Obserwatorzy

Rumours


poniedziałek, 27 stycznia 2020

Chapter 67 ~ Dark, dark night

            Oddział dziesiąty oraz oddział trzeci stacjonowały razem w pobliżu dawnego sklepu Urahary. Nie był to pełny skład, a jednak całkiem sporo shinigamich zostało wysłanych do Karakury, by ją zabezpieczyć i szukać bramy do Arki.
            Minako siedziała na dachu domu, przeglądając wstępne raporty swoich podwładnych, gdy dołączył do niej oficer Trójki, Jiro Hideki.
            - Co jest?
            - Nic. Zupełnie nic. Zero. Nada!
            - Znajdziemy coś – powiedział wesoło chłopak. – Impas w końcu minie.
            - A jeśli nie? – naburmuszyła się Minako. – W dodatku kapitan zabrał młodego Abaraia i gdzieś przepadł. Miałam nadzieję przynajmniej spędzić z nim trochę czasu.
            - Nadal się w nich podkochujesz? – zapytał bez ogródek Jiro.
            - Co? Wcale nie!
            - Och, daj spokój. Można z ciebie czytać jak z otwartej książki.
            - Wiem, że to głupie – wyszeptała Minako, spuszczając głowę. – Chociaż wiem, że on nie odwzajemnia moich uczyć… Nie potrafię przestać go kochać. Dlatego tak mnie wkurza, gdy widzę, jak patrzy na tą gówniarę od Kuchikich.
            - Kazumi? – zdziwił się Hideki. – Cóż… W końcu to córka Setsuko. Mam wrażenie, że kobiety z tej rodziny mają w sobie coś innego. Gdy sam byłem nowy w oddziale, podkochiwałem się w niej. Ale oczywiście przeszło mi. To był bardziej podziw niż miłość właściwie…
            - Podkochiwałeś się w Setsuko?
            - No co? – mruknął chłopak. – Była super. Krótko po tym jak dołączyłem, została porucznikiem. Dbała o nas wszystkich i świetnie radziła sobie, wspierając kapitana. Była niesamowita. Zresztą to dzięki niej zostałem trzecim oficerem.
            - Dzięki własnym zdolnościom.
            - Jej treningom i jej rekomendacji.
            Tuż przed nimi coś śmignęło i nastąpił wybuch. Ledwo zdążyli uskoczyć, a raporty, które trzymała Minako rozleciały się we wszystkie strony.
            - Co się dzieję?! – krzyknęła Minako, jednocześnie przyzywając demonicznego motyla: - Do wszystkich jednostek! Zostaliśmy zaatakowani. Powtarzam, zostaliśmy zaatakowani!
            Nie wiedzieli kiedy nocne niebo pokryło się czernią z powodu Akum i Pustych, które przybyły do Karakury milionami. W ogóle nie wyczuli, że coś się zbliża, więc musiały się przedostać tam z Arki.
            Oboje Minako i Jiro aktywowali bankai, niżsi rangą oficerowie poszli w ich ślady. Nie było sensu się wstrzymywać, bo czekała ich ciężka noc. Nie spodziewali się jednak Noah, którzy podkradli się, wykorzystując zamieszanie.
            Minako w ostatniej chwili zrobiła unik, czując, że dotknięcie przypominającego Byakuyę mężczyzny nie skończy się dobrze. Miał poparzoną twarz i dziwne, białe spojrzenie. Gdzieś kątem oka zauważyła przebiegające za nią dzieci, ale bez wątpienia równie niebezpieczne co reszta klanu.
            Któryś z jej podwładnych spróbował zaatakować mężczyznę, nie zważając na jej krzyk. Widziała tylko, jak chłopak upada po tym, jak został dotknięty przez nieznajomego. Jego ciało zrobiło się czerwone, jakby gotował się od środka. A jego krzyki bólu szybko ucichły.
            - Kim jesteś?! – wrzasnęła Minako, uskakując przed kolejnym podejściem jednego z dzieci. Nie od razu zorientowała się, że jest ich troje, nie dwoje. Dziewczynki były po prostu identyczne. – Z nadanego mi prawa, jako trzecia oficer Minako Mizumoto, zamierzam was powstrzymać.
            - Nazywam się Arima. Miło mi poznać, panią trzecią oficer. Niestety nie na długo – odparł tamten, po raz kolejny atakując.
            Odskoczyła, a jednak odległość między nimi wciąż się zmniejszała, nie wiedziała, co się dzieje. Cudem uniknęła śmierci, gdy Koji, przepchnął Arimę ramieniem.
            - Uważaj – powiedział. – Ten chłopiec jakoś manipuluje czasoprzestrzenią.
            Nie zdążył jednak powiedzieć nic więcej, uskakując przed atakiem Tykiego Mikka, którego Minako rozpoznała z jednej z ilustracji jeszcze z czasów nauki w Shino.
            - Wzywam wsparcie! – rzuciła tylko – odskakując od zbliżających się dzieci i wyprowadziła atak w stronę jednej z dziewczynek.
            Jednak strumień wody uderzył w nią samą, niszcząc telefon, który miał służyć do komunikacji z Soul Society.
            - Co jest! Jiro, wezwij wsparcie! Niech ktoś wezwie wsparcie! – krzyczała. – I gdzie w takiej chwili jest Toshiro!2
            Była świadkiem jak jej podwładni giną jedynie przez dotyk Armiy. A potem wstają i atakują swoich towarzyszy. A ona nic nie mogła zrobić. Wrogowie byli zbyt silni i nawet po aktywowaniu bankai, mogła się jedynie bronić i robić uniki.
            - Odwrót! – zarządził Jiro. – Nakazuję odwrót! – krzyczał, każąc swoim podwładnym się ewakuować. – Ty też! – rzucił w stronę Minako.
            - Co ty robisz?!
            - Musimy się wycofać, dopóki nie przybędzie wsparcie! Ja ich zatrzymam!
            - Sam nie dasz rady! – krzyknęła Minako. – Zostaję z tobą!
            Atakowali z nieco na oślep, tworząc ścianę z kolczastych pnączy będących częścią bankai Hidekiego. Sama minako zaś atakowała tam, gdzie w jakiejś chwili Noah próbowali się przebić i podążyć za jej podwładnymi. Z ciężkim sercem walczyła z tymi, którzy polegli. Bo choć byli już martwi, ciała wciąż należały do jej towarzyszy broni i podwładnych. Ludzi za których była odpowiedzialna.
            - Dobrze było walczyć u twojego boku, Jiro – rzuciła tylko, gdy Noah ze wszystkich stron zaczęli się przebijać przez stworzony przez nich mur, a Akumy utworzyły wielkie stwory. 

***

Kazuma siedział na ruinach jednego z domów. Walka skończona. Udało im się odeprzeć atak, ale jakim kosztem? Zginęło wielu świetnych shinigami. Moze gdyby dotarł tam szybciej, odmieniłby ich los. Niestety prośba o wsparcie dotarła zbyt późno, zanim dotarł na miejsce. I gdzie do licha był Toshiro. Ponoć miał stacjonkwac w Karakurze, skoro oddziałem opiekowała się Matsumoto. Wrogowie byli zbyt silni dla oficerów trzeciej rangi.
Obserwował, jak oddział czwarty udzielał pierwszej pomocy i przenosił rannych do szpitala. Do niego też ktoś podszedł, ale nie słuchał. Odegnal go ręką, żeby nie zwlawracal mu głowy. Miał tylko kilka zadrapan. Sam przyjdzie, jeśli będzie potrzebował pomocy medycznej.
W uszach mu huczalo. Pierwszy raz od wielu lat naprawdę chciał płakać. Ukrył twarz w dłoniach. Nie miał już siły. Nie sądził, że ta bitwa tak go przygniecie. Ale może to dlatego, że obudziła w nim wszystkie wspomnienia z poprzedniej wojny, a teraz stali na skraju kolejnej. 
Szedł chwiejnym krokiem, głuchy na krzyki i jęki. Jakby jego mózg przrciazony nadmiarem bodźców odciął się kompletnie. Musiał przekazać wieści z pola bitwy Glownodowodzacemu. Rozdawanie rozkazów w Karakurze zostawił Unohanie i Madarame.
Gdy przeszedł przez bramę Senkai, skierował się do Jedynki. Ale dopadła go Yachiru, do której doszły już wieści o tragicznych skutkach bitwy. Obserwowała przenoszonych do szpitala rannych shinigami, szukając wśród nich swojego narzeczonego. Nie wiedziała jeszcze, że go tam nie znajdzie. Ze nigdzie go już nie znajdzie, bo oddał życie chroniąc podwładnych w walce, której nie miał szansy wygrać. 
- Kazuma! - krzyknęła, rzucając się na niego. - Co z Jiro? Nigdzie go nie ma.
- Yachiru - powiedział Kazuma zmęczonym głosem. Brakowało słów, by opisać co czuł. A tym bardziej, by przekazać zdesperowanej Kusajishi tak paskudne wieści. - Tak mi przykro... Gdybym tylko pojawił się wcześniej...
- Nie. NIE. NIE!
Upadła na ziemię, szlochajac. Sam miał ochotę to zrobić, a mimo to przykleknal przy niej i ostrożnie ja przytulił. I trzymał ja tak w ramionach, dopóki nie uratowała go Matsumoto, mówiąc, że sama się tym zajmie. Dopiero wtedy odszedł, by przekazać Kapitan owi dowódcy przykre wieści. 

***
            - Najtrudniej będzie zbliżyć się do budynku. Jak uda nam się to zrobić nie wzbudzając niczyich podejrzeń, to już potem z górki – oznajmił Settimo. – Wokół Las Noches rozstawione są skanery, które wykrywają reiatsu i ruch. Nie zostały ulepszone od czasów Szayela, ale to oznacza, że Aizen i pozostali wiedzą, jak one działają. Alarm natychmiast poinformuje ich, że się zbliżamy.
            - Więc musimy je znaleźć i deaktywować.
            - Gdybym kurwa wiedział gdzie. Wiem tylko, że to około kilometra od budynku. Ale i tak musimy zmienić kierunek. Wejście od frontu byłoby głupie.
            - Od tyłu zbyt oczywiste. Na pewno tam pilnują – zauważył Toshiro.
            - Dlatego podejdziemy od boku – oznajmił Espada, uśmiechając się zadziornie. Dlatego musimy skierować się nieco na skos, żeby nas nie zauważyli zbyt wcześnie.  To da nam też czas na przemyślenie strategii.
                        - Gdyby udało nam się zlokalizować sondy, mógłbym je zamrozić. Nie powinny wyczuć ruchu, jeśli zrobię to umiejętnie.
            - Nie, żeby coś, ale czy tam  ktoś jest? – zapytała nagle Mitsuko. – Chyba widziałam jakąś postać.
            - Nie, to chyba kamień – mruknął Hiroya, na co Shun odparł:
            - Tu nie ma kamieni, tylko piach.
            - Macie rację, tam ktoś jest! Wyczuwam nikłe reiatsu.
            - Chwila – rzekł Toshiro, zatrzymując się niespodziewanie tuż przed Shunem. – Znam to reiatsu.
            - Kto to?
            - To bez wątpienia…
            - Haguro – wyprzedził go Settimo. – Jedna z naszych.
            - Haguro? W sensie ta, co mówiłeś, że jest jednym z Visoredów i dołączyła do jednostki Hueco Mundo? – zapytał Hiroya.
            - Tak.
            - Ona przy czymś majstruje.
            - Przy sondach!
            Wszyscy przyśpieszyli, by jak najszybciej dołączyć do kobiety. Gdy wyczuła ich, podniosła się, gotowa do walki. Rozpoznała jednak Settimo oraz uniformy shinigami.
            - Settimo, myślałam, że nie żyjesz – powiedziała.
            - Nie, dałem radę zwiać. Mógłbym to samo powiedzieć o tobie.
            - Jak widzisz, nic mi nie jest – stwierdziła Tonbo. – Toshiro… Co ty wyprawiasz, przyprowadzając te dzieci tutaj?
            - To już nie są dzieci, a pełnoprawni shinigami – odparł Hitsugaya, ale wcale nie poczuł się dzięki temu lepiej. – Przyszliśmy uratować trzy porwane shinigami.
            - Daje słowo, że przynajmniej dwie widziałam przychodzące tu dobrowolnie.
            - Nie. Coś musiało się stać. Żadna z moich podwładnych nie przyłączyłaby się do wroga bez dobrego powodu.
            - Chcecie je uratować – odgadła Haguro.
            - Tak. Zamierzamy dostać się do środka i je zabrać.
            - Jak chcecie je znaleźć? – zapytała, a gdy nie usłyszała odpowiedzi, dodała: - Tak myślałam. Macie chociaż jak wrócić?
            - Hirako otworzył dla nas bramę.
            - Jedno dobre. Ale to i tak słaby plan. Nie znam tych Noah. Są inni. Silni. I Aizen… Słowo daje, że coś jest w nim dziwnego. Ale jeszcze nie wiem co.
            - Aizen zawsze był dziwny – odparł Settimo, bawiąc się niewidzialnym kosmykiem włosów. – Z tym swoim loczkiem.
            - I pewnie chcecie, żebym wam pomogła – zgadła Haguro, marszcząc brwi.
            - Proszę. Tam jest moja siostra – odezwał się Hiroya.
            - Tak wiem. Rozpoznałam Kuchiki Kazumi, ale obawiam się, że nie będzie chciała z wami wracać.
            - Mimo to musimy spróbować.
            - Macie szczęście, że świetnie znam budynek – westchnęła Haguro. – Ale nie będę ryzykowała życiem dla waszej misji. Mam swoje zadanie do wykonania. Wykorzystam zamieszanie, żeby zebrać wywiad i przekazać informacje do Seireitei.
            - Zgoda. To już wystarczająca pomoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz