Obserwatorzy

Rumours


poniedziałek, 27 stycznia 2020

Chapter 68 ~ Those who stayed behind

            - Dobra, wydaje się, że nie dostali sygnału z sondy – oznajmiła Haguro, gdy zbliżali się już do Las Noches. – Teraz musimy tylko odnaleźć jedno z sekretnych przejść – oznajmiła. – Musimy wymacać je w ścianie.
            - Ale że jak w ścianie? – zapytał Shun. – Przecież tu nic nie ma.
            - Ej, chyba znalazłam – oznajmiła Ayane, gdy jej ręka weszła głęboko w mur, choć tylko dotknęła ściany.
            - Brawo. Znalazłaś przejście – oznajmiła beznamiętnie Haguro i już po chwili pojawił się przed nimi ciemny korytarz. – Mało kto wie o tej drodze, więc nie powinniśmy nikogo tutaj spotkać przez jakiś czas.
            - Czego możemy się spodziewać? – zapytał Toshiro.
            - Wszystkiego co najgorsze – odpowiedziała ponuro Tonbo. – Nie widziałam wszystkich Noah, ale z tych znanych nam widziałam wtedy Milenijnego, Tykiego Mikka, Jasdevi i Road.
            - Tylko ich? Przecież Ivrela mówiła nam, że było kilkunastu.
            - Bo było. Ale tylko kilku znałam z walk sprzed osiemnastu lat.
            - W takim razie skąd się wzięli nagle nowi? – zaciekawiła się Mitsuko.
            - Noah przechodzą reinkarnację – oznajmił Toshiro.
            - To wiem, w szkole było o tym. Ale dlaczego ich nie znacie wszystkich?
            - Bo najprawdopodobniej w czasie tamtej wojny byli jeszcze zbyt młodzi lub nie zdążyli się przebudzić – wyjaśnił Toshiro. – Podczas poprzedniej wojny udało nam się ustalić, że Noah są długowieczni, ale nie są nieśmiertelni. To znaczy, że nie umrą ze starości. Przestają się starzeć, gdy osiągają pewien charakterystyczny dla nich wiek – dodał. – Można ich natomiast zabić, choć nie jest to łatwe. Są bardzo wytrzymali.
            - No dobrze, to jak się ich zabije, jak się odradzają? W tym samym ciele?
            - Nie. Ich dusza wędruje i odradza się w jakiejś rodzinie.
            - Ale tak losowo? – jęknął Shun, marszcząc brwi. – Że ktoś ma dziecko i nagle okazuje się, że to Noah.
            - Niezupełnie. Ich pamięć jest uśpiona – odparła Haguro, nie mogąc znieść nawału głupich pytań. – Przynajmniej pierwsze lata życia, czasem nawet dłużej. Żyją, nie zdając sobie sprawy z tego, kim są. Dopóki nie odzyskają wspomnień lub nie zostaną przebudzeni przez innego Noah. Wraz z pamięcią wracają ich moce, choć czasem przejawiają się wcześniej niż same wspomnienia.
            - To znaczy że Road nie umarła w poprzedniej wojnie i całe życie spędzi w ciele nastolatki – mruknął Toshiro.
            - Tak. Ale nie myślcie, że młodo wyglądający Noah nie są niebezpieczni. Road wygląda jak dziecko, ale w rzeczywistości ma ponad tysiąc lat.
            - Kuźwa… Przekichane żyć cały czas w takim małym ciele – stwierdziła Ayane. – Chociaż bycie zbyt wysoką też jest do kitu.

