Obserwatorzy

Rumours


sobota, 6 czerwca 2020

Chapter 108 ~ Lost battle


            Makoto stał z rękami w kieszeniach. Od dłuższej chwili wpatrywał się w siostrę z kpiącym uśmiechem na ustach. Nagle wyprostował się, spoglądając gdzieś na zewnątrz, jakby coś tam zwróciło jego uwagę. Mitsuko podążyła za nim wzrokiem, ale nie umiała odgadnąć, o co chodzi.
            Wtedy jej brat chwycił katanę i momentalnie całe pole bitwy spowiło światło. Jednak ona na ślepo dopadła do swojej katany i stłamsiła blask za pomocą czarnej sfery, w której zamknęła się wraz z Makoto.
            - Co to było? – ofuknęła go.
            Do tego czasu wciąż wierzyła, że da radę się z nim dogadać. Dała się jednak zwieść na manowce i zaskoczyć. Podejrzewała, że Makoto patrzył na zewnątrz, bo dostał sygnał, do wykonania swojego zadania. Miała tylko nadzieję, że zdążyła zareagować wystarczająco szybko.
            - Mówiłem ci, że to na nic. Spełniłem swoje zadanie.
            - Makoto, daj spokój. Naprawdę chcesz pomóc Aizenowi w zniszczeniu Soul Society?
            - W odbudowaniu – poprawił ją Makoto. – Zresztą… Już to zrobiłem. Przez tą chwilę, gdy użyłem zampakuto, Aizen zdążył dostać się do bariery. Zabije ciotkę Setsuko i resztę.
            - A my co ci zrobiliśmy? – zapytała Mitsuko. – Że pragniesz śmierci cioci Setsu. Co z naszymi przyjaciółmi, rodzicami?
            - To przykre, masz rację, ale nie obędzie się be ofiar. Poświęcenie jest konieczne.
            - Nie pozwolę ci na to – zadeklarowała.
            - Myślisz, że możesz ze mną wygrać? – zaśmiał się Makoto. – Byłem od ciebie silniejszy. A teraz mam w sobie fragment mocy Króla Dusz. Jestem wszechmocnym iluzjonistą.
            - Myślę, że tak – odparła Mitsuko.
            Oboje uwolnili pełną moc i ciemność zderzyła się ze światłem.

***
            - Taraka, nie daj im uciec – powiedziała Kazumi. W jej oczach szalały płomienie i Hinamoto czuła, że zwycięstwo mają w kieszeni.
Kazumi pokonała swoje demony i stanęła do walki. Miała tylko nadzieję, że Akira nie będzie miała problemów z odnalezieniem Innocence i że będzie w ogóle, co odnaleźć, choć zdawało jej się, że czuje w oddali ich stłumioną energię. A pole bitwy? Czy wszystko przebiegało zgodnie z planem? Czy będzie jeszcze co ratować? Nie wiedziała.
Otoczyła ich wodną barierą, tak jak chciała tego Kazumi. Woda była pod ogromnym ciśnieniem, więc wątpiła, aby nawet Seiko zdołała przedostać się poza specjalnie utworzony obszar. Teraz tak naprawdę wszystko należało do Kazumi, choć oczywiście zamierzała ją wesprzeć, jak tylko mogła. Podejrzewała, że Kazumi będzie chciała zacząć od Seiko, ale naprawdę nie wiedziała.
            - Kaji no kissu!
            Zarówno Ryou jak i Seiko zdawali się bardzo podatni na ten atak, choć nie dawali się powalić na tyle, by Kazumi mogła zaatakować w inny sposób. Pomimo ogromnego cierpienia Ryou wciąż unikał fizycznych ataków, a Seiko próbowała podmieniać się z Taraką, która cudem tylko dawała radę ochronić się wodą ścianą przez płomiennymi atakami.
            - Cholera – warknęła Kazumi, krzywiąc się. Jeśli nie mogła ich pokonać, to musiała ich przynajmniej zająć na tyle długo, aby umożliwić Akirze wykonanie zadania. – Soren Sokatsui – zmieniła taktykę, celując w Ryou, który uskoczył, choć tam czekała na niego już z ostrzem.
            Chwycił jej katanę w dłoń i zdołał ją nawet zranić, bo nie mogła uskoczyć, zostawiając Hanari w jego rękach. Z boku dziewczyny trysnęła krew.
            - Kazumi! – krzyknęła Taraka.
            - Nic mi nie jest – zapewniła przyjaciółkę. – To nic w porównaniu z tym, co już przeszłam. Nie pozwolę im się stąd wydostać. 

***
            - Kisuke, do cholery! – wydarła się Setsuko. – Masz go w końcu czy nie?
            - Prawie – odparł Urahara. – Odbieram słaby sygnał, ale starszy Aizen walczący w pobliżu wszystko zakłóca.
            - Podaj mi jego przybliżoną lokalizację – zażądała Setsuko, uderzając pięściami o blat stolika.
            Urahara skrzywił się.
            - Wygląda, jakby młodszy Aizen znajdował się w samym centrum pola bitwy, ale to trochę…
            - Skubaniec! – warknęła Setsuko. – Wiedziałam, że będzie gdzieś, gdzie najmniej się go spodziewamy. Z pola bitwy najłatwiej koordynować siłami, ale skoro nikt go nie rozpoznał, to znaczy że złapał nas wszystkich w iluzję.
            - Co teraz?
            - Idę tam – zadeklarowała Setsuko. – Młodzi zablokują starszego Aizena, a ja znajdę tego drugiego.
            - To zbyt niebezpieczne. Co zrobisz jak już tam pójdziesz?
            - Nie martw się. Mam plan.
            - Poza tym jak chcesz go znaleźć w iluzji? – dopytywał Kisuke.
            Setsuko zmarszczyła brwi i popatrzyła na Ukyo.
            - Potrzebuję, żebyś poszedł pomóc Mitsuko – oznajmiła nagle. – Niestety, ale będziesz musiał stanąć do walki z Makoto. W tym czasie każ Mitsuko użyć swojego zampakuto i spowić pole bitwy w mroku. To powinno zniwelować iluzję Aizena i będę w stanie go znaleźć. Choćby po samym reiatsu.
            - Nie mogę zostawić cię samej – zaprotestował chłopak, ale spojrzenie kobiety jasno mówiło, że nie przyjmie sprzeciwu, więc skinął głową.
            Faktycznie potrzebowała pomocy Mitsuko, ale też gdy tylko pozbyła się swojego ochroniarza, bo Yakumo wciąż roznosił Innocence i zniknęła w shunpo. Kierowała się w kierunku pola bitwy, gdzie ukrywał się młodszy Aizen.
            Nie sądziła, że z chwilą, gdy wydostanie się z bariery, pojawi się przed nią  starszyAizen. A tym bardziej, że równie szybko podążą za nim młodzi. Łańcuch Ayane owinął się wokół jego ręki, nim zdążył dosięgnąć Setsuko.
            Między nimi pojawił się Shirai, a gdy tylko zniknął wraz z Setsuko, Hiroya użył Bakuhatsu.
            - Dlaczego jesteś sama? – zdenerwował się na matkę Hiroya. – Gdzie Ukyo i Yakumo.
            - Mają inne zadania – odparła Setsuko. – Muszę się dostać do centrum pola bitwy.
            - Nie, to zbyt ryzykowne – zaprotestował Hiroya.
            - Czy na pewno macie na to czas? – zapytał rozbawiony Aizen, atakując.
            Tym razem Shirai znów nie pozwolił mu przedostać się do Setsuko. Zresztą wszyscy młodzi stanęli na wysokości zadania, skoro wciąż byli w stanie zająć czymś Aizena, nie odnosząc zbytnich obrażeń.
            - Dobra, kurwa, koniec tego – warknął Inukami, wyraźnie szykując się do uwolnienia Resurection. – Rozerwij, Hyo Tatsume!
            Jego przyjaciele wydali z siebie okrzyki zdumienia. Zresztą i Setsuko obserwowała go z fascynacją przez krótki moment.
            Jego strój zmienił się na czarny, włosy wydłużyły jak Grimmjowowi, a katana zmieniła się w metalowe pazury przyczepione do dłoni.
            - Super! – powiedział Shun. – Resurrection Shiraia.
            Nawet Aizen wyglądał na zaciekawionego.
            - Teraz cię gnoju załatwię – zadeklarował Inukami, ale rzucił pospieszne spojrzenie w stronę Itsuko.
            Rozległ się ryk. Ryk należący do rozwścieczonej pumy albo pantery.
            - Zupełnie jak ojciec – powiedziała Setsuko, uśmiechając się pod nosem. – Mam tylko nadzieję, że nie skończy tak marnie.
            Shirai wyciągnął rękę w stronę Aizena, który nie wyglądał na przejętego. Rozprostował palce, a powietrze jakby zadrgało i poszarzało. Wszyscy przyglądali się w napięciu temu zjawisku. Wyglądało to tak, jakby jego moc niszczyła całą przestrzeń. Nie powietrze, lecz dosłownie wszystko.
            - Chaos – wyszeptała z namaszczeniem Setsuko. – Prawdziwa destrukcja.
            Nawet Aizen wyczuł zagrożenie, bo uskoczył. To wtedy zaatakowały go kolejne różane ostrza Enshoku należącego do Itsuko. Potem lodowe igły Shuna i kule ognia Hiroyi.
            Normalnie Setsuko chętnie zostałaby, aby poobserwować tą walkę i pomóc młodym. Tym bardziej, że fascynowała ją moc Shiraia i przerażała za razem. Jednak musiała zająć się swoim zdaniem, więc skorzystała z okazji, że młodzi przestali ją obserwować. Użyła shunpo, by jak najszybciej przedostać się na pole bitwy i rozglądała się za Aizenem.
            Nie widziała go, ani nie mogła wyczuć. Unikając ataków, czekała na pomoc Mitsuko. Wreszcie wyczuła reiatsu Ukyo we wieży. Tylko chwilę trwało, nim zaczęła się stamtąd wydostawać ciemność i pokrywać całą okolicę. Mrok pożerał wszystko i nagle wszystko zniknęło. Miała rację wierząc, że Mitsuko stanie się bardzo silną shinigami.
            Nagle ciemność zniknęła, wszystko wróciło do normy, ale tylko przez chwilę Setsuko poczuła reiatsu Aizena i wydawało jej się, że nawet go widziała. Moc Mitsuko zadziałała tylko przez chwilę, ale to wystarczało. Fakt, że była w stanie zakłócić iluzję Aizena był godny podziwu.
            - Aizen! – powiedziała Setsuko, dopadając do kogoś, kto wyglądał, jak szeregowy shinigami.
            - Brawo – odpowiedział rozbawiony, przeczesując ręką włosy. W tej samej chwili przybrał swoją prawdziwą formę. – Wymknęłaś się starszemu mnie, po to by przyjść tutaj?
            - Jak widzisz – zaśmiała się Setsuko.
            Z jakiegoś powodu spotkanie Aizena z przeszłości było dla niej trudniejsze niż myślała. Bała się. Cholernie się bała. Tym bardziej, że nie chciała jeszcze umierać, ale musiała zrobić wszystko, aby shinigami wygrali wojnę.
            - Myślałaś, że możesz coś zrobić? – zapytał. – Przecież wiem, że straciłaś moc. A zamiast wziąć Innocence, oddałaś je przyjaciołom.
            - I to była dobra decyzja.
            - Miałaś szansę trochę dłużej pożyć. Nie zależało mi na szukaniu cię – westchnął Sousuke, kręcąc głową. – A ty uciekłaś starszemu mnie tylko po to, żeby przyjść tutaj. Nawet jeśli udało ci się mnie znaleźć, nic nie możesz zrobić – powiedział Aizen, idąc w jej stronę. – Twoja hakuda ani nowy miecz nie mają szans. Trzeba było dać się chronić dzieciom i patrzeć, jak zabijam je jedno po drugim.
            - I widzisz – odezwała się Setsuko, drżącą dłonią sięgając po katanę. – Tutaj się mylisz. Zapłoń, Moeru Yona!
            Buchnęły potężne, czerwone płomienie, pochłaniając ich oboje. Setsuko nigdy nie przyznała się, nawet przed Byakuyą, że wcale nie straciła zampakuto. Co prawda jej siła duchowa znacznie zmalała, to jednak nie zniknęła kompletnie. Miecz od Urahary utrzymywał jej reiatsu w ryzach i kumulował je właśnie na tą okazję.
            W ten jeden atak Setsuko włożyła całą swoją energię życiową. Nie dlatego, że chciała zaistnieć jako bohaterka, a dlatego, że wiedziała, że Aizen straci przy niej czujność. Nie uważał jej już za zagrożenie i w przeciwieństwie do starszej wersji siebie, nie żywił do niej tak silnych uczuć. Oczywiście negatywnych.
            Jego arogancja i pewność siebie sprawiły, że stracił czujność. Nie docenił jej i na moment opuścił gardę. Wykorzystała tą chwilę słabości, aby zadać jedyny cios, na jaki było ją stać z nadzieją, że to zabije ich obydwu.
            Wbiła katanę prosto w serce Aizena, który wrzasnął przeraźliwie. Płomienie zniknęły, a Aizen zwymiotował krwią i osunął jej się w ramiona, jak stary przyjaciel. Trzymała go przez chwilę. Mimo wszystko był tylko bardzo nieszczęśliwą, spaczoną przez los duszą.
            Rozpadł się w jej rękach, zmieniając w duchową materię. A Setsuko zauważyła, jak wiele uwagi przyciągnęła tym atakiem.
            - Setsuko, ty… - powiedział Toshiro, który znajdował się najbliżej. Ale nawet on nie zdążył zainterweniować. Wszystko stało się tak szybko. – To była…
            - Moeru Yona, tak – przytaknęła, opierając się o katanę.
            - Właśnie pokonałaś Aizena!
            - Wygraliśmy! – krzyknął ktoś w tłumie.
            Setsuko jednak nie wyglądała na uradowaną. Na jej twarzy malowało się przerażenie, gdy  każdą chwilą coraz bardziej docierało do niej, że wcale nie wygrali. Być może cudem udało jej się zabić młodszego Aizena, wykorzystując jego słabości, ale starszy Aizen wcale nie zniknął.
            - On żyje – wyszeptała, wpatrując się w Toshiro, który również dostrzegł potężne reiatsu. – On żyje – powtarzała. - Starszy Aizen wciąż żyje.
            - Pokonamy go. Wygramy – zapewnił ją Hitsugaya, ale Setsuko upadła na kolana.
            - Nie… Nie mamy szans. Nasza jedyna szansa na zwycięstwo… Wszystko opierało się na śmierci młodszego Aizena – wyjaśniła Setsuko, a w jej oczach pojawiły się łzy.
            Nie zostało jej wiele czasu ani energii. Wykorzystała prawie całą. Zmarnowała ją na pokonanie Aizena, które wcale nie dało im zwycięstwa. Nie mieli szans.
            - Trzymasz się? – zapytał Toshiro, pojawiając się obok niej. – Twoje reiatsu jest bardzo słabe. Zabiorę cię do Unohany.
            - Nie, to już i tak bez znaczenia.
            - Nieprawda.
            - Przegraliśmy. Toshiro. Przegraliśmy - powiedziała cicho.
           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz