Obserwatorzy

Rumours


poniedziałek, 23 grudnia 2019

Chapter 54 ~ Secrets


            - Wychodzę – oznajmił Yumichika.
            - Dokąd? – zapytał Kazuma, odrywając się od papierów, które zabrał ze sobą z pracy, choć nawet nie był we własnym mieszkaniu.
            - Umówiłem się z Chinatsu na kawę. Mówiłem ci.
            - Znowu? Co wy się tak zaprzyjaźniliście ostatnio?
            - Tak jakoś wyszło – zaśmiał się Ayasegawa. – Odkąd zaprosiła mnie pierwszy raz, w sumie dosyć się polubiliśmy.
            - Chyba ci się nie podoba, co? – zapytał podejrzliwie Kurogane.
            - Zazdrość jest taka niepiękna. 
            - Nie jestem zazdrosny, tylko pytam.
            - Po prostu dobrze nam się rozmawia. Chciała wreszcie zakopać topór wojenny. Tyle lat nie lubiliśmy się z powodu wydarzeń z przeszłości. Chciała coś z tym zrobić.
            - To dobrze – przyznał Kazuma. – Zarówno ona jak i ja popełniliśmy wtedy wiele błędów. Widzę, że w końcu ruszyła na przód.
            - Jest całkiem w porządku, jak się ją bliżej pozna.
            - No dobrze.
            - Przynieść ci jakieś ciasto, jak będę wracał?
            - Nie, dzięki. Za chwilę i tak będę się zbierał.
            - Dobrze. Jak będziesz wychodził, zamknij drzwi i zostaw klucz tam gdzie zawsze.
            - Jasne. Baw się dobrze.
            - Dziękuję. Do zobaczenia później – mruknął Ayasegawa i ucałował Kazumę w policzek.
            Skierował się od razu do umówionego miejsca. Tym razem postanowili z Chinatsu wypróbować nowo otwarty lokal w innej części miasta. Gdy się pojawił, kobieta już tam była. Na jego widok rozpromieniła się i pomachała do niego.
            Odmachał i podszedł do stolika. Zamówili coś do picia oraz ciasto i już chwilę później gawędzili w najlepsze, próbując nowych smakołyków.
            - Jak życie? – zapytał Yumichika.
            - Dobrze. W pracy powoli wszystko wraca do normy. Znów jest spokój.
            - To dobrze. Głównodowodzący też przestał się tak zamartwiać, choć wiem, że niepokoi go dalsza nieobecność Kazumi.
            - Nic w tym dziwnego. W końcu jest dla niego jak własna wnuczka.
            - Ale porozmawiajmy może o czymś przyjemniejszym. Jak życie uczuciowe?
            - Cóż…
            - Nie pytałem o to wcześniej, ale jest to nieunikniony temat, moja droga – stwierdził Ayasegawa, uśmiechając się od ucha do ucha. – Całe Seireitei wiedziało o twoich próbach zdobycia serca kapitana Kurogane. Potem to się jakoś rozmyło.
            - Podobał mi się, to prawda. A że wtedy jeszcze dziadkowie za wszelką cenę chcieli zniszczyć Setsuko życie, to wydawało się dobrą metodą. Gdybym go uwiodła, nie tylko miałabym mężczyznę godnego dziedziczki rodu szlacheckiego, ale także utarłabym nosa jej – wyjaśniła Chinatsu. – Ale prawda była taka, że on nigdy nie odwzajemnił mojego zainteresowania. Wolał ją. Po prostu grał tak, jak mu kazałam. To tyle. Przegrałam z Setsuko i w końcu trzeba było się z tym pogodzić. Zresztą nie byliśmy dla siebie stworzeni.
            - Rozumiem. Nigdy nie wiadomo, kto komu jest pisany - odparł z tejemniczym uśmiechem Ayasegawa.
            - Poza tym… Tak właściwie to trochę cię okłamałam – wyznała nagle Chinatsu. – Znaczy naprawdę chciałam się zaprzyjaźnić, ale nie z powodu Setsuko.
            - Nie rozumiem?
            - Chodzi o Madarame.
            - Teraz jeszcze bardziej nie rozumiem.
            - Jesteś jego przyjacielem. Nie jedynym, ale najlepszym. Pomyślałam, że fajnie byłoby się z tobą dobrze dogadywać, skoro… Spotykam się z nim.
            - Z Madarame? - zdziwił się Yumichika, wytrzeszczając oczy. - Madarame Ikkaku?
            - Tak...
            - Od kiedy?
            - Od jakiś czterech miesięcy.
            - Z Ikkaku?
            - Tak.
            - Ty?
            - Ja.
            - To bardzo niepięknie z jego strony, nie że pochwalił mi się tym.
            - Uznaliśmy, że na razie zachowamy to dla siebie, ale nie chciałam cię dłużej okłamywać. Tylko nie mów mu, że ci powiedziałam – poprosiła Chinatsu. – Obiecaj, że mu nie powiesz.
            - Obiecuję, ale powiedz mi, jak to się w ogóle stało?
            - Wszystko zaczęło się od moich dziadków znowu. Co prawda oddali już rządzenie rodziną mojemu ojcu, zadecydowali jednak, że należy znaleźć mi męża – westchnęła kręcąc głową. – Nie podobało mi się to, bo szczerze mówiąc, nie przeszkadzało mi moje dotychczasowe życie. Myślałam już nawet, że bycie do końca życia samej może nie być takie złe.
            - Ok. Co dalej?
            - Umówili mnie na spotkania z kilkoma mężczyznami. Próbowali zaprosić nawet kapitana Kyouraku, ale odmówił. Na szczęście.
            - Daj spokój, Kyouraku jest całkiem przystojny.
            - Jest, ale ma syna i jest ode mnie dużo starszy. Na jedno ze spotkań zjawił się za to Madarame. I choć byłam bardzo sceptycznie nastawiona, spędziliśmy popołudnie bardzo miło. Potem kolejne i kolejne i tak minęły już cztery miesiące.
            - Ale jesteście razem?
            - No w sumie to nie do końca. Nie. Nie wiem. Postanowiliśmy się nie śpieszyć i dać sobie czas się poznać, dlatego też nie chcieliśmy by ktoś wiedział.
            - Rozumiem. Ikkaku potrafi być bardzo skryty. Przez tyle lat ukrywał swoje bankai, zresztą nie tylko on, więc nie mogę go winić.
            - Poza tym przyznał, że wcześniej spotykał się z kimś jeszcze - wyznała Chinatsu i dodała: - Chyba im nie wyszło, ale i tak trochę mnie to martwi.
            - Tak, słyszałem plotki. Swego czasu Rangiku uparła się, że odkryje z kim się spotyka, ale nawet jej się nie udało. Więc może nikogo nawet nie było.
            - No nie wiem. Wiem, że wciąż jeszcze z nią rozmawia, chociaż twierdzi, że oboje uznali, że nic z tego nie będzie i to tylko przyjacielskie rozmowy.
            - To pewnie tak jest. Ikkaku to szczery facet, choć skryty. Wątpię jednak, aby cię okłamywał.
            - Tak, ale i tak…
            - Lubisz go?
            - Tak. Myślę, że tak.
            - To czemu z nim nie porozmawiasz? – zapytał w końcu Yumichika.
            - Próbowałam go delikatnie podpytać, ale…
            - Widzisz. Z Ikkaku tak już jest, że potrafi być trochę jak cegła. I to pustak. Jedyne o czym myśli to walka i treningi. Delikatne podpytywanie tu nie zadziała. Musisz mu tym walnąć prosto między oczy, inaczej nie zrozumie. 
            Chinatsu roześmiała się radośnie na ten komentarz.
            - Nie jesteś zły, że nie powiedziałam ci prawdy?
            - Nie, właściwie to nawet się cieszę, że się dogadujecie. Dobrze wiedzieć, że Ikkaku znalazł kogoś, kto potrafi go zrozumieć i przede wszystkim tolerować jego dziwactwa.


***
            Corrien siedziała w biurze, raz po raz zerkając na Byakuyę. Wydawał się być zupełnie nieświadomy tego, że Setsuko podejrzewa go o zdradę. A Corrien wydawało się, że powinien o tym wiedzieć. Nie wierzyła, aby jej kapitan był do tego zdolny. I choć nie zawsze wiedziała, o czym myśli, jednego była pewna - kochał swoją żonę.
            Tylko nie wiedziała, jak mu o tym powiedzieć. Nie mogła tak po prostu wyskoczyć z tą informacją. A może w ogóle nie powinna się wtrącać? Jako podwładnej, nie wypadało jej mieszać się w prywatne sprawy swojego dowódcy.
            Wciąż jednak nie mogła oprzeć się myśli, że Kuchiki powinien wiedzieć. Był zupełnie nieświadomy tego, że jego żona być może zamartwia się tym zupełnie niepotrzebnie. Trzeba było go jakoś poinformować. Corrien po prostu nie mogła tak tego zostawić. Ale nie mogła mu też tego powiedzieć wprost.
            - Corrien, mam coś na twarzy? – zapytał ją nagle.
            - Nie, kapitanie – odparła nieco speszona.
            Nie zorientowała się, że przez to wszystko, ciągle na niego spoglądała.
            - Widzę, że wyjątkowo nie możesz się dziś skupić na pracy.
            - Przepraszam, kapitanie. Zamyśliłam się nad czymś.
            - Czy to coś związanego z pracą? Jeśli nie, to zapomnij o tym.
            Shiroyama westchnęła. Nie było opcji, że miałaby wyskoczyć z newsem „kapitanie, pana żona podejrzewa pana o zdradę”. Chyba spaliłaby się ze wstydu, gdyby miała mu to powiedzieć. Tylko jak miała mu tą informację przekazać? Powinien wiedzieć.
            - Corrien, czy jest coś co chciałabyś mi powiedzieć? – zapytał, patrząc na nią groźnie.
            - Nie, kapitanie – odpowiedziała.
            Ale przyszło jej do głowy, że może Renji będzie w stanie coś zaradzić. Widziała, że i jego Setsuko przemaglowała w tej sprawie.


***

            Tego dnia wszyscy zachowywali się jakoś dziwnie. Najpierw Corrien, zazwyczaj skupiona na pracy, dziś patrzyła albo na niego albo gdzieś w przestrzeń. Zamyślona jak zakochana nastolatka. A potem dziwne zachowanie Renjiego.
            Zresztą w ogóle Byakuya miał wrażenie, że oboje jego podwładnych próbują coś dziwnego urzeczywistniać. Rozmawiali o czymś szeptem w czasie przerwy, a gdy przeszedł, strasznie się spłoszyli.
            Chyba nie kręcili ze sobą na boku. Kuchiki westchnął ciężko. O czym on w ogóle myślał? W głowie mu się poprzewracało, jeśli zawracał sobie głowę takimi głupotami. Z drugiej strony, obdarłby Renjiego ze skóry, gdyby ten zdradzał Rukię. Nie darowałby mu tego.
            - Kapitanie, a co tam u Setsuko? – zapytał Renji, po raz kolejny o coś dziwnego i nie związanego z pracą tego dnia.
            - Dobrze. Zawsze możesz się z nią spotkać i sam zapytać.
            - Na pewno? Nigdzie jej nie widziałem ostatnimi czasy.
            Coś w tym było. Nie widział się z Setsuko ostatnie kilka dni. Kiedy chciał z nią porozmawiać, wyszła gdzieś. I nawet następnego dnia się z nią nie zobaczył. To nie tak, że się nie martwił, ale uznał, że pewnie jest zajęta. To się już zdarzało. Nie raz mijali się całe tygodnie.
            - Coś sugerujesz? – zapytał poirytowany podejrzanym zachowaniem podwładnych.
            - Nie wiem, pytam. W końcu jest twoją żoną, kapitanie.
            - Co w was dzisiaj wstąpiło? – zapytał Kuchiki, patrząc gniewnie na Renjiego i Corrien, która teraz spuściła wzrok. – Weźcie się za pracę.
            Już miał powiedzieć coś jeszcze, ale rozległo się nerwowe pukanie do drzwi i do środka wszedł shinigami z czwartego oddziału.
            - Kapitanie Kuchiki, mam bardzo złe wieści – oznajmił. – Pańska żona jest u nas w szpitalu. Zasłabła.
            - Dobrze, zaraz tam będę – odparł mechanicznie Byakuya, choć nie zabrzmiał na zbyt przejętego.
            Nie ruszył się jednak od razu. Poczekał aż shinigami z Czwórki wyjdzie i zwrócił się do Renjiego:
            - Wiedziałeś coś o tym?
            - Nie, na Króla Dusz, nie miałem pojęcia – przeraził się Renji. – Lepiej idź, kapitanie. My z Corrie zajmiemy się oddziałem.
            - Tak – przytaknęła energicznie Shiroyama.
            Kuchiki zmarszczył brwi, ale nie miał już czasu zastanawiać się nad tym dziwnym zachowaniem swoich zastępców. Czym prędzej udał się do Czwórki, by zobaczyć, w jakim stanie jest Setsuko.
            Na wejściu przywitała go Isana.
            - Kapitan Unohana zajmuje się właśnie Setsuko – oznajmiła z powagą. – Miałam poczekać na pana, kapitanie i wyjaśnić sytuację.
            - Zasłabła w pracy. Niezwłocznie zabraliśmy ją do jednostki szpitalnej. Kapitan Unohana przeprowadza obecnie badania, wtedy będzie coś wiadomo. Jednak stan Setsuko nie jest zbyt dobry. Obudziła się, ale ma wysoką gorączkę. Podejrzewamy przemęczenie i stres, ale pewność będziemy mieli po przeprowadzeniu badań.
            - Mogę tam iść? – zapytał Kuchiki.
            - Przykro mi, ale jeszcze nie. Przysłaliśmy po pana, zaraz po tym, jak przetransportowaliśmy Setsuko tutaj, jednak pańska obecność będzie przeszkadzała w badaniach. Proszę usiąść i poczekać. Zaparzę herbaty. Gdy tylko kapitan Unohana skończy, przyjdzie tutaj i wyjaśni szczegóły.

1 komentarz:

  1. Mam ochotę Cię udusić. Jakoś Yumiego i Kazumę jestem w stanie zaakceptować, to z Chinatsu i Ikkaku... Nie, to mi się nie mieści w głowie. Chyba sobie żartujesz. Aż mi ciśnienie skoczyło i przeszło spanie.
    Dostałam też Oddział Szósty, więc powinnam być zadowolona, tak? Corrie się martwi, a jak coś ją gryzie, to od razu widać. Fakt, z Byakuyą wszelkie rozmowy poza tymi na temat pracy są dość krępujące. Chociaż próby Renjiego też były nieco zabawne, bo on nadal nie umie w taktowność. No i ten pomysł, że ze sobą kręcą... No nie, to by nie przeszło. Byakuya nie zdążyłby go obedrzeć ze skóry, Rukia zrobiłaby to pierwsza. Poza tym Corrie jest szaleńczo zakochana w Kirze i by mu tego nie zrobiła.
    Setsu zasłabła? Trochę mnie tym zmartwiłaś, ale w sumie się nie dziwię. Coś w niej zostało z autodestrukcji, więc teraz nic dziwnego, że o sobie nie zadbała wystarczająco. Zresztą Byakuya tu się też nie popisał, mógł mieć na nią bardziej oko. Chyba że to ściema, ale wątpię. Za to może wreszcie porozmawiają szczerze.

    OdpowiedzUsuń