Obserwatorzy

Rumours


niedziela, 26 kwietnia 2020

Chapter 95 ~ Party in Kuchiki's mansion


            W rezydencji Kuchikich też miała się odbyć impreza. Starzy przyjaciele postanowili się spotkać i napić. Trochę dla przyjemności, a nie tylko obowiązków, ale też by wesprzeć tych, którzy kogoś stracili. Rezydencja Kuchikich była do tego najlepsza, bo była spora i choć Byakuya ledwo został wypisany ze szpitala, a i Setsuko nie odpoczęła ostatnio zbytnio, impreza odbyć się musiała.
            Pojawili się wszyscy przyjaciele. Yumichika, który też wreszcie mógł wrócić do domu, choć niezalecane było mu pić jeszcze przez jakiś czas. Hotarubi z Hisagim także przyszli i planowali zostać na noc. Nawet Kira i Corrie się pojawili, pomimo tego że trzecia oficer Szóstki za wszelką cenę próbowała się wymigać. Nie czuła się komfortowo, pojawiając się towarzysko w domu swojego kapitana. Jednak Setsuko zagroziła, że osobiście po nią przyjdzie i zaciągnie za kudły. A i Izuru bardzo ją prosił, żeby mu towarzyszyła, nawet jeśli tylko na chwilę.
            Nie mogło się obyć też bez Rukii i Renjiego, którzy również należeli do rodziny Kuchiki oraz Bris i Ivrelli. I nawet Rangiku z Ichimaru zgodzili się przyjść, choć od bitwy unikali wszelkich spotkań towarzyskich i rzadko pokazywali się wśród ludzi poza pracą oczywiście. W końcu jednak Setsuko zdołała ich przekonać.
            Był także Toshiro, choć Setsuko podejrzewała, że wolałby w tym czasie być gdzieś indziej. Na przykład w knajpie z jej córką. Nie zdradził się jednak z niczym, więc i Setsuko na razie milczała na ten temat.
            Przyjścia odmówił natomiast Madarame, który wolał spędzić czas z Chinatsu sam na sam. No i Yachiru, która ukojenie po stracie ukochanego znalazła w walkach z Zarakim w dojo Jedenastki.
            Było jedzenie i był alkohol. Zaczęło się kulturalnie, choć nikt nie był zbyt skory do rozmowy. Toteż tematy były raczej błahe i przelotne.  Każdy coś w sobie tłamsił. A w szczególności cicho była Corrie, która nie tylko czuła, że nie powinna bawić się ze swoim kapitanem na jednej imprezie, to tym bardziej u niego w domu. Nie wspominając o obecnym tam Ichimaru, za którym nigdy nie przepadała. Czuła się tam zwyczajnie nie na miejscu, choć była blisko z większością gości.
            Setsuko na nikogo nie naciskała. O nic nie wypytywała. Wiedziała, że wszystkim jest ciężko i nikt nie chce zaczynać rozmowy. Ale nie było w tym nic złego. Rozmawiali o pierdołach. O pogodzie. O rodzajach whisky. Powoli, powoli pijąc, a Setsuko dbała, żeby nikomu nie zabrakło alkoholu. Napełniała szklanki i kieliszki systematycznie oraz po cichu, nie zwracając na siebie uwagi, a goście póki coś do picia mieli, to pili.
            - Przepraszam, ale ja już pójdę – powiedziała cicho Corrie. – Nie czuję się najlepiej, gdy impreza powoli się rozkręcała i shinigami przechodzili z niezobowiązujących rozmów o pracy w bardziej prywatne tematy.
            Cały czas starała się nie wypić zbyt dużo i pilnowała się na każdym kroku w obecności swojego kapitana.
            - A co ci jest? Brzuch cię boli? Głowa? - dopytywała Setsuko, wyczuwając, że przyjaciółka coś kręci.
            - Nie. To nic takiego. Przejdzie mi, gdy odpocznę – tłumaczyła Shiroyama.
            - Nie ściemniaj mi tu. Pięć minut temu, jak stałaś sama z Kirą w kuchni byłaś okazem zdrowia. Wiem, że się próbujesz wymigać.
            - Nie – zaprotestowała Corrie, ale nie miała szans na wygraną z Setsuko, która chwyciła się pod boki, patrząc na nią z powątpiewaniem.
            - Przepraszam, po prostu nadal uważam, że nie wypada mi pić ze swoim dowódcą.
            - Po tylu latach? – westchnęła Setsuko, kręcąc głową. – Za sztywna jesteś, Corrie. Jesteś naszą przyjaciółką, przyzwyczaj się wreszcie. Spójrz na Renjiego i weź z niego przykład, ale tylko w tej jednej kwestii - dodała po chwili.
            - Renji to co innego. On i Rukia są małżeństwem od wielu lat. Jest częścią rodziny.
            - Ty też jesteś częścią rodziny – upierała się Setsuko. – Takiej niezwiązanej krwią. Większość z nas tu jest niezwiązana krwią. A jednak. Ja już nawet nie jestem shinigami. Jest tu mój dawny kapitan, Ichimaru. Kira też cały czas był moim przełożonym, dopóki nie przejął dowództwa w Piątce. Hisagi też pije pomimo obecnośći kapitana Ichimaru. Nikt się dziś nie przejmuje.
            - No tak, ale…
            - Nie, Corrie. Nie ma ale. Gdyby Byakuya miał coś przeciwko twojej obecności tutaj, powiedziałby ci lub nie pozwoliłby mi cię zaprosić. Ale zauważ, że nic takiego się nie dzieje. Czułabyś się lepiej, gdybyś też była kapitanem?
            - Nie, nie o to chodzi. Choć to prawda, że jestem tutaj jedynym oficerem.
            - Ja długo też byłam oficerem. Tak samo Yumichika. I co? – mruknęła Setsuko i poklepała Corrie po ramieniu. – Za bardzo się przejmujesz. Zaufaj mi, nie nalegałabym na twoje przyjście, gdybym czuła, że masz tu nie pasować. Zaufaj mi trochę.
            - No dobrze - skapitulowała Shiroyama.
            - Poza tym nie możesz zostawić Kiry. On zawsze pije na smutno – dodała, zerkając na wpatrującego się nostalgicznie w jakiś obraz Izuru. – Idź do niego i niczym się nie przejmuj.
            - Wszystko w porządku? – zapytał Byakuya, który od dłuższej chwili obserwował małżonkę i teraz podszedł do niej i swojej podwładnej. – Setsuko? Corrien?
            - Tak, kapitanie – odparła pospiesznie Shiroyama.
            - Nic się nie dzieje, mój drogi – zachichotała Setsuko. – Tylko rozmawiamy.
            - Na pewno?
            - Nie bądź taki dociekliwy. Nic dziwnego, że nawet po tylu latach sprawiasz, że shinigami czują się w twoim towarzystwie nieswojo. Może jak się trochę napijesz, będą się ciebie mniej bać i zobaczą, że nie jesteś potworem.
            Kuchiki westchnął ciężko, choć podejrzewał, że Setsuko ma rację.
            - Ale bez przesady – poprosił.
            Wobec Setsuko zawsze był na przegranej pozycji. Na ten widok Corrien uśmiechnęła się lekko. Lubiła obserwować swojego kapitana i jego żonę. Przy niej był zawsze taki ludzki, taki inny. I chociaż na chwilę mniej odległy.

            - Tylko odrobinę - zapewniała go Setsuko. - Wiem, że nie powinieneś za bardzo pić, dopóki w pełni nie wyzdrowiejesz.
            Potem powróciła do robienia wszystkim drinków. Na jakiś czas kobiety wyniosły się do kuchni, by omówić babskie sprawy. Setsuko wracała jednak do salonu tylko z kolejną porcją alkoholu, co by nikomu stężenie procetnów we krwi nie zmalało.
            W wolnej chwili wymknęła się jednak i udała na piętro, gdzie rezydowały Akira i Taraka. Całe piętro wraz ze sporą łazienką było do ich dyspozycji. Setsuko zawczasu przyniosła im także jedzenie, żeby nie siedziały głodne, oraz picie. Nawet alkohol, gdyby postanowiły zrobić sobie własną mini imprezę. Pod żadnym pozorem jednak nie miały schodzić na dół i pokazywać się pozostałym, a ich reiatsu miało być wyciszone, dodatkowo stłumione barierą.
            Akira nie chciała iść z resztą młodych, a i bezpieczniej dla niej było nie szlajać się po Seireitei. Tym bardziej Taraka, której powrót wciąż nie został w pełni zaakceptowany. Dla niej wyjście na ulice i pokazanie się shinigami było bardzo ryzykowne. Właśnie dlatego Setsuko zorganizowała wszystko tak, aby żadna z dziewczyn nie została wykryta.
            Zapukała cicho do drzwi i weszła, przypuszczając, że dziewczyny śpią. Nie spały. Rozmawiały cicho przy kieliszku sake. Na widok Setsuko ucichły jednak.
            - Przyszłam sprawdzić, czy wszystko w porządku – wyjaśniła kobieta. – I czy nic wam nie brakuje, to w razie czego wam przyniosę.
            - Nie. Mamy wszystko – odparła Akira. – Dziękuję.
            - Przepraszam, że tak was tu zamknęłam, ale ta impreza jest wszystkim potrzebna, a niebezpiecznie jest was pokazywać światu jeszcze na razie.
            - Rozumiemy – zapewniła ją Akira.
            - Nienawidzi mnie pani, prawda? – zapytała smutno Taraka. – A mimo to pozwoliła mi pani zostać tutaj.
            Setsuko westchnęła ciężko.
            - Byłoby mi łatwiej, gdybym cię nienawidziła – stwierdziła z powagą. – Wtedy mogłabym się nie przejmować tym wszystkim. Mylisz się jednak.
            - Ale zrobiłam tak wiele strasznych rzeczy.
            - Popełniłaś wiele błędów i naraziłaś wielu ludzi, to prawda i sporo czasu minie nim ci wybaczymy. Jednak Genryusai ma rację, mówiąc, że chciałaś jedynie być blisko z rodziną, a my odmówiliśmy ci prawdy.
            - Ja…
            - Masz rację, że na początku byłam zła. Naraziłaś nas wszystkich, ale też jesteś w tym ofiarą. Błędu Gotei 13 oraz manipulacji Aizena.
            - Dziękuję.
            - Nie masz mi za co dziękować. Chęć bycia z rodziną to coś, co potrafię zrozumieć. Ja też w twoim wieku zrobiłam wiele głupot.
            - Setsuko, jesteś tam? – rozległ się głos Bris.
            - Cicho, dziewczyny – szepnęła Setsuko i odkrzyknęła. – Tak jestem.
            Wyszła na korytarz ostrożnie, żeby nie otwierać zbyt szeroko drzwi.
            - Ktoś tam jest? – zapytała podejrzliwie Bris, chwiejąc się na nogach.
            - Nie, czemu? – mruknęła blondynka. – Okno było otwarte, chciałam zamknąć, żeby nie było tak zimno, jak Kazumi wróci.
            - Na pewno?
            - Tak, tak – potwierdziła Setsuko, obejmując przyjaciółkę i spróbowała odciągnąć ją od drzwi. – Chodź, napijmy się jeszcze.
            - To czemu nie mogę tam iść? 
            - A po co?
            - Bo coś ukrywasz, widzę to – upierała się Bris, której wyraźnie alkohol już nieco zaszkodził.
            - Nieee, po prostu bałagan jest – tłumaczyła Setsuko, gdy już schodziły schodami. – Wiesz, jaki jest Byakuya. Zawsze powtarza, że gości nie wolno wpuszczać w bałagan i takie tam. Znasz go.
            - Co zrobiłem? – zapytał Byakuya, odrywając się od rozmowy z Renjim i Hisagim, słysząc swoje imię.
            - Nic, nic, kochany – odpowiedziała Setsuko, uśmiechając się od ucha do ucha.
            - Czy mi się wydaje, czy mój brat jest jakiś weselszy? – zagadnęła Rukia, odwracając uwagę Bris od piętra. – Czyżby przesadził z alkoholem?
            - Przesadził może nie – odparła Setsuko, kręcąc nosem. – A przynajmniej nie celowo. Alkohol mógł podziałać nieco bardziej na tabletki przeciwbólowe, które jeszcze bierze. Poza tym – urwała i wyszczerzyła zęby. – Nawet nie zauważył, że robię mu dwa razy mocniejsze drinki niż zazwyczaj. Takie pół na pół.
            - Nie przesadzasz? – zaniepokoiła się Rukia i zmarszczyła brwi.
            - Nic mu nie będzie, Rukiś – zaśmiała się Setsuko. – Zobacz, jaki jest radosny. Przyda mu się trochę rozluźnić, a i pozostali czują się w jego towarzystwie lepiej. Patrz, nawet Corrie się uśmiecha i wreszcie poczuła się na tyle swobodnie, żeby przytulić się do Kiry. Tak jest dobrze.
            - No może masz rację - przyznała Rukia, która również martwiła się o Corrien.
            - O, owoce się skończyły – zauważyła Setsuko. – Wszyscy dzisiaj głodni. Idę pokroić kolejne.
            - Tylko sobie palca nie utnij – rzuciła za nią Bris.
            - Bris! – wykrzyknęła nagle Ivrella, wstając od stołu i przy okazji nieco strasząc siedzącego obok Renjiego. – Ty wiedziałaś, że nasze dzieci się ze sobą spotykają?
            - Ach, tak. Itsuko coś przebąkiwała, ale nie byłam pewna.
            - No. Shirai i Itsu są razem. Itsu to fajna dziewczyna – stwierdziła Inukami.
            - A Shirai to fajny chłopak – przytaknęła Bris.
            - Stanowią razem fajną parę - kontynuowała Inukami.
            - No, fajną - przytaknęła ponownie Bris.
            - Fajnie tak.
            - Miło - stwierdziła Hotarubi. - Ja wciąż się zastanawiam, czy Ayane w końcu sobie kogoś znajdzie. Zawsze martwiła się swoim wzrostem, była najwyższą dziewczyną w grupie.
            - Właśnie – odezwał się z ponurą miną Byakuya. – Jak już mówimy o dzieciach – dodał, spoglądając posępnie na Toshiro i wciąż trzymając w dłoni szklaneczkę whisky z colą, przysiadł się bliżej kapitana Dziesiątki. – Pora na męską rozmowę, Toshiro.
            - Co? – przeraził się Hitsugaya.
            - Już ty dobrze wiesz co – stwierdził Byakuya z grobową miną. – Skoro masz być moim zięciem, to musimy poważnie pogadać.
            Na to z kuchni wyszła Setsuko, która usłyszała słowa swojego męża. W dłoni wciąż trzymała ogromny nóż i uśmiechała się od ucha do ucha. Toshiro aż wrzasnął na ten widok, a pozostali parsknęli śmiechem.
            - A ty co się drzesz? – zapytała Setsuko, przechylając głowę. – Owoce kroiłam.
            - Ale czemu nóż jest czerwony?
            - Granaty pokroiłam na ćwiartki, żeby się łatwiej łuskało - wyjaśniła.
            - Kuchiki, za dużo wypiłeś – zauważył Ichimaru, który z rozbawieniem obserwował Byakuyę obejmującego mocno ramieniem szyję bladego jak ściana Toshiro. – Ale kontynuuj. Pośmiejemy się, prawda Rangiku?
            - Musimy porozmawiać, rozumiesz? To cię nie ominie - mówił dalej Byakuya.
            - Ja nic nie zrobiłem – tłumaczył się Toshiro.
            - Nie? – mruknęła Setsuko, wciąż machając nożem. – Widziałam, jak się całowaliście w ogrodzie.
            - Setsuko, proszę cię - jęknął Histugaya, patrząc na kobietę błagalnym wzrokiem.
            - Ja też cię prosiłam  - kontynuowała z poważną miną, choć w rzeczywistości ledwo powstrzymywała się od śmiechu. – Żebyś trzymał rączki przy sobie, ale niee… Postanowiłeś się zabawić w Jacoba, który dostawiał się do córeczki Belli. 
            - Daruj mu już, Setsuko – powiedziała Rangiku, która doskonale rozumiała co się dzieje. – Toshiro jest jeszcze młody, w przeciwieństwie do nas.
            - Wygłupiam się – powiedziała wreszcie Setsuko i zwróciła się do męża: - No już, Byakuya. Zostaw go. Toshiro i tak już wie, co go czeka, jeśli zrobi krzywdę naszej córce.
            - Wiem – jęknął Toshiro, przypominając sobie jeden z nielicznych razów, gdy obawiał się o swoje życie.
            To wtedy, zanim jeszcze wyruszył, by uratować Kazumi, Setsuko przyszła poinformować go, że jeśli nie naprawi sytuacji, będzie żałował. I wiedział, że kobieta nie żartowała.
            - Setsuko, jesteś niemożliwa – zaśmiała się Rangiku, która dotychczas uśmiechała się niezbyt szczerze, wciąż zmartwiona odejściem syna. – Yumichika, żyjesz tam? – zapytała, spoglądając na płaczącego ze śmiechu Ayasegawę, trzymającego się za boki.
            - Nie mogę – wymamrotał przez śmiech. – Rany mi się pootwierają – dodał, wciąż chichocząc i turlając się po kanapie.
            - No ładnie, Ayasegawę nam zabijecie. Wykrwawi się chłopak ze śmiechu – mruknął Hisagi.
            - Ze śmiechu – zamyślił się Kira. – To by była dobra śmierć.
            - Nawet o tym nie myśl – mruknęła Corrie.

1 komentarz:

  1. W sumie to się domyślałam, że sobie nie odpuścisz opisania imprezy u Kuchikich, skoro już o niej wspomniałaś w poprzednim rozdziale.
    Nie dziwię się, że Corrie nie czuje się tu zbyt komfortowo. Co innego na co dzień w towarzystwie przyjaciół, a co innego u swojego kapitana. Niby wszyscy wiedzą, jak jest, ale koniec końców są zasady, których Corrie przestrzega. A jednak Setsu jej nie przepuściła. Z jednej strony dobrze, bo w końcu w pewnych momentach można odpuścić. Zresztą myślę, że Byakuya też nie ma nic przeciwko w granicach rozsądku.
    Wszystkim ta chwila wytchnienia była potrzebna. Całkiem zabawnie się zrobiło, choć czuć odrobinę tej niepewności, którą wszyscy czują.
    Biedny Tosiek, nie zazdroszczę mu w tej chwili. Zwłaszcza że Byakuya mógł naprawdę wiele zrobić i powiedzieć. Ale myślę, że będzie dobrze, Tosiek kocha Kazumi i z pewnością nie będzie robił niczego, co mogłoby ją skrzywdzić.
    No i ta końcówka. Rozśmieszyłaś mnie, choć sobie tego nie życzę razem z Corrie.

    OdpowiedzUsuń