Trzynaście oddziałów
shinigami czekało nieopodal Las Noches. Czekali na znak do ataku, który wciąż
nie nadchodził. Powrotu też już nie było, bo Garganta zamknęła się chwilę po tym,
jak wyszedł z niej Urahara. Musieli wygrać, jeśli chcieli wrócić do domu.
Wszyscy zaczynali się
niecierpliwić, ale przez dłuższy czas dawali radę nad tym
panować. Czekanie im nie sprzyjało. Ponadto nie rozumieli, dlaczego dowódcy
pozwalają, by przepadł element zaskoczenia i czekają na odpowiedź wroga.
Odpowiedzi na te pytania
znali tylko nieliczni, a i oni często nie mieli pewności. Część z nich łudziła
się, że Kazumi, Taraka i Akira przybędą lada moment z Innocence. W
rzeczywistości jednak Setsuko chodziło o teren bitwy. Wiedziała, że element
zaskoczenia nie był warty rozbijania ich sił i błądzenia po Las Noches.
Tam byli łatwym łupem. Wrogowie
doskonale znali twierdzę, shinigami praktycznie wcale. Mogli się też spodziewać
pułapek, a Setsuko nie mogłaby koordynować walki. Jej plan polegał na zmuszeniu
wrogich sił do wyjścia na pustynię. Tam Zaraki mógł dać upust swoim mocom,
zmiatając dziesiątki, jak nie setki wrogów jednym uderzeniem. W budynku zaś
pogrzebałby ich wszystkich żywcem.
W końcu doczekała się. Pierwsi
Arrancarzy wraz z Akumami zaczęli wylewać się z twierdzy. Podejrzewała, że ani
oni, ani Aizen, nie dali się nabrać. Tym bardziej, że młodszy Aizen w swej
arogancji na pewno, pomimo ostrzeżeń starszego siebie, chciał się przekonać, co miała w
zanadrzu. To nie miało znaczenia, tak długo, jak Setsuko mogła realizować swój
plan.
W końcu pojawili się także
Noah z Uluquiorą. Po żadnym z Aizenów nie było śladu. Dwie ogromne armie stały
naprzeciwko siebie. Obie strony czekały albo na jakiś znak albo na ruch
przeciwników.
To Setsuko jako pierwsza
dała znak, by wszyscy zajęli swoje pozycje. Urahara wraz z oddziałem 12 już
dawno rozstawił sprzęt i próbował namierzyć Aizenów, a oddział stworzył wokół
siebie i Dwunastki barierę, czyniąc z tego obszaru polowy szpital dostępny
jedynie dla shinigami.
Jednak na znak od blondynki
nic się nie wydarzyło. Nieco skonfundowani przeciwnicy popatrzyli na shinigami,
którzy ani drgnęli. Przynajmniej na pozór, ponieważ sygnał dotarł tylko do
kilku osób. Tych, którzy mieli swoje wyznaczone cele.
Dopiero gdy Zaraki i
Yachiru niespodziewanie wbili się w sam środek armii Arrancarów, siejąc
spustoszenie i chaos, reszta shinigami, która pod ich dowództwem oraz Iby,
Rukii i Isshina, również ruszyła do boju.
Pozostali dowódcy zadbali
o to, by rozdzielić Noah na pomniejsze pola bitwy, tak jak nakazała im Setsuko.
Pierwsza swojego celu dosięgnęła Mitsuko. Znalazła brata bez problemu. Słyszała
jego głos w swojej głowie. Wzywał ją. Poszła tam, choć spodziewała się pułapki.
Chłopak czekał na jednym z
niższych pięter odizolowanej wieży i obserwował rozpoczynającą się bitwę przez
podłużne okno bez szyby. Na widok Mitsuko uśmiechnął się i przez moment
wydawało jej się, że cała ta farsa ze zdradą była tylko złym snem.
- Mako…
- Mitsuko, jesteś.
- Wezwałeś mnie tutaj –
zauważyła z powagą.
- Szukałaś mnie – odparł rozbawiony.
– Trudno było nie wyczuć twojej desperacji. Postanowiłem ułatwić ci to, choć
mam nadzieję, że nie przyszłaś namawiać mnie do powrotu.
Mitsuko pokręciła
przecząco głową.
- Mam nadzieję, że nie
wezwałeś mnie tu tylko po to, by namawiać mnie do przejścia na stronę Aizena.
- Nie. Nie jesteś mu
potrzebna – powiedział beznamiętnie Makoto i znów popatrzył na walczących.
- A ja nie przyszłam
tutaj, aby cię ratować.
- Więc co? Zabić?
- Pudło – oznajmiła Mitsuko.
Teraz to ona się uśmiechnęła. – Nie mam cię ani przekonywać, ani zabijać.
Makoto popatrzył na nią
skonfundowany.
- Aż tak się za mną
stęskniłaś?
- Moim jedynym zadaniem
jest wejść ci w drogę, jeśli czegoś spróbujesz.
- Na razie on i tak nic ode
mnie nie chce. Mam patrzeć i czekać.
- W takim razie możemy
czekać razem. Dopóki nie nadejdzie czas – stwierdziła Mitsuko. – A potem niech
wygra silniejszy.
***
Tyki Mikk stał spoglądając
to na Rangiku, to na Byakuyę i westchnął. Zgasił papierosa, rzucając go na
ziemię i depcząc.
- Wy… - mruknął. – Nie jesteście
z tego samego oddziału. Pamiętam was.
- To bez znaczenia, z
jakiego oddziału jesteśmy – odparła z powagą Matsumoto i zmarszczyła brwi.
Spojrzała wyczekująco na Byakuyę: - Kapitanie?
- Nie udało nam się zabić
cię poprzednim razem – odezwał się Byakuya. – Tym razem nie popełnimy tego
błędu.
- Przecież wiecie, że my i
tak narodzimy się ponownie. Nie można nas zabić.
Byakuya uśmiechnął się
niespodziewanie, przyprawiając Rangiku o dreszcze. Chyba nigdy nie widziała,
aby uśmiechał się podczas walki.
– Senbonzakura Kageyoshi.
***
Road nie wyglądała na
zdziwioną, gdy Aizawa pojawiła się tuż przed nią z bojową miną.
- To zaczyna się robić
nudne – stwierdziła Noah, wywracając oczami. – Tylko dlatego, że raz złamałaś mój sen, nie znaczy,
że możesz wygrać.
- Nie jest sama – odezwała
się Corrie, pojawiając się z drugiej strony.
Nawet Road skrzywiła się,
czując powiew chłodu.
Obie shinigami popatrzyły
po sobie. Corrie wyszeptała:
- Gin no Kiri.
Zimna mgła zablokowała
otoczenie, dając im chwilę na to, by wprowadzić w życie plan. Tym razem nie
dały Road szansy na stworzenie Pudełka, ani zamknięcie nikogo w swoim śnie.
Zamiast tego to Hotarubi użyła swojego bankai, przenikając do umysłu Road. W
tym czasie Corrie miała walczyć z Noah w fizycznym świecie i chronić nieobecną
duchem Aizawę.
- Zapłacisz mi za to – fuknęła
Road.
Pomimo niewinnego wyglądu
Road, Corrien zdawała sobie sprawę z tego, że musi potraktować tę walkę
poważnie. Nie wolno jej było popełnić błędu, bo mogła go przypłacić życiem swoim
i przyjaciół. Nie było miejsca na współczucie. Ku zadowoleniu Yukikaze,
wyszeptała:
- Gin no Kissu.
***
Kira popatrzył skonsternowany
na Abaraia, a ten na niego. Wiedzieli przecież jak wyglądają Seiko i Ryou.
Renji walczył już z nimi wcześniej. I teraz mieli im stawić czoła razem. Tylko
że tej dwójki nie było na polu bitwy. Ani nigdzie indziej, bo Kira nie wyczuwał
ich obecności w twierdzy.
- Arka? – zapytał Renji. –
Może nie wyleźli z Arki.
- Tylko ich brakuje, jeśli się
nie mylę – odparł z powagą Izuru. – To niedobrze.
- To niedobrze, bo?
- Jeśli są w Arce, to
znaczy że misja odzyskania Innocence jest zagrożona.
Abarai uderzył się dłonią
w czoło.
- Cholera.
- Choć prawda jest taka,
że nie wiemy, czy jeszcze jakieś Innocence zostało - dodał Kira.
- Co teraz? – strapił się
Abarai.
- Musimy poinformować o
tym Setsuko – oznajmił Izuru, uruchamiając miniaturowy komunikator, który miał w
uchu. Dostali takie z Abaraiem od Urahary, choć najpewniej na polecenie przyjaciółki. –
Setsuko, słyszysz mnie?
- Tak – w słuchawce rozległ się głos
blondynki. – Co się dzieje?
- Tutaj Izuru.
- I Renji – wtrącił się
Abarai, krzycząc mu do ucha.
- Słyszę was. Co się dzieje?
- Seiko ani Ryou nie
pojawili się na polu bitwy – wyjaśnił Kira. - Nie ma ich tu.
- Rozumiem.
- Czy to możliwe, że
zostali w Arce?
- Obawiam się, że tak –
przyznała Setsuko.
- Powinniśmy spróbować się
tam dostać?
- Nie. To niemożliwe. Zapomnij,
Kira – warknęła Setsuko. – Skupcie się na polu bitwy. Pomóżcie, jeśli ktoś potrzebuje
wsparcia, lub dołączcie Zarakiego i reszty.
- Ale Innocence –
zaprotestował Izuru.
- Kazumi i reszta wiedzą
co robić – zadeklarowała Setsuko. – Brałam pod uwagę, że coś może pójść nie
tak. Zapomnijcie o Seiko i Ryou. Przechodzimy do dalszej części planu.
- Dobrze.
***
- Dlaczego nam trafił się
najgorszy przeciwnik? – mruknął Toshiro ze skwaszoną miną. – Powiedz mi, Shuuhei.
Hisagi wzruszył ramionami.
- Czy ja wiem, czy
najgorszy? Najgorzej to Aizen albo Milenijny. I Mikk.
- Nie powiedziałem
najsilniejszy – westchnął Hitsugaya. – Tylko najgorszy. Taki uciążliwy.
Zabijaliśmy go już tyle razy, a ten skubaniec przetrwał nawet dłużej niż
Grimmjow.
- Bardziej się martwię o
Hotarubi. Znowu walczy z Road.
- A tam – Toshiro machnął
ręką. – Corrien z nią jest.
- No tak, ale ostatnio
byliśmy razem, a i tak musiała nam pomóc Bris – marudził Hisagi. – Swoją drogą,
nie widziałem jej podczas wymarszu.
- Nie. Wydaje mi się, że
tak jak oddział pierwszy pilnuje Seireitei, Egzorcyści stacjonują w świecie
ludzi na wszelki wypadek, gdyby Aizen coś planował. Ich zadaniem jest powstrzymać ewentualną pierwszą falę ataku i poinformować Setsuko.
- W sumie Setsuko nie
wspomniała o tym na zebraniu.
- Myślę, że wciąż obawiała się jakiejś pluskwy. Zresztą kto ją tam wie.
- No w sumie. Dużo
zostawiła dla siebie – przytaknął Hisagi i obaj uskoczyli przed zielonym
promieniem Cero zniecierpliwionego Ciffera.
- Nie przyszedłem tu
rozmawiać.
- Ale my nie rozmawiamy z
tobą – odparł Toshiro i zwrócił się do Hisagiego. – Patrz, zazdrosny jest.
- A ty byś nie był,
Toshiro? Wszyscy go ignorują. Nawet ukochany Aizen połowę czasu ma go w
poważaniu.
***
Głównodowodzący uderzył laską
w ziemię, zagradzając drogę Milenijnemu, który niepokojąco szybko zmierzał w
stronę oddziału dwunastego. Zaraz obok pojawili się jego pierwsi uczniowie, Juushiro
i Shunsui.
- Dalej nie przejdziesz.
- Zejdź mi z drogi, Yamamoto
– mruknął Milenijny.
- Tym razem będziemy
walczyć na poważnie.
- Ach, czyli jak
dostawałeś ode mnie bęcki, to jeszcze nie było poważnie? – roześmiał się
Milenijny. – Przyznaję, że przez te tysiąc lat stałeś się naprawdę potężny, ale
i ja nie pokazałem jeszcze wszystkiego.
- Nie wątpię - przytaknął Głównodowodzący.
- Nie wątpię - przytaknął Głównodowodzący.
- Nie ważne, ile czasu
minie, nigdy nie będziesz tak silny jak twoja siostra. Ale nawet ją Gotei 13 zdołało
zniszczyć. I to samo zrobiliście z klanem Noah.
- Być może rody
szlacheckie nie miały rację, decydując o waszym wygnaniu – przyznał Yamamoto. –
W końcu wszystkie zawiniły równo, próbując zdobyć przewagę nad resztą i łamiąc
obietnicę daną Królowi Dusz. Ale jak długo chcesz ciągnąć tą bezsensowną wojnę,
Arya?
- Dopóki moja rodzina nie
wróci do domu, do Seireitei – zadeklarował Milenijny.
- Więc stoczmy tą bitwę,
jak należy. Zdejmij tą iluzję i pokaż mi swoją prawdziwą twarz.
Milenijny milczał. Po
chwili jednak oczom shinigami ukazał się normalny człowiek, a nie grubaśny troll. Mężczyzna w średnim wieku o śniadej karnacji, ciemnych włosach i przepięknych, złotych oczach. Był naprawdę przystojny i wyglądał tak samo, jak Yamamoto pamiętał go jeszcze sprzed wygnania.
- Kto to? – zdziwił się
Kyouraku.
- Noah Arya, którego przez wieki znaliście jako Milenijnego Earla –
wyjaśnił ze spokojem Yamamoto. – Dawny przyjaciel mojego ojca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz