Obserwatorzy

Rumours


niedziela, 19 kwietnia 2020

Chapter 94 ~ Love, love, love

           Młode pokolenie zebrało się razem. Pierwszy raz od ponad roku udało im się spotkać w prawie pełnym gronie – prawie, bo bez Makoto – i to w celu towarzyskim, a nie z powodu problemów. Dołączyli do nich nawet Murai i Ichika. Mieli dla siebie zarezerwowany cały duży stół w knajpie i od razu zamówili kilka dużych butelek sake na start.

            - Napijmy się – zaproponowała Kazumi, wznosząc kieliszek. – Za to, że w tak licznym gronie udało nam się spotkać, choć nie wolno nam zapomnieć o Makoto, który gdzieś tam jest.

            - Może właśnie powinniśmy o nim zapomnieć – stwierdziła Mitsuko i wzruszyła ramionami na pytające spojrzenia przyjaciół. – On nie został zmanipulowany. On odszedł. Z własnej woli. Zostawił i mnie i rodziców. Pamiętam, że już w dzieciństwie zachwycał się Aizenem na lekcjach historii, ale nigdy nie brałam tego na poważnie… 

            - Myślisz, że on tak serio?

            - Tak. Teraz myślę, że tak. Ale wtedy nikt się nie zastanawiał. Nikt nie zwrócił uwagi.

            - Mitsu, znasz go najlepiej. Naprawdę w niego nie wierzysz? - zapytał Yaumo.

            - Właśnie. Znam go najlepiej, dlatego wiem, że jest poważny – zadeklarowała dziewczyna. – Całe życie byliśmy razem, ale odkąd skończyliśmy Akademię Shino, Makoto się zmienił, odsunął się ode mnie. Łudziłam się, że to nic takiego. Byłam głupia. Nie zauważyłam jasnych oznak tego, że zbliżają się kłopoty. Ale teraz wydaje mi się, że on musiał nawiązać kontakt z Aizenem już w Shino lub krótko po.

            - Nie obwiniaj się – powiedział Shun. – Żadne z nas się nie kapnęło, że coś jest nie tak.

            - A ty jak sobie radzisz? – zapytała Mitsuko, spoglądając na Muraia.

            - Dobrze. Mieszkam z Hiroyą i Kazumi od bitwy. Oczywiście, jest mi przykro, ale nigdy nie byłem z matką specjalnie blisko. Wiedziałem, że wcale nie była szczęśliwa, że mnie ma. Byłem tylko kolejną pomyłką w jej życiu. 
            - Jestem pewna, że to nie prawda - zaprotestowała Mitsuko.

            - Napijmy się – powiedział Shirai, chcąc odciągnąć przyjaciół od smutnych myśli.

            - Napijmy się – przytaknął Shun.

            Wszyscy wznieśli kieliszki. Wtedy Shirai siedzący obok Itsuko, wychylił się i wysiorbał zawartość jej kieliszka, po czym wyszczerzył zęby.

            - Ej! – zaprotestowała, sięgając po jego kieliszek, choć oczywiście nie była w stanie tego zrobić.

            Pozostali ze śmiechem opróżnili także swoje, obserwując z zaciekawieniem przepychankę Shiraia i Itsuko, która nie miała najmniejszych szans, by dosięgnąć wysoko wzniesionego w górę kieliszka sake. Przynajmniej dopóki nie pociągnęła ich przyjaciela za kołnierz i nie pocałowała, a zawartość nie chlupnęła chłopakowi na głowę.

            - O cię chuj – mruknął Shun. – Tego nie przewidziałem.

            - Masz za swoje – zatriumfowała Itsuko i spojrzała na przyjaciół, którzy bacznie obserwowali ją i Inukami. – To… Ten tego.

            - Od kiedy?! – wykrzyknęła Kazumi, podnosząc się z miejsca, jakby miała zamiar przeprowadzić przesłuchanie.

            - No, właściwie toooo… Już zanim przyszliście po nas do Czarnego Zakonu.

            - Już wtedy? – zdziwiła się Ayane, odstawiając kieliszek. – Rajuśku, nic a nic się nie domyśliłam.

            - Bo nie chcieliśmy się jeszcze ujawniać z tym. To się stało tyle co i chcieliśmy spędzić czas razem, ale w sumie już był najwyższy czas wam powiedzieć.

            - Nigdy nie rozumiałem waszej relacji – stwierdził ponuro Ukyo. – Ale teraz wszystko stało się jasne.

            - Ja też, przyznaję, że nigdy nie wiedziałam, czy czujecie do siebie coś więcej, ale nie umiecie się dogadać, czy jesteście po prostu tak blisko jako przyjaciele – przytaknęła Kazumi, która wciąż była w lekkim szoku. – No nic, gratuluję, kurczę, ale się cieszę. Napijmy się za to.

            - Napijmy – przytaknął Hiroya.

            - A ty co taki markotny? – zapytała Mitsuko, sprzedając Yakumo sójkę w bok.

            - Nic.

            - Och, daj spokój. Nawet ja wiem, że ty też czułeś miętę do naszej Itsu - szepnęła.

            - To i tak bez znaczenia. Przegrałem - padło w odpowiedzi.

            - Cóż, to było do przewidzenia - roześmiała się Mitsuko, a Yakumo łypnął na nią spode łba.

            - O czym tam szepczecie, co? – zapytała Ichika.

            - A to już nie wolno? – prychnął Yakumo. – Utworzyła nam się w ekipie pierwsza para. To jest jakieś wydarzenie.

            - Wcale nie pierwsza – oznajmiła Kazumi, uśmiechając się od ucha do ucha.

            - Co? – ożywiła się Ayane. – Ty też?

            - Nom.

            - Z kim? Siostra, nic nie mówiłaś  - naburmuszył się Hiroya.

            - Ty już dobrze wiesz z kim, przychodził do nas systematycznie, odkąd mnie uratowaliście - stwierdziła Kazumi.

            - Ale, że Tosh… - zaczął Hiroya, ale Kazumi zasłoniła mu usta dłonią, kiwając głową.

            - Ciszej. Jeszcze nie jakoś oficjalnie. Rodzice nie wiedzą, no i w sumie na razie tylko wam mówię – wyznała. – No bo jednak on jest kapitanem, ja szeregową w jego oddziale. Jeszcze nie wiemy, jak to rozegrać, czy może lepiej, żebym się przeniosła gdzieś, czy zostać w Dziesiątce.

            Wszyscy popatrzyli z niepokojem na Shuna, który milczał z poważną miną.

            - No to super! – stwierdził, rozpromieniając się. – Wiem, od jak dawna do niego wzdychałaś. Cieszę się, że to się w końcu ułożyło. Domyślałem się, że tak będzie, skoro rzucił wszystko, żeby cię ratować.

            - No w sumie to było trochę oczywiste – przytaknęła Itsuko. - Ale i tak, że w końcu udało wam się to wyjaśnić.

            - Serio? – zapytała Kazumi. - Byliśmy tak oczywiści?

            - No. Było widać, że się mijacie, a oboje cierpicie.

            - Niee… Znaczy, no powiedział, że w sumie już od dawna, ale że trzymał mnie na dystans ze względu na to, że jestem córką jego przyjaciół i jego podwładną, ale... To aż tak widać?

            - Tak – odpowiedzieli wszyscy zgodnie.

            Shun westchnął.

            - Ej, wszystko gra? – zapytała Ayane, która już dłuższą chwilę martwiła się o Abaraia.

            Wiedziała, że Kazumi była jego wieloletnim obiektem westchnień.

            - Nadal nie dogadałeś się z Akirą? – zapytała Itsuko, a Shun skrzywił się.

            - Z Akirą? – zdziwiła się Ayane. – Jedyna Akira jaką znam to… Ej! Serio? Z tą Akirą?

            - Gdy uciekłam, widziałam ich razem. Shun dość uparcie jej bronił – roześmiała się Itsuko. – Choć było widać, że jest jakaś spina.

            - Noooo… - mruknął Abarai. – Spędziliśmy ze sobą sporo czasu i najpierw się po prostu zaprzyjaźniliśmy. Nie wiem, kiedy zacząłem myśleć o niej inaczej. Zbliżyliśmy się do siebie i myślę, że ona też to czuje – dodał. – Ale za każdym razem, gdy zaczynamy się do siebie zbliżać, ona się wkurza. Odsuwa mnie od siebie. Przypomina mi o tym, że przecież pochodzi z wrogiego klanu i że jest starsza.

            - No racja, Noah żyją już tyle lat, co Yama-ji – mruknęła Kazumi. – Wyglądają młodo, bo nie mogą się zestarzeć nad to, ile mieli lat przed wygnaniem.

            - No. W sensie wiem, że nie wygląda, ale w rzeczywistości jestem gówniarzem przy niej. No ale jest normalną dziewczyną. Urodziła się jako shinigami… Nie wiem, co jej tak przeszkadza.

            - Z tego co wspomniała, unikała Klanu Noah i Milenijnego. Dziesięć lat spędziła w Piekle, szukając brata – zauważyła Kazumi. – Może się zwyczajnie boi. No wiesz, uczuć. Skoro większość swojego życia spędziła sama.

            - Też tak bym obstawiała – przytaknęła Ayane.

            - Wiem, ale nie wiem, jak do niej dotrzeć.

            - Daj jej czas – powiedziała Itsuko. – Przede wszystkim daj jej czas.

            - Znawczynie się odezwały – mruknął Yakumo do Ukyo.

            - No wy to się raczej pochwalić podbojami nie możecie – prychnęła Ichika. – To kobiety powinny doradzać, jak zdobyć kobiece serce.

            - Ty już nie mądruj, młoda – powiedział Shun i wytknął siostrze język.

            - Chyba jednak się nie dziwię, że ona cię nie chce – odparła Ichika, wywracając oczami.

            - A wy? – zapytał Shun, patrząc na Hiroyę i Ayane. – Jak długo jesteście razem?

            - Co? My? - zdziwił się Hiroya.

            - My nie - dodała Ayane.

            - No właśnie. My w sumie nie.

            - Nie jesteśmy razem.

            - Co? Przecież ostatnio non stop was widzę razem. Nawet dzisiaj siedzicie obok siebie i ciągle na siebie zerkacie – mruknął Shun, patrząc na nich z powątpiewaniem.

            - Nie, serio – powiedział Hiroya.

            - Właśnie – przytaknęła Ayane.

            Nastała niezręczna cisza.

            - Rozumiem – stwierdziła Kazumi, dostrzegając, co się święci. – Dajcie im spokój. Napijmy się jeszcze.
            - A ty co taka naburmuszona? – zapytał Shun.
            - Tak bym chciała, żeby Toshiro tu był – westchnęła Kazumi.
            - Rozumiem cię. Akira też nie chciała przyjść…
            - Dla niej wciąż jest bezpieczniej u nas w rezydencji – zauważył Hiroya. – Ale ty siostra, możesz przecież do Toshiro zadzwonić. Czemu tego nie zrobisz?
            - Nie wiem, pomyślałam, że nie będzie chciał się z nami jeszcze na razie pokazywać. Zwłaszcza w tak burzliwych czasach, jak przed wojną. Poza tym pije z rodzicami i resztą w domu.
            - Przestań, nie wygłupiaj się i dzwoń. Na wezwanie swojej dziewczyny nie przyjdzie?
- Ojej – zarumieniła się Kazumi. – No tak, jestem jego dziewczyną.
- Już się nie popisuj, siostra – warknął Hiroya i zerknął na Ayane, która uśmiechnęła się do niego promiennie.
            - Daj jej się nacieszyć – powiedziała, kładąc dłoń na jego przedramieniu. – Wiesz, jak długo na to czekała.
            - No wiem, wiem – westchnął Hiroya. - Wszyscy wiedzą.
            Ayane ziewnęła przeciągle, zasłaniając buzię drugą ręką.
            - Późno się robi – zauważył Hiroya. – Chyba już pora się zwijać.
            - No – przytaknęła Ayane.
            - Dobra, to ostatnia kolejka i spadamy do domu – stwierdził Shirai, polewając resztę sake do kieliszków.
            Nikt nie protestował. Po ostatnim toaście, młodzi zebrali się do wyjścia, ale przystanęli jeszcze na zewnątrz, żeby się ze sobą pożegnać. Tylko Kazumi stała na uboczu, pisząc coś na telefonie i nie trudno było zgadnąć do kogo.
            - Idziemy do mnie czy do ciebie? – zapytała Itsuko, patrząc na Shiraia, a ten wzruszył ramionami.
            - Do mnie jest bliżej - powiedział w końcu. - Nasze matki i tak są u Kuchikich.
            - No tak. Dobra.
            - Hiroya, Murai, idziecie? – zapytała Kazumi, której z twarzy nie znikał uśmiech. – Toshiro może po nas wyjdzie.
            - Idę jeszcze z Ichiką i Shunem – wyznał Murai. – Nie chce nam się spać, więc pogramy trochę na playstation.
            - Zrobimy turniej - wturowała Ichika.
            - No dobra – zgodziła się Kazumi. – Tylko pamiętaj, że w każdej chwili możesz wrócić. Nasz dom jest twoim domem.
            - Dzięki – powiedział Murai i uśmiechnął się.
            - Ayane, odprowadzę cię – zaproponował Hiroya.
            - A nie jesteś zmęczony? – zmartwiła się Hisagi.
            - Nie. Odprowadzę cię i wtedy wrócę. U nas i tak jest impreza, więc nie pośpię. A Kazumi będzie mogła spędzić trochę czasu z Toshiro.
            - No dobrze – zgodziła się Hisagi. – Będzie mi miło.
            - Dobra – mruknęła Kazumi, która słyszała rozmowę. – To widzimy się później w domu, Hiroya.
            - Jasne.
            Wszyscy się rozeszli. Kazumi wracała sama, ale to jej nie przeszkadzało, skoro w połowie drogi miała się spotkać z ukochanym i spędzić z nim chociaż chwilę, zanim wrócą do domu.
            Rodzeństwo Abarai przygarnęło na tę noc Muraia, więc nie czuł się samotny. Itsuko i Shirai także poszli razem, a starzy przyjaciele Ukyo i Yakumo ruszyli na podbój kolejnej knajpy, żeby jeszcze trochę wypić i pobiadolić. Do nich dołączyła Mitsuko, która także nie miała ochoty wracać do pustego domu, ani dołączać do rodziców na imprezie u Kuchikich.
            Hiroya natomiast ruszył z Ayane. Ramię w ramię. Blisko, ale ze stosownym odstępem między nimi. Pomachali jeszcze pozostałym i zniknęli w mroku nocy, spacerując zniszczonymi uliczkami Seireitei.
            Długi czas milczeli, rozkoszując się nocnym chłodem. To Ayane odezwała się jako pierwsza:
            - Czyli myśleli, że jesteśmy parą.
            Hiroya aż podskoczył na to hasło i popatrzył na nią zaskoczony.
            - Tak, na to wygląda - przytaknął, czerwieniąc się lekko.
            - Cóż, trochę ich rozumiem.
            - Tak?
            - Ostatnio spędzamy ze sobą mnóstwo czasu – mówiła dalej Ayane.
            - To prawda. Trochę, jakbyśmy już byli parą – dodał ostrożnie Hiroya, obserwując reakcję dziewczyny.
            - Trochę tak.
            Chciał. Naprawdę chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nie wiedział, czy powinien. Był młodszy od Ayane, która od dziecka przyjaźniła się z jego starszą siostrą. Zdawał sobie z tego sprawę i to bardzo boleśnie, bo przez długie lata mógł jedynie stać z boku i ją obserwować.
            - Co tak zamilkłeś? – zapytała Ayane, zatrzymując się tak, że teraz stali twarzą w twarz. Popatrzyła z zaciekawieniem na sfurstrowanego Hiroyę. – Zawsze jesteś taki wygadany, a dzisiaj co?
            - Może to przez ten alkohol – skłamał i na moment odwrócił wzrok, choć na krótko.
            - Przestań – skwitowała, wywracając oczami. – Zawsze wiesz, co powiedzieć, tylko gdy jesteśmy sami milczysz.
            - Bo tylko przy tobie czasem właśnie nie wiem, co powiedzieć – wyznał po chwili Hiroya.
            - Najlepiej to co myślisz i co ci leży na sercu - zachęciła go.
            - Tylko czasem nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. Nie chcę stracić tego, co już mam.
            - Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz.
            - W takim razie… - mruknął, mrużąc oczy i stanął nieco bliżej Ayane. – Skoro wszyscy już i tak myślą, że jesteśmy parą, może powinniśmy nią być? – zapytał, niskim gardłowym głosem i o dziwo spokojnie, choć serce waliło mu jak oszalałe.
            - Może masz rację – powiedziała Ayane, uśmiechając się od ucha do ucha, przy tym cały czas patrząc mu w oczy. – I tak miałam zaproponować, że skoro u was jest impreza, to może chcesz zostać u mnie na noc.
            - Ale czy się wtedy wyśpimy?
            - Moi rodzice raczej nie wrócą zbyt prędko, mamy czas.

1 komentarz:

  1. Ładne to dzisiaj. Daje nadzieję, że mimo wszystko nie wszystko jeszcze stracone, że są w stanie przejść przez tę wojnę i z niej wrócić, bo mają do kogo. W sumie na tym etapie to wszystko było już dość oczywiste, choć najbardziej nie zazdroszczę Kazumi. No właśnie ta sytuacja, że ona zwykła szeregowa, a Tosiek kapitan z wieloletnim przecież stażem, jest trudna i będzie zarzewiem wielu zawiści i plotek. Jeszcze przez długi czas nie będzie im łatwo. Choć to przypomina, że Corrie z Kirą też byli w taki niekomfortowej sytuacji. Teraz jest trochę lepiej, bo Corr jest Trzecim Oficerem, ale nadal z pewnością co nieco słyszy na swój temat. Ale wiem, że sobie z tym radzą i Kazumi z Tośkiem też sobie poradzą. Jak już przetrwają Setsu i Byakuyę, bo na pewno czeka ich poważna rozmowa.
    W sumie Shun też nie ma łatwo, ale prędzej to kwestia tego, jak Akira postrzega świat. Wyciągnięcie jej spod tego płaszczyka, którym się tak szczelnie otuliła, będzie pracochłonne, ale wierzę, że Shun da radę.
    Takie rozdziały, takie chwile są potrzebne. Żeby nie zapomnieli, że jest też coś więcej niż tylko czekająca ich wojna. A i dorosłym ta wspomniana w tle impreza też jest po to potrzebna.
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń