Obserwatorzy

Rumours


czwartek, 12 grudnia 2019

Chapter 52 ~ Something is wrong


            Miała jeszcze trochę czasu do treningu z Kuchikim, więc poszła poszukać Shiraia. Ostatnio nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu. Zresztą ostatnio nikt z nikim nie spędzał zbyt wiele czasu. Odkąd zaczęli pracować, wszystko powoli się sypało.
            Wszyscy przyjaciele przestali mieć dla siebie czas, z rodziną było tak samo, a do tego Kazumi przepadła jak kamień w wodę. I minęły już prawie dwa miesiące od jej zniknięcia! A do tego sekretne treningi z kapitanem. Itsuko czuła, że nic nie jest tak, jak być powinno.
            Ogarnęło ją jakieś poczucie beznadziei, tym większe, że nie mogła znaleźć przyjaciela. A nawet gdy go wreszcie znalazła, zobaczyła go rozmawiającego z jakąś ładną dziewczyną.
            - Shirai! – krzyknęła i oboje spojrzeli w jej stronę.
            Inukami machnął ręką, mówiąc:
            - Nie teraz, Itsu. Zaraz przyjdę.
            Zabolało ją to. Pierwszy raz od lat znalazł się ktoś, kto był od niej ważniejszy. Czyżby podobała się Shiraiowi? Tego Itsuko nie mogła wiedzieć, bo Shirai nigdy nie wspomniał, jakie dziewczyny są w jego typie. Jednak wcale by jej to nie zdziwiło, bo ta była naprawdę ładna. Itsuko westchnęła i odeszła, nie chcąc przeszkadzać.
            Usiadła gdzieś na drugim końcu terenu oddziału, na werandzie jednego z mniej używanych budynków. Nie sądziła, że akurat znajdzie się na środku drogi kogoś, kto stamtąd wychodził.
            Coś runęło z głośnym bum. Itsuko zerwała się na równe nogi.
            - Nic ci nie jest? – zapytała, dopiero wtedy rozpoznała chłopaka. – Yakumo! Przepraszam cię strasznie.
            - Nic się nie stało – odparł, siadając. – To tylko kilka siniaków.
            - Na pewno? Rany. A patrz chciałam nikomu nie zawadzać i jeszcze nie wyszło.
            - Nie mów tak. Wypadki chodzą po ludziach. To normalne.
            Tymczasem w pobliże przypałętał się Shirai, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi. Najpierw chciał im przerwać. Yakumo jakoś go ostatnio wkurzał. Zwłaszcza od czasu gdy dostał w twarz i teraz Itsuko ciągle go broniła. Ostatecznie Inukami postanowił im nie przeszkadzać.
            - Szybko sobie znalazła towarzystwo – mruknął w eter i odszedł.
            Po drodze minął Byakuyę, który właśnie zmierzał w umówione z Itsuko miejsce. Nie chodzili tam razem. Odkąd pokazał jej drogę, spotykali się już na miejscu. Ale tego dnia czekał wyjątkowo długo, nim dziewczyna raczyła się zjawić.
            - Co zajęło ci tyle czasu?
            - Przepraszam, kapitanie. Zgapiłam się.
            - Lepiej, żeby to się więcej nie powtórzyło. Mam ważniejsze sprawy, niż czekanie na ciebie.
            - Przepraszam, kapitanie.
            - Strasznie rozbawiona jesteś. Jak masz energię na wygłupy, to obyś miała ją też na walkę.
            Tempo tej walki było dużo szybsze, niż zwykle. Z jakiegoś powodu uparł się, że zetrze uśmiech z jej twarzy i mu się udało. Jednak nie z takim efektem, jakby chciał. Chodziło o wycisk, a nie o to, żeby zrobiła sobie krzywdę. Przesadził. Ewidentnie przesadził i czuł się winny.
            Wiedział, że to z powodu troskę o Kazumi. To z nią powinien tak trenować, jak zawsze, ale teraz jej nie było. Trenował tylko Itsuko, która przypominała mu o swojej kuzynce. To jednak nie było usprawiedliwienie. Nigdy nie powinien był się tak zachować. Tracił nad sobą kontrolę. Chyba pierwszy raz w życiu.
            Rana nie była głęboka, ale Itsuko i tak wymagała opieki medycznej, której on nie mógł jej zapewnić. Ze zranioną nogą nie mogła też iść. Wściekły na siebie, podszedł do niej bez słowa i z marsową miną. Widział przerażenie na jej twarzy i westchnął.
            - Czego się boisz? – zapytał z powagą, udając, że wcale się nie przejął. – Zaniosę cię do oddziału czwartego. Sama tam przecież nie dojdziesz.
            Dziewczyna pisnęła, gdy wziął ją na ręce i ruszył w shunpo. Gdy dotarli na miejsce, Itsuko mruknęła:
            - Na Króla Dusz, to jest dopiero różnica w prędkości. Samej by mi to zajęło ze dwa razy tyle czasu.
            - Bo brakuje ci kondycji i praktyki. Daleka droga przed tobą, ale już ja przypilnuję, byś osiągnęła odpowiedni poziom.
            - Nie wątpię – skwitowała dziewczyna, po czym dodała wesoło: - Na to liczę, bo to niesamowite, że po już tak krótkim czasie widzę postępy, dzięki naszym treningów. Cboć po dzisiaj widzę też, że faktycznie wiele mi brakuje. Nie mam pojęcia jakim cudem Kazumi dawała radę podczas sparingów z tobą, wujku.
            - Większość czasu nie dawała – odparł Byakuya, pochmurniejąc. – Ledwo sobie radziła, ale to normalne. Jesteście jeszcze bardzo młodzi. Macie czas, by się tego nauczyć. Ty radzisz sobie dosyć dobrze.
            - No to się cieszę.
            Gdy tylko pojawili się medycy, zajęli się Itsukoq&. Ale i tak na odchodne szepnęła:
            - Znajdziemy ją.

***

            Nie żeby mu nie ufała, ale zaczynała się martwić. Miała nadzieję, że Rangiku ma rację i to tylko przejściowe kłopoty. Może faktycznie martwił się sprawą Kazumi bardziej niż pokazywał i znalazł jakieś ciche ujście dla tych zmartwień. Byłe nie z kobietą. Albo z mężczyzną, choć to chyba zniosłaby lepiej.
            Cokolwiek to było, musiała się przekonać, bo zaczynała już odchodzić od zmysłów. Wydawało mu się, że nie zauważyła, że coś przed nią ukrywał. Znikał, czasem na wiele godzin pod koniec pracy. Coraz częściej się spóźniał. I teraz, gdy wszczęła małe śledztwo, wyszło na jaw, że działo się tak już wcześniej. Ale wtedy się nie zorientowała.
            Potem na jakiś czas zajęła się anomalią i proszę! Ani się obejrzała, okazało się, że jej mąż prawie codziennie gdzieś wychodzi, nic jej o tym nie mówiąc. Przecież gdyby chodziło o pracę, trening albo coś, powiedziałby jej. Zawsze mówił. Więc musiało to być coś złego. Coś, o czym miała nie wiedzieć. Hazard? Zdrada? A może coś jeszcze gorszego? Choć nie potrafiła już nic takiego wymyślić.
            - Jestem pewna, że kapitan lada moment wróci – powiedziała Corrien, widząc niepokój malujący się na twarzy kobiety i westchnęła. – Chyba nie powinnam była nic mówić.
            - Nie, bardzo dobrze, że powiedziałaś. Potwierdziłaś tylko to, co już wiedziałam.
            - Jestem pewna, że to nic złego – stwierdziła Shiroyama. – Może to nie moje miejsce, aby to mówić, ale pomimo powściągliwości naszego kapitana, widzę, że bardzo cię kocha. Nie zrobiłby nic, co mogłoby cię zasmucić.
            - To gdzie tak znika?
            - Tego nie wiem, ale nie wierzę, by robił w tym czasie coś złego.
            - Słodka jesteś, Corrie – mruknęła Setsuko. – Dobre z ciebie dziecko, ale obawiam się, że odrobinę zbyt naiwne. O takich rzeczach się tu nie mówi, ale one się zdarzają. Byakuya mnie kocha i ja to wiem, ale to wcale nie wyklucza zdrady lub innych szemranych interesów.
            - No nie wiem.
            - Ale ja wiem.
            Zrobiła małe dochodzenie, podczas którego utwierdziła się jedynie w tym, że jej mąż gdzieś znika. Nie na chwilę, jak to twierdził. I nie była to pomyłka Renjiego. Znikał na całe godziny. Nie wiadomo gdzie ani z kim.
            Do domu wróciła wkurzona, ale zamierzała dać mu jeszcze szansę. Zapyta jak minął dzień i co robił. Podpyta, ale jeśli znów usłyszy kłamstwo, sprawa jest jasna. Byakuya naprawdę ją zdradza.

***

            Myślał, że dobrze ukrył swoje uczucia. A jednak Itsuko go przejrzała. Może to dlatego, że jako rodzina znali się już długo i nie tylko w formalnych sytuacjach. Albo był to dziwny dar kobiet z tej rodziny. A może zwyczajnie nie krył się tak dobrze, jak sądził. Chyba musiał wziąć się w garść.
            Wrócił do domu. Setsuko siedziała w salonie, czytając książkę. Wyglądało na to, że jest w złym humorze. Pewnie martwiła się o Kazumi. Może nadszedł czas by o tym porozmawiali? Nie czuł się zbyt dobry w te klocki, ale oboje martwili się o córkę. Nie mogli udawać, że nie ma problemu. A może ta rozmowa im obojgu przyniesie ulgę.
            - Setsuko, wróciłem – powiedział i dopiero wtedy zwróciła na niego uwagę. – Jak ci minął dzień?
            - Normalnie – skwitowała. – Pokręciłam się trochę po Seireitei, spotkałam z różnymi osobami. A ty?
            - Dobrze – odpowiedział, choć wcale nie to zamierzał powiedzieć. Jakoś nie umiał zacząć tego tematu. – Naciskają na mnie, żebym na dobre zaczął używać systemu. Nie wiem czy to dobry pomysł, zwłaszcza po tym włamaniu i utracie danych z anomalii.
            - Nie zawracaj sobie tą sprawą głowy. To się już nie powtórzy.
            - Pewnie masz rację. Skoro sama pomagałaś przy udoskonaleniu systemu i załataniu dziur – przyznał Byakuya.
            - Czyli nic nadzwyczajnego się nie działo? - zapytała Setsuko, spoglądając na niego znad książki.
            - Nie.
            - I cały dzień byłeś w pracy?
            - Tak – odparł Byakuya, podchodząc do żony, po czym ucałował ją w czoło. - Co to za przesłuchanie? – zapytał, ale może mu się tylko wydawało. Setsuko powąchała go, niuchając głośno. – Coś nie tak? Źle pachnę? - zmartwił się. - Byłem dziś odrobinę zabiegany...
            - Przed chwilą mówiłeś, że nic nadzwyczajnego się nie działo – sarknęła.
            - Po prostu dużo pracy. To miałem na myśli.
            - Racja – odparła Setsuko, marszcząc brwi. Po chwili jednak na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech. – Zrobić ci coś do jedzenia?
            - Nie, nie jestem głodny. Myślałem, że możemy…
            - Co?
            - Posiedzieć razem, trochę porozmawiać.
            - O czym?
            - W ogóle. Oboje pracujemy, ciągle się mijamy. Poza tym może powinniśmy porozmawiać też wreszcie o Kazumi.
            Setsuko znów spochmurniała.
            - Tak. Porozmawiamy o niej, ale nie dziś. Mam coś jeszcze do załatwienia – oznajmiła Setsuko, kierując się do wyjścia.
            - To nie może zaczekać?
            - Nie. Kazumi jest dla mnie ważna, ale to też. Porozmawiamy jutro. Czekaliśmy z tym tyle czasu, jeden dzień nas już nie zbawi.
            - Coś się stało, Setsuko? – zmartwił się Byakuya i próbował ją powstrzymać od wyjścia.
            Rzuciła mu jednak groźne spojrzenie i powiedziała:
            - Mam dziś zły dzień. Nie czekaj, bo prawdopodobnie zostanę na noc u Rangiku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz