę najlepszym medykiem,
jakiego miało Gotei 13.
- Mylisz
się – odparła Retsu. – Był jeden lepszy. Nadal jest. Był niegdyś jednym z pierwszych shinigami
i moim nauczycielem. Obecnie należy do Gwardii Króla Dusz, strzegąc go w pałacu.
To on wszystkiego mnie nauczył.
- Racja – przypomniała sobie Setsuko. – W takich chwilach uświadamiam
sobie, jaką byłam ignorantką, nie rozumiejąc i nie szanując tego, ile
doświadczenia zdobyliście przez stulecia. Byłam młoda i w starszych shinigami widziałam jedynie wrogów będących częścią starego systemu.
- Wszyscy
popełniają błędy. – Unohana uśmiechnęła się blado. – Ja również błędnie cię
oceniłam. Moje doświadczenie i wiedza sprawiły, że byłam arogancka i zapatrzona
w siebie. Zapomniałam o swoim prawdziwym zadaniu i tym, że czasy się zmieniają,
bo taka jest kolej rzeczy. Ostatnia wojna wielu z nas dała szanse zacząć od
nowa.
- Prawda.
- Gotei 13
czeka wiele zmian.
- Bez przesady
– stwierdziła Setsuko. – Nowy Głównodowodzący zdaje się szanować tradycje. Nie
zmienił chyba jeszcze nic przez ostatnie pół roku.
- Czekał
na odpowiedni moment. Przekonasz się Setsuko – odparła tajemniczo Unohana. – Jesteś
zdrowa. Twoje reiatsu nie tylko się ustabilizowało, ale jego poziom jest nieco
wyższy niż był, zanim nawet utraciłaś zampakuto. Twój organizm również szybko się
regeneruje, co pewnie jest zasługą Innocence. Ale jak się czujesz?
- Dobrze.
Nieco oszołomiona tym, że wciąż żyję. Moeru Yona również nie narzeka, choć żadna
z nas nie przypuszczała, że przerwamy wojnę.
-
Odzyskałaś zampakuto i zdrowie. Głównodowodzący podarował ci wspaniały prezent,
zanim odszedł. Wykorzystaj go dobrze.
- Taki mam
zamiar.
- Możesz
iść, chociaż chciałabym, abyś wróciła tu za tydzień na badania tak dla
pewności. Nie przemęczaj się i jeśli poczujesz, że cokolwiek jest nie tak, koniecznie
mnie powiadom – rozkazała Retsu, a Setsuko skinęła głową.
-
Dziękuję. Do widzenia za tydzień.
Przed
gabinetem czekał na nią Byakuya, który zaprowadził ją do oddziału czwartego. Teraz patrzył na nią wyczekująco.
- Jestem
zdrowa jak koń – zaśmiała się kobieta, pokazując mu kopię wyników jako dowód. –
Mam przyjść za tydzień na kontrolę, ale Unohana powiedziała, że nie znalazła
nic niepokojącego.
- To
dobrze.
Kuchiki
odetchnął z ulgą. Przytulił do siebie Setsuko i ucałował ją w czubek głowy.
- Rozpieszczasz
mnie tymi czułościami – zachichotała. – Jak będziesz tak robił, zrobię się
rozwydrzona.
- Nie mogę
cię znowu stracić – padło w odpowiedzi. – Poza tym… - zawahał się, a Setsuko
spojrzała na niego z niepokojem.
- Coś nie
tak?
- Miałem przekazać,
że Głównodowodzący wzywa cię do siebie – oznajmił Byakuya. – Odprowadzić cię?
- Nie
trzeba, dam radę – zapewniła go Setsuko. – Ty powinieneś wracać do oddziału.
Poradzę sobie.
- Uważaj.
- Nic mi
nie będzie. To nie jest daleko – zapewniła go kobieta. – Poza tym czuję się
świetnie, a jeszcze nie widziałam się z naszym nowym dowódcą. Muszę mu złożyć
gratulacje. Albo kondolencje – dodała nieco rozbawiona.
Ucałowała
męża w policzek i zniknęła w shunpo, chociaż wiedziała, że pewnie dostanie za
to później ochrzan. Miała się nie nadwyrężać, ale rozpierała ją energia. Nie pamiętała
już, kiedy ostatnio czuła się taka lekka i wolna od trosk dotyczących przyszłości, choć ona sama wciąż pogrążona była w żałobie po bracie i dziadku. W ostatniej wojnie
wiele stracili, bardzo wiele, ale to była cena za zwycięstwo, które dało świat
wolny od Aizena i Noah.
Pojawiła
się przed oddziałem pierwszym, do którego dotarła w rekordowym tempie. Pomimo
tego, że ostatnie pół roku spędziła w śpiączce, nawet się nie zmęczyła.
Rozpierała ją energia, która miała ją trzymać przy życiu jeszcze długo. Poprawiła
swój wygląd i raźnym krokiem weszła do budynku.
- Setsuko!
– Tam przywitał ją Yumichika, biorąc ją w ramiona i oglądając od góry do dołu. –
Jak się czujesz? Jak zdrowie?
- Mam się
dobrze. Unohana powiedziała, że mam dobre wyniki. Wszystko jest w normie.
- To
dobrze. Cieszę się. Naprawdę nas zmartwiłaś.
Ayasegawa
odwiedzał ją codziennie przez ostatni tydzień, odkąd się obudziła. Zresztą z
tego, co słyszała, bywał u niej wiele razy także wcześniej.
- Dziękuję
za troskę, Yumi. A ty jak? – zapytała z uśmiechem. – Nadal czekam, kiedy
przedstawisz mi tego Arashiego, o którym ostatnio opowiadałeś – dodała.
- Poznasz
go – zapewnił ją, odwzajemniając gest. – Rangiku zmusiła mnie, żebym zabrał go
ze sobą do niej na imprezę w najbliższą sobotę. Też będziesz, nie?
- Tak.
- Wtedy go
wam przedstawię – zadeklarował Yumichika.
- Dobrze.
Nie mogę się doczekać.
- A teraz
idź. Głównodowodzący czeka na ciebie – ponaglił ją przyjaciel. – Na pewno chce się przekonać, jak się miewasz.
Zapukała
do drzwi i weszła do środka. Przy biurku siedział Kyouraku, choć wyglądał na
zmęczonego i przynajmniej kilka lat starszego niż pamiętała. Nic dziwnego. Zawsze
obawiał się nominacji na kolejnego kapitana dowódcę i nowe obowiązki pewnie
dawały mu w kość.
- Dzień
dobry – powiedziała, uśmiechając się promiennie. – Gratuluję nowego stanowiska.
-
Wstrzymaj konie, Setsuko – powiedział Shunsui, drapiąc się po głowie. –
Dziękuję, że przyszłaś.
- Nie odmawia
się generałowi – roześmiała się, na co mężczyzna zmarszczył brwi.
- Dopiero
niedawno obudziłaś się ze śpiączki, a już rzucasz takimi złośliwościami –
westchnął, kręcąc głową. – Usiądź. Napijesz się czegoś? Poproszę Ayasegawę, żeby
coś przygotował. A może otworzymy cichutko buteleczkę sake?
- Nie,
dziękuję – powiedziała szybko. – Natomiast chętnie usiądę.
- To dobrze,
bo mam kilka spraw do omówienia. Zdecydowanie lepiej będzie, jak usiądziesz.
-
Zabrzmiało groźnie. Mam kłopoty?
- Cóż… -
Znów podrapał się po głowie. – Trochę – wyznał. – Ale najpierw powiedz mi,
jak się czujesz.
- Dobrze.
Dziękuję. Kapitan Unohana potwierdziła dziś, że jestem zdrowa jak koń.
- To
dobrze. Przepraszam, że nie przyszedłem cię odwiedzić.
- Bez
obaw. Rozumiem, że nowe obowiązki są trudne.
- Nawet
nie wiesz jak bardzo – westchnął Shunsui. – Tym bardziej bez mojej Nanao, ale
nie mogłem jej tutaj przenieść.
- Czemu
nie? – zdziwiła się Setsuko. – Jestem pewna, że Rada nie może ci tego zabronić.
- A co
byłoby z oddziałem? Tutaj na szczęście jest Ayasegawa, który okazał się być
świetnym wsparciem, więc tak jest dobrze.
- To o
czym chciałeś ze mną porozmawiać? Coś zmalowałam? Trochę się martwię – wyznała Setsuko. – Jeśli potrzebujesz
rady, służę pomocą. Nie ukrywam, liczyłam, że mogę wrócić na swoje stanowisko
stratega. Ba, nawet do służby w Gotei 13. Odzyskałam Moeru, więc znów mogę
służyć w którymś z oddziałów. Niekoniecznie musi to być trójka – mówiła dalej,
dopóki Kyouraku nie powstrzymał jej gestem dłoni.
-
Spokojnie. Wrócisz do służby – powiedział, uśmiechając się. –
Najpierw jednak chciałbym, żebyś coś przeczytała – dodał, podając jej pomięty
już dosyć papier. – To ostatnia wola Głównodowodzącego. Wręczył mi to w dniu bitwy, po
tym jak pokonaliśmy Milenijnego. Powiedział, że to jego ostatni rozkaz jako
dowódcy Gotei 13, zanim oddał ci swoje Innocence.
- Rozumiem.
Słysząc o ostatnim
rozkazie dziadka, Setsuko od razu spoważniała. Nie wiedziała, co mógł napisać w
swojej ostatniej woli, ale to musiało być ważne. Być może były tam jakieś słowa
skierowane także do niej. Jego ostatnie słowa przed śmiercią. Z trudem
powstrzymała łzy.
- Nie
śpiesz się – powiedział spokojnie Kyouraku. – Wiem, że to dla ciebie trudne.
Nawet dla mnie było.
-
Przepraszam. Po prostu wciąż nie mogę pogodzić się z tym, że już go z nami nie
ma. Oddał za mnie swoje życie. Nie ma słów, którymi mogłabym wyrazić swoją
wdzięczność.
- Dlatego
powinnaś to przeczytać. W swojej ostatniej woli zawarł wyjaśnienie swojej
decyzji oraz sposób, w jaki możesz mu się odwdzięczyć za to, co zrobił.
Wzięła
głęboki oddech i rozwinęła dokument. Pismo ewidentnie należało do
Głównodowodzącego. Pisał tam dosyć zwięźle, ale od serca. Były to głównie
instrukcje dla Kyouraku i Ukitake o tym, aby utrzymali porządek w Gotei 13 po
jego odejściu. Dopiero na końcu odnalazła swoje imię. Jedno zdanie skierowane
było bezpośrednio do niej.
Wciąż nie
dowierzając, podniosła wzrok na Kyouraku, wyczekując jakiegoś wyjaśnienia.
- To żart?
– zapytała, wpatrując się w niego z grobową miną. – Nie mów, że się na to
zgodziłeś, kapitanie.
Shunsui
uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Oczywiście,
że się zgodziłem. To był ostatni rozkaz naszego dowódcy i mojego mentora –
odparł spokojnie. – Jak mógłbym się sprzeciwić? - zapytał, wzruszając ramionami.
- I
zgadzasz się z tym? – zapytała Setsuko, a Kyouraku skinął głową. – Mam zostać kolejnym
Głównodowdzącym?
-
Dokładnie.
- Ale
przecież… - zaprotestowała.
- Jeśli
mam być szczery, z ogromną radością oddam ci ten tytuł i wrócę do Ósemki, gdzie
Nanao trzymała porządek na mój powrót przez cały ten czas.
- To
szaleństwo! Rada w życiu się nie zgodzi.
- Rada już
się zgodziła – roześmiał się Kyouraku. – To była wola Genryusaia oraz moja. Wszyscy
kapitanowie poparli tą propozycję. Rada również nie może odmówić twojego ogromnego
wkładu w rozwój Soul Society i pokonanie Aizena. Uważam, że to właściwa
decyzja. Rozumiem, że to dla ciebie nagłe, masz trochę czasu do namysłu, ale naprawdę
mam nadzieję, że się zgodzisz. Ja nie nadaję się do tej roboty.
- Naprawdę
nie wiem, czy to dobry pomysł… Ja dowódcą Gotei 13?
- Teraz to
już oficjalnie Gotei 14. Nazwę zmieniłem sam. Reszta należy do ciebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz