Obserwatorzy

Rumours


czwartek, 26 grudnia 2019

Chapter 57 ~ Highway to hell


            - Jesteście gotowe?
            - Tak – odpowiedziały, choć żadna z nich nie była do końca pewna.
            - Akira?
            - Ta - odparła niechętnie.
            - Przejście, które za chwilę otworzymy to niczym autostrada do najniższego poziomu – oznajmił Aizen. – To znaczy, że ominiemy możliwe kłopoty, gdybyśmy mieli przechodzić po kolei przez wszystkie osiem poziomów. Minus jest taki, że musimy się bardzo śpieszyć. Droga będzie się rozpadać, jeśli spadniecie, wylądujecie, w którymś z pozostałych poziomów. I ciężko będzie was wyciągnąć.
            - No dobrze, a powrót?
            - To samo. Milenijny otworzy nam drogę powrotną. Dlatego będziemy musieli szybko odnaleźć cel i złamać pieczęć.
            - Ale kiedy w końcu powiesz nam, po co tam idziemy? – zniecierpliwiła się Taraka.
            - Już niedługo się dowiecie – powiedział z uśmiechem Sousuke, po czym otworzył portal.
            Cała czwórka rzuciła się do biegu. Było ciemno. Biegli, ile sił, używając głównie shunpo. Wokół panował chłód. Ścieżka zbudowana z duchowej energii kruszyła się pod ich stopami. Ledwo dawali radę. Pierwszy był Sousuke. W końcu był najlepiej wyćwiczony. Zaraz za nim Kazumi i Taraka. Ostatnia była Akira, która nie mogła używać shunpo. A jednak dawała radę za nimi nadążyć.
            W końcu zobaczyli światło na końcu tunelu. Przyspieszyli. W ostatniej chwili rzucili się do wyjścia, zanim portal się zamknął, a oni spadli w czeluść. Wypluło ich na pustyni podobnej do tej w Hueco Mundo.
            - Uważajcie. Nie wiemy, co tu może na nas czekać – odezwała się Akira, chyba po raz pierwszy wypowiadając całe zdanie.
            - To prawda.
            - Byłaś tu już? – zaciekawiła się Kazumi.
            - Tylko raz.
            - Dlatego ją zabrałem – powiedział Sousuke. – Spędziła tu kiedyś dziesięć lat. Zna to miejsce lepiej niż ja.
            - Prowadź – mruknęła Akira, ignorując komentarz mężczyzny i zaciekawione spojrzenia dziewczyn. – Czujesz go prawda?
            - Tak. Jesteśmy niedaleko.
            Maszerowali jakiś czas, dopóki w oddali nie zobaczyli czegoś, co przypominało barierę. Pod barierą widniał jakiś słup lub wyschnięte drzewo. To tego szukali?
            - Musimy złamać barierę. To nie będzie trudne. Dopiero pieczęć wewnątrz stanowi problem.
            - Jak chcemy pozbyć się bariery?
            - Och, tym zajmę się sam, moja droga. Z pieczęcią pomoże nam moc Kazumi. Jej reiatsu posiada namiastkę energii jej matki, która współtworzyła pieczęć. To ułatwi sprawę.
            - Rozumiem.
            - To dlatego byłam tu potrzebna – domyśliła się Kazumi.
            - Tak, twoja pomoc jest nieoceniona. Dlatego bardzo ci dziękuję.
            - Ja również dołączam się do podziękowań taty – powiedziała Taraka.
            - Dobra, nie mamy na to czasu – warknęła Akira. – Załatwmy, co trzeba i zbierajmy się.
            Aizen nie musiał nawet wyjmować zampakuto, aby zniwelować barierę. Zupełnie jakby zwyczajnie ją wchłonął. Dopiero gdy bariera zniknęła kompletnie, Kazumi zrozumiała, że słup, który widziała, w rzeczywistości był postacią. W dodatku łudząco podobną do Sousuke.
            - Musisz zaatakować – zwrócił się do niej. – Uderzyć w niego z całej siły swoimi płomieniami.
            - Ale…
            - Nic mu nie będzie. Twoja moc ma szanse osłabić pieczęć. Tylko ty możesz to zrobić.
            - Ale kto to jest?
            - Przecież znasz odpowiedź – odpowiedział Sousuke, uśmiechając się dziwnie.
            - Sousuke, przestań się zgrywać.
            - Przepraszam, Akiro.
            Kazumi wzięła głęboki oddech. Zbliżyła się do postaci, czując w środku dziwny niepokój. Mimo to wyciągnęła zampakuto.
            - Liczymy na ciebie – rzuciła jeszcze Taraka.
            Kazumi spojrzała na nią, potem na Sousuke i na końcu na niezadowoloną z wyprawy Akirę.
            - Hanari, hi no kaze.
            Po tym zaatakowała, wkładając w ten jeden cios całą swoją moc. Posłała płomienie wprost na postać. Zamknęła oczy, obawiając się najgorszego. Nie usłyszała jednak wrzasków. Zamiast tego rozległ się dźwięk, jakby coś pękało.
            - To działa. Kazumi, jeszcze raz.
            Spełniła polecenie i nagle pieczęć pękła kompletnie. Postać wygramoliła się z popiołu, otrzepała ubrania i przeciągnęła.
            - Tata? – zdziwiła się Taraka. Nawet ona wyglądała na przerażoną. – To niemożliwe.
            - Możliwe. Ja jestem twoim ojcem nawet bardziej niż ja sprzed osiemnastu lat. Taraka z jego czasów jest dużo młodsza. Nie chodzi jeszcze nawet do Akademii.
            - To prawda – przytaknęła Taraka, przypominając sobie, co robiła osiemnaście lat wcześniej. Wtedy nie wiedziała nawet jeszcze, kim są jej rodzice. – Tak się cieszę. Ale co teraz się stanie, skoro jest was dwóch?
            - Tego nawet ja nie wiem. Możliwe, że ja sprzed osiemnastu lat zacznie znikać. Ale nie martw się, mam wszystkie jego wspomnienia. Nie zostaniesz sama.
            - To nie czas na pogaduszki – warknęła Akira. – Za chwilę otworzy się przejście.
            - Znowu musimy biec? – zmartwiła się Kazumi. Była zmęczona. – Wciąż nie przyzwyczaiłam się do używania takiej ilości energii. Nie wiem, czy dam radę.
            - Nie masz wyjścia – padło w odpowiedzi.
            Wtedy nieopodal błysnęło światło.
            - To już. Szykujcie się.
            Pospiesznie udali się w tamtą stronę i gdy tylko portal zaczął się otwierać, rzucili się do biegu. Z gorącej pustyni wpadli znowu w ten chłód. I ciemność. Tym razem to Kazumi biegła na końcu. Używała shunpo, ale i tak zostawała w tyle. Minęły może trzy miesiące, odkąd nauczyła się shikai. Nie potrafiła go jeszcze tak dobrze używać, a w te dwa ataki włożyła naprawdę sporo energii.
            Zostawała w tyle, czując, że raz po raz traci grunt pod nogami. Próbowała zawołać Tarakę, ale brakowało jej tchu. Wyciągnęła rękę, czując, że spada. Zostanie tam. Nie uda jej się.
            Ktoś chwycił jej dłoń, ciągnąc w stronę wyjścia z tunelu. Dłoń Akiry była ciepła i delikatna, pomimo nieprzyjemnego zachowania dziewczyny. Razem zdołały w ostatniej chwili wydostać się z tunelu.
            - Widzę, że misja przebiegła jak należy – zauważył Milenijny, który cały czas na nich czekał i otworzył im drogę powrotną. – Akira dobra robota. Kazumi, ty również świetnie się spisałaś, ratując naszego Sousuke z tego miejsca. Zbyt długo tam czekał.

***

            - Gotowi? – zapytała z powagą Miho, gdy wszyscy zebrali się przed bramą Senkai. – Najbliższe dni spędzimy razem w Karakurze. Przyszła kolej na naszą grupę, by obserwować świat ludzi. Pamiętajcie, że istnieje ryzyko wystąpienia kolejnej anomalii. Miejcie oczy szeroko otwarte.
            - Tak jest.
            - W związku z tym mamy się trzymać w parach. Shinta i Kano. Inose i Aida. Hiroya ze mną.
            - Dlaczego nie z Ayane?
            - Ponieważ ona jest w parze z Sugamo. Wasza dwójka jest najmniej doświadczona, nie mogę puścić was razem – zdenerwowała się Miho. – Bez dyskusji. Idziemy.
            Wszyscy pokiwali głowami i udali się do Karakury. Hiroya jednak wciąż był wkurzony. Toteż gdy tylko znaleźli się na miejscu i rozeszli we wskazane punkty obserwacyjne, Miho znów się do niego odezwała:
            - Przepraszam, Hiroya, ale nie mogłam dać was razem.
            - Dobrze, nieważne.
            - Rozumiem, że ci na niej zależy i chcesz spędzać z nią czas, ale chodzi o wasze bezpieczeństwo. Jestem za was odpowiedzialna – zaczęła tłumaczyć, patrząc na chłopaka ze smutkiem. – Sugamo może nie być przykładnym shinigami, ale jest silny i dba o ludzi, z którymi pracuje. Ayane będzie z nim bezpieczna. Bardziej nawet niż ze mną. A o ciebie zadbam ja. To mój obowiązek.
            - Dobrze, rozumiem. Nieważne.
            - Ważne.
            - Dobrze, przepraszam, że się tak zachowałem. Już rozumiem, naprawdę. Po prostu tyle czasu ciężko pracowałem, żeby wreszcie być bliżej i wciąż nie mamy dla siebie czasu.
            - Jeśli chcesz, po tym tygodniu spróbuję dać wam trochę więcej zadań razem. Przynajmniej dopóki Ayane nie zacznie protestować.
            - Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy, Miho.
            - Widzę, jak wiele dla ciebie znaczy. Wiem też, że to ty przekonałeś kapitana, aby ją przyjął. Nasz kapitan nie chciał nikogo przyjmować, ale zdaje się, że nie potrafił ci odmówić.
            - On nie potrafił odmówić mojej matce, którą widzi we mnie i mojej siostrze z powodu koloru oczu – mruknął Hiroya. – Ale chociaż coś z tego mam.
            - Staram się dbać o swoich ludzi. Pracuj, jak należy i nie rób problemów, a ja również pójdę ci na rękę. Chcę, żeby nasza grupa była ze sobą w dobrych stosunkach.
            - Dobrze. Będę pamiętał. Jeszcze raz przepraszam, to po prostu nerwowy czas.
            - Słyszałam od Ayane o twojej siostrze. Martwisz się, to zrozumiałe – powiedziała Miho. – Z tego co wiem, była w Karakurze, zanim zniknęła. Przy okazji patrolu kazałam się wszystkim rozglądać. Może oddział szósty coś pominął.
            - Wątpię. Ojciec nie pominął niczego. W końcu jego ukochana córeczka zniknęła.

1 komentarz:

  1. Jakże urocza wycieczka do samego piekła. Brakowało tylko spotkania z piekielnymi strażnikami, nie pamiętam się to to nazywało. Nie podoba mi się, że Kazumi rozbiła pieczęć. Nie jest głupia, ale tak postępuje, do tego kto wie, co teraz będzie. Dwóch Aizenów, na Króla Dusz. To się nie może dobrze skończyć.
    Hiroya i Ayane poszli do Karakury. Skoro o tym piszesz, znaczy, że coś się wydarzy. Czuję, że coś się wydarzy. Do tego coraz lepiej widać, co młody ma do przyjaciółki siostry, choć to było oczywiste już wtedy, gdy przekonał Kazumę do przyjęcia Hisagi do oddziału. Życzę im jak najlepiej.
    Ostatnie zdanie mnie rozbawiło. W sumie, gdyby Szóstka coś pominęła, podejrzewam, że Rukia zostałaby szybko wdową, a Kira nie miałby po co pierścionka kupować, bo kupił, prawda? Tak, wiem, na razie musisz sobie sama pisać takie sceny, ale obiecuję poprawę :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń