Nie
sądziła, że zostaną przywitani wiwatami wśród Arrancarów, pomimo tego, że wszyscy
w jakimś stopniu byli shinigami. Co prawda Las Noches miało sporo zniszczeń po
buncie, ale pod rozkazami Aizena wszyscy ochoczo zabrali się za naprawy. Byli w
domu.
I
wszystko byłoby świetnie, gdyby nie Kazumi. Ostatnie kilka dni nie odzywała się
do Taraki, zamiast tego strasznie dużo czasu spędzała z Ryou, Chikako i Seiko.
Jakby od zawsze należała do ich paczki. To było podejrzane, ale przede wszystkim
przykre.
-
Kazumi! – zawołała ją na korytarzu. – Poczekaj chwilę.
-
Nie mam czasu. Idę zobaczyć się z Ryou.
-
Po co?
-
Jak to po co? – zdziwiła się Kuchiki. – Przecież to mój chłopak?
-
Już? Szybka jesteś…
-
Ty też powinnaś sobie kogoś znaleźć, czy zamierzasz całe życie uganiać się za
tatusiem?
-
Pierwszy raz mam okazję spędzić z nim czas – odpowiedziała Taraka, zaciskając
dłonie w pięści. Czuła się zraniona. – Lepiej idź już do swojego chłopaka.
Potem
patrzyła, jak Kazumi odchodzi niespecjalnie przejęta jej komentarzem.
Przestraszyła się, gdy ktoś położył dłoń na jej ramieniu. Popatrzyła zaskoczona
na Akirę, ale ta nic nie powiedziała. Jednak ten niemy gest coś bez wątpienia
znaczył.
Po
tym Akira ruszyła przed siebie. Jakby nigdy nic. Jakby nigdy się nie
zatrzymała. Ale Taraka wiedziała, że to był przekaz. Tylko jaki? Wyrazy
wsparcia i współczucia, że Taraka utraciła przyjaciółkę?
Przez
chwilę chciała najpierw iść i ją zapytać. A może powinna śledzić Kazumi i
odkryć, co się dzieje? Wtedy jednak przyszedł do niej posłaniec ojca. Arrancar.
Wszyscy Noah oraz ona mieli stawić się na zebraniu. Dała się więc poprowadzić.
Dotarła do tej samej sali tronowej,
w której odnalazła jakiś czas temu swojego ojca. Ku jej zdziwieniu dostawiono tam
obok tronu jeszcze jeden, mniejszy oraz krzesła dla wszystkich Noah.
- Chodź – zachęcił ją Aizen, wskazując
na mniejszy tron. – Usiądź na swoim prawowitym miejscu.
- Prawowitym… - zamyśliła się Taraka.
- W końcu jesteś moją córką –
powiedział z uśmiechem Sousuke. – Gdy podbijemy Soul Society, dostawimy tu
jeszcze jedno miejsce, dla twojej matki.
Zawahała się, ale tylko przez
chwilę. Pomimo spojrzeń kilku stojących nieopodal Arrancarów oraz przybyłych
już Noah, dołączyła do swojego ojca.
Niedługo później zebrali się już
wszyscy. W tym Kazumi, która cały czas kleiła się do Ryou. Choć w tamtej chwili
uwagę Taraki bardziej przyciągali Arrancarzy. Zwłaszcza że jeden z nich miał
na ciele wytatuowany numer 4, który był dość widoczny.
- Dziękuję wam za przyjście – zaczął
Aizen, gdy ostatni Noah zajęli swoje miejsca. – Chciałbym omówić nasz plan na
najbliższy czas. Udało nam się odzyskać Hueco Mundo i powrócić tu, do Las
Noches – oznajmił tryumfalnie. – Powróciliśmy do domu. - Wśród obecnych rozległy
się wiwaty. – Ale to nie koniec. Czeka nas wiele pracy, by osiągnąć cel i
podbić Soul Society.
- Zdradź nam swój plan, Sousuke.
Dotychczas trzymałeś nas we mgle – powiedział Milenijny, uśmiechając się od ucha
do ucha. – Tym bardziej że po ataku na Las Noches, Gotei 13 już wie o twoim
powrocie.
- Tak. Grimmjow zdołał uciec –
przytaknął Aizen. – Nie wiedzą
jednak o tym, że jest też drugi ja. To jest coś, co może przysporzyć nam nieco
atrakcji. Ale to zostawię na specjalną okazję.
- Setsuko – odgadł Tyki. – Chcesz to
wykorzystać przeciwko niej.
- Tikuś, nie psuj zabawy – skarcił go
Milenijny.
- Obecnie w Karakurze stacjonują dwa
oddziały. Dziesiąty i trzeci. O ile nie jestem zwolennikiem takich metod, ale
trzeba pokazać im naszą potęgę. Nie będzie misji partyzanckich, skoro wiedzą o
naszym powrocie. Zmiażdżymy ich ducha walki i przypomnimy o tym, co ich czeka,
jeśli będą walczyć przeciwko nam.
- Więc ruszamy wszyscy? – zaciekawił
się Arima.
- Nie, nie wszyscy. To jeszcze nie
wojna. To jej zapowiedź – oznajmił Sousuke i przeczesał palcami włosy. – Ale ty pójdziesz i weź ze sobą dzieci. Świetnie się nadacie. Jasdevi, wy też się szykujcie.
- Tak! – uradowały się Komorebi i Amari.
- Ja chcę iść! – zadeklarowała Road.
- Nie tak prędko. Dla was mam coś innego.
- Znowu ja? – westchnął Mikk.
- Znowu ja? – westchnął Mikk.
- A co z nami? – oburzył się Ryou.
- Wy już byliście w Karakurze –
Aizen obrzucił chłopaka lodowatym spojrzeniem. – Myślałeś, że nie zauważyłem
waszego małego wypadu? Ty Seiko i Chikako jesteście na razie uziemieni.
- Przepraszamy, Sousuke - zaświergotała Chikako.
- Jest jeszcze jedna osoba, która stanowi
zagrożenie dla naszego planu. Ktoś, kto przeszkodził nam już osiemnaście lat
temu – stwierdził z powagą Aizen, a zmarszczone brwi były jedynym sygnałem, jaki
wściekły jest na samą myśl. – Tomori Setsuko. Tylko ona może odgadnąć nasz
plan, zwłaszcza jeśli Głównodowodzący puścił parę na temat przeszłości. Do niej
podejdziemy osobno. Ale tym chcę się zająć sam. Musimy ją tylko wywabić z Soul
Society.
- Tak naprawdę wystarczy, że pojawię
się w Karakurze – roześmiała się Kazumi. – A ta kobieta od razu przybiegnie. Pozwól
nam iść. Zjawi się, gdy tylko informacja do niej dotrze. Możecie mnie związać i
udawać, że jestem zakładnikiem.
- To byłaby zbyt oczywista pułapka.
Zresztą obawiam się, że nikt nie pozwoli jej iść, skoro straciła zampakuto.
- Przyjdzie, choćby nie wiem co. I z
przyjemnością będę tą, która ją zabije.
- Nie – odparł Aizen, choć nie przyznał,
że sam pragnie pozbawić życia kobietę, która poprzednio zniweczyła jego plany. –
Macie podążać zgodnie z planem. Nie będę tolerował żadnej samowolki.
- A ja? – zapytała Taraka.
- Zapoznaj się z naszym królestwem,
moja droga. Na twój debiut przyjdzie jeszcze czas.
- Chciałabym trenować. Żeby być
silniejsza. W obecnej formie nie mam szans w walce z silniejszymi
przeciwnikami.
- Doskonale. Ryou, Chikako i Seiko
są do twojej dyspozycji.
- Miałam nadzieję, że ty mógłbyś –
powiedziała nieśmiało Taraka, ale mina Aizena jasno mówiła, że to nie wchodzi w
grę. – A co z nim? – zapytała, wskazując Arrancara z numerem cztery. – Wygląda na silnego
i ma katanę tak jak shinigami.
- Uluquiora? – zdziwił się Aizen. –
Chcesz trenować z Uluquiorą?
- Będę zaszczycony – odparł Czwarty.
- Dobrze. Niech tak będzie.
***
- To dokąd idziemy? – zapytał Shun,
nie kryjąc irytacji. – Myślałem, że idziemy do Hueco Mundo.
- A wiesz jak się tam dostać? –
odparł Toshiro, nawet na niego nie patrząc.
- No nie…
- Właśnie – westchnął, ani na chwilę
nie zwalniając tempa. – Za miastem mieszka ktoś, kto będzie umiał otworzyć
Gargantę. Bramę do Hueco Mundo.
- Ale kto to jest? Shinigami? –
zaciekawiła się Ayane. - Czy człowiek tak jak Ururu i Shinta?
- Visored.
- Kto? – zapytał Shun.
- Nie wiesz, co to Visored? – sarknęła
Ayane. – Uczyliśmy się o nich w Akademii – przypomniała. – To shinigami, którzy
posiedli moce Pustych.
- A no ta! Przecież!
- Spośród nich wojnę przeżyła tylko
trójka. Haguro Tonbo, która została przyjęta z powrotem do Gotei 13 i została
członkinią jednostki Hueco Mundo, Mashiro Kuna, która uczyła was wiedzy o
Hollowach oraz Hirako Shinji. Dawny kapitan piątego oddziału i przełożony Aizena Sousuke, który odmówił powrotu
do Soul Society.
- To do niego idziemy? Do tego Hirako?
- Tak. W wojnie stracił kogoś, z kim
był bardzo blisko. Postanowił się odizolować, ale zdołałem zdobyć na niego
namiary.
- Jaki on jest?
- Dziwny – wypalił Toshiro, po czym
dodał pospiesznie: - Był świetnym dowódcą. Specyficznym, ale niesamowitym. Był
jednym z pierwszych osób, które podejrzewały Aizena i dlatego skończył tak, jak
skończył.
- A więc Aizen zmienił go w Visoreda,
żeby się go pozbyć? – zapytała Itsuko.
- Trudno stwierdzić, czy chciał się
go pozbyć, czy zwyczajnie wykorzystać go jako obiekt testu. Skończyło się to
dla Hirako banicją i awansem dla Aizena.
- A to kanalia z niego była –
mruknął Shirai.
- Nie bez powodu Gotei 13 tak bardzo
obawia się Aizena.
- Moja matka – odezwał się nagle
Hiroya. – Zawsze miałem wrażenie, że czegoś się boi. Odkąd byłem mały widziałem…
Obawiała się czegoś każdego dnia przez całe życie. Nigdy nie potrafiłem
zrozumieć dlaczego.
- Setsuko była jedyną osobą, która
wierzyła, że Aizen nie powiedział ostatniego słowa. Odkąd wróciła, powtarzała,
że on ma jakiś plan, że to jeszcze nie koniec. Nikt jej wtedy nie wierzył –
odpowiedział Toshiro z nutą smutku w głosie. – Ja też nie. Sądziliśmy, że
zwariowała. Że wojna odcisnęła na niej takie piętno. Ale Setsuko miała rację. Jak zawsze. Aizen wiedział, że ktoś kiedyś go uwolni.
- Wykorzystał do tego Kazumi.
- On może nie, ale ktoś kto dla
niego pracował.
- Ale to by musiała być Taraka –
zauważyła Ayane.
- Nie. Taraka była moją podwładną.
Być może została w to wciągnięta tak jak Kazumi. Nie wierzę, że sama
dopuściłaby się czegoś takiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz