Z tego wszystkiego do domu wróciła
późno. Byakuya już dawno zdołał uwolnić się z kajdanek i nawet spał. Było jej
przykro, że wspólny wieczór im nie wyszedł, ale jakoś się z tym pogodziła.
Dowiedziała się za to przecież sporo o swoim pochodzeniu oraz przeszłości Soul Society.
Gdy obudziła się rano, Byakuyi już
nie było. Leżała w łóżku, zastanawiając się, co zrobić. Nie musiała iść do
pracy, bo Akademia Shino wciąż była w odbudowie. Nie miała też żadnego tropu na
to, jak się uzbroić, by pokonać Aizena.
W końcu zebrała się w sobie i
wstała. Zjadła jakieś szybkie śniadanie, wypiła kawę i postanowiła pospacerować
po Gotei 13, by sprawdzić, co u jej przyjaciół oraz męża. To do niego udała się
w pierwszej kolejności.
Chciała go poprosić, by przyszedł w
miarę wcześnie z pracy, aby mogli powtórzyć to, co nie udało im się
poprzedniego wieczoru. Zresztą miała już sporo innych pomysłów, jak mogli
urozmaicić sobie życie łóżkowe i zamierzała je przedstawić mężowi.
Weszła do oddziału szóstego, witając
się z kilkoma osobami i skierowała się do biura. Weszła do środka bez pukania i
z zadowoleniem zauważyła, że jej mąż jest sam.
- Byakuya, dzień dobry, mój drogi – powiedziała.
- Zapomnij.
- O czym?
- O czymkolwiek, z czym tu przyszłaś
– stwierdził Byakuya, nawet na nią nie patrząc. – A teraz wyjdź, przeszkadzasz
mi w pracy.
- Co z tobą?
- Co ze mną? – powtórzył zdenerwowany.
– Może to, że zostawiłaś mnie wczoraj samego, przykutego do łóżka – dodał cicho.
- Przepraszam, Głównodowodzący
wezwał mnie i Kazumi, bo chciał nam opowiedzieć o rodzie Miyagi i swojej
siostrze.
- Mówiłem, żebyś mnie tak nie
zostawiała. Wszystko byłoby w porządku, gdybyś mnie przed wyjściem rozkuła.
- Przepraszam, ale widziałam, że się
uwolniłeś – zauważyła Setsuko.
- Nie ja – naburmuszył się Kuchiki. –
Renji przyszedł z zaległymi dokumentami.
- I cię uwolnił? – zapytała Setsuko,
do której jeszcze nie do końca docierało to wszystko. Nagle parsknęła śmiechem.
– Och, to dlatego się gniewasz. Przepraszam, mój drogi.
- Nawet jeśli Renji jest częścią
rodziny, to twój wybryk nadszarpnął moje dobre imię.
- Obiecuję, że to się drugi raz nie
powtórzy. Gdyby nie to, że wyszłam, to mógł być całkiem fajny wieczór.
- Może, ale tego się już nie dowiemy.
- No weź, Byakuya, będzie fajnie.
- Nie ma mowy. Absolutnie nie! – zadeklarował
Kuchiki.
- No dobrze, to może chociaż
spróbujemy czegoś innego – ciągnęła dalej Setsuko. – Już bez wiązania, ale może
za to jakiś trójkąt. – Byakuya spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. – No co?
Ludzie tak robią. Moglibyśmy zapytać o to na przykład Hisagiego.
- Słucham? – mruknął Byakuya, a
powietrze nagle zrobiło się gęste i ciężkie. – Kogo chcesz nam zaprosić do łóżka?
- To był tylko przykład. Przykład!
- Idź już lepiej, Setsuko. Mam dużo
pracy.
- No weź, Byakuya, nie gniewaj się.
Ja tylko chciałam.
- Proszę, idź już. Jestem w pracy.
Setsuko westchnęła ciężko, ale nic
już nie mówiła. Wróci później i wtedy go udobrucha. Na ten moment Byakuya
potrzebował trochę ochłonąć.
W drzwiach minęła się z Corrien,
która właśnie wracała do biura z jakimiś dokumentami. A krótko po niej pojawił
się tam Renji, który cały czas starał się nie patrzeć na kapitana.
Wyraźnie było widać, że coś się
stało. Kapitan od rana wyglądał na wkurzonego i nawet wizyta Setsuko tego nie
zmieniła, a Renji nawet bał się na niego spojrzeć. Corrien zastanawiała się
dlaczego, ale wolała się nie narażać i skupić na pracy.
Nie mogła jednak oprzeć się
wrażeniu, że Renji jednak co jakiś czas zerkał na Kuchikiego ukradkiem i
chichotał. Wtedy za każdym razem w pomieszczeniu robiło się duszno, a Renji
robił się cały blady.
Rozległo się pukanie do drzwi i do
środka wszedł Hisagi.
- Dzień dobry, kapitanie Kuchiki –
powiedział. – Cześć Corrie, Renji.
- Cześć – odpowiedział Abarai.
- Shu, hej – odezwała się Corrien.
- Mam coś dla ciebie – oznajmił Hisagi,
wręczając jej jakąś teczkę. – Poza tym, masz czas? Może pójdziemy coś zjeść?
Corrien spojrzała na kapitana,
zastanawiając się, czy da radę się teraz urwać. Jednak w pomieszczeniu znów
zrobiło się duszno i tym razem wyraźnie nie chodziło o Abaraia. Kuchiki łypał
groźnie na stojącego do niego plecami Hisagiego.
- Shu, wiesz co? To może być dobry
pomysł, chodźmy – powiedziała pospiesznie Shiroyama, wstając. – Nie zostało mi
dużo pracy, więc mogę ją skończyć po obiedzie – dodała, wypychając przyjaciela
za drzwi. Dopiero, gdy wyszli z budynku, wyjaśniła: - Kapitan dziwnie się dziś zachowuje.
Co rusz podnosi poziom reiatsu i łypie na wszystkich groźnie. Zwłaszcza na
Renjiego i na ciebie. Nie wiem, co się stało.
- Hmm, to dziwne. Nic mu nie zrobiłem.
- A Renji podśmiechuje się cicho,
zerkając na niego co jakiś czas.
- Może coś odwalił?
- Nie, wtedy dostałby reprymendę od
kapitana. Wydaje mi się, że to coś innego.
- No to może Setsuko coś zmalowała? –
podsunął Hisagi. – Wtedy nic dziwnego, że chodzi cały czas wkurzony.
- Może masz rację – westchnęła Shiroyama.
– Ale ciężko się tak pracuje.
- Kuchiki i tak nie będzie umiał się
na nią długo gniewać. Przejdzie mu.
- Pewnie masz rację – stwierdziła i
tak też było.
Już gdy wracała z obiadu z Hisagim,
widziała swojego kapitana leżącego w ogrodzie pod drzewem wiśni z głową na
kolanach swojej małżonki. Tak słodko razem wyglądali, nawet po tylu latach
małżeństwa i Corrie zaczęła się zastanawiać, czy z Kirą kiedykolwiek uda im się
tyle razem przeżyć i wciąż patrzeć na siebie z taką samą miłością jak teraz.
***
Tymczasem Setsuko pokręciła się po
Seireitei, odwiedziła kilka osób i w końcu wróciła do oddziału szóstego. Męczyło
ją to, że Byakuya wciąż się gniewał. Miała nadzieję, że tym razem zdoła go
udobruchać. Może zrobi mu masaż pleców albo coś i wszystko będzie dobrze.
Wreszcie dotarła do głównego
budynku, gdzie na werandzie siedział Renji, pijąc herbatę.
- Yo, Setsu!
- Renji, wyszedłeś zaczerpnąć
świeżego powietrza?
- Chciałem się napić herbaty i się
nie udławić – odparł Abarai, a Setsuko popatrzyła na niego z wyraźnym
niezrozumieniem, więc dodał: - Za każdym razem gdy patrzą na kapitana, chce mi
się śmiać.
- Dlaczego?
- Nie mogę zapomnieć wczorajszego
widoku. Nie mogę uwierzyć, że przykułaś go do łóżka i tak zostawiłaś – powiedział
Renji, co raz parskając śmiechem.
- Och… To ty go uwolniłeś?
- Ja. A kapitan teraz zabija mnie wzrokiem,
bo wczoraj ryknąłem śmiechem.
- Ach, to dlatego chodzi taki
naburmuszony – domyśliła się Setusko. – Bo ktoś go widział.
- Cóż, przyznaję, że rzuca gromy z
oczu. Jeszcze rozumiem, że w moją stroną – odparł Abarai. – Ale na Hisagiego
też.
- Och… To też może być moja wina. Bezmyślnie
coś chlapnęłam, a że już i tak był wkurzony, pewnie wziął to do siebie.
- To coś ty mu powiedziała? –
zainteresował się Abarai.
- Nieważne – mruknęła Setsuko,
machnąwszy ręką. – Idę z nim pogadać.
Ruszyła w głąb budynku, zostawiając wciąż
podśmichującego się Renjiego na werandzie. Dotarła do biura swojego męża i
zapukała, po czym weszła do środka. Z zadowoleniem zauważyła, że nie ma tam
Corrien.
Byakuya już był mniej zadowolony
powrotem Setsuko. Łypnął na nią złowróżebnie, ale nic nie powiedział.
- Przepraszam – powiedziała szczerze.
– Myślałam, że sam się wczoraj uwolniłeś i nie przyszło mi do głowy, że może
ktoś cię widział.
- Renji ci powiedział – stwierdził Byakuya,
marszcząc brwi, po czym wstał. Setsuko obawiając się, że zrobił to z zamiarem
zabicia swojego zastępcy, złapała go za ramię. – Ja go przycisnęłam. Wiesz, że
Renji umie trzymać zęby za zębami. Po prostu odpowiednio go podeszłam, bo wiem,
jak to zrobić – skłamała. – Przepraszam. Nie gniewaj się na niego, skoro to
wszystko to i tak moja wina – poprosiła. – Zrobię, co będziesz chciał, tylko
się już nie gniewaj. Masaż? Obiad? Co zechcesz.
- Chodź – rozkazał Kuchiki i wyszedł
z biura.
Setsuko nie wiedziała, czy nadal
jedynym sposobem na odpokutowanie jest pomóc mężowi w zamordowaniu Renjiego,
czy jednak chodzi o coś innego. Niemniej posłusznie podążyła za nim.
Na ich widok Renji ulotnił się z
werandy, jednak Kuchiki nie ruszył za nim w pościg. Zamiast tego skierował się w
stronę wiśniowych drzew. Zatrzymał się pod jednym z nich i spojrzał na Setsuko,
mówiąc:
- Siadaj. - Zrobiła to. Wtedy
Byakuya również usiadł, choć z początku plecami do niej, a już chwilę później
leżał na trawie z głową na jej kolanach. – Boli mnie głowa. Za karę będziesz
tak siedzieć, dopóki mi nie przejdzie.
- Dobrze – odparła Setsuko,
uśmiechając się łagodnie. Nachyliła się nad Byakuyą i ucałowała go w czoło. –
Przyjmuję swoją karę z pokorą.
Gładziła mężczyznę po głowie,
dyskretnie używając leczniczego kido. Nie dlatego, że chciała skrócić karę,
lecz by ulżyć małżonkowi w cierpieniu. W końcu jego ból głowy najpewniej
spowodowały nerwy, których mu przysporzyła.
W oddali widziała Corrien, która
właśnie skądś wracała. Pomachała do niej nawet, ale Shiroyama tego nie
zauważyła, pogrążona we własnych myślach.
***
Odkładała właśnie dokumenty do
archiwum, gdy ktoś położył dłoń na jej ramieniu. Podskoczyła aż, tym bardziej
że nie wyczuła reiatsu.
- Przepraszam, Corrie, nie chciałam
cię wystraszyć – powiedziała Setsuko.
- Och, to ty…
- Jeszcze raz sorki.
- Coś się stało? – zapytała Shiroyama,
spoglądając na Setsuko.
- Tak, zbieram babską ekipę na jutro
na wyjście w miasto. Sake i pogaduchy. Przyjdziesz?
- Hm – zamyśliła się Corrien. – W sumie
nie mam żadnych planów, mogę przyjść.
- Super. To jutro wieczorem spotkajmy
się koło głównej bramy.
- Dobrze.
- Chcesz o coś zapytać?
- Co? Nie – odparła Shiroyama. – Po prostu
o czymś pomyślałam.
- O czym? Pochwal się.
- Nie, tylko… Widziałam ciebie i
kapitana pod drzewem wiśni i myślałam o tym, jak świetnie razem wyglądacie. To
bardzo romantyczne, że wciąż spędzacie tak miło czas, nawet tyle lat po ślubie.
Do tego mój kapitan ma do ciebie ogromne zaufanie.
- Ach – mruknęła Setsuko i parsknęła
śmiechem. – To nie kwestia zaufania. Wręcz przeciwnie. Robiłam za poduszkę w
ramach kary za wczoraj.
- A co się stało, jeśli mogę spytać?
- No wiesz – zaczęła Setsuko,
przybliżając się konspiracyjnie do Corrien i wyszeptała: - Namówiłam wczoraj
Byakuyę, że spróbować czegoś nowego. No wiesz, w łóżku, przypięłam go
kajdankami do łóżka, ale zostałam wezwana do Jedynki i tak go zostawiłam.
- Ojej, na długo?
- Długo, nie długo? Nie wiem, ale
mijałam Renjiego już w drodze, więc pewnie niedługo tam był.
- Renji?
- No, bo widzisz… Byakuya jest na
mnie zły, nie o to, że go tak zostawiłam, tylko że to Renji go znalazł i
uwolnił – wyjaśniła Setsuko.
- To dlatego Renji cały czas się
podśmiechiwał, a kapitan wyglądał, jakby miał go zaraz zamordować – powiedziała
Corrien, sama z trudem powstrzymując się od śmiechu. – Ale czemu tak samo
reaguje na Hisagiego?
- To też moja wina – wyznała Setsuko.
– Bo nie wiedziałam, że jest na mnie wciąż zły, zaś mu zaproponowałam trójkąt i
dla przykładu podałam Shu.
- Och?
- Shu jest całkiem niezły, zresztą
to i tak był tylko przykład. Nie miałam na myśli konkretnie jego, ale Byakuya
chyba wziął to do siebie.
- To wiele wyjaśnia – zachichotała Corrien.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz