Obserwatorzy

Rumours


poniedziałek, 6 stycznia 2020

Chapter 60 ~ Not a word


          Kapitan przeprosił ich i pospiesznie wyszedł. Dlatego Ayane wstała dopiero po chwili, by zaprowadzić Hiroyę do Czwórki. Ale chłopak ani drgnął. Popatrzyła na niego. Zaciśnięte w wąską kreskę usta i ogniste spojrzenie mocno ją zaniepokoiły. Położyła więc dłoń na jego ramieniu.
          - To nie twoja wina.
          - Nie, ale schrzaniłem po całości. Nie miałem żadnych szans. Myślałem, że skoro ciężko pracowałem, miałem wzorowe oceny na koniec każdego roku i zdałem egzaminy końcowe...  Poznałem imię mojego zapakuto... I myślałem... - urwał po raz kolejny, gdy załamał mu się głos. Nabrał powietrza do płóc i dopiero kontynuował: - Myślałem, że jestem gotowy na to, by być shinigami. Że jestem silny. Ale gdy przyszło, co do czego, nie tylko nie tylko przegrałem, ale nie byłem w stanie uratować Kazumi i Miho. Ta dziewczyna rozwaliła mnie w trzy minuty. Zwiodła mnie własna duma i arogancja.
          - Ale już to wiesz i następnym razem nie popełnisz tych samych błędów - odparła Ayane, przytulając go, po czym ucałowała w czubek głowy. - Chodź, ktoś musi cię obejrzeć.


***

         Renji bulwersował się już od wyjścia z sali. Wściekły na to, że tak niewiele osób przejmuje się losem Kazumi i pozostałych dwóch shinigami. Dla niego Kazumi nie była bezpośrednią rodziną, ale jednak nią była.
         Nie dziwił go fakt, że Byakuya się nie odezwał. Ale że Głównodowodzący, który zawsze był blisko z Setsuko i rodem Miyagi? Co oni sobie wszyscy myśleli? Robili już różne wyprawy ratunkowe. Nie mogli tego od tak zostawić.
         - Renji - upomniał go Byakuya, rzucając mu spojrzenie tak lodowate jak nigdy. - Przynosisz mi wstyd wśród innych kapitanów.
         Abarai pobladł i więcej się już nie odezwał. Całą drogę powłócząc nogami. W końcu dotarli do gabinetu, gdzie czekała na nich z zatroskaną miną Corrie. Widząc miny Byakuyi i Renjiego, wnet pojęła, że stało się coś złego. Nie miała odwagi pytać. Zresztą podejrzewała, że w razie czego Kira i tak o wszystkim jej powie.
          - Zebranie zostało zrobione na prośbę Kurogane - oznajmił z grobową miną Byakuya. - Jego podwładni w Karakurze zostali zaatakowani przez Klan Noah.
          - Myślałam, że zostali rozgromieni w czasie wojny.
          - Najwyraźniej nie - mruknął Renji. - Zresztą to nie najgorsze, co się stało.
          - Co gorszego mogło się stać?
          - Mamy powody, by sądzić, że Aizen Sousuke jest na wolności - wyjaśnił Byakuya. - W związku z tym nasz oddział dostał rozkaz skontaktowania się z Egzorcystami stacjonującymi w świecie żywych i chciałbym, abyś to ty zabrała kilka ludzi i udała się na spotkanie z nimi, gdy tylko zostanie nam dostarczony raport ze zdarzenia.
           - W dodatku to syn kapitana był na miejscu zdarzenia, a osobą, która przekazała mu informację była Kazumi - dodał Renji.
           Kuchiki tylko na niego spojrzał, podnosząc poziom swojego reiatsu tak, że obojgu podwładnych zrobiło się duszno.
           - Przepraszam - jęknął Abarai.
           - Kapitanie - powiedziała z przerażeniem Corrie. - Gdy tylko przyjdzie raport, udam się do świata ludzi. - Reiatsu zelżało, ale nie było wątpliwości, że Kuchiki jest wściekły. Niekoniecznie długim językiem swojego porucznika, lecz faktem, że oboje jego dzieci spotkały się z ogromnym niebezpieczeństwem, a wróg, którego wszyscy się obawiali, znów był na wolności. - Kiedy możemy się go spodziewać?
          - Jeszcze dzisiaj.
          - Dostaliśmy jakieś konkretne wytyczne? Czy chodzi o nawiązanie stałego kontaktu i utrzymanie go?
          - Tak. 


***

          Toshiro wracał z zebrania, jak na skazanie. Nawet Matsumoto opuściła swoje zwyczajowe żarcik. Sama myśl o powrocie Aizena przerażala ich wszystkich. Wiele się przez niego nacierpieli te kilkanaście lat temu.
          Wciaz jednak bardziej martwiła się o Setsuko. Jej syn mógł zginąć, córka została porwana, a jej największy wróg, którego obawiala się od wojny, naprawdę wrócił. To Setsuko przez lata twierdziła, że Aizen nie powiedział ostatniego słowa i powróci, by zniszczyć tych, którzy stanęli przeciwko niemu.
          Bała się reakcji przyjaciółki na te wieści, ale nie umiała znaleźć słów, by przekazać jej ta informację. Uznała, że najlepiej będzie jeśli zrobi to Byakuya. O ile odważy się to zrobić.
          Toshiro również martwił się Aizenem I Setsuk, ale z innego powodu. Wiedział, że kobieta nigdy mu nie wybaczy, jeśli Kazumi coś się stanie. Zresztą sam nie mógłby patrzeć na siebie w lustro.
          Może gdyby nie starał się jej od siebie odepchnac, nie poszłaby tamtego dnia do Karakury. Nie znalazłaby się też wtedy w tak ogromnym niebezpieczeństwie. Byłaby teraz u jego boku. Jedyne co mu zostało, to naciskać na utworzenie ekspedycji ratowniczej. Albo pójdzie sam...
          - Kapitanie, mówmy Minie? Zapytała Rangiku.
          - Tak, musimy. To ona poprowadzi poszukiwania Arki. Idź po nią. Potem pomyślę, co przekażemy reszcie oddziału. Wezwij też młodego Abaraia. Ma prawo wiedzieć.
          - Czy to aby na pewno dobry pomysł? Jeśli wieść się rozjedzie...
          - Wieść i tak się rozejdzie I Setsuko w końcu się dowie. Przyjaciele Kazumi maja prawo wiedzieć. My na ich miejscu też zawsze chcieliśmy wiedzieć, co się dzieje z naszymi najbliższymi.
          - Racja, kapitanie. Zaraz po nich pójdę.
          Nie musiał czekać długo na powrót Rangiku z Minako I Shunem.
          - Kapitanie? - zaniepokoila się Mizumoto, patrząc na Toshiro. - Co się dzieje?
          - Chce wam przekazać temat zebrania.
          - Że mną też?
          - No właśnie. Z nim? Przecież on nawet nie jest oficerem - burzyla się Minako.
          - Tak z nim też - ryknal Toshiro poirytowany marudzę iem swoje trzeciej oficer. - po to go tu wezwalem do cholery!
          - Przepraszam, - jęknęła Mianko że łzami w oczach.
          Rangiku rzuciła mu karcace spojrzenie.
          - To ja przepraszam - powiedział, choć nie czuł się do końca winnym. Wybrał Minako na trzeciego oficera, bo była dobra w tym co robi, ale czasem działała mu na nerwy. Matsumoto jeszcze jakoś umiał zdzierzyc, bo była w Dziesiątce nawet dłużej od niego. Od zawsze. - To dlatego, że to poważna sprawa. Wszystkim puszczają nerwy.
          - No dobrze, ale o co chodzi?
          - Grupa z oddziału 3, w której znajdował się Kuchiki Hiroya, podczas patrolu Karakury natknelam się na Kazumi.
         - To znaczy, że się odnalazła? Nic jej nie jest?
         - Przykro mi, Shun, ale tego nie wiemy. Grupa została zaatakowana przez nieznanych nam członków Klanu Noah. W efekcie Kauzmi oraz 16 oficer Naito Miho zostały zabrane, a ich miejsce pobytu oraz stan są nieznane.
        - Nie... NIE. To nie może być prawda.
        - Nic nie wiemy, ale w chwili zabrania obie były żywe. Kazumi była tylko nieprzytomna - wyjaśniła Rangiku, podchodząc do Shuna.
        Wiedziała, że syn jej przyjaciół od zawsze podkochiwal się w Kazumi. To przypominało jej o tym, ile swego czasu na cierpiała się z powodu Ichimaru. Było jej szkoda chłopaka, ale niewiele mogła zrobić.
        - Ale znajdziemy je, tak? Na pewno zorganizowana będzie grupa ratunkowa?
        - Tak - skłamał Toshiro. - Dlatego nasz oddział dostał zadanie zlokalizowania Arki. Tam najpewniej przebywa Kazumi oraz Miho. Możliwe, że także Taraka, choć na jej temat nic nie wiemy.
        - Mogę być w tej grupie?
        - Tak. Wiem, że chcesz pomóc. Dlatego Będziesz w składzie grupy wybranej do tego zadania. Grupę poprowadzę osobiście, a Minako będzie mi towarzyszyć, jako mój zastępca w terenie.
        - To znaczy, że cały oddział będzie na mojej głowie?
        - Matsumoto. Jesteś moim bezpośrednim zastępca, więc tak. Opanowanie spraw tutaj na miejscu oraz utrzymanie porządku w oddziale i przekazywanie raportów sporządzonych przez Minako będzie Twoją pracą aż do odwołania. Bez dyskusji.
         - Tak jest, kapitanie.

***

         Do oddziału wszedł Ukitake. Zaraz za nim podazala Rukia. Oboje mieli grobowce miny, co zaniepokoilo czekajacego na nich Shigeru.
         - Obawiam się, że nie mamy dla Ciebie dobrych wieści. Kazumi była widziana w Karakurze, niestety została za rana przez Klan Noah wraz z szesnasta oficer z Trójki.
         - Niech to!
         - Wiemy, że była tylko nieprzytomna - pocieszyla go Rukia. - I wiemy, że skoro to Noah, najpewniej zabrali ją do Arki.
         - Niestety to nie koniec złych wieści - dodał Juushiro. - Kazumi zanim została za rana przez Noah przekazała niepokojąca informacje. Jak twierdziła, Aizen Sousuke znów jest na wolności.
         - Nie...
         - Jeśli chcesz, możesz iść spotkać się z rodziną. Sprawa dotyczy twojej siostrzenicy, a i stan Setsuko mnie martwi, gdy się dowie, że jej najgorszy koszmar się ziscil.

***

         - Hej, powinieneś odpocząć - protestowała Ayane, ale Hiroya w ogóle jej nie słuchał. Zresztą trochę go rozumiała. Sama miała ochotę wyruszyć teraz zaraz na misję ratunkową, skoro wreszcie mieli jakieś wskazówki. Jednak martwiła się o przyjaciela. - Hej!
         Wtargnął do gabinetu bez pukania. To było zbyt ważne, żeby miał się wygłupiać. Kapitanem był jego wujek i zamierzał to wykrzystać. Był gotów zagrać wszystkimi najlepszymi kartami, ale musiał odzyskać Kazumi. 
          - Wujku, kiedy ruszamy?!
          - Hiroya - skarcił go Kurogane, ale gdy spojrzał w przepełnione determinacją czerwone oczy, zmiękł nieco. - Nie możesz tu tak po prostu wparować. Jaki to przykład dla reszty shinigami? Pomyślą, że już kompletnie zgłupiałem, skoro traktuję krewnego inaczej niż pozostałych. 
          - Ale tu chodzi o Kazumi. Chyba mi nie powiesz, że będziemy siedzieć z założonymi rękami?
          - Nie, nie z założonymi. Głównodowodzący wydał już rozkazy. Oddział Trzeci ma za zadanie zabezpieczyć Karakurę. Oddział Szósty skontaktuje się z Egzorcystami, a Dziesiątka została wyznaczona w szczególności do odnalezienia Arki. 
          - I tyle?
          - Nie uratujemy Kazumi, jeśli nie wiemy gdzie jest. Nie mamy pojęcia kim są wrogowie. Nikt nie miał wcześniej styczności z tymi Noah, liczymy, że Egzorcyści będą wiedzieć więcej.

***

            Odkąd Kuchiki omal nie podusił ich ze złości, Renji ulotnił się z biura przy pierwszej lepszej okazji, a Corrie siedziała cicho jak mysz pod miotłą. Wciąż czekała na raport z Trójki. Bez tego miała związane ręce.
            Gdy rozległo się pukanie, podniosła się z nadzieją. Jednak to nie posłaniec z oddziału trzeciego przyszedł, ale Miyagi Soichiro w towarzystwie swojego syna Shigeru. Zapowiadało się na rodzinne zebranie i Corrie mogła się jedynie domyślać, co chodzi.
            - Kazuma i Hiroya lada moment tu będą – oznajmił Soichiro i dopiero po chwili zwrócił się do Shiroyamy. – Przepraszam. Witaj, Corrien. Obawiam się, że będziemy musieli zająć twojego kapitana na chwilę.
            - Oczywiście – odparła Shiroyama, podnosząc się pospiesznie, ale Soichiro powstrzymał ją gestem dłoni. – Jeszcze nie, dopiero jak przyjdzie pozostała dwójka.
            - W takim razie przyniosę może herbaty – zaproponowała.
            - Obawiam się, że na tą okazję potrzebowalibyśmy czegoś mocniejszego, ale raczej nam nie wolno.
            - Niestety.
            - Byakuya – zwrócił się do niego Shigeru, który do Shiroyamy jedynie skinął na wejściu głową. – Musimy omówić sytuację. Sprawa dotyczy zarówno Setsuko jak i tego, co zamierzamy zrobić z…
            - To nie jest czas ani miejsce na takie rozmowy – uciął jednak Kuchiki. – Jestem teraz zajęty.
            - Wiemy, że podchodzisz do swojej pracy bardzo poważnie, ale to sytuacja kryzysowa – stwierdził Soichiro. – Zresztą porozmawiamy o tym za chwilę. Nie masz innego wyjścia jak nas wysłuchać.
            Chwilę później rozległo się ponowne pukanie do drzwi i do środka wszedł Kazuma z Hiroyą. Byakuya spojrzał na kuzyna, a potem na Corrien. Ten wręczył jej osobiście raport.
            - Witaj, Corrien. Jeśli pozwolisz, chcielibyśmy zostać z Byakuyą sami.
            - Oczywiście, kapitanie Kurogane – odparła z uprzejmym uśmiechem i pospiesznie wyszła, zamykając za sobą drzwi.
            - Musimy ustalić czy i jak przekażemy Setsuko wieści z zebrania.
            - Nie.
            - Musimy to omówić, Byakuya i żaden z nas stąd nie wyjdzie dopóki… - zaczął gniewnie Shigeru, ale Byakuya jak nigdy przerwał mu:
            - Nie. Nie musimy nic omawiać, ponieważ nic jej nie będziemy mówić.
            - Ty chyba żartujesz! – oburzył się Shigeru. – Chodzi o jej córkę, Setsuko ma prawo wiedzieć!
            - W końcu i tak o tym usłyszy i co wtedy zrobimy? – przytaknął Soichiro, marszcząc brwi. – Będzie na nas wściekła, że ukryliśmy prawdę i pewnie zrobi coś głupiego. Ja wiem, że chcesz ją chronić, tym bardziej że dopiero niedawno wyszła ze szpitala, ale nie możemy jej okłamywać.
            - Nie powiemy jej o Aizenie – wyjaśnił Byakuya. – Kwestia Kazumi to inna sprawa. Zabrali ją Noah, a nie Aizen. Jego powrót to jedynie niepotwierdzona informacja. Nie ma sensu niepokoić Setsuko zwykłymi spekulacjami.
            - Ty chyba nie mówisz poważnie – wtrącił się Kazuma. – Ja wiem, że to nie moje miejsce, by mówić coś takiego, ale nie ukryjesz tego przed nią zbyt długo.
            - Ale może wystarczająco długo, by wymyślić lepszy plan – stwierdził Soichiro, odgadując myśli Byakuyi.
            - Uważam, że powinna wiedzieć – odezwał się w końcu Hiroya. – Ale wiem też, że im później to się stanie, tym lepiej. Jeśli się teraz dowie, jej stan może znowu się pogorszyć.

***

          Nie wiedziała, ile czasu minęło, odkąd zabrali Miho. Miała wrażenie, że krzyki słyszała godzinami, jeśli nie całymi dniami. Ale może tylko jej się zdawało. Czas wlókł się niemiłosiernie. Krzyczała, płakała i błagała. Lecz krzyki nie ustawały. Szarpała się, lecz na darmo.
          Dopiero gdy naprawdę zaległa cisza, pożałowała tego. Nie wiedziała, czy Miho wciąż żyje. Wiedziała natomiast, że w każdej chwili mogła nadejść jej kolej. Ale już jej nie zależało. Chciała tylko, aby ten strach się skończył. 
          A mimo to, gdy do pokoju weszła ubrudzona krwią Seiko w towarzystwie Ryou, i tak próbowała walczyć. Uzbierała w sobie tyle siły, by pomimo skrępowania użyć demonicznej magii. Ale nic to nie dało. Seiko przemieściła atak, nakierowując to na nią samą. Porządne uderzenie prosto w brzuch sprawiło, że na moment zabrakło jej tchu. 
          Wtedy Ryou bez problemu chwycił ją za ubrania i zawlekł do pokoju obok. Znalazła tam stół i masę różnych narzędzi. Wszystko brudne było od krwi i innych płynów. Ale nigdzie nie było śladu Miho. 
          - Gdzie ona jest? - zapytała słabym głosem Kazumi. 
          Nie uzyskała odpowiedzi. Nie mogła nic zrobić, gdy przypinali ją do stołu. A potem pamiętała już tylko ból, dopóki nie straciła przytomności. 


1 komentarz:

  1. Zrobiło się trochę strasznie. Byakuya oczywiście ten jeden raz musiał stracić nad sobą kontrolę i wyżywa się na swoich zastępcach. A oni chcą tylko pomóc, no. Sytuacja jest poważna i wcale się nie dziwię, że tak skaczesz od oddziału do oddziału. Żal mi Tośka. On to się dopiero musi martwić, bo chciał dobrze, a wyszło jak zwykle. Żeby tylko nie narobił głupot.
    Niepowiedzenie Setsu o Aizenie... Nie wiem, czy to dobry pomysł. Koniec końców mogą rzeczywiście później stwierdzić, że info było niepotwierdzone, ale i tak będzie wściekła. I tak już samo starcie z Noah pewnie wytrąci ją z równowagi, a jak ją znam, to będzie drążyć.
    I ta końcówka. Buuu... Chyba nie zabiłaś Miho, co? Byłoby smutno.

    OdpowiedzUsuń