Miała jeszcze
trochę czasu do treningu z Kuchikim, więc poszła poszukać Shiraia. Ostatnio nie
spędzali ze sobą zbyt wiele czasu. Zresztą ostatnio nikt z nikim nie spędzał
zbyt wiele czasu. Odkąd zaczęli pracować, wszystko powoli się sypało.
Wszyscy
przyjaciele przestali mieć dla siebie czas, z rodziną było tak samo, a do tego
Kazumi przepadła jak kamień w wodę. I minęły już prawie dwa miesiące od jej
zniknięcia! A do tego sekretne treningi z kapitanem. Itsuko czuła, że nic nie
jest tak, jak być powinno.
Ogarnęło ją jakieś
poczucie beznadziei, tym większe, że nie mogła znaleźć przyjaciela. A nawet gdy
go wreszcie znalazła, zobaczyła go rozmawiającego z jakąś ładną dziewczyną.
- Shirai! –
krzyknęła i oboje spojrzeli w jej stronę.
Inukami
machnął ręką, mówiąc:
- Nie teraz,
Itsu. Zaraz przyjdę.
Zabolało ją
to. Pierwszy raz od lat znalazł się ktoś, kto był od niej ważniejszy. Czyżby podobała
się Shiraiowi? Tego Itsuko nie mogła wiedzieć, bo Shirai nigdy nie wspomniał, jakie dziewczyny są w jego typie. Jednak wcale by jej to nie zdziwiło, bo ta była naprawdę ładna. Itsuko westchnęła i odeszła, nie chcąc przeszkadzać.
Usiadła
gdzieś na drugim końcu terenu oddziału, na werandzie jednego z mniej używanych
budynków. Nie sądziła, że akurat znajdzie się na środku drogi kogoś, kto stamtąd
wychodził.
Coś runęło z
głośnym bum. Itsuko zerwała się na równe nogi.
- Nic ci nie
jest? – zapytała, dopiero wtedy rozpoznała chłopaka. – Yakumo! Przepraszam cię
strasznie.
- Nic się
nie stało – odparł, siadając. – To tylko kilka siniaków.
- Na pewno?
Rany. A patrz chciałam nikomu nie zawadzać i jeszcze nie wyszło.
- Nie mów
tak. Wypadki chodzą po ludziach. To normalne.
Tymczasem w
pobliże przypałętał się Shirai, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi. Najpierw
chciał im przerwać. Yakumo jakoś go ostatnio wkurzał. Zwłaszcza od czasu gdy
dostał w twarz i teraz Itsuko ciągle go broniła. Ostatecznie Inukami postanowił
im nie przeszkadzać.
- Szybko
sobie znalazła towarzystwo – mruknął w eter i odszedł.
Po drodze
minął Byakuyę, który właśnie zmierzał w umówione z Itsuko miejsce. Nie chodzili
tam razem. Odkąd pokazał jej drogę, spotykali się już na miejscu. Ale tego dnia
czekał wyjątkowo długo, nim dziewczyna raczyła się zjawić.
- Co zajęło
ci tyle czasu?
-
Przepraszam, kapitanie. Zgapiłam się.
- Lepiej,
żeby to się więcej nie powtórzyło. Mam ważniejsze sprawy, niż czekanie na
ciebie.
-
Przepraszam, kapitanie.
- Strasznie
rozbawiona jesteś. Jak masz energię na wygłupy, to obyś miała ją też na walkę.
Tempo tej
walki było dużo szybsze, niż zwykle. Z jakiegoś powodu uparł się, że zetrze
uśmiech z jej twarzy i mu się udało. Jednak nie z takim efektem, jakby chciał. Chodziło
o wycisk, a nie o to, żeby zrobiła sobie krzywdę. Przesadził. Ewidentnie
przesadził i czuł się winny.
Wiedział, że
to z powodu troskę o Kazumi. To z nią powinien tak trenować, jak zawsze, ale
teraz jej nie było. Trenował tylko Itsuko, która przypominała mu o swojej
kuzynce. To jednak nie było usprawiedliwienie. Nigdy nie powinien był się tak zachować.
Tracił nad sobą kontrolę. Chyba pierwszy raz w życiu.
Rana nie
była głęboka, ale Itsuko i tak wymagała opieki medycznej, której on nie mógł
jej zapewnić. Ze zranioną nogą nie mogła też iść. Wściekły na siebie, podszedł
do niej bez słowa i z marsową miną. Widział przerażenie na jej twarzy i
westchnął.
- Czego się
boisz? – zapytał z powagą, udając, że wcale się nie przejął. – Zaniosę cię do
oddziału czwartego. Sama tam przecież nie dojdziesz.
Dziewczyna
pisnęła, gdy wziął ją na ręce i ruszył w shunpo. Gdy dotarli na miejsce, Itsuko
mruknęła:
- Na Króla
Dusz, to jest dopiero różnica w prędkości. Samej by mi to zajęło ze dwa razy
tyle czasu.
- Bo brakuje
ci kondycji i praktyki. Daleka droga przed tobą, ale już ja przypilnuję, byś
osiągnęła odpowiedni poziom.
- Nie wątpię
– skwitowała dziewczyna, po czym dodała wesoło: - Na to liczę, bo to
niesamowite, że po już tak krótkim czasie widzę postępy, dzięki naszym treningów. Cboć po dzisiaj widzę też, że faktycznie wiele mi brakuje. Nie mam pojęcia jakim cudem Kazumi dawała radę
podczas sparingów z tobą, wujku.
- Większość czasu
nie dawała – odparł Byakuya, pochmurniejąc. – Ledwo sobie radziła, ale to
normalne. Jesteście jeszcze bardzo młodzi. Macie czas, by się tego nauczyć. Ty radzisz
sobie dosyć dobrze.
- No to się
cieszę.
Gdy tylko
pojawili się medycy, zajęli się Itsukoq&.
Ale i tak na odchodne szepnęła:
- Znajdziemy
ją.
***
Nie żeby mu
nie ufała, ale zaczynała się martwić. Miała nadzieję, że Rangiku ma rację i to
tylko przejściowe kłopoty. Może faktycznie martwił się sprawą Kazumi bardziej
niż pokazywał i znalazł jakieś ciche ujście dla tych zmartwień. Byłe nie z
kobietą. Albo z mężczyzną, choć to chyba zniosłaby lepiej.
Cokolwiek to
było, musiała się przekonać, bo zaczynała już odchodzić od zmysłów. Wydawało mu
się, że nie zauważyła, że coś przed nią ukrywał. Znikał, czasem na wiele godzin
pod koniec pracy. Coraz częściej się spóźniał. I teraz, gdy wszczęła małe
śledztwo, wyszło na jaw, że działo się tak już wcześniej. Ale wtedy się nie
zorientowała.
Potem na
jakiś czas zajęła się anomalią i proszę! Ani się obejrzała, okazało się, że jej
mąż prawie codziennie gdzieś wychodzi, nic jej o tym nie mówiąc. Przecież gdyby
chodziło o pracę, trening albo coś, powiedziałby jej. Zawsze mówił. Więc
musiało to być coś złego. Coś, o czym miała nie wiedzieć. Hazard? Zdrada? A
może coś jeszcze gorszego? Choć nie potrafiła już nic takiego wymyślić.
- Jestem
pewna, że kapitan lada moment wróci – powiedziała Corrien, widząc niepokój
malujący się na twarzy kobiety i westchnęła. – Chyba nie powinnam była nic
mówić.
- Nie,
bardzo dobrze, że powiedziałaś. Potwierdziłaś tylko to, co już wiedziałam.
- Jestem
pewna, że to nic złego – stwierdziła Shiroyama. – Może to nie moje miejsce, aby
to mówić, ale pomimo powściągliwości naszego kapitana, widzę, że bardzo cię
kocha. Nie zrobiłby nic, co mogłoby cię zasmucić.
- To gdzie
tak znika?
- Tego nie
wiem, ale nie wierzę, by robił w tym czasie coś złego.
- Słodka
jesteś, Corrie – mruknęła Setsuko. – Dobre z ciebie dziecko, ale obawiam się,
że odrobinę zbyt naiwne. O takich rzeczach się tu nie mówi, ale one się
zdarzają. Byakuya mnie kocha i ja to wiem, ale to wcale nie wyklucza zdrady lub
innych szemranych interesów.
- No nie
wiem.
- Ale ja
wiem.
Zrobiła małe
dochodzenie, podczas którego utwierdziła się jedynie w tym, że jej mąż gdzieś znika.
Nie na chwilę, jak to twierdził. I nie była to pomyłka Renjiego. Znikał na całe
godziny. Nie wiadomo gdzie ani z kim.
Do domu wróciła
wkurzona, ale zamierzała dać mu jeszcze szansę. Zapyta jak minął dzień i co
robił. Podpyta, ale jeśli znów usłyszy kłamstwo, sprawa jest jasna. Byakuya
naprawdę ją zdradza.
***
Myślał, że
dobrze ukrył swoje uczucia. A jednak Itsuko go przejrzała. Może to dlatego, że jako
rodzina znali się już długo i nie tylko w formalnych sytuacjach. Albo był to dziwny
dar kobiet z tej rodziny. A może zwyczajnie nie krył się tak dobrze, jak
sądził. Chyba musiał wziąć się w garść.
Wrócił do
domu. Setsuko siedziała w salonie, czytając książkę. Wyglądało na to, że jest w
złym humorze. Pewnie martwiła się o Kazumi. Może nadszedł czas by o tym
porozmawiali? Nie czuł się zbyt dobry w te klocki, ale oboje martwili się o
córkę. Nie mogli udawać, że nie ma problemu. A może ta rozmowa im obojgu
przyniesie ulgę.
- Setsuko,
wróciłem – powiedział i dopiero wtedy zwróciła na niego uwagę. – Jak ci minął
dzień?
- Normalnie –
skwitowała. – Pokręciłam się trochę po Seireitei, spotkałam z różnymi osobami.
A ty?
- Dobrze –
odpowiedział, choć wcale nie to zamierzał powiedzieć. Jakoś nie umiał zacząć
tego tematu. – Naciskają na mnie, żebym na dobre zaczął używać systemu. Nie wiem
czy to dobry pomysł, zwłaszcza po tym włamaniu i utracie danych z anomalii.
- Nie zawracaj
sobie tą sprawą głowy. To się już nie powtórzy.
- Pewnie
masz rację. Skoro sama pomagałaś przy udoskonaleniu systemu i załataniu dziur –
przyznał Byakuya.
- Czyli nic
nadzwyczajnego się nie działo? - zapytała Setsuko, spoglądając na niego znad książki.
- Nie.
- I cały
dzień byłeś w pracy?
- Tak – odparł
Byakuya, podchodząc do żony, po czym ucałował ją w czoło. - Co to za
przesłuchanie? – zapytał, ale może mu się tylko wydawało. Setsuko powąchała go,
niuchając głośno. – Coś nie tak? Źle pachnę? - zmartwił się. - Byłem dziś odrobinę zabiegany...
- Przed
chwilą mówiłeś, że nic nadzwyczajnego się nie działo – sarknęła.
- Po prostu
dużo pracy. To miałem na myśli.
- Racja –
odparła Setsuko, marszcząc brwi. Po chwili jednak na jej twarzy pojawił się
promienny uśmiech. – Zrobić ci coś do jedzenia?
- Nie, nie
jestem głodny. Myślałem, że możemy…
- Co?
- Posiedzieć
razem, trochę porozmawiać.
- O czym?
- W ogóle.
Oboje pracujemy, ciągle się mijamy. Poza tym może powinniśmy porozmawiać też
wreszcie o Kazumi.
Setsuko znów
spochmurniała.
- Tak.
Porozmawiamy o niej, ale nie dziś. Mam coś jeszcze do załatwienia – oznajmiła Setsuko,
kierując się do wyjścia.
- To nie
może zaczekać?
- Nie.
Kazumi jest dla mnie ważna, ale to też. Porozmawiamy jutro. Czekaliśmy z tym
tyle czasu, jeden dzień nas już nie zbawi.
- Coś się
stało, Setsuko? – zmartwił się Byakuya i próbował ją powstrzymać od wyjścia.
Rzuciła mu
jednak groźne spojrzenie i powiedziała:
- Mam dziś
zły dzień. Nie czekaj, bo prawdopodobnie zostanę na noc u Rangiku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz