Nie miał już wątpliwości, że za nim
podążają. Tylko kto? Akumy? Arrancarzy? Noah? Najpewniej Noah. Ale którzy? Ci,
których znał, czy ci inni? Nie miał pojęcia. Wiedział jednak, że w końcu
zorientują się, że prowadzi ich na manowce. Wtedy uderzą, więc musiał być
czujny. Mógłby... Mógłby wrócić do Seireitei, ale obawiał się, że zostaną w
lesie i w końcu wpadną na trop Setsuko i Kazumi.
Jeśli zorientują się, że ich zauważył i dlatego zawrócił. To naraziłoby Setsuko i Kazumi, więc taka opcja w ogóle nie wchodziła w grę. Mógłby wezwać wsparcie. Mógłby powiadomić Byakuyę. Tylko jak wezwać wsparcie, nie wzbudzając podejrzeń?
Będzie musiał walczyć sam. Będzie musiał ich po prostu pokonać i tyle. Bez zastanawiania się, bez zbytniej filozofii. Musiał po prostu wygrać. Na to miał zdecydowanie większe szanse, jeśli zaatakuje ich znienacka jako pierwszy. Tak też zrobił. Określił położenie wroga - lub wrogów - nie wiedział i od razu aktywował bankai. Nie było sensu się powstrzymywać. Musiał uderzyć wszystkim, co miał, inaczej to nie miało sensu.
Jeśli zorientują się, że ich zauważył i dlatego zawrócił. To naraziłoby Setsuko i Kazumi, więc taka opcja w ogóle nie wchodziła w grę. Mógłby wezwać wsparcie. Mógłby powiadomić Byakuyę. Tylko jak wezwać wsparcie, nie wzbudzając podejrzeń?
Będzie musiał walczyć sam. Będzie musiał ich po prostu pokonać i tyle. Bez zastanawiania się, bez zbytniej filozofii. Musiał po prostu wygrać. Na to miał zdecydowanie większe szanse, jeśli zaatakuje ich znienacka jako pierwszy. Tak też zrobił. Określił położenie wroga - lub wrogów - nie wiedział i od razu aktywował bankai. Nie było sensu się powstrzymywać. Musiał uderzyć wszystkim, co miał, inaczej to nie miało sensu.
Posłał w tamtą stronę potężne, niebieskie
płomienie. Ogień buchnął, a spośród drzew wyskoczyło kilka postaci. Ubrania
jednej z nich płonęły. Był to czarnowłosy chłopak. Dzieciak, który z wrzaskiem
rzucił się na ziemię, by ugasić płomienie Moeru Kirameki. Pozostała trójka
próbowała mu pomóc. Były to dwie dziewczyny, identyczne jak krople wody i w tym
samym lub zbliżonym wieku do chłopca. Wraz z nimi był też czarnowłosy mężczyzna
z blizną po oparzeniu na twarzy. Nieco przypominał mu Byakuyę, ale to nie była
jedyna rzecz jaką zauważył.
Odniósł wrażenie, że mężczyzna jest ojcem
pozostałej trójki. Sam był ojcem, więc umiał rozpoznać to zaniepokojone
spojrzenie, gdy własnym dzieciom dzieje się krzywda.
- Jak śmiesz - warknął mężczyzna.
- Zapłacisz mi za to! - wrzasnął chłopak,
któremu udało się ugasić płomienie.
Rany były jednak paskudne, a mimo to
stanął do walki. Shigeru przewertował w głowie raporty na temat Noah, którzy
nie bralui udziału w poprzedniej wojnie. Wyglądało na to, że była to czwórka, z
którą zmierzyli się jego zmarli towarzysze. Minako i Jiro. Zginęli, walcząc z Noah o
bardzo niebezpiecznych zdolnościach. Z opowieści ocalałych shinigami z
dziesiątego i trzeciego oddziału wynikało, że jeden z nich posiada zdolnośc
Tauch of death. Prawdopodobnie najstarszy. Jedno potrafiło manipulować ludźmi,
prawdopodobnie też przez dotyk, a jedno odijało ataki. Tylko, które jest które?
Nikt natomiast nie potrafił opisać mocy chłopca, którego Shigeru zdołał zranić.
Czekała go trudna walka, skoro w starciu z tymi Noah zginęło dwóch świetnych
oficerów. Polegli shinigami nie należeli do słabych.
Walka nie była jednak niemożliwa do wygrania.
Już zdołał zranić jednego z Noah i nic nie wskazywało na to, aby mieli tak
wysokie zdolności regeneracyjne jak Road. Miał szansę ich pokonać i pomścić
towarzyszy broni.
Kolejnej fali płomieni zdążyli uniknąć i
spróbowali go otoczyć. Pewnie zawsze używali tej techniki, rozpraszajac
przeciwników, by móc użyć swoich ataków przez dotyk. Nie dał się zwieść i
uniknął pierwszych ataków dziewczynek. Chłopiec chyba z powodu bólu po
oparzeniu, czekał na odpowiedni moment. To samo dotyczyło męzczyzny. Tylko raz
Shigeru popełnił błąd, używając na dziewczynce płomieni, które ta odbiła, za
pomocą dziwnej, pół przezroczystej tarczy, przypominającej runicszny krąg.
Shigeru zdołał jednak uskoczyć zanim oberwał rykoszetem.
Wiedział już, która odbijała ataki i tak
wywnioskował, że druga potrafiła zawładnąć ludźmi. W tym celu musiałaby go
dotknąć. Shigeru nie wiedział, czy musiała to zrobić celowo, czy wystarczył
jakikolwiek kontakt z jej skórą i wolał się nie dowiadywać. Najlepiej było od
nich wszystkich trzymać dystans. Przynajmniej na odległość ramienia
przedłużonego o katanę.
Plan był dobry, ale wrogowie dużo
sprytniejsi i silniejsi niż sądził. Dziewczynki wyraźnie miały za zadanie go
zmęczyć, co dotychczas świetnie im szło.
- A ty co? - zapytał Shigeru, patrząc na
mężczyznę. - Pozwalasz walczyć dzieciom, bo się sam się boisz?
- Nie. Po prostu nie ma potrzeby, bym się
męczył i przeszkadzał, gdy Komorebi i Amari tak świetnie się bawią.
- Zobaczymy, czy będą się tak świetnie
bawić, gdy je przypalę tak jak chłopaka - prychnął Shigeru, chcąc sprowokować
Arimę.
Ludzie w gniewie popełniali błędy i na to
liczył Shigeru. W końcu nauczył się rozróżniać dziewczynki nawet w biegu.
Dopiero wtedy odważył się rzucić wiążące kido. Wcześ niej bał się, że trafi na
nie tą bliźniaczkę i załatwi sam siebie. Teraz udało mu się ją złapać.
Odpowiednio się ustawił i zaatakował całą
siłą płomieni tą, która odbijała ataki. I tym razem się nie zawiódł. Amari
zrobiła to odruchowo, nie domyslając się, że Shigeru wykorzystał jej moc, by
skierować swój atak na chwilowo zwiazaną Komorebi.
- Amari, nie! - wrzasnął Arima.
W ostatniej chwili, obronił córkę, zabierając ją z pola rażenia
płomieni, a sam mocno oberwał.
- Tato, Komorebi! - krzyknęła dziewczynka.
- Nic nam nie jest - zapewnił ją Arima,
krzywiąc się z bólu i zwrócił się do Shigeru: - Zapłacisz mi za to. Zniszczę
cię.
- Na to czekam.
Tym razem cała czwórka ruszyła do walki.
Zrozumieli już, że Shigeru jest dużo silniejszy od shinigami, z którymi
dotychczas walczyli. Musieli skończyć wygłupy i potraktować walkę poważnie. Nie
chcieli go jednak zabijać. Przynajmniej jeszcze nie. Zależało im bardziej na
tym, by Komorebi złapała go w swoje sidła i zmusiła do zaprowadzenia do Setsuko
i Kazumi. Nie wiedzieli tylko, że Shigeru skłonny był prędzej zginąć, niż
zaprowadzić ich do siostry i siostrzenicy.
Atakowali raz po raz. Każde z innej
strony. Na zmianę oraz razem. Przeplatając się, zmieniając miejsce oraz
kolejność ciosów. Nic dziwnego, że zdołali zabić dwóch tak silnych oficerów, jakimi
byli Minako i Jiro. Shigeru przyszło zmierzyć się z potęznym przeciwnikiem, ale
dostał też szanse pomścić towarzyszy. Obiecał sobie, że jeśli ma zginąć, zabierze
chociaż jedno z nich ze sobą do grobu. Najlepiej Arimę, który wydawał mu się
najbardziej niebezpieczny. Tym bardziej że zdawał się też być mózgiem takich
operacji i bez niego trójka dzieci nie będzie w stanie walczyć tak sprawnie.
W krótce jasnym stało się, że to nie
będzie łatwe. Wrogowie byli dobrze zgrani, uzupełniali się nawzajem i
nadrabiali za swoje słabości. Spychali go do defensywy, a i bronić się ledwo
nadążął. Bardziej robił unniki. Nie podobało mu się. Walka nie zapowiadała się
dobrze. Miał jednak pomysł. Skoro miał zginąć, zabierze Arimę ze sobą.
Wiedział, jak to zrobić. Jeśli pozwoli się dotknąć, Arima zbliży się przez
moment na tyle, że Shigeru zdąży pochłonąć go w swoich płomieniach i zabić.
Może nawet poważnie zranić resztę.
Nie sądził, że jego krótkie pożegnanie z
Bris i Itsuko, będzie zarazem jego ostatnim pożegnaniem z rodziną. Nie sądził
nigdy, że to wszystko skończy się tak wcześnie. Tak szybko, za szybko. Sięgał
jednak swojego limitu, a najbardziej z tego wszystkiego obawiał się zginąć na
darmo.
Wiele rzeczy chciał jeszcze zrobić. Chciał
walczyć dłużej. Ochronić rodzinę i przyjaciół. Spędzić więcej czasu z żoną i córką. Czuł smutek, wiedząc, że
nadchodzi koniec. A zarazem ogarnął go spokój. Jego walka dobiegała końca.
Zrobił, co mógł i wiedział, że Bris i Itsuko poradzą sobie bez niego.
***
Kolejny przebłysk energii. Nie wydawało jej się tym razem. Wyczuwała stłamszone przez wrogów, znajome reiatsu
należące do jej ukochanego brata. Shigeru naprawdę tam był. Przyszedł po nie. A
teraz walczył. Sam. Chciała tam iść. Teraz zaraz. Ale nie mogła zostawić
Kazumi. Bała się, że jeśli obudzi się sama w domu, będzie się bała. Lub i tak
pójdzie za nią i wpakuje się w kłopoty.
Ale nie mogła zostawić Shigeru na pastwę
Noah, a sama niewiele mogła pomóc. Nie miała wyjścia, jak obudzić Kazumi, choć
wolałaby pozwolić jej jeszcze trochę pospać i odpocząć. Wolałaby też nie
narażać córki na walkę z Noah, ale obawiała się, że nie jest w stanie ochronić
jej przed wszystkim. Toteż pobiegła na górę, do sypialni, w której była Kazumi.
- Kazumi, córeczko, obudź się proszę. Musimy się pospieszyć.
- Co się stało? - zaniepokoila się Kazumi,
otwierając oczy.
- Kazumi, musimy iść.
- Ktoś się zbliża?
- Niestety - przyznała Setsuko. - Czuję
reiatsu Shigeru.
- Uciekamy przed wujkiem?
- Nie - Setsuko pokiwała przecząco głową -
idziemy mu pomóc. Shigeru walczy z Noah. Czuję to.
- Co? - Kazumi zerwała się na równe nogi i
chwyciła katanę. - Na co czekasz?
- Martwię się o ciebie - odparła z ciężkim
sercem Setsuko.
- A o wujka się nie martwisz? - ofuknęła
ją Kazumi. - Szybko!
Czym prędzej wybiegły z domu, dzierżąc w dłoniach zampakuto.
- Lepiej, żebyś ty została - stwierdziła
Kazumi, ale po zaciętej minie matki widziała, że nie ma takiej opcji.
Biegły ile tchu, byleby jak najszybciej
dołączyć o Shigeru. Wciąż maskowały energię, nie chcąc zdradzić swojej
pozycji. Czuły jednak, że są coraz bliżej. Walka trwała w najlepsze. Shigeru
był sam, a wrogów czterech. Niesamowite, że tak długo stawiał im opór sam.
Setsuko czuła, że reiatsu jej brata słabnie. Musiał być zmęczony jednostronną
walką.
- Mamo, nic mi nie będzie - zapewniła
Kazumi, szczerząc zęby. - W końcu Aizen Sousuke pomógł mi opanować shikai. I to był
jego podstawowy błąd.
- Racja - przytaknęła Setsuko, choć wcale
nie czuła się przez to lepiej.
W końcu dotarły na miejsce. Wybiegły z
lasu na polanę, na której toczyła się bitwa, tylko po to, by zobaczyć, jak
Shigeru zostaje schwytany przez Arimę. A jednak nie poddał się. Wolną ręką
chwycił mężczyznę za ubrania i nadział go na katanę, po czym uwolnił płomienie
bankai, które buchnęły ogromnym filarem.
- Shigeru! - wrzasnęła Setsuko.
Przez chwilę nic nie widziały, gdy
płomienie pochłonęły znaczną część polany. Musiały się odsunąć. Widziały jak
trojaczki wyskakują w ostatniej chwili z pola rażenia, a i tak oberwały podmuchem gorącego powietrza. Shinobu też był już nieźle poparzony.
- Na Króla Dusz...
Gdy ogień zniknął, Arima przypominał
zwęgloną balę drewna i pochwyli zamienił się w pył. Trójaczki zaczęły wyć i krzyczeć.
Kazumi aż podskoczyła z radości. Tylko Setsuko stała, a na jej twarzy malowało
się przerażenie. Czuła, że coś jest nie tak. Czuła, że to wcale nie było
zwycięstwo.
- Mamo? Co jest? Wujek wygrał...
- Nie... Shigeru! - krzyknęła Setsuko,
doskakując do brata, który własnie dostrzegł ich obecność, odwrócił się z
uśmiechem, by chwilę później wpaść w ramiona kobiety. Razem osunęli się na
ziemię. - Shigeru, nie. Nie, nie, nie! Nie rób mi tego. Proszę, nie rób mi tego
- powtarzała, przyciskając go do siebie.
- I tak długo się trzyma - skomentowała
Komorebi, która jako pierwsza pozbierała się po śmierci Arimy. - Szkoda, że w
przeciwieństwie do ojca, on się już nie odrodzi.
- Co? Co się stało? - Kazumi nic nie
rozumiała.
- Cały czas stawia opór, nic dziwnego, że
nawet teraz używa całej swojej mocy, by spowolnić Touch of death ojca.
- Setsuko - powiedział Shigeru, wyciągając
dłoń i ocierając łzy z twarzy siostry. - Nie płacz.
- Shigeru, nie możesz odejść. Nie możesz
mi tego zrobić. Nie możesz tego zrobić Bris i Itsu. Ani nawet naszemu, głupiemu
ojcu.. Błagam cię, nie zostawiaj nas...
- Już dobrze, Setsuko. Już dobrze.
- Wujku - jęknęła Kazumi, przyklękając
obok.
- Walka jeszcze się nie skończyła -
powiedział do niej i uśmiechnął się krzywo. - Możesz je pokonać, Kazumi. W końcu masz w sobie krew Kuchiki i Tomori.
Wiedziała, że wujek w nią wierzył. Teraz
jej zadaniem było dokończyć tą walkę, przy okazji chroniąc Setsuko, która nie
mogła walczyć. Pocałowała Shigeru w czoło i wstała, wyciągając katanę.
- Shigeru - jęknęła Setsuko, zalewając się łzami.
- Wszystko dobrze, Setsu. Nie zostało mi
wiele czasu, moc Moeru Kirameki spowalnia Touch of death, ale nie na długo.
- Może jesli zabierzemy cię do Seireitei -
zaczęła Setsuko, ale Shigeru pokręcił głowa.
- Już za późno, ale nie szkodzi. Nie
miałem szans wygrać, więc chciałem zabrać tego drania ze sobą. Chciałem coś zrobić i pomścić Jiro oraz Minako.
- Dlaczego nie wezwałeś pomocy? Dlaczego
nie przyszedłeś do domu Sternausa? Razem moglibyśmy... Gdybym zorientowała się wcześniej...
- Chciałem was chronić. Chciałem ich
trzymać z daleka. A wy i tak przyszłyście. Przynajmniej mogłem was jeszcze zobaczyć.
- Oczywiście - mówiła Setsuko, z trudem
połykając łzy. - Zawsze do ciebie przyjdę. Odnalazłam cię po latach, a po
wojnie to ty odnalazłeś mnie.
- I kiedyś odnajdziemy się ponownie,
Setsu - odparł Shigeru. - Kocham cię. Przyszedłem powiedzieć ci, że
możecie bezpiecznie wrócić do Seireitei. Dziadek Yamamoto was uniewinnił.
- Kocham cię, Shigeru. To nie koniec. Nie
pozwolę, żeby to był koniec.
- Powiedz Bris i Itsuko, że bardzo je
kocham i że zawsze będę z nimi - wyszeptał Shigeru i zamknął oczy, a jego ciało
zmieniło się duchową energię i uleciało gdzieś w niebo.
- Shigeru! - wrzasnęła Setsuko,
przyciskając do siebie ubrania, które zostały po jej ukochanym, młodszym
bracie.
Kazumi w tym czasie zaatakowała traczki
falami ognia. Pomimo tego, że opanowała jedynie shikai, szybko zdobyła
przewagę. Trojaczki były ranne i osłabione śmiercią Arimy. Kazumi zaś wzmacniał
gniew. W końcu i Setsuko podniosła głowę i popatrzyła na stojącą dumnie córkę i
jej piękne, płomienne shikai.
Była wściekła. Chciała rozszarpać Noah
sama. Gołymi rękami i w tamtej chwili może nawet była w stanie tego dokonać. Sięgnęła po Moeru Yonę
i stanęła koło córki. Trojaczki widząc to, zaczęły się wycofywać. Nie miały
pojęcia, że Setsuko może walczyć i nie mogły ryzykować. Zanim Kazumi zdążyła
ponownie zaatakować, pojawiła się brama do Arki i Trojaczki uciekły. Kuchiki
chciała biec za nimi do środka, ale powstrzymała ją Setsuko, mówiąc:
- Nie. Musimy wrócić do domu. Musimy
przekazać Bris i Itsuko złe wieści...
- Pomścimy go - obiecała Kazumi.
- Pomścimy - przytaknęła Setsuko, która
miała już nawet plan, jak pokonać Noah i Aizena.
Raz na zawsze.
Raz na zawsze.
***
Wróciły do Seireitei. Obie z marsowymi
minami. Setsuko niosła jakies zawiniątko, które cały czas przyciskała do
siebie. Gdy tylko zostały zauważone, wieść szybko się rozniosła i na powitanie
wyszedł im Byakuya. Od razu dostrzegł, że coś się stało.
- Shigeru - powiedział, a Setsuko pokiwała
głową, zalewając się łzami. Wziął ją w objęcia, a po chwili przygarnął
ramieniem także Kazumi. - Mówiłem, żeby nie szedł sam... Tak mi przykro,
Setsuko.
- Zniszczę ich - wyszeptała kobieta. -
Wybiję co do jednego i żaden z nich nie umrze szybko i bezbolesnie.
Nikt nic nie powiedział na grożbę kobiety,
choć Kazumi zaczęła się poważnie bać. Nigdy nie widziała matki z tej strony. Z
wielu stron jej nie widziała, a teraz w krótkim czasie nadrobiła za wszystkie
lata. Setsuko, którą dotychczas znała była ciepłą kluchą, która nie potrafiła
gotować i zająć się domem, za to wyżywała się na wszystkich podczas zajęć
szermierki. Jakby miała rozdwojenie jaźni albo złą bliźniaczkę. Teraz okazało
się, że była tak groźna na zajęciach, bo chciała ich przygotować na zagrożenie, jakim byli Aizen i Noah. A bliskich broniła jak lwica. I choć nie miała już
żadnej mocy, wciąż zdawała się niezwykle groźna.
Byakuya też się martwił. I jego zasmuciła
śmierć Shigeru, ale bardziej zasmucił go smutek Setsuko. Tak bardzo cieszył
się, że wreszcie wróci i znów będą razem. Szczęśliwi. Zamiast tego ona teraz
tak strasznie cierpiała i Byakuya nie mógł jej nijak pomóc. Nic nie mogło jej
pocieszyć po utracie ukochanego brata. A mimo to trzymała się dzielnie. Zbyt dzielnie.
- Setsuko! - uradowała się Bris. - Kazumi!
Wróciłyście!
Obok niej stała także Itsuko, która cały
czas martwiła się o ulubioną ciocię oraz kuzynkę. Obie zmartwiły się, widząc
rozpacz Setsuko.
- Bris... Itsu... - jęknęła kobieta, podchodząc do nich. W rękach wciąż ściskała zawiniątko. Ubrania i wisor.
Jedyne, co pozostało po jej bracie. - Shigeru... On...
Nie potrafila powiedzieć tego na głos. Nie
musiała. Bris pojęła wnet, co się stało. Zalała się łzami. Widząc to, Itsuko
także zrozumiała, co Setsuko próbowała im przekazać.
- Nie... To niemożliwe! - krzyknęła przez
łzy.
- Bris, Itsuko... Tak mi przykro. Tak
strasznie mi przykro - powtarzała Setsuko, a po jej policzkach nieprzerwanie
płynęły łzy. - Tak mi przykro. On próbował nas chronić. Chciał nas chronić. Tak
mi przykro.
- Walczył z czwórką Noah - oznajmiła
Kazumi, która trzymała się dużo lepiej, niż jej matka. Głównie dlatego, że to
wszystko wciąż do niej nie docierało. - Tymi samymi, którzy zabili Minako i
Jiro - kontynuowała, choć z pewnym trudem. - Pokonał jednego z nich. Arimę i
powaznie zranił jego dzieci. Gdyby nie wujek...
- Zamilcz wreszcie! - wrzasnęła Bris, choć
zaraz pożałowała tego wybuchu emocji. Przepraszam, to nie wasza wina - dodała
zaraz, próbując otrzeć łzy. - Nie mogę uwierzyć, że już go nigdy nie zobaczę. Shigeru... Mój ukochany Shigeru.
Itsuko się nie odzywała. Setsuko również.
Wręczyła Bris zawiniątko i przytuliła ją raz jeszcze. Długo i mocno. Pocałowała
Itsuko w czubek głowy i odeszła, pozwalając im oswoić się z tą tragiczną
wiadomością. Nie mogła dla nich nic zrobić. A gdyby, to wiedziały, że mogą na
nią liczyć. Zawsze.
- Wracajmy do domu - powiedział Byakuya, zagarniając do siebie żonę i córkę ramieniem. - Musicie odpocząć.
- Wracajmy do domu - powiedział Byakuya, zagarniając do siebie żonę i córkę ramieniem. - Musicie odpocząć.
- Odpoczywałam ostatni miesiąc - syknęła
Setsuko. - Teraz potrzebuję zemsty.
- Setsuko - skarcił ją. - Wiem, że
cierpisz, ale zemsta nigdy nie jest odpowiedzią.
- Mam to gdzieś. Ten jeden raz... Pozwól
mi się mylić.
Tymczasem Itsuko przytuliła się do
płaczącej Bris i trwały tak przez dłuższą chwilę. Ale to młodsza Tomori pozbierała
się pierwsza:
- Chodź, nie możemy tu tkwić, mamo -
mówiła spokojnym, łagodnym głosem i poprowadziła Bris w stronę domu. - Wrócimy
do domu, zaparzę cci herbatę i...
- I?
- Pomyślimy, co dalej. Damy sobie radę.
Tata tego by chciał, żebyśmy były dzielne.
- Masz rację - przytaknęła Bris, która
cieszyła się, że ma w córce taką podporę.
- Resztę dnia spędzimy razem, będziemy
patrzeć na zdjęcia i płakać aż zabraknie nam łez - zaproponowała Itsuko. - A
potem się wyśpimy i jutro będzie nowy dzień. Ty odwołasz zajęcia, nic się nie
stanie, wyśpisz się. A ja pójdę do pracy, bo oddział szósty czeka. Wujek
Byakuya nie odpuści mi pracy niezależnie od sytuacji, ale to może nawet lepiej.
- Dobrze...
Tak też zrobiły. Usiadły razem do zdjęć z
minionych lat, które miały nigdy nie powrócić. Wypiły herbatę, a potem
przerzuciły się na wino, które wypiły razem, nie żałując sobie łez.
Najważniejsze, że były razem, że miały siebie. A Shigeru na zawsze pozostanie w ich sercach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz