Obserwatorzy

Rumours


sobota, 2 maja 2020

Chapter 97 ~ Family dinner


            Przeszła przez bramę oddziału szóstego i lekkim, radosnym krokiem skierowała się do głównego budynku.
            – Setsuko – zdziwiła się Corrie, kłaniając się jak zawsze. – Mam wrażenie, że dawno cię tu nie było.
            – Cóż… Trochę minęło – przyznała Setsuko po chwili zastanowienia. – Wiele się przecież działo i wszyscy mieliśmy sporo pracy. Co u ciebie?
            – Dobrze, dziękuję – odparła Shiroyama. - Zdążyliśmy w znacznej mierze uprzątnąć już oddział po ostatniej bitwie, choć pewnych zniszczeń raczej nie uda nam się tak szybko naprawić.
            – A jak z Kirą?
            – Izuru również ma się dobrze. Choć martwił się o ciebie. Podobno pokłóciliście się przed bitwą i mocno go to gryzie.
            Kobieta machnęła ręką.
            – To nie była nawet kłótnia, a zwykła różnica zdań. Rozumiem przecież jego reakcję, bo i ja przekroczyłam granicę, nawet jeśli w ostateczności miałam rację. Powiedz mu, proszę, że doceniam jego troskę. Jednak nie ma potrzeby, aby się martwił. Zamiast tego powinien się zająć się ważniejszą sprawą, czyli pierścionkiem dla ciebie, to już czas.
            – Wybacz, ale przekażę mu jedynie, że się na niego nie gniewasz – odparła z powagą Corrie, na co Setsuko roześmiała się radośnie. – Natomiast nie omieszkam mu przekazać, żeby się nie martwił. Cieszę się, że nie masz do niego żalu.
            – Wiem, wiem – powiedziała, kładąc dłoń na ramieniu Shiroyamy. – Tylko się z tobą droczę, choć faktycznie uważam, że taka dziewczyna jak ty to skarb i powinien się ciebie mocno trzymać, nim odlecisz z wiatrem. 
            – Nie, nigdzie się nie wybieram. Na pewno nie bez Izuru.
            – To dobrze. Cieszę się, wiedząc, że Kira ma u swego boku kogoś takiego. Tym bardziej myślę, że powinien wziąć się w garść. Może nasłać na niego Rangiku?
            – Proszę, nie.
            – Dobrze, dobrze. Wszyscy wiemy, że Kira bardzo cię kocha. Pewnie czeka na odpowiedni moment, już po wojnie. Tylko jak to z wojną bywa, właściwy moment może nigdy nie nadejść… I tego obawiam się najbardziej.
            – Martwisz się? – zapytała Corrien. – Wojną.
            – Jak wszyscy. Ty nie?
            – Oczywiście, że się martwię, ale… Mam nadzieję. Wciąż mam nadzieję.
            – Będzie dobrze.
            – Co?
            – Będzie dobrze – zapewniła ją Setsuko. – Masz moje słowo.
            – Tylko proszę, uważaj na siebie Setsuko, kapitan będzie się zrozpaczony, jeśli coś ci się stanie - powiedziała Corrie, po czym zawstydzona odwróciła wzrok. - Przepraszam, to właściwie nie moja sprawa, ale...
            – Bez przesady, Corrie - Setsuko położyła dłoń na jej ramieniu. - Jesteśmy przyjaciółkami. Poza tym... Ja również nigdzie się nie wybieram. Nigdzie poza jego gabinetem teraz – zadeklarowała, uśmiechając się nieco diabolicznie. – Zamierzam zająć mu trochę czasu, więc jak mogłabyś przytrzymać Renjiego z dala od biura – urwała i puściła do Corrien oczko.
            – Dobrze…
            Shiroyama jeszcze przez chwilę przyglądała się kobiecie, która zdawała się mieć dobry humor. A jednak coś wydawało się być nie na miejscu. Może to jej wyobraźnia?
***
            Zapukała do drzwi i weszła do gabinetu, z zadowoleniem spostrzegając, że Renjiego także tam nie ma. Jej mąż był sam. Oparła się plecami o drzwi i uśmiechnęła się do Byakuyi, który spojrzał na nią znad dokumentów. Ostrożnie zakluczyła drzwi, by nie dostrzegł tego ruchu.
            – Setsuko? Nie spodziewałem się ciebie dzisiaj. Myślałem, że miałaś coś do omówienia razem z Hotarubi.
            – A musisz się mnie zawsze spodziewać? – zapytała, podchodząc do biurka. – Przyszłam ci powiedzieć, że dziś będziemy mieli gości na obiedzie. Sprawy z Hotarubi już omówione, choć przyznam, że nasze poszukiwania były raczej bezowocne.
            – Gości?
            – Zaprosiłam Toshiro i Ayane. Nasze dzieci oczywiście też będą.
            – Jesteś straszna – stwierdził Byakuya, kręcąc głową z politowaniem.
            – Nie mów tak – zaśmiała się perliście. – To będzie nasz pierwszy obiad, odkąd nasza rodzina zaczyna się powiększać.
            – Są na to gotowi?
            – Nie mają wyjścia. Chcę jeszcze przed wojną zasiąść ze wszystkimi do obiadu.
            – Martwisz się – zauważył Kuchiki. – Czy to dlatego, że nie udało ci się znaleźć tego, czego chciałaś?
            – Oczywiście, że się martwię, jak wszyscy – mruknęła Setsuko i machnęła ręką. – Ale to naprawdę nieistotne dzisiaj. Najwyraźniej to, czego szukałam nigdy nie istniało. Nic na to nie poradzę. Znajdę inny sposób - dodała.
            – Coś jeszcze?
            – „Coś jeszcze?” – powtórzyła Setsuko, nadymając policzki. – No wiesz co? Jak możesz być taki oschły – dodała, przysiadając na brzegu biurka i nogą odsunęła fotel męża.
            – Setsuko – powiedział lekko zniecierpliwiony. – Jestem w pracy.
            – No to co? – odpowiedziała. – Tym razem nie dam się wyrzucić – zadeklarowała i oparła się rękami o fotel, całując Byakuyę.
            Westchnął ciężko, gdy się odsunęła.
            – Setsuko, proszę cię. Corrie lub Renji mogą przyjść.
            – Nie przyjdą. Zamknęłam drzwi. Zresztą oboje wyszli.
            – To nie czas ani miejsce.
            Usiadła na nim okrakiem i pocałowała raz jeszcze, powoli rozsuwając jego kosode. Oddał pocałunek tym razem, choć wciąż wyczuwała wahanie. W końcu pocałował ją też w szyję i w obojczyk, schodząc niżej, a gdy straciła czujność, wstał, podnosząc ją na rękach.
            – Hej, co robisz?! – zaprotestowała.
            – Koniec zabawy – warknął gardłowo Byakuya, idąc do drzwi. – Wracasz do domu.
            Jednak Setsuko orientując się, co zamierza jej małżonek, płynnie wyślizgnęła się z jego objęć i przyparła go do drzwi, wsuwając kolano między jego uda. Po tym uśmiechnęła się zadziornie i chwyciwszy go za kołnierz, znów pocałowała.
            Objął ją i obrócił się, odstawiając ją na bok, z zamiarem wywalenia za drzwi. Nacisnął na klamkę, ale nic się nie stało. Sięgnął po klucz, ale do tego momentu Setsuko zdążyła już ściągnąć z siebie bluzkę.
            – Nie radzę – powiedziała. – Chyba, że chcesz, żeby wszyscy zobaczyli twoją żonę nago w twoim gabinecie.
            – Setsuko, to nie czas na żarty – zdenerwował się Kuchiki. – Mamy sporo pracy przed bitwą. 
            – Właśnie dlatego to idealny moment, żeby nieco się rozluźnić.
            – Setsuko, to nie jest śmieszne – stwierdził Byakuya. Podniósł jej bluzkęz drewnianych paneli i podszedł do Setsuko. Chwycił ją za ramiona, żeby zmusić do ubrania się, ale ona pociągnęła go na siebie, kładąc się na biurku i chichocząc. – Setsuko.
            Zdenerwowany, ugryzł ją lekko w szyję, a ona wydała z siebie westchnienie, przyciągając go bliżej. Tym razem się nie odsunął. Sięgnął ręką i rozpiął jej spodnie, wciąż całując raz po raz. W końcu pozwolił, by rozwiązała po omacku jego kosode, a sam ściągnął z niej resztę ubrań.

***
            Shiroyama była pewna, że i tym razem Setsuko równie szybko opuści biuro jej kapitana, ale tak się nie stało. Czyżby źle odczytała jej intencje, a może kobieta odniosła tym razem sukces. Dowiedziała się tego dopiero po jakimś czasie, gdy widziała zadowoloną Setsuko wychodzącą z budynku. Włosy miała w lekkim nieładzie. Zresztą ubrania tak samo pomięte.
            Na widok Corrie, wyszczerzyła zęby i puściła oczko. Nic jednak nie powiedziała. Corrie też się uśmiechnęła, widząc szczęśliwą minę kobiety. A z drugiej strony nie miała na razie ochoty wracać do gabinetu, wiedząc, co się tam przed chwilą działo. Choć może warto byłoby zobaczyć minę kapitana?
            Tymczasem Setsuko wróciła do domu, gdzie z pomocą Kazumi i Hiroyi przygotowywała obiad. Żadne z jej dzieci nie wiedziało jeszcze o gościach lub myśleli, że to Taraka i Akira przyjdą z wizytą. Jednak odkąd Gotei 13 i Rada zadecydowały o przyjęciu ich w Seireitei, Taraka powróciła do oddziału 10, a Akira dostała schronienie w domu Głównodowdzącego, choć wolny czas spędzała w domu rodziny Abaraiów.
            Wszystko było już prawie gotowe, zanim Byakuya powrócił do domu. Hiroya właśnie rozkładał talerze i sztućce, Kazumi kończyła ostatnią potrawę, a Setsuko przywitała męża w drzwiach, biorąc od niego haori i powiedziała:
            – Mój drogi, przebierz się szybko. Nasi goście zaraz będą.
            – To jest zły pomysł, Setsuko – westchnął Byakuya, czując, że to nie skończy się dobrze. – To fatalny pomysł.
            – Przesadzasz. Miło będzie zjeść w rodzinnym gronie.
            – Rodzinnym? – podchwycił Hiroya. – Skoro to nie Taraka i Akira, to kto przychodzi? Shun z rodzicami to byłyby trzy, a są dwa... Dziadek nie. Ciocia Bris i Itsu?
            – Nie do końca – powiedziała Setsuko, mając nadzieję, że jakoś z tego wybrnie. Na szczęście rozległ się dzwonek do drzwi. Kobieta otworzyła je i wszyscy zobaczyli Toshiro i Ayane, którzy spotkali się jeszcze przy bramie. – Chodźcie do środka, nie stójcie tak.
            – Zastanawiałem się, co to za okazja – przyznał Toshiro, zerkając na młodą Hisagi. – Ale taki skład nie wróży nic dobrego.
            – Toshiro? Ayane? – zdziwiła się Kazumi. – Co tu robicie?
            – Dostaliśmy zaproszenie na obiad – wyjaśniła Ayane, zdejmując buty. – Myślałam, że... Ale chyba źle myślałam.
            – O cholera! – wykrzyknął Hiroya i konspiracyjnie zwrócił się do siostry. – Rodzice wiedzą.
            – Oczywiście, że tak  – odparła Setsuko, uśmiechając się diabolicznie. – Myślałeś, że nie zauważę, że moje dzieci się z kimś spotykają?
            – Co? – przeraziła się Ayane i wraz z Toshiro wymienili się przestraszonymi spojrzeniami.
            – Skoro wszyscy są, możemy zasiąść do rodzinnego obiadu – oznajmiła Setsuko, pchając gości w stronę kuchni, zatrzasnąwszy drzwi nogą.
            Byakuya również się już przebrał i teraz wyszedł z sypialni, łypiąc na Toshiro, który na wspomnienie ich ostatniej rozmowy nieco pobladł. Ayane też nie wyglądała na najszczęśliwszą.   
            – No już, nie róbcie takich min – powiedziała Setsuko całkiem normalnie. – Przecież to nie z was będzie ten obiad.
            – Zastanawiam się – mruknął Toshiro, który uparcie unikał spojrzenia Byakuyi, czy nawet patrzenia na Kazumi.
            Wszyscy w milczeniu zasiedli przy stole. Hiroya i Toshiro po lewej stronie, a Kazumi i Ayane po prawej, tak, że każdy siedział na przeciwko swojego wybranka lub wybranki serca. Byakuya i Setsuko usiedli na szczytach stołu, również patrząc prosto na siebie.
            – Ayane – powiedziała nagle Setsuko i dziewczyna aż podskoczyła. – Podasz mi sól?
            – Tak, oczywiście.
            – Dziękuję – odparła Setsuko, jeszcze przez chwilę drażniąc się z dziewczyną, w końcu westchnęła. – Na Króla Dusz, dajcie sobie siana! Ayane, dlaczego się tak stresujesz? Byłaś u nas już wiele razy... A Ty Toshiro? – zapytała, zwracając się do przyjaciela. – Nie masz już nastu lat, a tak się zachowujesz.
            – I podejrzewam, że w tym problem.
            – Zaprosiłam was tutaj nie za karę, a po to, by dać nam wszystkim szansę oswoić się nieco z sytuacją. Zresztą jeśli Król Dusz pozwoli, będzie nam dane kultywować rozpoczętą dziś tradycję jeszcze przez wiele lat – wyjaśniła Setsuko i uśmiechnęła się ciepło. – Cóż... Przyznaję, że chciałam was trochę ukarać za te tajemnice. Żadne z was nie raczyło się pochwalić, ale to tyle. Możecie wyluzować. W końcu jesteśmy rodziną.
            – Setsuko ma rację – przytaknął Byakuya. – Żadne z nas nie ma do was pretensji.
            – Na pewno? – zapytał podejrzliwie Toshiro.
            – Na pewno – odparła Setsuko i dodała: – Choć przyznam, że na początku dziwnie się czułam z myślą, że mój wieloletni przyjaciel umawia się z moją córką. Ostatecznie nie mam jednak nic przeciwko. Gdybym miała, bądź pewien, że już dawno dałabym ci to do zrozumienia.
            – Nie, żebyś miała coś do gadania w tej sprawie – zaśmiała się Kazumi. – Kocham Toshiro i nic tego nie zmieni.
            – Wiem. Wiem też, że on zaopiekuje się tobą, więc nie muszę się martwić. Nie oddałabym cię byle komu, ale ufam Toshiro właśnie dlatego, że jest moim przyjacielem.
            – Ale przyznam, nastraszyłaś nas – oznajmił Hiroya.
            – Cóż, trochę musiałam. – Ale tak naprawdę, chciałam tylko zjeść razem z wami obiad i cieszyć się chwilą.

1 komentarz:

  1. Skoro czytam z domu ten rozdział, będzie choć trochę porządnego komentarza.
    Corrie w sumie ma ubaw chyba za każdym razem, kiedy Setsu nachodzi Byakuyę w pracy, choć na szczęście trzyma się w bezpiecznej odległości. Ja się tam cieszę, że Setsu ją lubi, choć też rozumiem, dlaczego Corrie nie skomentowała sprawy ewentualnych zaręczyn. Nie żebym nie chciała zobaczyć Twojej wersji tych zaręczyn, ale pewnie nie doczekam.
    Byakuyi nie przerywa się pracy, bo to oznacza tylko jedno - igranie ze śmiercią. Chyba że jest się Setsu. Koniec końców zdobyła kapitańskie biuro Szóstki.
    No i ten obiad. Że Tosiek nie było zaskoczeniem, ale kiedy ona wypatrzyła Ayane? Musiało być całkiem zabawnie obserwować tę dwójkę, a przecież sami swoi. No fakt, trochę dziwnie, jak tak nagle przychodzi miłość, ale dobrze, że w ogóle dzieje się też coś dobrego w tym wszystkim.
    Mam obawy, poważne obawy, co do zakończenia Doffa. I tak, ma to związek z zachowaniem Setsuko, że się tak bardzo stara nacieszyć tym, co ma. Wiele w tym desperacji, co budzi we mnie uczucie niepokoju. Wiem, oni wszyscy tak czują, wszyscy teraz chcą trochę bardziej, bo boją się nadchodzącego starcia. Aizen to przerażający przeciwnik i mają prawo wątpić, czy po wojnie zdołają te wszystkie plany wypełnić.

    OdpowiedzUsuń