Obserwatorzy

Rumours


środa, 6 maja 2020

Chapter 100 ~ Angry Byakuya and punishment pillow


            Z tego wszystkiego do domu wróciła późno. Byakuya już dawno zdołał uwolnić się z kajdanek i nawet spał. Było jej przykro, że wspólny wieczór im nie wyszedł, ale jakoś się z tym pogodziła. Dowiedziała się za to przecież sporo o swoim pochodzeniu oraz przeszłości Soul Society.
            Gdy obudziła się rano, Byakuyi już nie było. Leżała w łóżku, zastanawiając się, co zrobić. Nie musiała iść do pracy, bo Akademia Shino wciąż była w odbudowie. Nie miała też żadnego tropu na to, jak się uzbroić, by pokonać Aizena.
            W końcu zebrała się w sobie i wstała. Zjadła jakieś szybkie śniadanie, wypiła kawę i postanowiła pospacerować po Gotei 13, by sprawdzić, co u jej przyjaciół oraz męża. To do niego udała się w pierwszej kolejności.
            Chciała go poprosić, by przyszedł w miarę wcześnie z pracy, aby mogli powtórzyć to, co nie udało im się poprzedniego wieczoru. Zresztą miała już sporo innych pomysłów, jak mogli urozmaicić sobie życie łóżkowe i zamierzała je przedstawić mężowi.
            Weszła do oddziału szóstego, witając się z kilkoma osobami i skierowała się do biura. Weszła do środka bez pukania i z zadowoleniem zauważyła, że jej mąż jest sam.
            - Byakuya, dzień dobry, mój drogi – powiedziała.
            - Zapomnij.
            - O czym?
            - O czymkolwiek, z czym tu przyszłaś – stwierdził Byakuya, nawet na nią nie patrząc. – A teraz wyjdź, przeszkadzasz mi w pracy.
            - Co z tobą?
            - Co ze mną? – powtórzył zdenerwowany. – Może to, że zostawiłaś mnie wczoraj samego, przykutego do łóżka – dodał cicho.
            - Przepraszam, Głównodowodzący wezwał mnie i Kazumi, bo chciał nam opowiedzieć o rodzie Miyagi i swojej siostrze.
            - Mówiłem, żebyś mnie tak nie zostawiała. Wszystko byłoby w porządku, gdybyś mnie przed wyjściem rozkuła.
            - Przepraszam, ale widziałam, że się uwolniłeś – zauważyła Setsuko.
            - Nie ja – naburmuszył się Kuchiki. – Renji przyszedł z zaległymi dokumentami.
            - I cię uwolnił? – zapytała Setsuko, do której jeszcze nie do końca docierało to wszystko. Nagle parsknęła śmiechem. – Och, to dlatego się gniewasz. Przepraszam, mój drogi.
            - Nawet jeśli Renji jest częścią rodziny, to twój wybryk nadszarpnął moje dobre imię.
            - Obiecuję, że to się drugi raz nie powtórzy. Gdyby nie to, że wyszłam, to mógł być całkiem fajny wieczór.
            - Może, ale tego się już nie dowiemy.
            - No weź, Byakuya, będzie fajnie.
            - Nie ma mowy. Absolutnie nie! – zadeklarował Kuchiki.
            - No dobrze, to może chociaż spróbujemy czegoś innego – ciągnęła dalej Setsuko. – Już bez wiązania, ale może za to jakiś trójkąt. – Byakuya spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. – No co? Ludzie tak robią. Moglibyśmy zapytać o to na przykład Hisagiego.
            - Słucham? – mruknął Byakuya, a powietrze nagle zrobiło się gęste i ciężkie. – Kogo chcesz nam zaprosić do łóżka?
            - To był tylko przykład. Przykład!
            - Idź już lepiej, Setsuko. Mam dużo pracy.
            - No weź, Byakuya, nie gniewaj się. Ja tylko chciałam.
            - Proszę, idź już. Jestem w pracy.
            Setsuko westchnęła ciężko, ale nic już nie mówiła. Wróci później i wtedy go udobrucha. Na ten moment Byakuya potrzebował trochę ochłonąć.
            W drzwiach minęła się z Corrien, która właśnie wracała do biura z jakimiś dokumentami. A krótko po niej pojawił się tam Renji, który cały czas starał się nie patrzeć na kapitana.
            Wyraźnie było widać, że coś się stało. Kapitan od rana wyglądał na wkurzonego i nawet wizyta Setsuko tego nie zmieniła, a Renji nawet bał się na niego spojrzeć. Corrien zastanawiała się dlaczego, ale wolała się nie narażać i skupić na pracy.
            Nie mogła jednak oprzeć się wrażeniu, że Renji jednak co jakiś czas zerkał na Kuchikiego ukradkiem i chichotał. Wtedy za każdym razem w pomieszczeniu robiło się duszno, a Renji robił się cały blady.
            Rozległo się pukanie do drzwi i do środka wszedł Hisagi.
            - Dzień dobry, kapitanie Kuchiki – powiedział. – Cześć Corrie, Renji.
            - Cześć – odpowiedział Abarai.
            - Shu, hej – odezwała się Corrien.
            - Mam coś dla ciebie – oznajmił Hisagi, wręczając jej jakąś teczkę. – Poza tym, masz czas? Może pójdziemy coś zjeść?
            Corrien spojrzała na kapitana, zastanawiając się, czy da radę się teraz urwać. Jednak w pomieszczeniu znów zrobiło się duszno i tym razem wyraźnie nie chodziło o Abaraia. Kuchiki łypał groźnie na stojącego do niego plecami Hisagiego.
            - Shu, wiesz co? To może być dobry pomysł, chodźmy – powiedziała pospiesznie Shiroyama, wstając. – Nie zostało mi dużo pracy, więc mogę ją skończyć po obiedzie – dodała, wypychając przyjaciela za drzwi. Dopiero, gdy wyszli z budynku, wyjaśniła: - Kapitan dziwnie się dziś zachowuje. Co rusz podnosi poziom reiatsu i łypie na wszystkich groźnie. Zwłaszcza na Renjiego i na ciebie. Nie wiem, co się stało.
            - Hmm, to dziwne. Nic mu nie zrobiłem.
            - A Renji podśmiechuje się cicho, zerkając na niego co jakiś czas.
            - Może coś odwalił?
            - Nie, wtedy dostałby reprymendę od kapitana. Wydaje mi się, że to coś innego.
            - No to może Setsuko coś zmalowała? – podsunął Hisagi. – Wtedy nic dziwnego, że chodzi cały czas wkurzony.
            - Może masz rację – westchnęła Shiroyama. – Ale ciężko się tak pracuje.
            - Kuchiki i tak nie będzie umiał się na nią długo gniewać. Przejdzie mu.
            - Pewnie masz rację – stwierdziła i tak też było.
            Już gdy wracała z obiadu z Hisagim, widziała swojego kapitana leżącego w ogrodzie pod drzewem wiśni z głową na kolanach swojej małżonki. Tak słodko razem wyglądali, nawet po tylu latach małżeństwa i Corrie zaczęła się zastanawiać, czy z Kirą kiedykolwiek uda im się tyle razem przeżyć i wciąż patrzeć na siebie z taką samą miłością jak teraz.
***
            Tymczasem Setsuko pokręciła się po Seireitei, odwiedziła kilka osób i w końcu wróciła do oddziału szóstego. Męczyło ją to, że Byakuya wciąż się gniewał. Miała nadzieję, że tym razem zdoła go udobruchać. Może zrobi mu masaż pleców albo coś i wszystko będzie dobrze.
            Wreszcie dotarła do głównego budynku, gdzie na werandzie siedział Renji, pijąc herbatę.
            - Yo, Setsu!
            - Renji, wyszedłeś zaczerpnąć świeżego powietrza?
            - Chciałem się napić herbaty i się nie udławić – odparł Abarai, a Setsuko popatrzyła na niego z wyraźnym niezrozumieniem, więc dodał: - Za każdym razem gdy patrzą na kapitana, chce mi się śmiać.
            - Dlaczego?
            - Nie mogę zapomnieć wczorajszego widoku. Nie mogę uwierzyć, że przykułaś go do łóżka i tak zostawiłaś – powiedział Renji, co raz parskając śmiechem.
            - Och… To ty go uwolniłeś?
            - Ja. A kapitan teraz zabija mnie wzrokiem, bo wczoraj ryknąłem śmiechem.
            - Ach, to dlatego chodzi taki naburmuszony – domyśliła się Setusko. – Bo ktoś go widział.
            - Cóż, przyznaję, że rzuca gromy z oczu. Jeszcze rozumiem, że w moją stroną – odparł Abarai. – Ale na Hisagiego też.
            - Och… To też może być moja wina. Bezmyślnie coś chlapnęłam, a że już i tak był wkurzony, pewnie wziął to do siebie.
            - To coś ty mu powiedziała? – zainteresował się Abarai.
            - Nieważne – mruknęła Setsuko, machnąwszy ręką. – Idę z nim pogadać.
            Ruszyła w głąb budynku, zostawiając wciąż podśmichującego się Renjiego na werandzie. Dotarła do biura swojego męża i zapukała, po czym weszła do środka. Z zadowoleniem zauważyła, że nie ma tam Corrien.
            Byakuya już był mniej zadowolony powrotem Setsuko. Łypnął na nią złowróżebnie, ale nic nie powiedział.
            - Przepraszam – powiedziała szczerze. – Myślałam, że sam się wczoraj uwolniłeś i nie przyszło mi do głowy, że może ktoś cię widział.
            - Renji ci powiedział – stwierdził Byakuya, marszcząc brwi, po czym wstał. Setsuko obawiając się, że zrobił to z zamiarem zabicia swojego zastępcy, złapała go za ramię. – Ja go przycisnęłam. Wiesz, że Renji umie trzymać zęby za zębami. Po prostu odpowiednio go podeszłam, bo wiem, jak to zrobić – skłamała. – Przepraszam. Nie gniewaj się na niego, skoro to wszystko to i tak moja wina – poprosiła. – Zrobię, co będziesz chciał, tylko się już nie gniewaj. Masaż? Obiad? Co zechcesz.
            - Chodź – rozkazał Kuchiki i wyszedł z biura.
            Setsuko nie wiedziała, czy nadal jedynym sposobem na odpokutowanie jest pomóc mężowi w zamordowaniu Renjiego, czy jednak chodzi o coś innego. Niemniej posłusznie podążyła za nim.
            Na ich widok Renji ulotnił się z werandy, jednak Kuchiki nie ruszył za nim w pościg. Zamiast tego skierował się w stronę wiśniowych drzew. Zatrzymał się pod jednym z nich i spojrzał na Setsuko, mówiąc:
            - Siadaj. - Zrobiła to. Wtedy Byakuya również usiadł, choć z początku plecami do niej, a już chwilę później leżał na trawie z głową na jej kolanach. – Boli mnie głowa. Za karę będziesz tak siedzieć, dopóki mi nie przejdzie.
            - Dobrze – odparła Setsuko, uśmiechając się łagodnie. Nachyliła się nad Byakuyą i ucałowała go w czoło. – Przyjmuję swoją karę z pokorą.
            Gładziła mężczyznę po głowie, dyskretnie używając leczniczego kido. Nie dlatego, że chciała skrócić karę, lecz by ulżyć małżonkowi w cierpieniu. W końcu jego ból głowy najpewniej spowodowały nerwy, których mu przysporzyła.
            W oddali widziała Corrien, która właśnie skądś wracała. Pomachała do niej nawet, ale Shiroyama tego nie zauważyła, pogrążona we własnych myślach.
***
            Odkładała właśnie dokumenty do archiwum, gdy ktoś położył dłoń na jej ramieniu. Podskoczyła aż, tym bardziej że nie wyczuła reiatsu.
            - Przepraszam, Corrie, nie chciałam cię wystraszyć – powiedziała Setsuko.
            - Och, to ty…
            - Jeszcze raz sorki.
            - Coś się stało? – zapytała Shiroyama, spoglądając na Setsuko.
            - Tak, zbieram babską ekipę na jutro na wyjście w miasto. Sake i pogaduchy. Przyjdziesz?
            - Hm – zamyśliła się Corrien. – W sumie nie mam żadnych planów, mogę przyjść.
            - Super. To jutro wieczorem spotkajmy się koło głównej bramy.
            - Dobrze.
            - Chcesz o coś zapytać?
            - Co? Nie – odparła Shiroyama. – Po prostu o czymś pomyślałam.
            - O czym? Pochwal się.
            - Nie, tylko… Widziałam ciebie i kapitana pod drzewem wiśni i myślałam o tym, jak świetnie razem wyglądacie. To bardzo romantyczne, że wciąż spędzacie tak miło czas, nawet tyle lat po ślubie. Do tego mój kapitan ma do ciebie ogromne zaufanie.
            - Ach – mruknęła Setsuko i parsknęła śmiechem. – To nie kwestia zaufania. Wręcz przeciwnie. Robiłam za poduszkę w ramach kary za wczoraj.
            - A co się stało, jeśli mogę spytać?
            - No wiesz – zaczęła Setsuko, przybliżając się konspiracyjnie do Corrien i wyszeptała: - Namówiłam wczoraj Byakuyę, że spróbować czegoś nowego. No wiesz, w łóżku, przypięłam go kajdankami do łóżka, ale zostałam wezwana do Jedynki i tak go zostawiłam.
            - Ojej, na długo?
            - Długo, nie długo? Nie wiem, ale mijałam Renjiego już w drodze, więc pewnie niedługo tam był.
            - Renji?
            - No, bo widzisz… Byakuya jest na mnie zły, nie o to, że go tak zostawiłam, tylko że to Renji go znalazł i uwolnił – wyjaśniła Setsuko.
            - To dlatego Renji cały czas się podśmiechiwał, a kapitan wyglądał, jakby miał go zaraz zamordować – powiedziała Corrien, sama z trudem powstrzymując się od śmiechu. – Ale czemu tak samo reaguje na Hisagiego?
            - To też moja wina – wyznała Setsuko. – Bo nie wiedziałam, że jest na mnie wciąż zły, zaś mu zaproponowałam trójkąt i dla przykładu podałam Shu.
            - Och?
            - Shu jest całkiem niezły, zresztą to i tak był tylko przykład. Nie miałam na myśli konkretnie jego, ale Byakuya chyba wziął to do siebie.
            - To wiele wyjaśnia – zachichotała Corrien.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz