Setsuko popatrzyła na młodych i powiedziała:
- Wszyscy idźcie. Poszukajcie swoich najbliższych,
ucieszą się na wasz widok, i pomóżcie, komu możecie w drodze.
Wszyscy posłusznie pokiwali głowami. Chwilę później Byakuya zachwiał się i runąłby na ziemię, gdyby nie stojący obok Hiroya.
- Tato!
- Byakuya! - przeraziła się Setsuko, dopadając
do męża.
Pomogła synowi położyć Byakuyę na ziemi i
oceniła rany.
- Co z nim? - dopytywała Kazumi.
- Nic mu nie będzie - zapewniła ich Setsuko,
biorąc się za kido lecznicze. - Stracił sporo krwi i energii, ale nie odniósł
żadnych krytycznych obrażeń. Sama się nim zajmę. Idźcie.
- Nie wiedziałem, że umiesz lecznicze kido -
mruknął Hiroya.
- Bo na szczęście nigdy mi się to nie przydało
na waszych zajęciach - wyjaśniła Setsuko - ale na początku mojej pracy w Akademii zdarzył się
wypadek, a ja nic nie mogłam zrobić. To wtedy poprosiłam Kirę, żeby mnie nauczył. A teraz idźcie - dodała. - Wy nie -
rzekła, patrząc na Akirę i zmarszczyła brwi, gdy jej wzrok osiadł na stojącej
za nią Tarace. - Ty też się stąd nie ruszaj. Drgnij, a daję słowo, że nie będę
się powstrzymywać.
- Mamo, daj spokój - zaprotestowała Kazumi. -
Taraka pomogła nam wiele razy.
- Kazumi, nie mam ochoty tego teraz słuchać.
- Taraka pomogła uwolnić mnie zarówno wtedy,
jak i pomogła nam dostać się tutaj - wyjaśniła Kazumi, stając w obronie
koleżanki.
***
Gdy zgodzili się na pomysł Akiry, by dostać się
do Soul Society, Noah otworzyła przejście do Arki. Zrobiła to jednak poza
Zakonem, na wypadek jeśli coś pójdzie nie tak. Zdołali dostać się do środka i wyglądało na to, że faktycznie nikogo tam nie było. Wciąż jednak byli czujni.
Pierwsza szła Akira, która znała drogę, a cały pochód zamykała Corrien. Wszyscy
pozostawali czujni.
Mieli przed sobą długi spacer, więc starali się
zbytnio nie ociągać. W pośpiechu nie zauważyli zbliżającego się reiatsu, toteż
gdy ktoś wyłonił się z za rogu, zapanowało zamieszanie. Corrien od razu
wyciągnęła katanę, chociaż rozpoznała Tarakę. Razem z nią i Minako uczęszczała
przed laty do Akademii Shino. Jednak ich znajomość nie zmieniała faktu, że Taraka była
teraz wrogiem i Corrien miała obowiązek chronić podwładnych.
- Czekaj, Corrie! - krzyknęła Kazumi, stając
pomiędzy nią i Taraką.
- Co ty wyprawiasz? - zdenerwowała się Corrien.
- Odsuń się od niej.
- Poczekaj - powiedział Hiroya, powstrzymując
ją od ingerencji.
- Kazumi? - przeraziła się Taraka. Tym bardziej
widząc całą resztę grupy i jedną Noah. - Akira. Co wy tu robicie?
- Nie mogliśmy przedostać się do Soul Society,
brama Senkai jest zablokowana, więc Akira zaproponowała użycie Arki.
- Tak. To możliwe. Wiem, że ojciec wyruszył
wraz z Noah do Seireitei - przyznała ze smutkiem Taraka.
- Nie jesteś z Aizenem? - zapytała Kazumi, a
Taraka pokiwała przecząco głową.
- Domyślił się, że to ja pomogłam wam uciec. Od
tego czasu jest na mnie rozgniewany i kazał mi tu zostać, żebym nie wchodziła
mu w drogę - oznajmiła Taraka, odwracając wzrok.
Było jej wstyd. Przed Corrien, przed Kazumi.
Przed nimi wszystkimi. Poświęciła tak wiele, by odnaleźć swojego ojca i to
wszyszystko szło jakoś nie tak. Czuła się rozczarowana, bo jej ojciec, zamiast
chcieć odnaleźć jej matkę, wolał bawić się w podbój świata. Jasne, wiedziała,
kim jest jej ojciec i co zrobił. Jednak pomimo tego wierzyła, że stworzą
szczęśliwą rodzinę, którą nigdy nie zdążyli być. Myliła się.
- Dlaczego nie wrócisz z nami? - zapytała
Kazumi. - Oczywiście, nie obędzie się bez konsekwencji, ale... Skoro mnie udało
się jakoś przetrwać, chociaż uczestniczyłam w uwolnieniu Aizena, to i ty powinnaś
być w stanie uzsyskać przebaczenie.
- To mój ojciec, moja jedyna rodzina, nie mogę
go zostawić.
- On już cię zostawił, nie widzisz tego?
Ważniejsza jest dla niego walka z Gotei 13, więc dlaczego miałabyś się dla
niego poświęcać?
- Nie przekonasz mnie - zadeklarowała Taraka,
twardo odwzajemniając spojrzenie Kazumi.
- Kazumi ma rację - przyłączył się Hiroya. -
Pomogłaś nam ją uratować. Nie jesteś zła, jak Aizen. Pragnęłaś tylko pojednać
się z rodzicami, których nigdy nie spotkałaś. Być może to nie tłumaczy
wszystkiego, co zrobiłaś, ale Rada powinna to zrozumieć. Jesteś w tym wszystkim
poszkodowana. Zostałaś przez nich oszukana, a przez Aizena wykorzystana.
- Obiecałam sobie, że choćby nie wiem co, będę
stać po jego stronie... Ja jedna przynajmniej.
- I gdzie on teraz jest? - warknęła Kazumi. -
Nawet nie daje ci szansy być po jego stronie, zostawiając cię tutaj.
- To dlatego, że ja...
- Że pomogłaś mi i Akirze uciec? Nie chrzań! -
ofuknęła ją młoda Kuchiki. - To tylko pokazuje, gdzie jest twoje serce. Wcale
nie tu z Aizenem i Noah, lecz z Gotei 13. Popełniłaś błąd, tak jak ja, ale to
nie znaczy, że nie zasługujesz na wybaczenie. Dobrze wiesz, że twoje miejsce
jest tam, z nami, a nie tutaj.
***
I teraz Taraka raz
jeszcze stała na ziemiach Seireitei, pragnąc walczyć po stronie shinigami.
- Mamo, proszę... Bez twojego wsparcia Taraka
będzie w ogromnym niebezpieczeństwie.
- Chyba za dużo ode mnie wymagasz - stwierdziła
Setsuko, łypiąc groźnie na córkę. - Ta dziewucha jest powodem tego wszystkiego.
Powrotu Aizena, twojego cierpienia. Cierpienia nas wszystkich i trwającej wojny.
- Dobrze wiesz, że to nie prawda. Taraka
pragnęła spotkać swojego ojca, bo w przeciwieństwie do mnie, nigdy nie miała na to szansy. To ja, która tą szansę miała, nie potrafiłam tego docenić i dopuściłam
się wielu zbrodni, chcąc ci dogryźć. Wydaje mi się, że Taraka zasługuje na
wybaczenie o wiele bardziej niż ja.
- Mam nadzieję, że nie będę tego żałować -
westchnęła Setsuko, sama się sobie dziwiąc, że jednak zgadza się pomóc córce Aizena.
- Zabierz Tarakę i Akirę do rezydencji, jeśli jeszcze stoi, niech ukrywają
swoje reiatsu na razie. Hiroya, ty też. Miej na nie oko.
- Miej oko w sensie pilnuj, czy w sensie chroń?
- zapytał chłopak, szczerząc zęby.
- Jedno i drugie. Ja zajmę się Byakuyą i pomogę
reszcie oddziałów. Zobaczymy się później.
***
Seireitei było w ruinie. Dom Kuchikich też
ucierpiał, choć nie tak bardzo jak centralna część miasta, koło gmachu oddziału
pierwszego. Udało się udzielić pomocy rannym i wstepnie oszacować strarty.
Lista poległych w walce zdawała się ciągnąc w nieskończoność.
Pomimo głębokiego smutku, nie umiała się do
końca przejąć sytuacją. Całą swoją uwagę poświęcała leżącemu w szpitalu mężowi,
który od dwóch dni był nieprzytomny. Potrzebował odpoczynku i czasu na
regenerację po tak cięzkiej walce. Setsuko czuwała przy nim cały czas. Z
wyjątkiem jednej wizyty w domu, by upewnić się, że nie dzieje się tam nic
niepokojącego oraz krótkiej wizyty u Ayasegawy, który tez się jeszcze nie obudził.
Próbowała też porozmawiać z Rangiku na temat
Makoto. Wieść o czynach jej syna już dotarła do kobiety, najpewniej przekazana
przez Mitsuko. Matsumoto jednak odmówiła Setsuko spotkania, za wszelką cenę
unikając tematu. A Setsuko nie chciała naciskać, zwłaszcza rozmawiając przez
telefon.
Westchnęła ciężko i chwyciła dłoń ukochanego w
swoje. Wiedziała, że mężczyzna w końcu się obudzi, lecz z niecierpliwością wyczekiwała
tej chwili. Ucałowała grzbiet jego dłoni i przyłożyła ją do policzka. Jego skóra na
szczęście wciąż była ciepła, a to dodawało jej otuchy.
- Teraz zamieniliśmy się stronami, co? –
zapytała, wiedząc, że nikt jej nie odpowie. – Poprzednio to ja leżałam w
szpitalu, a ty czuwałeś nade mną. Ale świetnie się spisałeś, mój kochany.
Zasłużyłeś na odpoczynek, ja zajmę się resztą.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi i do środka
weszła Kazumi:
- Cześć, jak tata? – zapytała.
- Jego stan jest stabilny, na dniach powinien
się obudzić.
- Czyli jeszcze nie?
- Jeszcze nie.
- Idź do domu, prześpij się, a ja z nim
posiedzę – zaproponowała Kazumi. – Od dwóch dni praktycznie nie spałaś.
- Nic mi nie jest. To dla mnie nic.
- Nie chcemy, żebyś znowu zasłabła –
zaprotestowała Kazumi. – Ja i Hiroya odpoczęliśmy, więc teraz twoja kolej. Dam
znać, jeśli tylko tata się obudzi.
- No dobrze – zgodziła się Setsuko. - Ale masz mnie natychmiast poinformować.
Jej córka miała rację – była zmęczona. Podczas walki
użyła hakudy i kido, chociaż nie powinna. Pomagała także cały następny dzień z
wieloma rzeczami, więc może faktycznie powinna odpocząć. Poza tym musiała
jeszcze pomyśleć, co zrobić z Taraką i Akirą.
- Hiroya jest z nimi – oznajmiła Kazumi,
domyślając się, o czym myśli Setsuko. – Na razie nikt się nie zorientował.
- To dobrze, bo będę musiała porozmawiać z Yama-ji,
zanim cokolwiek zrobię. Daj znać, jeśli Byakuya się obudzi.
- Jasne. Uważaj na siebie, mamo.
- Dobrze
- powiedziała Setsuko. - Wrócę za kilka godzin.
Ucałowała w czoło córkę, a potem także śpiącego
męża i wyszła. Po drodze jednak i tak zajrzała do Ayasegawy. Zapukała do drzwi
i weszła do środka. Yumichika o dziwo nie spał już, choć wciąż był blady i wyglądał bardzo mizernie.
- Yumi – powiedziała, patrząc na niego z
troską.
Podniósł wzrok znad czegoś, co ściskał w rękach i najpewniej należało do Kazumy, po czym popatrzył na nią.
- Setsuko… - wyszeptał.
- Och, Yumi, tak mi przykro – powiedziała,
podchodząc i przytuliła go mocno, choć z dozą ostrożności, by nie zrobić mu
krzywdy.
Odwzajemnił ten uścisk, chociaż bardzo słabo.
- On już nie wróci – powiedział tylko.
Nie wiedziała, co na to powiedzieć, więc
jeszcze przez chwilę trzymała go w objęciach, a potem usiadła na łóżku, trzymając
go za rękę. Po prostu z nim była, dopóki nie została wyrzucona przez Retsu,
która martwiła się także o jej stan zdrowia. Może nawet czuła się winna, że
sama przysporzyła jej ostatnio wiele zmartwień, narażając na problemy.
***
Jako że Ayasegawa wciąż leżał w szpitalu, nie byłoby
nikogo, kto mógłby powstrzymać Setsuko przed wtargnięciem do biura
Głównodowodzącego. Zapukała tylko krótko, ale nie czekała specjalnie na
zaproszenie, tylko weszła do środka.
- Setsuko, witaj, moje dziecko – powiedział Yamamoto, uśmiechając się niemrawo. – Tak myślałem, że to ty.
- Setsuko, witaj, moje dziecko – powiedział Yamamoto, uśmiechając się niemrawo. – Tak myślałem, że to ty.
- Ja wiem, że moje reiatsu nie jest już zbyt
mocne, ale twoje zmysły trochę się stępiły, jeśli się jedynie domyślałeś - zażartowała Setsuko.
- Być może to już starość - przytaknął Yamamoto, niezrażony złośliwością kobiety.
- Jak się czujesz? Czy to na pewno dobrze, że
nie odpoczywasz? – zapytała z troską Setsuko, siadając na wolnym miejscu. –
Walcząc z Milenijnym, nawet ty nie uniknąłeś ran. Trzeba przyznać, że to bardzo groźny przeciwnik.
- Nie, nic mi nie jest, moje dziecko. O mnie
się nie martw, tylko o siebie. Nawet ja wiem, że walczyłaś z Aizenem, chociaż
nie powinnaś.
- Nie nazwałabym tego walką – zaśmiała się
Setsuko i odwróciła wzrok. – Uratowała mnie jego chęć zemsty. Gdyby nie to, że zwlekał z zabiciem nie, żeby pobawić się trochę moim kosztem, byłoby po mnie. Nikt nie zdążyłby przybyć mi na pomoc, a sama nie miałam najmniejszych szans. Dobrze o tym wiem.
- W takim razie chyba powinniśmy się cieszyć z
takiego rozwoju wydarzeń.
- Cóż… Chyba tak. Nigdy nie sądziłam, że nadejdzie dzień, w którym to moje dzieci będa mnie chronić.
- Co z Byakuyą?
- Nadal nieprzytomny, ale jego stan jest
stabilny.
- Dzieci pewnie się o was martwią. Jak sobie radzą z obecną sytuacją?
- Dzieci… No właśnie ja w tej sprawie – westchnęła
Setsuko, marszcząc brwi. Yama-ji popatrzył na nią z powagą. – Moje dzieci… Spisały
się świetnie. Razem z Corrien
i resztą zdołały dostać się do Seireitei i nawet sprowadziły Akirę. Tylko że… Akira
nie jest jedynym gościem w moim domu. Przyprowadziły także Tarakę.
- Hinamoto Tarakę? - ożywił się Genryusai. - Córkę Aizena?
Setsuko skinęła głową.
- Podobno Taraka pomogła im uciec z Arki, gdy
ratowali Kazumi oraz gdy próbowali dostać się tutaj. To dlatego nie brała
udziału w bitwie, bo Aizen ją uziemił. Nie ufał jej. Kazumi i Hiroya przekonali
ją jakoś, aby wróciła z nimi do Seireitei. Twierdzą, że też została oszukana
przez Aizena i zasługuje na drugą szansę…
- Ale nie wyglądasz na przekonaną – domyślił się
starzec.
- Nie. Szczerze mówiąc, nie mogę patrzeć na tą
dziewczynę. To ona przekabaciła Kazumi, to ona zaplanowała uwolnienie Aizena i
nawet jeśli nie jest tak zła jak Aizen i jedynie chciała spotkać ojca, nie
potrafię… Nie potrafię nie myśleć o niej, jak o powodzie większości naszych problemów,
choć wiem, że Kazumi także nie jest zupełnie bez winy. A i moje błędy przyczyniły się do takiego rozwoju wydarzeń.
- Rozumiem.
- I co? Nic mi na to nie powiesz? Nie zrugasz
za obwinianie jej albo za to, że mimo wszystko ją ukryłam?
- Sama już to zrobiłaś – stwierdził rozbawiony
Genryusai. – Toteż ja już nie muszę tego robić. Poza tym wydaje mi się, że sam fakt, że trzymasz ją u siebie w
domu, pomimo niechęci do niej, świadczy, że w nią wierzysz.
- Bardziej w swoje dzieci i ich ocenę, aniżeli
w Tarakę.
- Ale jednak. Wierzysz, że naprawdę jest po
naszej stronie.
- Nie wiem.
- Myślę, że dobrze zrobiłaś. Być może
popełniłem tylko kolejny błąd, ukrywając przed nią prawdę – rzekł z powagą
Głównodowodzący. – Być może gdyby znała prawdę od początku i wiedziała, jak
niebezpieczny jest Aizen, nie doszłoby do tego wszystkiego.
- Tak jak Kazumi…
- Ale tego się już nie dowiemy, moja droga Setsuko. Podjęliśmy takie, a nie inne decyzje i przyszło zmierzyć się nam z ich
konsekwencjami. Taraka to dobre dziecko. Skoro sprzeciwiła się ojcu, to znaczy,
że pomimo miłości do niego i ona dostrzega, że jej ojciec obrał złą drogę.
- Nienawidzę, kiedy masz rację – naburmuszyła się
Setsuko.
- Mogę nie mieć racji. Ostatecznie jestem tylko starym głupcem, który popełnił w życiu wiele błędów. I wtedy znów przyjdzie
nam zmierzyć się z konsekwencjami. Nie jestem nieomylny. Tylko ty dajesz mi szansę myśleć, że chociaż raz zrobiłem coś dobrze.
- Nie jesteś głupcem. Nie mów tak, dziadku.
Smutny ten rozdział, ale w sumie nie ma, czego świętować. Przetrwali z trudem.
OdpowiedzUsuńZauważyłam wczoraj, że jeszcze ktoś się z nimi pojawił, ale nie pytałam, bo w sumie założyłam, że może to ktoś z egzorcystów postanowił pomóc. Nie sądziłam jednak, że sprowadzić Tarakę. Cóż mogę powiedzieć? Setsuko ma rację, Taraka jest jak najbardziej winna tego, co uczyniła, wręcz myślę, że Taraka sama siebie i obwinia i ma głęboką świadomość tego, do czego się przyczyniła. Nie dziwi mnie, że Aizen ją porzucił. Zawsze przecież porzucał tych, którzy byli mu już niepotrzebni, bądź stanęli mu okoniem. Teraz pytanie, co Taraka z tym zrobi, bo może wciąż chcieć przypodobać się ojcu albo naprawić swoje błędy. Tu nie jestem pewna, na co postawić, bo przyznaję, nie potrafię jej zaufać.
Wszyscy są w strzępach. Większych, mniejszych. Patrzenie na Yumichikę w tym stanie rani mi serce, ale wierzę, że on się podniesie. Nie jest wszak słaby i wie, choć teraz to bardzo trudne, czego Kazuma życzyłby sobie dla niego. Dlatego się nie martwię.
Teraz musi być lepiej.