Obserwatorzy

Rumours


wtorek, 4 lutego 2020

Chapter 71 ~ Come


            Nie wiedziała, co się stało. Jednak wszyscy zdawali się być pogrążeni w żałobie, gdy wkroczyła na teren oddziału. Nie mogła się jednak zatrzymywać. Musiała jak najszybciej przekazać kapitanowi raport dotyczący starcia z Noah w Czarnym Zakonie.
            Przyspieszyła kroku i zapukała do drzwi, po czym weszła. Renjiego nie było, ale zastała Byakuyę. Wyglądał jednak bardziej poważnie niż zwykle.
            - Powinnaś być w świecie ludzi – zauważył, ale nie wyglądał na zaskoczonego jej obecnością.
            - Przyszłam poinformować, że zaledwie kilka godzin temu w Czarnym Zakonie doszło do starcia.
            - A więc tam też.
            - Też? – podchwyciła Corrien, patrząc z niepokojem na kapitana. – Zauważyłam, że wszyscy są bardzo przygnębieni.
            - Oddział trzeci i dziesiąty stacjonujące w Karakurze zostały również zaatakowane. Prawdopodobnie w tym samym czasie co Czarny Zakon – oznajmił Byakuya. – Atak został odparty, ale ponieśliśmy ogromne straty. Zginęło między innymi dwóch oficerów trzeciej rangi. Mizumoto Minako i Hideki Jiro.
            - Na Króla Dusz… - jęknęła Corrien, zasłaniając usta.
            - Uczęszczałaś z Mizumoto do Shino, prawda? – Shiroyama skinęła głową. – Przykro mi.
            - To straszne, co się stało. Straciliśmy dwóch wspaniałych shinigami.
            - To prawda. Ale wrogowie, z którymi się zmierzyli byli bardzo silni. I nieznani nam.
            - Kolejni tajemniczy Noah – mruknęła Corrien. – Czarny Zakon zmierzył się z rodzeństwem Jasdevi oraz Road Kamelot. Udało się odeprzeć atak, choć mamy kilku rannych.
            - Rozumiem.
            - Tu jest raport papierowy – oznajmiła Corrien, wręczając Byakuyi teczkę. – Wersję komputerową uzupełnię już po powrocie.
            - Dziś o dwudziestej będzie ceremonia pożegnalna dla poległych shinigami – rzucił jeszcze Kuchiki, zanim wyszła.
            Uznała to za pozwolenie, by wziąć udział w uroczystości. Chciała być tam dla przyjaciół, którzy odeszli oraz dla tych, którzy wciąż żyli. Dopiero po opuszczeniu Soul Society pozwoliła sobie na kilka łez, nim musiała znów dumnie reprezentować swój oddział w kwaterze Egzorcystów.

***
            Nie wiedzieli, dokąd idą. Szczęśliwie jednak nie natknęli się jeszcze na żadnych wrogów. Zamiast tego Toshiro wyczuł ciche źródło znajomego reiatsu i ruszył w tamtą stronę.
            Siedziała pod ścianą blada i w zakrwawionych ubraniach. Trzymała się za bok, ale była żywa.
            - Haguro! – krzyknął Toshiro, podbiegając do niej.
            - Toshiro – mruknęła, spoglądając na niego zamglonym spojrzeniem. – Nie udało mi się go pokonać. Cudem uniknęłam śmierci.
            - Nic już nie mów – powiedział Hitsugaya, szukając czegoś, by zatamować krwawienie.
            - Może to się nada – powiedziała Mitsuko, podając mu chustę, którą miała przewiązaną w pasie zamiast paska.
            - Dziękuję.
            Chwycił chustę i ostrożnie przewiązał ją wokół tułowia Haguro.
            - Nic mi nie będzie.
            Chciał ją wziąć na ręce.
            - Ja to zrobię – zaoferował Shun. – Wezmę ją na barana.
            Udało im się jakoś zrealizować ten plan. Toshiro nie nalegał, by nieść Haguro. Tak będzie mu łatwiej ich chronić, gdyby napotkali wroga. Nie sądził jednak, że wpadną na kogoś już na za pierwszym zakrętem.
            - Taraka… - powiedział Toshiro, zatrzymując się w miejscu. – Taraka, to ty!
            - Kapitanie? – przeraziła się.
            - Taraka, nic ci nie jest?
            - Ja… Kapitanie… Ja… - Nie wiedziała, co ma powiedzieć. – Obawiam się, że nie powinieneś się o mnie martwić, kapitanie. Jesteśmy teraz wrogami.
            - Czy to prawda?
            - Przyszłam tutaj, podążając za moim ojcem. Jestem córką Aizena Sousuke.
            - Ale to nie znaczy, że musisz być naszym wrogiem – próbował jeszcze Toshiro. – Możesz wrócić z nami i odpowiedzieć za swoje czyny.
            - Już za późno, kapitanie. Odejdź, proszę. Zabierz swoich towarzyszy i uciekajcie z Las Noches.
            - Nie odejdziemy dopóki – zaczął Shun.
            - Hiroya i Ayane odnaleźli już Kazumi – usłyszeli. – Z drobną pomocą Akiry kierują się właśnie do wyjścia z budynku. Powinniście zrobić to samo. Dołączcie do nich i opuśćcie Hueco Mundo.
            - Taraka!
            - To wasza ostatnia szansa – zadeklarowała dziewczyna, wymownie chwytając rękojeść swojej katany. – Liczę do trzech.
            - Dobrze – zgodził się Toshiro. - Odejdziemy.
            - Skąd mamy wiedzieć, że mówi prawdę? – oburzył się Shun. – Może ona kłamie!
            - Wierzę swojej podwładnej. Ruszamy.
            - Dobra decyzja – odpowiedziała Taraka. – Żegnaj, kapitanie. Jeśli pójdziecie tym korytarzem, dotrzecie do schodów prowadzących na sam dół. Po drugiej stronie sali z kolumnami będzie wyjście.

***
            Podążali za Akirą, która najlepiej wiedziała, dokąd należy się udać. Nie mieli wyjścia jak jej zaufać, choć zdawali sobie sprawę, że równie dobrze to wszystko mogło być jedynie grą, by wkupić się w ich łaski. To było ryzyko, którego musieli się podjąć, jeśli chcieli mieć szansę na bezpieczny powrót do domu.
            Kazumi była nadal nieprzytomna. Im dłużej tak pozostawało, tym lepiej. Nie mieli czasu ani warunków, by należycie się nią zająć. Teraz ich priorytetem było odnaleźć przyjaciół i wydostać się z Hueco Mundo.
            - Zbliża się – powiedziała Akira. – Seiko.
            - Myślałam, że Taraka miała się nią zająć.
            - Seiko nie jest głupia. Mogła się domyślić, że Taraka próbuje was kryć.
            - Nie mamy dokąd uciec – zauważył z powagą Hiroya. – Będziemy musieli walczyć. - Ostrożnie położył Kazumi na podłodze i spojrzał na Akirę. Ta skinęła głową. – Zajmij się nią. Ja powstrzymam Seiko.
            - My powstrzymamy Seiko – poprawiła go Ayane.
            Słyszeli już kroki. Zbliżała się. Jednak młodzi shinigami byli gotowi. Dla Hiroyi była to szansa odzyskać dumę po ostatnim przegranym pojedynku. Teraz jednak nie był sam. Nie było mowy o porażce.
            - Akira! – wrzasnęła Seiko, na widok dziewczyny. – Wiedziałam! Wiedziałam, że to ty, kanalio! To zawsze byłaś ty!
            - Dalej nie przejdziesz – oznajmił Hiroya, blokując jej drogę, zanim Seiko rzuciła się na Akirę.
            - Cholerna zdrajczyni!
            Ayane skrzyżowała swoją katanę z kataną przyjaciela. Nie zamierzali ustąpić. Wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami i jednocześnie aktywowali shikai.
            - Shikai, Shin no kusari!
            - Shikai, Neppa!
            W stronę Seiko buchnęła fala gorąca, nieco rozmywając wizję. Zaraz potem w jej stronę poszybowało ostrze przyczepione do łańcucha trzymanego przez Ayane. Seiko uchyliła się tylko, sądząc, że to wystarczy, ale wtedy, Ayane krzyknęła:
            - Gensai no kusari!
            Seiko poraził prąd, otaczający cały łańcuch. Choć na jej szczęście, nie była tak blisko, by poczuć pełną moc ataku.
            - Dobra robota – powiedział z uśmiechem Hiroya, a Hisagi odwzajemniła gest.
            Nie zamierzali na tym poprzestać. Zaraz Kuchiki wyprowadził serię ataków Bakuhatsu, zmuszając Seiko do robienia uników. Nie spodziewała się, że z ostatnim wybuchem, w jej stronę wystartuje ostrze, ukryte w kuli cieplnej. Ayane udało się drasnąć dziewczynę, choć tym razem nie zdążyła aktywować elektrycznej zdolności jej miecza.
            W końcu Seiko odzyskała rezon, przy kolejnym Bakuhatsu podmieniła się z Akirą.
            - Akira! – krzyknął Hiroya, ale nie miał czasu martwić się o dziewczynę, bo już w następnej chwili w jego stronę poleciało ostrze, gdy Seiko użyła go jako tarczy. Zniknęła jednak od razu, gdy próbował wycelować w nią mieczem i pojawiła się w innym miejscu.
            - Niech to! – wrzasnął Hiroya, ale Ayane położyła dłoń na jego ramieniu.
            - Nie daj się sprowokować – powiedziała. – Mamy przewagę. Jej walka to tylko sztuczki.
            Tym razem byli dużo bardziej czujni, gdy atakowali. By nie dać się zaskoczyć kolejną podmianą i nie zranić siebie nawzajem lub Akiry. Cudem, ale jednak udało im się uniknąć nieszczęśliwego wypadku. Wciąż jednak nie potrafili odzyskać dominacji w walce.
            Kolejne serie Bakuhatsu i ukryte w nich ostrze przestawały działać. Były zbyt oczywiste. Dlatego Hiroya odważył się na inny atak. Ruszył do przodu i zwarł się z Seiko w walce z bliska. Dopiero wtedy użył Bakuhatsu, co było ryzykownym podejściem. Dziewczyna odskoczyła, ale nie uniknęła całkowicie ataku.
            Ledwo stanęła na równych nogach, uderzyła w nią kula ognia, wbijając w ścianę.
            - Co to było? – zdziwiła się Ayane.
            - To nie ja! – zadeklarował Hiroya, unosząc ręce do góry.
            Oboje spojrzeli w stronę oniemiałej Akiry, oraz jak sądzili jeszcze chwilę temu, nieprzytomnej Kazumi.
            - Masz za swoje, Seiko – mruknęła Kazumi, chowając katanę. Wciąż siedziała na podłodze, ale zdążyła aktywować shikai i wyprowadzić atak, ratując sytuację. – Nie mogłam patrzeć, jak dostajecie łomot – dodała, uśmiechając się półgębkiem.
            - Kazumi! – pisnęła Ayane, dopadając do niej. – Kazumi.
            - Z tobą policzę się później – rzuciła Kuchiki w stronę brata. – Jeszcze mnie łeb napieprza.
            - Sorka…
            - Dasz radę wstać? – zapytała ją Akira, a Kazumi skinęła głową.
            Z pomocą Akiry oraz brata podniosła się do pozycji stojącej. Nie było wątpliwości, że wciąż nie była w pełni sobą i po tym co przeszła, być może nigdy nie będzie. Ale była tą Kazumi, którą znali.
            - Tak się cieszę, że wróciłaś.
            - Hanari zamknęła mnie w duchowym świecie, gdy to wszystko się zaczęło. To dlatego Ryou dał radę mną manipulować do tego stopnia, że stworzył nową osobowość. Dosłownie sterował moim ciałem. Ale nigdy nie dosięgnął rdzenia mojej duszy.
            - Dzięki bogu.
            Usłyszeli kolejne kroki i jakieś krzyki i w oddali ujrzeli przyjaciół.
            - Hiroya! Ayane! – krzyczał Shun, choć ledwo nadążał biec za Mitsuko i Toshiro, gdy niósł na plecach Haguro.
            - Tu jesteśmy!
            - Toshiro – powiedziała Kazumi, otwierając szeroko oczy. – Mitsuko. Shun…
            - Kazumi – uradował się Toshiro, biorąc ją w ramiona. – Nic ci nie jest.
            - Toshiro…
            - Do Taraki tak się nie tuliłeś – naburmuszył się Shun. – No już, wystarczy. Teraz ja.
            - Usłyszeliśmy odgłosy walki i ruszyliśmy tutaj – oznajmiła Mitsuko. – Widzę, że pokonaliście Noah.
            - Praca zespołowa – odparła radośnie Ayane i spojrzała na Hiroyę.
            - A ona? – zapytała Haguro, wpatrując się groźnym spojrzeniem w Akirę.
            - Pomogła nam. Doprowadziła nas do Kazumi i pokazała drogę do wyjścia. Tylko że natknęliśmy się na Seiko.
            - Skoro już jesteśmy razem – zaczął Toshiro, odsuwając się od Kazumi. – Wynośmy się stąd.
            Z pomocą Akiry i Haguro zdołali wydostać się z budynku, bez angażowania się w kolejne walki. Las Noches opuszczali z radością i nadzieją, ale także smutkiem. Wiedzieli, że ta wyprawa kosztowała ich życie Settimo, a i tak nie udało im się uratować Miho, dla której było już za późno, ani sprowadzić do domu Taraki.
            Odzyskali jednak Kazumi i znaleźli Haguro, której potrzebowali udzielić pomocy medycznej, gdy tylko będą bezpieczni.
            Gdy dotarli do Garganty, pozostawał jeszcze jeden problem. Toshiro popatrzył z powagą na Akirę, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, odezwała się Kazumi:
            - Chodź z nami.
            - Nie mogę. Nie jestem tam mile widziana.
            - Kazumi ma rację. Chodź – przytaknął Hiroya. – Po tym, jak nam pomogłaś, Noah już ci nie odpuszczą.
            - Poradzę sobie jakoś.
            - Nie będziemy nalegać – oznajmił Toshiro. – Skoro Akira nie chce iść.
            - Nie bądź taki – powiedział Hiroya. – Akira, chodź. Znajdziemy miejsce, w którym będziesz bezpieczna. Dobrze wiesz, że nie możesz tu już zostać.
            Nie odpowiedziała, ale Hiroya wyciągnął do niej rękę, a Ayane zrobiła to samo. 

1 komentarz:

  1. Corrie dostała mały fragmencik, co mnie cieszy. Chociaż okoliczności nie były zbyt miłe, nie zdołała zobaczyć się z Kirą. W ataku zginęło dwóch Trzecich Oficerów, Corrie miała szczęście. Jej umiejętności i współpraca z Lavim sprawiła, że przetrwała, choć wie, że dalej będzie dużo ciężej. Następnym razem może zginąć ktoś jej bliższy niż dawna koleżanka ze szkoły.
    Kazumi udało się uratować, przynajmniej na razie. Inna sprawa, jak długo będzie się jeszcze leczyć po tym, co ją spotkało. Do tego prawdopodobnie dołączy do nich Akira, dla której nie ma już miejsca wśród Noah. Owszem, może spróbować przetrwać na własną rękę, ale nie wróżyłabym jej wtedy długiego i spokojnego żywota. Są zwycięstwa i są porażki. Zobaczymy, co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń