Podczas gdy Shirai wciąż
blokował Aizena, szansę wykorzystała Ayane, która owinęła łańcuch Nikishi
Kenshi wokół jego kostki i użyła na nim Gensai no kusari, posyłając elektryczną
falę. Yakumo używając wiatru bezpiecznie przetransportował Itsuko poza zasięg
Aizena. Wtedy i Shirai odskoczył, instynktownie wyczuwając kłopoty.
Miał rację, bo jeszcze
ułamek sekundy i Aizen bez problemu by go dopadł. Tak bardzo przewyższał ich
siłą i doświadczeniem. Shun użył lodowych igieł. Dopiero po chwili wszyscy zobaczyli,
że ich ataki na nic się nie zdają.
- Shun, uważaj! – krzyknął Shirai,
wyczuwając zamiar Aizena.
Tylko dzięki temu młody
Abarai zdążył uniknąć ciosu Sousuke, który chciał zmiażdżyć ich jednego po
drugim na oczach Setsuko. Nie musiał się spieszyć. W końcu i tak ją dopadnie.
- Ukyo, Yakumo. Strzeżcie
cioci Setsu – rozkazała Itsuko i ku zaskoczeniu wszystkich, obaj wykonali polecenie.
- Odesłałaś najsłabszych z
pola bitwy – zauważył Aizen. – Ale jeśli najsilniejsi jesteście wy, to nie mam
się czego obawiać.
Itsuko uśmiechnęła się
tylko. Po zebraniu z Setusko, gdzie kobieta wytłumaczyła im plan i ich zadanie,
zebrali się jeszcze sami. Już od dłuższego czasu poza treningami
zorganizowanymi dla nich przez Setsuko, robili własny reaserch, zbierając
informacje o Aizenie. I na tej podstawie opracowali sobie wstępną strategię
walki. Każdy miał swoje zadanie. To dlatego oddelegowała dwóch ze swoich
przyjaciół do bezpośredniej ochrony swojej ciotki.
Na polu bitwy pozostawała
więc sama Itsuko wraz z Shiraiem, Shunem, Hiroyą i Ayane i oni również mieli swoje
malutkie role do odegrania w tym starciu.
***
- Ukyo, Yakumo – zawołała ich
Setsuko, widząc, że opuścili pole walki.
- Spokojnie – odparł młody
Kyouraku. – Wszystko jest pod kontrolą.
- Zbyt wiele osób będzie
tylko utrudniać walkę z Aizenem – przytaknął Ukyo. – Poza tym, wzięliśmy pod
uwagę, że Aizen może im się wymknąć i ruszyć w twoją stronę. Dlatego ktoś musi tu
zostać.
- Jesteście pewni?
- Zaufaj nam, ciociu –
powiedział Ukyo. – Wymyśliliśmy tę strategię jeszcze przed bitwą. Oni widzą, co
robią. Sama mówiłaś, że Aizen nie zna nas tak dobrze, więc pozwól nam działać.
Setsuko westchnęła, po
czym skinęła głową. Nagle wyprostowała się, wyczuwając
nową energię niedaleko pola bitwy. Pobladła.
- Innocence – wyszeptała,
rzucając się w tamtą stronę, ale młodzi powstrzymali ją, nim wyszła z bariery.
- My pójdziemy –
powiedzieli, znikając w shunpo.
Aizen dostrzegając to, że Setsuko
jest teoretycznie sama, momentalnie odpuścił zabawę z dziećmi i uderzył w barierę, która
choć wytrzymała, zdecydowanie osłabła.
Kolejne uderzenie sprawiło, że pękła, sypiąc się jak kawałki szkła i
Aizen w mgnieniu oka pojawił się przed kobietą.
Chwycił ją za szyję. A
przynajmniej tak mu się wydawało, bo, zanim zdążył jej dosięgnąć, przed nim
pojawił się Ukyo, otoczony błyskawicami Hakudy. To on sparował atak i z
szybkością godną syna Yoruichi wyprowadził kopnięcie, a Aizen poleciał spory
kawał, choć zatrzymał się bez problemu.
Tam otoczyła go ściana róż
z ostrzami. Shikai Itsuko. Zaś Yakumo pojawił się wraz z Akirą i Innocence obok
Setsuko. W tym czasie kilka osób z Dwunastki i Czówrki na nowo utworzyło
barierę, tym razem wspomaganą przez samą Chinatsu, która opuściła swoje miejsce u
boku Urahary, skoro i tak nie mogła pomóc w poszukiwaniach młodszego Aizena.
- Udało się – odetchnął z
ulgą Ukyo.
- To było godne podziwu – stwierdziła
Setsuko. – Zawsze wiedziałam, że masz w sobie ukryty potencjał, ale i tak mnie
zaskoczyłeś – dodała, po czym zwróciła się do Akiry. – Ile?
- Dziewięć.
- Dobrze – stwierdziła z
powagą kobieta, choć była trochę rozczarowana. Wyciągnęła do Akiry rękę, a ta wręczyła
jej jedno z Innocence. – Gdzie Kazumi?
- Ona i Taraka walczą z
Seiko i Ryou w Arce. Kazały mi iść przodem i dostarczyć Innocence.
- Rozumiem.
- Pójdę je przekazać wyznaczonym
osobom – mruknęła Akira. - Chyba że mam wrócić do Kazumi i Taraki.
- Nie – zatrzymała ją Setsuko.
– Yakumo pójdzie. Użyj zampakuto, by przeteleportować się do kilku osób - zwróciła się do niego. - Każda
z nich ma dostać jedno Innnocence. Rozumiesz?
- Dobrze. Kto?
- Dokładnie w tej
kolejności: Unohana, Byakuya, Corrie, Toshiro, Hisagi, Kira, Itsuko, Mitsuko.
- Tak jest – odpowiedział Yakumo
i zniknął.
Setsuko ścisnęła mocniej w
dłoni swoje Innocence i zmarszczyła brwi.
- Dołączysz do walki? –
zapytała Akira, ale kobieta pokręciła przecząco głową.
- Nie. Wykorzystam to do
rytuału, który zdejmie z klanu Noah klątwę rzuconą na was przez pozostałe rody.
To oznacza, że przestaniecie się odradzać – wyjaśniła z grobową miną Setsuko. –
Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej. Bałam się, że nie będziesz
chciała pomóc nam z odzyskaniem Innocence. Jeśli chcesz, zostań tutaj wewnątrz bariery. Tu będziesz bezpieczna, nie wymagam od ciebie, abyś uczestniczyła w walce.
Akira położyła dłoń na
ramieniu Setsuko i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Samo zdjęcie klątwy mnie
nie uśmierci. Noah nadal będą trudni do zabicia ze względu na dawne moce
shinigami, zaś zdjęcie klątwy będzie jak zdjęcie z naszych bark ogromnego
ciężaru. Zrób to.
- Naprawdę przepraszam –
powtórzyła Setsuko.
- Nie przepraszaj. Czekałam na ten dzień. Nie zamierzam jednak stać i się
przyglądać. Tam poza barierą naraża życie i walczy ktoś bardzo dla mnie ważny –
odparła Akira, patrząc gdzieś w dal, ale Setsuko doskonale wiedziała, kogo
dziewczyna wypatruje.
- Dobrze, ale obiecaj mi,
że będziesz uważać.
Setsuko odetchnęła głęboko
i ruszyła w stronę Urahary. Rzucił jej tylko przelotne spojrzenie, na moment
odrywając się od radarów, gdy kobieta minęła go i ruszyła do miejsca, gdzie
wcześniej przygotowali wszystko do rytuału.
***
Spodziewał się raczej swojej
córki, a nie syna Kyouraku. Mimo to nie pozwolił na to, by troska o Kazumi wybiła
go z rytmu. Zamknął Tykkiego w szczelnej kopule wirujących ostrzy Senbonzakury
i odebrał od chłopaka Innocence.
Nie był do końca
przekonany do użycia tej mocy. Wolałby pokonać wroga o własnych siłach, ale
ufał Setsuko. Gdy wkładał kamień do transmitera, Yakumo już nie było. Zapewne
udał się rozdać pozostałe.
Pomimo tego, że nie
wchłonął mocy bezpośrednio do swojego ciała, a jedynie połączył ją z mieczem i
tak poczuł, jak przepełnia go nowa siła. Może dlatego Setsuko nalegała na
stworzenie transmiterów, a nie bezpośrednie połączenie z kryształem. Co jeśli
straciliby panowanie nad swoją mocą? Zresztą, zobaczywszy lata temu, co Innocence zrobiło z Aizenem, nawet nie miał ochoty.
- Matsumoto – odezwał się,
dając kobiecie znak, aby się wycofała.
Po tym zacisnął dłoń i to
samo stało się z chmurą różowych ostrzy, które zmiażdżyły Tykkiego. Kuchiki
wiedział jednak, że to za mało. I miał rację bo ich przeciwnik już po chwili
wyłonił się z ziemi całkowicie nietknięty.
- Dlaczego macie
Innocence? – zapytał z niezadowoleniem Mikk.
- To już teraz bez
znaczenia – odparł Byakuya, który w oczach Rangiku i tak był wyjątkowo rozmowny.
- Cóż, będę ci je musiał
zwyczajnie odebrać – zaśmiał się Noah.
Wtedy poczuli ogromny wybuch
energii i popatrzyli w tamtą stronę. Zza armii shinigami wystrzelił jasny
promień światła i rozszedł się po nocnym niebie Hueco Mundo, przyciągając uwagę
wszystkich walczących.
- Rytuał się udał –
powiedziała z niedowierzaniem Rangiku.
- Senkei – mruknął Kuchiki,
tworząc specjalną przestrzeń z mieczy. – Teraz już nie uciekniesz – dodał. –
Senbonzakura Kageyoshi.
W zamkniętej przestrzeni
pojawiły się ponownie malutkie ostrza Senbonzakury, ale były jakieś inne. Z
pewnością było ich więcej, wiele więcej. Do tego były jakieś ostrzejsze i naelektryzowane
energią.
- Przestaje mi się podobać
ta zabawa – westchnął Mikk i spróbował znów zniknąć pod ziemią, by wydostać się
ze sfery Senkei.
Jednak tym razem jego moc
nie działała, bo Senbonzakura tworzyła mocną tarczę wokół nich, nawet pod ziemią. Gdy Byakuya posłał w jego stronę ostrza, zasłonił się bronią, próbując
przez nie przeniknąć, jak to robił dotychczas, ale część z nich dała radę go
zranić.
- Teraz cię mam –
powiedział Byakuya pewny już swojego zwycięstwa.
***
Pojawił się obok Corrie w
samą porę, by bohatersko obronić ją przed atakiem Road. Kobieta popatrzyła na
niego z ukosa, po czym oboje się uśmiechnęli. Jej uwadze nie uszło
zaniepokojone spojrzenie przyjaciela, które rzucił w kierunku stojącej w
bezruchu Hotarubi.
- Nic jej nie jest – zapewniła
go Shiroayama. – Musimy ją chronić, dopóki nie skończy.
- Zajmij się nią, a ja
wezmę Road – powiedział Hisagi, ale mina Corrien jasno mówiła, że tym razem to
nie przejdzie.
- Ty lepiej sobie z tym
poradzisz. Łańcuchy Kazeshiniego nadają się na tarczę – odparła Corrie. –
Poradzę sobie z Road – zapewniła go, choć sama jeszcze nie do końca wiedziała, jak to zrobić.
Wszystko zależało od
rytuału Setsuko oraz od Hotarubi.
To wtedy poczuli ogromną energię
dochodzącą z miejsca, gdzie powinna znajdować się Setsuko. A więc byli gotowi
do fazy drugiej planu.
- Zdobyliście Innocence –
domyśliła się Road, nagle atakując bardziej zaciekle niż wcześniej.
Na szczęście Hisagi bez
problemu ochronił Aizawę, odbijając ciosy z pomocą swojego zampakuto. Tym
czasem Corrien ponownie użyła Gin no Kiri, chcąc ukryć ich z dala od wzroku
Road, przy okazji dając towarzyszce więcej czasu na wykonanie zadania.
Nie mogła ryzykować zabiciem Road, kiedy Hotarubi wciąż była wewnątrz jej
umysłu.
Gdy tylko mgła się rozrzedziła,
pojawił się przy niej Yakumo. Shiroyama spojrzała w stronę Hisagiego, który
wnet pojął, o co chodzi i zaatakował Road. W ten sposób dając przyjaciółce
chwilę na to, czym miała się zająć.
- Ciocia Setsuko kazała to
przekazać – oznajmił chłopak, wręczając Corrie Inocence.
- Dziękuję – powiedziała
Shiroyama, choć przyjmowała ten „podarek” raczej z ciężkim sercem.
Nie do końca zgadzała się
z decyzją Setsuko o wpisaniu jej na listę osób, którym powierzono tak ogromną
moc i odpowiedzialność za razem. Wiedziała, że kobieta nie robi to ze względu
na przyjaźń, a dlatego, że uważała to za właściwe rozwiązanie. A jednak wciąż
nie mogła się do tego przekonać i po cichu liczyła, że jednak dla niej nie
wystarczy kryształów.
Yakumo zniknął, a ona z
bijącym szybko sercem włożyła fragment mocy Króla Dusz do transmitera
przymocowanego na czas bitwy do Yukikaze, która aż piszczała z ekscytacji. Corrien
oczywiście nie podzielała entuzjazmu swojej zampakuto, która aż się rwała do walki.
- Shuhei, jestem gotowa! –
oznajmiła, gdy poczuła przeszywającą jej ciało falę energii.
Podobało jej się to i
przerażało zarazem.
- Strach się bać – zaśmiał
się Hisagi, odskakując, by dać przyjaciółce pole do popisu. Sam powrócił do Hotarubi,
mówiąc: - Pośpiesz się. – Chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że małżonka go
nie słyszy i tak się niepokoił.
***
Wreszcie dotarła do celu. Tak
jej się zdawało, ale gdy mrok wreszcie się rozrzedził, a goniące ją potwory
zostały w tyle, nagle znalazła się w pokoju. Wyglądał na zwykły pokój w jakimś
mieszkaniu.
Było tam okno z widokiem
na coś, co wyglądało, jak dawne Seireitei. Oprócz tego widziała proste łóżko,
szafę, toaletkę i krzesło. Wszystko było bardzo dziewczęce i dalekie od
mrocznego wizerunku Road, który znała od lat.
Ściany obwieszone były
obrazkami, na których postacie poruszały się jak żywe. To były wspomnienia
Road, choć wszystko wyglądało jak wyciągnięte rodem z Harrego Pottera, którego
Aizawa oglądała razem z Setsuko i Bris w któryś wolny weekend.
Przez chwilę przyglądała
się im, ale nie miała zbyt wiele czasu. Nawet jeśli płynął on szybciej w umyśle,
aniżeli prawdziwym świecie. Im szybciej upora się z zadaniem, tym lepiej.
Wiedziała, że jeśli zniszczy wspomnienia Road, pozbawi ją zarówno nienawiści,
jak i wiedzy o mocach.
Użyła wodnej fali,
demolując pokój i tnąc wszystkie obrazki na kawałki. Wtedy cały wewnętrzny
świat zaczął drżeć w posadach, jakby miał za chwilę runąć. Aizawa musiała się
stamtąd wycofać jak najprędzej.
Otworzyła oczy i zobaczyła,
że znajduje się w ramionach męża. Rozpromienił się, dostrzegając, że się obudziła. Ich
uwagę przyciągnął jednak przeraźliwy wrzask Road, która rzucała się po ziemi,
trzymając się za głowę.
- Udało się – oznajmiła Hotarubi.
– Jak sytuacja?
- Setsuko chwilę temu
przeprowadziła rytuał. Możemy zaczynać fazę drugą – odparł Shuuhei. – Corrie dostała
już kryształ.
- Corrie, teraz! – krzyknęła
Aizawa.
Shiroyama z ciężkim sercem
skinęła głową, zamrażając Road lodowym podmuchem. Nie potrafiła jednak zdobyć
się na ostateczny cios. Być może to źle, skoro Road skrzywdziła tak wielu
ludzi. A jednak Corrien wciąż widziała w niej nieszczęśliwą, przepełnioną żalem
dziewczynkę.
To Hisagi dokończył zadanie,
rozbijając lód ostrzem Kazeshiniego i podszedł do przyjaciółki.
- Wszystko w porządku, Corrie?
- Przepraszam. Zawiodłam.
Nie umiałam tego zrobić – odparła Corrie, z trudem powstrzymując łzy.
Hisagi przygarnął ją do
siebie ramieniem i ucałował w czubek głowy.
- Nie zawiodłaś. Okazałaś
jej współczucie, na które niewielu z nas umiałoby się zdobyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz