Po
zebraniu młodzi zgromadzili się razem, by omówić szczegóły swojej misji.
Dołączyła do nich także Ichika z Muraiem, którzy również bardzo martwili się o
przyjaciół. Brakowało w śród nich za to Makoto, który skłócony ze swoją siostrą
nie pojawił się na wezwanie przyjaciół.
–
Myślicie, że Itsuko i Shun są razem? – zapytała Ayane.
–
Wątpię – mruknął Shirai. – Jeśli Shun chroni tą Noah, to Itsuko w obecnym
stanie nie będzie chciała z nimi przebywać.
–
Czyli musimy się podzielić na dwie grupy, tak będzie szybciej – stwierdziła
Kazumi.
–
Sam poszukam Itsu – oznajmił Shirai.
–
Pójdę z tobą. To zbyt niebezpieczne – odparł Yakumo.
–
Czego kurwa nie rozumiesz w „sam poszukam Itsu”. To znaczy, kurwa, bez ciebie –
ryknął Shirai.
–
Ja też się o nią martwię.
–
I chuj mnie to obchodzi. Ty już miałeś swoją szansę, żeby się popisać, jak
łapaliście Kagatę. Spierdoliłeś wtedy i straciłeś okazję.
–
Znowu to roztrząsasz? – skwitowała Ayane, kręcąc głową z dezaprobatą.
–
Znajdę ją sam – zadeklarował Shirai i choć Yakumo chciał coś jeszcze dodać,
powstrzymał go Hiroya, kiwając przecząco głową.
–
Odpuść.
–
Ale ja…
–
Wiem, przyjacielu, wiem.
–
No dobrze, to wychodzi na to, że cała reszta szuka Shuna i Akiry – powiedziała
Kazumi.
–
A nie będzie nas za dużo? Będziemy przyciągać uwagę – zauważyła Ayane.
–
Tak, ale mama nie bez powodu wysyła nas wszystkich. Jeśli będziemy ostrożni,
będzie ok. Wróg jest silny, ale razem my jesteśmy silniejsi.
–
No i super – uradowała się Ichika.
–
Ty zostajesz – odparł Hiroya. – Jesteś wciąż w akademii.
–
Myślisz, że jesteś od nas lepszy, bo skończyłeś rok szybciej?
–
Nie, Ichi. Ale nie chcę, żebyście mieli kłopoty.
–
Ja tylko chcę odnaleźć swojego brata – wyjaśniła z powagą Ichika. – Kto jak
kto, ale ty powinieneś móc to zrozumieć.
–
Rozumiem, ale uważam, że to zły pomysł.
–
Jestem silna, a akademią martwić się będę potem. Pozwól mi iść. Shun to mój
brat.
–
Niech idzie – stwierdziła Kazumi. – Ichika jest silna, możemy jej potrzebować.
***
Po
tym dziwnym zebraniu pożegnała się z Kirą. Nie śpieszyła się, bo nie wiedziała,
kiedy znów będą mogli się zobaczyć. Musiała się udać ponownie do siedziby
Egzorcystów, którzy traktowali ją raczej chłodno, choć i tak znacznie lepiej od
wygranego starcia z Noah. Tym razem jednak otrzymała od Setsuko kopertę z
listem, który miała przekazać do Koumuiego.
Podejrzewała,
czego on dotyczy. Do niej też doszły już wieści o śmierci Tomori Shigeru, brata
Setsuko. Był on też dobrym przyjacielem Egzorcystów. Corrie dostała więc za
zadanie przekazać im te tragiczne wieści.
Nie
była z tego zadowolona. Egzorcyści i tak jej nie lubili, więc to raczej nie
mogło pomóc w ich relacjach. Ktoś jednak musiał, a obecnie Setsuko nie była w
stanie sama złożyć im wizyty. Bardzo uprzejmie poprosiła Corrie o przekazanie
listu, więc Shiroyama nie potrafiła odmówić.
Stanęła
przed drzwiami. Strażnik rozpoznał ją, choć i tak w pierwszej chwili narobił
rabanu i nie obyło się bez dziwnego skanowania. Tym razem nauczona poprzednimi
wypadami, nie miała już na sobie nic ze wzorem gwiazdy. Wolała uniknąć takich
sytuacji, jak poprzednia mobilizacja sił egzorcystów, gdy pojawiła się po raz
pierwszy.
Weszła
do środka i od razu skierowała się w stronę biura Koumuiego. Po drodze spotkała
jednak Kandę, którego widziała dotychczas tylko z daleka. Był to mężczyzna w
średnim już wieku, a jednak wciąż wyglądał bardzo młodo. Jakby upływ czasu nie
miał na niego wpływu. Długie włosy spięte były w kitę, jak w opowieściach Bris
i Setsuko. Uniform Zakonu starannie pozapinany i wyprasowany, a z kataną nigdy
się nie rozstawał.
Trochę
przypominał jej Byakuyę. Może przez tą poważną minę i aurę niedostępności. A
trochę to w ogóle był przystojny. Ale Corrie miała już wybranka serca i tak
było dobrze. Nie zamieniłaby Izuru na nikogo na świecie i za nic na świecie,
nawet jeśli Kanda zdawał się być w jej typie.
–
Witaj, Kanda – przywitała się uprzejmie, ale nie uzyskała odpowiedzi.
Co
prawda Setsuko, zanim Corrie pierwszy raz udała się do Egzorcystów, uprzedzała
ją o tym. W ogóle opowiedziała jej o tych ludziach, o tym jacy są.
Toteż Corrie miała trochę wrażenie, jakby już ich dobrze znała. Niestety to
wcale w niczym nie pomagało.
–
Wiesz może, czy Koumui jest u siebie? – ponowiła próbę komunikacji.
Tym
razem Kanda wzruszył ramionami, a więc nie zignorował jej kompletnie. Corrie
podziękowała mu jeszcze i shunpnęła po schodach do biura dowódcy.
Na
szczęście Koumui był u siebie. Widziała go zakopanego w dokumentach i
wynalazkach przez uchylone drzwi. Mimo to zapukała i dopiero wtedy weszła do
środka.
–
Witaj, Corrie – ożywił się mężczyzna. – Nie sądziłem, że tak prędko do nas
wrócisz.
–
Ja również – przyznała Shiroyama. – Pomimo tego, że stałe połączenie
komunikacyjne zostało stworzone, Setsuko poprosiła mnie, abym wróciła tutaj i
została przez jakiś czas. Mam nadzieję, że to nie problem.
–
Najmniejszy nawet – padło w odpowiedzi. – Shinigami są naszymi sojusznikami, a
Setsuko ważną członkinią Zakonu i przyjaciółką.
–
Skoro już o niej mowa, poprosiła mnie o przekazanie ci tego listu – oznajmiła
Corrien, wyciągając z torby kopertę i podała ją mężczyźnie. – Zostawię cię,
abyś mógł w spokoju przeczytać, co napisała. Obawiam się, że nie ma tam dobrych
wieści.
–
Dobrze. Dziękuję ci bardzo, Corrie. Czuj się jak u siebie. Mam nadzieję, że
Egzorcyści nie są dla ciebie zbyt niemili.
–
Nie. Dziękuję za troskę.
***
Szczerze
sam nie miał pojęcia, gdzie jej szukać. Powinien to, kurna, wiedzieć. Znali się
już od tak dawna. Gdyby miał szukać jej w Seireitei, odnalazłby ją mgnieniu
oka, ale w świecie ludzi? Wątpił, by sama udała się do Egzorcystów. Nie w tej
sytuacji. Nie, kiedy nie chciała być odnaleziona przez Shinigami, którzy ponownie
nawiązali z nimi kontakt.
Pewno
polazła w jakieś dziwne miejsce. Zawsze była mała. Mniejsza od reszty, więc
łatwo było ją przeoczyć. Bez problemu mogła się schować nawet w ciasnym
miejscu. I chyba takiego powinien szukać.
Zamierzał
ją znaleźć. A na pewno nie zamierzał pozwolić, by to Yakumo odnalazł ją przed
nim. Ten chuj już miał okazję się wykazać. Skończyło się, że Itsu narażała
życie i została ranna. Dlatego szukał w najdziwniejszych miejscach.
Wątpił, by odeszła daleko od Karakury. Być może przenosiła się z miejsca na
miejsce. Kto ją tam wiedział. Jednego był pewien – znajdzie ją. Skoro zdołał ją
odnaleźć, gdy była wiewiórką, to znajdzie ją także jako shinigami.
Stał
ponad Karakurą, obserwując miasto z góry. Myślał, dokąd się udać. Opuszczone
budynki? Centra handlowe? Przecież bez gigai nikt jej nie zobaczy. Z jakiegoś
powodu pomyślał o małej buddyjskiej świątyni, za miastem, przy której spotkali
się z Toshiro przed wyprawą ratunkową do Hueco Mundo.
Od
tego postanowił zacząć, choć sam do końca nie wiedział czemu. Kierował się
przeczuciem. Ukrył swoje reiatsu i zakradł się do świątyni. Jeśli Itsu naprawdę
gdzieś tam była, mogłaby zwiać, wyczuwając, że się zbliża. Nawet jeśli był jej
przyjacielem, Itsuko uciekła sama. Na pewno nie zamierzała dać się tak łatwo
złapać.
Słyszał
jakieś szmery, może nawet cichy śpiew, gdy się zbliżał. Przyklejony do ściany
świątyni, obszedł ją dokoła. Zamierzał wejść głównym wejściem, bo okna były
zbyt małe nawet dla Itsuko. Wparował do środka, blokując wyjście.
–
Mam cię – powiedział na widok siedzącej na podłodze dziewczyny. Rzuciła mu
przerażone spojrzenie i zerwała się na równe nogi. – Nie uciekaj.
–
Shirai – jęknęła.
–
Nie uciekaj – powtórzył, unosząc ręce jako znak pokoju. – Nie zamierzam
zabierać cię do Seireitei.
–
Jak mnie znalazłeś?
–
Miałem przeczucie, że tutaj jesteś – wyjaśnił, wzruszywszy ramionami.
–
Naprawdę nie przyszedłeś, żeby zmusić mnie do powrotu? – zapytała niepewnie. –
Nie mogę wrócić.
–
Masz moje słowo.
–
To dlaczego tu jesteś? – zapytała, łapiac się pod boki.
–
Ciotka Setsu kazała nam znaleźć ciebie i Shuna.
–
Nam?
–
Powiedziałem im, że sam cię znajdę.
–
I znalazłeś. Co teraz?
–
Mam cię zabrać do Egzorcystów – oznajmił Shirai, wyciągając do niej rękę, ale
Itsuko nie chwyciła jej. – Tam będziesz bezpieczna.
–
Bezpieczna…
–
Wszystko gra. Ciotka wymyśliła jakiś plan, wie co robi. Chodź.
–
No nie wiem – zawahała się Itsuko, patrząc ze smutkiem na przyjaciela. – Czy to
nie jest zbyt oczywiste miejsce?
–
Nie martw się, nie będą cię tam szukać. Właśnie dlatego, że jest oczywiste. Pod
latarnią najciemniej.
–
Może masz rację – przytaknęła.
–
Poza tym Egzorcyści nie pozwolą cię skrzywdzić.
–
Nie obawiam się, że ktoś mnie skrzywdzi, lecz że przysporzę wszystkim więcej
problemów.
–
Daruj sobie – warknął Shirai. – Po prostu choć i daj się chronić.
–
Nie potrzebuję ochrony – zdenerwowała się, tupiąc nogą. – Jestem najmniejsza i
najmłodsza z naszej grupy. Wiesz, ile wysiłku musiałam włożyć w to, by nie
zostać w tyle? Ile ciężkiej pracy kosztowało mnie, by być tu gdzie jestem?
Chciałam jedynie móc być z wami.
–
Nie powiedziałem, że potrzebujesz ochrony. Tylko że masz pozwolić się chronić –
stwierdził Shirai.
–
To to samo.
–
Nie. Nie potrzebujesz tego, ale możesz dać się chronić. Bo masz przyjaciół, na
których możesz polegać. Masz mnie. Nie musisz wszystkiego robić sama.
–
Shirai…
Itsuko
patrzyła na przyjaciela ze łzami w oczach.
–
Powiedziałem im, że cię znajdę.
–
I znalazłeś – wyszeptała, spuszczając głowę.
–
Zawsze cię znajdę – zapewnił ją Shirai, podchodząc bliżej. – Nieważne jak daleko
uciekniesz, ja zawsze cię znajdę. Rozumiesz?
–
Jestem mała i drobna, więc łatwo mnie przeoczyć. Właśnie dlatego ubieram się
tak kolorowo, żeby ludzie bez problemu mogli mnie zobaczyć. I żebyś ty zawsze
mógł mnie łatwo znaleźć.
–
Już mówiłem, że zawsze cię znajdę. Ciebie zawsze widzę. Tylko ciebie –
powiedział, choć coraz ciszej. Chwycił ją za nadgarstek i pociągnął do wyjścia.
W ten sposób nie mogła zobaczyć jego twarzy. – Nie martw się, zostanę tam z
tobą.
Ale
ona zatrzymała się, zmuszając go, żeby również to zrobił. Nie patrzył na nią,
więc pociągnęła go mocno, żeby wreszcie się do niej odwrócił. Gdy to zrobił,
zobaczył na jej twarzy promienny uśmiech, który rozgrzał jego serce.
–
Naprawdę zostaniesz tam ze mną? – zapytała z nadzieją.
–
Ta.
–
Obiecujesz?
–
Obiecuję.
Rzuciła
mu się w ramiona, wtulając twarz w jego tors. Chyba po raz pierwszy byli ze
sobą tak blisko, choć spędzali ze sobą prawie cały swój czas przez te wszystkie
lata. Podobała mu się ta bliskość i to ciepło. I gdyby mógł, trwałby tak już
zawsze, trzymając ją w objęciach i nigdy nie puścił.
Ale
musiał. Zrobił to wbrew sobie, ale odsunął ją od siebie. Popatrzyła na niego
niepewnie, więc chwycił jej dłoń, by nie mogła znów uciec i razem ruszyli do
siedziby Egzorcystów, gdzie miała czekać na nich Corrien.
***
–
Nie oszczędziłaś mnie dzisiaj – stwierdził Byakuya, gdy już wrócili do domu.
Jednak po mimo trudnych czasów, na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. –
Nigdy nie przypuszczałem, że nadejdzie dzień, w którym to ja i mój oddział
będziemy uziemieni.
–
Przepraszam, Byakuya – odpowiedziała Setsuko, patrząc na niego z miłością, ale
też troską. – Wiesz, że nie miałam wyjścia.
–
Wiem, Setsuko. Wiem, że to wszystko jest częścią planu.
–
Jestem strategiem i nie mogę porzucić tej roli. Jednak robię to także dla
twojego dobra. Muszą widzieć, że mam na myśli przede wszystkim dobro Gotei 13.
–
Wiem. I oni też wiedzą, że tak jest.
–
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moimi przewidywaniami… – zaczęła Setsuko i
westchnęła: – Jeśli… Tak dużo „jeśli”. Prawda jest taka, że cały plan jest
szyty bardzo grubymi nićmi, ale nie mam innego wyboru.
–
Wierzę w ciebie, Setsuko – powiedział Byakuya, podchodząc do niej i odgarnął
jej włosy za ucho. Po tym dotknął czołem jej czoła. – Wierzę w ciebie. Nigdy o
tym nie zapominaj.
–
Wiem, że wierzysz. Właśnie dlatego chciałabym móc zrobić więcej. Zgrywasz się,
choć wiem, jak bardzo ci ciężko. A jednak jesteś silny. Dla mnie, dla dzieci,
dla swojego oddziału.
–
W końcu taka moja rola, czyż nie? – zauważył spokojnie Byakuya. – Taką rolę mi
wyznaczyłaś.
–
Jedną z najtrudniejszych, wiem. Jednak wiem też, że jeśli ktoś może temu
podołać, to tylko ty. Ciężko jest czekać cierpliwie, nic nie robiąc.
–
Tak długo, jak jesteś przy mnie, nic nie jest mi straszne, choć zarazem
najbardziej na świecie obawiam się, że cię stracę. Ciebie albo dzieci.
–
Nie stracisz – zapewniła go Setsuko. – Zawsze będę przy tobie, tak jak
obiecałam w dniu ślubu.
–
Jeśli miałbym się powoływać na obietnicę, którą złożyłaś po pijaku, obawiam
się, że nie zaszedłbym daleko – Byakuya uśmiechnął się złośliwie, za co oberwał kuksańca w
bok.
–
Drań.
–
Za to mnie kochasz – stwierdził, prostując się i już miał odejść, ale Sestsuko
chwyciła go za kołnierz i szmyrgnęła nim, popychając go na kanapę.
Wlepiła
w niego głodne spojrzenie i wyszczerzyła zęby w zadziornym uśmiechu. Taką ją
właśnie kochał.
Makoto mógłby przestać się dąsać... Właśnie przyszło mi coś nieprawdopodobnego do głowy, ale chyba Ty nie zrobiłaś tego, co? Nie no, to nie miałoby sensu. Poza tym Mitsu by o tym wiedziała. To bliźniaki. Chociaż z Tobą to nic nie wiadomo.
OdpowiedzUsuńShirai oczywiście robi wszystko po swojemu, ale to dobrze. Taki jest. Nie jest to też zaskakujące, że znalazł Itsu. W końcu kto, jak nie on? Boję się tylko tego, co będzie, jak już dotrą do egzorcystów. Shirai jest jednak charakterny, więc będzie zabawnie. Biedna Corrie, trafili jej się naprawdę problematyczni podwładni w tym roczniku. A bez tego ma dość niewdzięczną robotę.
Kanda zawsze będzie przystojny. Umrze też przystojny, choć niech zostanie dla Viv, bo ona by to Corrie żyć nie dała^^ Zresztą Corrie ma swojego Izuru i poza nim świata nie widzi.
I na koniec małżeństwo Kuchiki w tej jakże trudnej sytuacji. Ale mają siebie i to najważniejsze.