***
            Mieli wrażenie, że chodzą już od wielu godzin. Zresztą tak też było. I choć Haguro wyglądała na pewną siebie, przemierzając białe korytarze, im zdawało się, że chodzą w kółko.         - Jesteś pewna, że wiesz, gdzie idziemy? – zapytał Hiroya.
            - Dobrze idziemy – odpowiedział Settimo. – Mieszkałem tu nawet dłużej niż ona.
            - Myślę, że młoda Kuchiki i pozostałe shinigami będą kręcić się w pobliżu sali tronowej. Tam zasiadał niegdyś Aizen i podejrzewam, że wrócił na swoje dawne miejsce. Ale nie wiem dokładnie gdzie. Doprowadzę was tylko do odpowiedniego poziomu i będziemy musieli się rozstać.
            - Albo rozstaniecie się już teraz – usłyszeli – z życiem.
            - Kto to? Pokaż się!
            Nikt jednak nie odpowiedział.
            - Jest tu – szepnęła Haguro. – Blisko. Bądźcie czujni.
            Haguro odskoczyła, wyczuwając nadchodzący atak. Hiroya nie miał już tyle szczęścia.
            - Dlaczego nic nie widać? – zapytała Ayane. – Hiroya, nic ci nie jest?
            - Iluzja? – podsunęła Mitsuko.
            - Żyję – oznajmił Kuchiki. - Ale to wkurzające.
            - Mnie też wkurza, że nadal żyjesz – padło w odpowiedzi.
            - Wyłaź, Noah.
            - Ale ja się wcale nie chowam. Po prostu mnie nie widzicie – zachichotała Chikako. – Nie wiecie, że nie ładnie jest się wkradać komuś do domu?
            - Nie ładnie też porywać ludzi – warknął Hiroya.
            - Ach, to ty. Chłopczyk z poprzedniego razu.
            - To Chikako! To ona porwała Kazumi wtedy. Potrafiła sprawiać, że ludzie i przedmioty stają się niewidzialne. Z nimi był jeszcze chłopak i druga dziewczyna. Przemieszczała obiekty, jakby je teleportowała. Rozgromili nas w mgnieniu oka.
            - Przyszedłeś uratować siostrę i przełożoną? – zapytała Chikako. – Jak mi przykro. Spóźniłeś się.
            - Co im zrobiłaś?
            - Tylko trochę… Przeprogramowałam. Ale nie martw się, Kazumi żyje. Pewnie siedzi teraz przyklejona do Ryou. Została jego dziewczyną.
            - A co z Miho? – zapytała Ayane.
            - Z tą oficer? Umarło jej się. Nie wytrzymała przeprogramowywania.
            - Zabiliście ją! – wrzasnęła Ayane, sięgając po katanę, ale powstrzymał ją Toshiro.
            - Jest sama – oznajmił Hiroya. – Nie ma z nią tego chłopaka, ani drugiej dziewczyny. Mamy szansę ją pokonać.
            - Chcielibyście – prychnęła Chikako.
            Ucichła, a już w kolejnej chwili, Ayane poleciała na pobliską ścianę.
            - Nie możemy jej zobaczyć, to ona też nas nie zobaczy – stwierdziła Mitsuko i wyciągnąwszy katanę, aktywowała shikai.
            Światła zniknęły. Otoczyła ich kompletna ciemność.
            - Co to jest! – wrzasnęła gniewnie Chikako.
            - Co? Nie podoba ci się gra nie na twoich zasadach? – zapytała Mitsuko. – To moje shikai. Dopóki jesteś w mojej strefie ciemności, nie będzie ci tak łatwo. Nie wiesz, gdzie jesteś, ale ja doskonale mogę znaleźć ciebie.
            - Nie. Nie wdawaj się w walkę. Nie mamy na to czasu – powstrzymał ją Toshiro. – Jeśli chcemy uratować Kazumi, nie możemy zostać tu zbyt długo.
            Mitsuko mruknęła coś pod nosem i zaczęła wypychać swoich towarzyszy na zewnątrz mrocznej strefy.
            - Cholera, co to było – warknął Shun, otrzepując się, jakby wlazł w pajęczyny. – Miałem wrażenie, że to się lepi.
            - Ona wciąż jest w tej ciemności?
            - Gdzieś tam, tak. Ale wciąż jest niewidzialna.
            - Ile możesz to utrzymać? Musimy się oddalić.
            - Nie wiem, jaka odległość działa.
            - No to się przekonamy – mruknął Toshiro. – Haguro, prowadź!
            Rzucili się do biegu, ignorując wściekłe wrzaski Chikako. Wiedzieli, że dziewczyna w końcu ich dogoni i następnym razem nie będzie sama. Biegli i biegli.
            - Zbliża się – powiedziała nagle Tonbo, zatrzymując siebie i pozostałych.
            - Kto? – zapytał Toshiro, ale tak naprawdę już wiedział. – Uluquiora Schifer.
            - Kto to taki? Kolejny Noah?
            - Espada – odpowiedział Desiderio. – Czwarty Espada i najwierniejszy sługa Aizena.
            -Zawracamy – zarządził Hitsugaya.
            - Nie zdążymy – powiedziała Haguro i dosłownie w tym samym czasie coś czarnego śmignęło pomiędzy nimi.
            Zobaczyli coś, co wyglądało jak diabeł. Postać miała skrzydła i czarne rogi. I smutną twarz o równie smutnych zielonych oczach.
            - Ja go zatrzymam. Biegnijcie – oznajmił Settimo, patrząc znacząco na Toshiro.
            Ten skinął głową i tak też zrobili. Zatrzymali się dopiero duży kawał drogi, gdzieś za rogiem. Tylko na chwilę, by złapać oddech.
            - Settimo się z nim rozprawi – uradował się Shun.
            - Zgłupiałeś? – sarknęła Haguro, obrzucając go lodowatym spojrzeniem. – Settimo przypieczętował swój los, dając nam odejść. A i tak wątpię, by dał radę zatrzymać Czwartego na długo.
            - Czwartego? Tamten był czwarty?
            - Settimo jest siódmy. Jest niżej w hierarchii. Jest słabszy.
            - Nie możemy wrócić…
            - I nie wrócimy. Nie możemy zmarnować jego poświęcenia – stwierdził z powagą Toshiro. – Settimo kupi nam nieco czasu, ale musimy być gotowi. Za którymś razem nie unikniemy walki. Wtedy będziecie musieli podążyć za Haguro sami.
            - Chcesz zostać? Nie możesz, Toshiro – zaprotestował Hiroya.
            - Ruszamy dalej – ponagliła ich Haguro. – Już. Przed nami będą schody i chciałabym je przejść, zanim znów się na kogoś natkniemy.
            Udało im się, choć żadne z nich nigdy nie przeszło tak długich schodów. Zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Już nawet na plac w Seireitei dostaliby się ze trzy razy szybciej.
            - I tu muszę was zatrzymać – usłyszeli wesoły głos. Nie należał on jednak do Chikako ani żadnego z pozostałych znanych Hiroyi Noah.
            Ujrzeli przedziwnego, pękatego stwora w starodawnym kubraczku.
            - Co to do licha jest! Arrancar?
            - Milenijny Earl. Przywódca klanu Noah – oznajmił Toshiro i sięgnął po broń. – Haguro, prowadź ich.
            Ale Haguro miała inny plan. Nie zamierzała walczyć. Nie dopóki nie zobaczyła Milenijnego. To on własnymi rękami zabił jej najbliższego przyjaciela w wojnie osiemnaście lat temu. I choć myślała, że pogodziła się z tą stratą, na widok Milenijnego, obudził się w niej gniew.
            Naciągnęła na twarz maskę Visoreda i z całej siły uderzyła w podłoże. Podłoga pokruszyła się, a Haguro wraz z Milenijnym spadli kilka poziomów niżej. Toshiro pociągnął Shuna i Mitsuko, którzy stali najbliżej brzegu i rzucił się do ucieczki. Musieli skorzystać z szansy, jaką stworzyła im Tonbo.
            Jednak wstrząs był tak silny, że runął także sufit, oddzielając Hiroyę i Ayane od grupy.
            - Niech to! – wrzasnął Hitsugaya. – Hiroya! Ayane!
            Ale nie było odzewu. Byli zbyt daleko.
            - Nic im nie jest, prawda?- zapytał Shun.
            - Nie – odparł, ale nie był taki pewien.  – Ale prawdopodobnie też spadli niżej.
            - I co teraz? Nie damy rady się przebić.
            - Ruszajmy dalej – zaproponowała Mitsuko.
            - Chcesz ich zostawić? – oburzył się Abarai.
            - Nie. Po prostu ufam im, że sobie poradzą – odparła dziewczyna, twardo odwzajemniając spojrzenie przyjaciela. – Jeśli są razem, pewnie będą szukali drogi, żeby dostać się tutaj i znaleźć Kazumi. Powinniśmy zrobić to samo.
            - Racja. Hiroya i Ayane nie będą czekać aż ich uratujemy – przyznał Shun i spojrzał na Toshiro. – Mitsuko ma rację. Powinniśmy iść dalej.
            - Jak bardzo ufacie przyjaciołom?
            - Tak samo, jak ty zaufałbyś swoim.
            - Obyście mieli rację – warknął Toshiro.
           Nie chciał zostawiać Hiroyi i Ayane, ale wiedział, że stracą zbyt wiele czasu, próbując przedostać się przez gruz. A jeśli Mitsuko miała rację, nie zastaną ich tam już. O wiele lepszym wyjściem było szukać Kazumi i łudzić się, że zdołają się odnaleźć po drodze. Zaczynał jednak żałować, że zabrał ich ze sobą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz