- Wychodzę –
oznajmił Yumichika.
- Dokąd? –
zapytał Kazuma, odrywając się od papierów, które zabrał ze sobą z pracy, choć
nawet nie był we własnym mieszkaniu.
- Umówiłem
się z Chinatsu na kawę. Mówiłem ci.
- Znowu? Co
wy się tak zaprzyjaźniliście ostatnio?
- Tak jakoś
wyszło – zaśmiał się Ayasegawa. – Odkąd zaprosiła mnie pierwszy raz, w sumie
dosyć się polubiliśmy.
- Chyba ci
się nie podoba, co? – zapytał podejrzliwie Kurogane.
- Zazdrość
jest taka niepiękna.
- Nie jestem
zazdrosny, tylko pytam.
- Po prostu
dobrze nam się rozmawia. Chciała wreszcie zakopać topór wojenny. Tyle lat nie
lubiliśmy się z powodu wydarzeń z przeszłości. Chciała coś z tym zrobić.
- To dobrze –
przyznał Kazuma. – Zarówno ona jak i ja popełniliśmy wtedy wiele błędów. Widzę,
że w końcu ruszyła na przód.
- Jest
całkiem w porządku, jak się ją bliżej pozna.
- No dobrze.
- Przynieść
ci jakieś ciasto, jak będę wracał?
- Nie,
dzięki. Za chwilę i tak będę się zbierał.
- Dobrze. Jak
będziesz wychodził, zamknij drzwi i zostaw klucz tam gdzie zawsze.
- Jasne. Baw
się dobrze.
- Dziękuję.
Do zobaczenia później – mruknął Ayasegawa i ucałował Kazumę w policzek.
Skierował
się od razu do umówionego miejsca. Tym razem postanowili z Chinatsu wypróbować
nowo otwarty lokal w innej części miasta. Gdy się pojawił, kobieta już tam
była. Na jego widok rozpromieniła się i pomachała do niego.
Odmachał i
podszedł do stolika. Zamówili coś do picia oraz ciasto i już chwilę później
gawędzili w najlepsze, próbując nowych smakołyków.
- Jak życie?
– zapytał Yumichika.
- Dobrze. W
pracy powoli wszystko wraca do normy. Znów jest spokój.
- To dobrze.
Głównodowodzący też przestał się tak zamartwiać, choć wiem, że niepokoi go
dalsza nieobecność Kazumi.
- Nic w tym
dziwnego. W końcu jest dla niego jak własna wnuczka.
- Ale
porozmawiajmy może o czymś przyjemniejszym. Jak życie uczuciowe?
- Cóż…
- Nie pytałem
o to wcześniej, ale jest to nieunikniony temat, moja droga – stwierdził Ayasegawa, uśmiechając się od ucha do ucha. – Całe Seireitei wiedziało o twoich próbach
zdobycia serca kapitana Kurogane. Potem to się jakoś rozmyło.
- Podobał mi
się, to prawda. A że wtedy jeszcze dziadkowie za wszelką cenę chcieli zniszczyć
Setsuko życie, to wydawało się dobrą metodą. Gdybym go uwiodła, nie tylko
miałabym mężczyznę godnego dziedziczki rodu szlacheckiego, ale także utarłabym
nosa jej – wyjaśniła Chinatsu. – Ale prawda była taka, że on nigdy nie odwzajemnił
mojego zainteresowania. Wolał ją. Po prostu grał tak, jak mu kazałam. To tyle. Przegrałam z Setsuko i w końcu trzeba było się z tym pogodzić. Zresztą nie byliśmy dla
siebie stworzeni.
- Rozumiem.
Nigdy nie wiadomo, kto komu jest pisany - odparł z tejemniczym uśmiechem Ayasegawa.
- Poza tym…
Tak właściwie to trochę cię okłamałam – wyznała nagle Chinatsu. – Znaczy naprawdę
chciałam się zaprzyjaźnić, ale nie z powodu Setsuko.
- Nie
rozumiem?
- Chodzi o
Madarame.
- Teraz jeszcze
bardziej nie rozumiem.
- Jesteś
jego przyjacielem. Nie jedynym, ale najlepszym. Pomyślałam, że fajnie byłoby
się z tobą dobrze dogadywać, skoro… Spotykam się z nim.
- Z
Madarame? - zdziwił się Yumichika, wytrzeszczając oczy. - Madarame Ikkaku?
- Tak...
- Od kiedy?
- Od jakiś
czterech miesięcy.
- Z Ikkaku?
- Tak.
- Ty?
- Ja.
- To bardzo
niepięknie z jego strony, nie że pochwalił mi się tym.
- Uznaliśmy,
że na razie zachowamy to dla siebie, ale nie chciałam cię dłużej okłamywać.
Tylko nie mów mu, że ci powiedziałam – poprosiła Chinatsu. – Obiecaj, że mu nie
powiesz.
- Obiecuję,
ale powiedz mi, jak to się w ogóle stało?
- Wszystko
zaczęło się od moich dziadków znowu. Co prawda oddali już rządzenie rodziną mojemu
ojcu, zadecydowali jednak, że należy znaleźć mi męża – westchnęła kręcąc głową.
– Nie podobało mi się to, bo szczerze mówiąc, nie przeszkadzało mi moje dotychczasowe
życie. Myślałam już nawet, że bycie do końca życia samej może nie być takie
złe.
- Ok. Co
dalej?
- Umówili
mnie na spotkania z kilkoma mężczyznami. Próbowali zaprosić nawet kapitana
Kyouraku, ale odmówił. Na szczęście.
- Daj
spokój, Kyouraku jest całkiem przystojny.
- Jest, ale
ma syna i jest ode mnie dużo starszy. Na jedno ze spotkań zjawił się za to
Madarame. I choć byłam bardzo sceptycznie nastawiona, spędziliśmy popołudnie
bardzo miło. Potem kolejne i kolejne i tak minęły już cztery miesiące.
- Ale
jesteście razem?
- No w sumie
to nie do końca. Nie. Nie wiem. Postanowiliśmy się nie śpieszyć i dać sobie
czas się poznać, dlatego też nie chcieliśmy by ktoś wiedział.
- Rozumiem.
Ikkaku potrafi być bardzo skryty. Przez tyle lat ukrywał swoje bankai, zresztą nie tylko on, więc nie mogę go winić.
- Poza tym
przyznał, że wcześniej spotykał się z kimś jeszcze - wyznała Chinatsu i dodała: - Chyba im nie wyszło, ale i
tak trochę mnie to martwi.
- Tak,
słyszałem plotki. Swego czasu Rangiku uparła się, że odkryje z kim się spotyka,
ale nawet jej się nie udało. Więc może nikogo nawet nie było.
- No nie
wiem. Wiem, że wciąż jeszcze z nią rozmawia, chociaż twierdzi, że oboje uznali,
że nic z tego nie będzie i to tylko przyjacielskie rozmowy.
- To pewnie
tak jest. Ikkaku to szczery facet, choć skryty. Wątpię jednak, aby cię okłamywał.
- Tak, ale i
tak…
- Lubisz go?
- Tak.
Myślę, że tak.
- To czemu z
nim nie porozmawiasz? – zapytał w końcu Yumichika.
- Próbowałam
go delikatnie podpytać, ale…
- Widzisz. Z
Ikkaku tak już jest, że potrafi być trochę jak cegła. I to pustak. Jedyne o
czym myśli to walka i treningi. Delikatne podpytywanie tu nie zadziała. Musisz
mu tym walnąć prosto między oczy, inaczej nie zrozumie.
Chinatsu
roześmiała się radośnie na ten komentarz.
- Nie jesteś
zły, że nie powiedziałam ci prawdy?
- Nie,
właściwie to nawet się cieszę, że się dogadujecie. Dobrze wiedzieć, że Ikkaku
znalazł kogoś, kto potrafi go zrozumieć i przede wszystkim tolerować jego
dziwactwa.
***
Corrien
siedziała w biurze, raz po raz zerkając na Byakuyę. Wydawał się być zupełnie
nieświadomy tego, że Setsuko podejrzewa go o zdradę. A Corrien wydawało się, że
powinien o tym wiedzieć. Nie wierzyła, aby jej kapitan był do tego zdolny. I
choć nie zawsze wiedziała, o czym myśli, jednego była pewna - kochał swoją żonę.
Tylko nie
wiedziała, jak mu o tym powiedzieć. Nie mogła tak po prostu wyskoczyć z tą
informacją. A może w ogóle nie powinna się wtrącać? Jako podwładnej, nie
wypadało jej mieszać się w prywatne sprawy swojego dowódcy.
Wciąż jednak
nie mogła oprzeć się myśli, że Kuchiki powinien wiedzieć. Był zupełnie
nieświadomy tego, że jego żona być może zamartwia się tym zupełnie niepotrzebnie. Trzeba było go jakoś
poinformować. Corrien po prostu nie mogła tak tego zostawić. Ale nie mogła mu
też tego powiedzieć wprost.
- Corrien,
mam coś na twarzy? – zapytał ją nagle.
- Nie,
kapitanie – odparła nieco speszona.
Nie
zorientowała się, że przez to wszystko, ciągle na niego spoglądała.
- Widzę, że
wyjątkowo nie możesz się dziś skupić na pracy.
-
Przepraszam, kapitanie. Zamyśliłam się nad czymś.
- Czy to coś
związanego z pracą? Jeśli nie, to zapomnij o tym.
Shiroyama
westchnęła. Nie było opcji, że miałaby wyskoczyć z newsem „kapitanie, pana żona
podejrzewa pana o zdradę”. Chyba spaliłaby się ze wstydu, gdyby miała mu to
powiedzieć. Tylko jak miała mu tą informację przekazać? Powinien wiedzieć.
- Corrien,
czy jest coś co chciałabyś mi powiedzieć? – zapytał, patrząc na nią groźnie.
- Nie,
kapitanie – odpowiedziała.
Ale przyszło
jej do głowy, że może Renji będzie w stanie coś zaradzić. Widziała, że i jego
Setsuko przemaglowała w tej sprawie.
***
Tego dnia
wszyscy zachowywali się jakoś dziwnie. Najpierw Corrien, zazwyczaj skupiona na
pracy, dziś patrzyła albo na niego albo gdzieś w przestrzeń. Zamyślona jak
zakochana nastolatka. A potem dziwne zachowanie Renjiego.
Zresztą w
ogóle Byakuya miał wrażenie, że oboje jego podwładnych próbują coś dziwnego
urzeczywistniać. Rozmawiali o czymś szeptem w czasie przerwy, a gdy przeszedł,
strasznie się spłoszyli.
Chyba nie
kręcili ze sobą na boku. Kuchiki westchnął ciężko. O czym on w ogóle myślał? W
głowie mu się poprzewracało, jeśli zawracał sobie głowę takimi głupotami. Z
drugiej strony, obdarłby Renjiego ze skóry, gdyby ten zdradzał Rukię. Nie
darowałby mu tego.
- Kapitanie,
a co tam u Setsuko? – zapytał Renji, po raz kolejny o coś dziwnego i nie
związanego z pracą tego dnia.
- Dobrze.
Zawsze możesz się z nią spotkać i sam zapytać.
- Na pewno?
Nigdzie jej nie widziałem ostatnimi czasy.
Coś w tym
było. Nie widział się z Setsuko ostatnie kilka dni. Kiedy chciał z nią
porozmawiać, wyszła gdzieś. I nawet następnego dnia się z nią nie zobaczył. To
nie tak, że się nie martwił, ale uznał, że pewnie jest zajęta. To się już
zdarzało. Nie raz mijali się całe tygodnie.
- Coś
sugerujesz? – zapytał poirytowany podejrzanym zachowaniem podwładnych.
- Nie wiem,
pytam. W końcu jest twoją żoną, kapitanie.
- Co w was
dzisiaj wstąpiło? – zapytał Kuchiki, patrząc gniewnie na Renjiego i Corrien,
która teraz spuściła wzrok. – Weźcie się za pracę.
Już miał
powiedzieć coś jeszcze, ale rozległo się nerwowe pukanie do drzwi i do środka wszedł
shinigami z czwartego oddziału.
- Kapitanie
Kuchiki, mam bardzo złe wieści – oznajmił. – Pańska żona jest u nas w szpitalu.
Zasłabła.
- Dobrze,
zaraz tam będę – odparł mechanicznie Byakuya, choć nie zabrzmiał na zbyt przejętego.
Nie ruszył
się jednak od razu. Poczekał aż shinigami z Czwórki wyjdzie i zwrócił się do
Renjiego:
- Wiedziałeś
coś o tym?
- Nie, na Króla Dusz,
nie miałem pojęcia – przeraził się Renji. – Lepiej idź, kapitanie. My z Corrie
zajmiemy się oddziałem.
- Tak –
przytaknęła energicznie Shiroyama.
Kuchiki
zmarszczył brwi, ale nie miał już czasu zastanawiać się nad tym dziwnym zachowaniem
swoich zastępców. Czym prędzej udał się do Czwórki, by zobaczyć, w jakim stanie
jest Setsuko.
Na wejściu
przywitała go Isana.
- Kapitan
Unohana zajmuje się właśnie Setsuko – oznajmiła z powagą. – Miałam poczekać na
pana, kapitanie i wyjaśnić sytuację.
- Zasłabła w
pracy. Niezwłocznie zabraliśmy ją do jednostki szpitalnej. Kapitan Unohana
przeprowadza obecnie badania, wtedy będzie coś wiadomo. Jednak stan Setsuko nie
jest zbyt dobry. Obudziła się, ale ma wysoką gorączkę. Podejrzewamy
przemęczenie i stres, ale pewność będziemy mieli po przeprowadzeniu badań.
- Mogę tam
iść? – zapytał Kuchiki.
- Przykro
mi, ale jeszcze nie. Przysłaliśmy po pana, zaraz po tym, jak
przetransportowaliśmy Setsuko tutaj, jednak pańska obecność będzie
przeszkadzała w badaniach. Proszę usiąść i poczekać. Zaparzę herbaty. Gdy tylko
kapitan Unohana skończy, przyjdzie tutaj i wyjaśni szczegóły.
Mam ochotę Cię udusić. Jakoś Yumiego i Kazumę jestem w stanie zaakceptować, to z Chinatsu i Ikkaku... Nie, to mi się nie mieści w głowie. Chyba sobie żartujesz. Aż mi ciśnienie skoczyło i przeszło spanie.
OdpowiedzUsuńDostałam też Oddział Szósty, więc powinnam być zadowolona, tak? Corrie się martwi, a jak coś ją gryzie, to od razu widać. Fakt, z Byakuyą wszelkie rozmowy poza tymi na temat pracy są dość krępujące. Chociaż próby Renjiego też były nieco zabawne, bo on nadal nie umie w taktowność. No i ten pomysł, że ze sobą kręcą... No nie, to by nie przeszło. Byakuya nie zdążyłby go obedrzeć ze skóry, Rukia zrobiłaby to pierwsza. Poza tym Corrie jest szaleńczo zakochana w Kirze i by mu tego nie zrobiła.
Setsu zasłabła? Trochę mnie tym zmartwiłaś, ale w sumie się nie dziwię. Coś w niej zostało z autodestrukcji, więc teraz nic dziwnego, że o sobie nie zadbała wystarczająco. Zresztą Byakuya tu się też nie popisał, mógł mieć na nią bardziej oko. Chyba że to ściema, ale wątpię. Za to może wreszcie porozmawiają szczerze.