Treningi z
Itsuko szły coraz lepiej. Co prawda dziewczyna nie osiągała jeszcze takich
wyników, jakby tego pragnął Byakuya, ale zdecydowanie było widać postępy. Coraz
lepiej za nim nadążała, coraz lepiej oswajała się ze swoim zapamkuto. Co za tym
szło? Miała coraz lepszą kontrolę nad swoimi mocami. A to nie było bez
znaczenia.
Jej moc może
im się przydać. Jak tak dalej pójdzie, nawet szybciej niż ktokolwiek przypuszczał.
Byakuya coraz bardziej martwił się, że jego żona miała rację. Co jeśli Aizen
naprawdę nie powiedział ostatniego słowa? Co jeśli ostatnie wydarzenia są częścią
jego planu? Zresztą nawet jeśli były to tylko niedobitki z jego zastępów, nadal
zwiastowało to kłopoty.
Musieli być
gotowi. Młodzi shinigami musieli być gotowi. A moc Itsuko mogła okazać się niezastąpiona.
Choć także niebezpieczna, bo zdawało się, że dziewczyna może rosnąć w siłę,
dzięki specyfice swojego zampakuto. Pytanie, jaki był limit tego rozwoju? Może
ograniczała ją tylko ilość silnych przeciwników, od których mogłaby czerpać?
- Nie trać skupienia
– skarcił ją, wyprowadzając kolejne ciosy. W końcu zmarszczył brwi. – Dobrze,
koniec na dzisiaj – dodał, spoglądając na chylące się już za horyzontem słońce.
– Niedługo będzie ciemno.
- Ostatnio
się tym nie przejmowałeś, kapitanie.
- Tak, ale
ostatnio, wszyscy byli zajęci anomalią. W tym Setsuko.
- To ciocia
nie wie o treningach?
- Mówiłem
ci, że to ma pozostać stricte między nami – syknął Byakuya. – Komuś już
powiedziałaś?
- Nie, ale
myślałam, że chociaż ciocia Setsuko wie o tym.
- Nikt nie
wie i tak ma pozostać. Jak najdłużej. Setsuko też nie ma potrzeby martwić takimi
rzeczami.
- A to ten
trening to jednak coś złego? Jednak mam kłopoty jakieś? Dlatego mnie trenujesz,
kapitanie? – dopytywała Itsuko. – To przez to, co zrobiłam Kagacie?
- Nie wymyślaj.
Wracamy.
-
Wiedziałam, że to podejrzane, że robimy z tego taką tajemnicę.
- Kwestionujesz
decyzję swojego kapitana? – mruknął Kuchiki, unosząc brew. – Nie lepiej będzie
pewnego dnia zaskoczyć wszystkich efektami swojej ciężkiej pracy? Pracuj w ciszy,
jeśli chcesz mieć efekty.
- No dobrze…
Jednak nie
przestała się martwić. W sercu czuła, że coś jest na rzeczy, ale przestała
dopytywać. Być może to nie był dobry czas.
Do domu
wrócił później niż sobie planował. Z wyjątkiem tych dwóch tygodni, gdy Setsuko
zajęta była badaniem anomalii, wolał, by treningi odbywały się w ramach jego
pracy w oddziale. Choć dopiero popołudniu, gdy zdoła się uporać z dokumentacją
i ewentualnymi problemami podwładnych.
Nie chciał,
by ktokolwiek wiedział o treningach. Bał się, że Setsuko może odczytać jego
obawy. Już i tak miała dosyć na głowie z powodu anomalii i zniknięcia Kazumi.
Ostatnie czego było jej trzeba, to martwienie się o niego lub Itsuko.
- Wróciłem –
oznajmił, wchodząc do domu. – Setsuko?
- Jestem,
jestem! – zawołała z salonu. – Jakieś problemy w pracy? – zapytała, wychodząc
mu naprzeciw. – Nie mów, że coś się dzieje?
- Nie, skąd
ten pomysł.
- Wróciłeś później
niż zwykle.
- Musiałem
jeszcze załatwić kilka drobnych spraw. Dostałem cały stos dokumentów na
ostatnią chwilę – powiedział, kręcąc głową. – Renji o nich zapomniał.
- No patrz,
a to ciekawe – zaśmiała się Setsuko, poważniejąc nagle. – Bo byłam u ciebie w
oddziale, wracając do domu. I nawet widziałam się z Renjim. Mówił, że wyjątkowo
świetnie uwinęliście się z papierami i też zbierał się do domu nieco szybciej,
żeby spędzić trochę czasu z Rukią. A ciebie nigdzie nie było.
- Tak,
wyszedłem na moment, porozmawiać z… Ukitake. Ale tylko na moment. A jak wróciłem, to znalazły się te raporty.
- Tak.
Renjiemu musiało się coś pomylić – przytaknęła Setsuko, ale nie wyglądała na
przekonaną. – A wiadomo już coś o Kazumi?
Kuchiki
pokręcił głową.
- Wiem, że
się martwisz, ale na pewno nic jej nie jest.
- Wiem, ale…
- Zostawmy
to Hotarubi. Wie, co robi.
- A co jeśli
ta anomalia to naprawdę jej sprawka? Byłam u dziadka Yamamoto, gdy go nie było.
Sprawdziłam Innocence i wydaje mi się, że brakuje jednego.
- Wydaje ci
się, czy jesteś pewna?
- Musiałabym
potwierdzić z dziadkiem, ale uwaga: nie mogę, bo możliwe, że to nasza córka to
ukradła. Wiem, że była tam w przeddzień zniknięcia.
- Powinniśmy
przekazać to Aizawie do zbadania.
- Oszalałeś?
Żeby uznali ją za winną?
- Jestem
pewien, że możemy porozmawiać spokojnie z Aizawą. Poprosić ją, żeby sprawdziła
kilka rzeczy.
- Nie podam
takich informacji zespołowi śledczemu, który poszukuje naszej córki. Jeśli to
naprawdę jej sprawka, oskarżą ją nie tylko o kradzież, ale kto wie co jeszcze!
Chyba sobie żartujesz!
-
Przepraszam, Setsuko. Masz rację.
- Chyba
pójdę już do łóżka. Idziesz?
- Nie,
posiedzę jeszcze chwilę i coś poczytam.
- Dobranoc.
- Dobranoc,
Setsuko.
***
Ubrał się
odpowiednio do okazji i spojrzał w lustro. W sumie nie wiedział do końca, na
jaką okazję się ubiera, ani co miało znaczyć to nagłe zaproszenie. A tym
bardziej nie wiedział, dlaczego się zgodził. Wszystko to było jakieś dziwne.
Najpierw wyskoczyła
z tą kawą, jak Filip z konopi, a potem oznajmiła, że po niego przyjdzie. No
więc ubrał się i czekał. Godzina była też jakaś nijaka. Żeby to było popołudnie
to może nawet uznałby to za randkę. Ale w sumie kawy nie pije się za późno. A
oni mieli się spotkać już koło dziesiątej. Nawet nie w porze lunchu, tylko bardziej na śniadanie.
Rozległo się
pukanie do drzwi. Ubrał buty i wyszedł. Chinatsu wyglądała ładnie, ale poza
normalnymi ubraniami, zamiast uniformu z pracy, nie było w nich nic
niezwykłego. Nie była brzydka, więc gdyby tylko mógł jej wybrać inną stylizację.
Już on by ją ubrał należycie i odpowiednio do jej wieku oraz statusu.
- Widzę, że
jesteś gotowy. Świetnie. Chodźmy.
Nie
rozmawiali po drodze, jednak Chinatsu nie wyglądała na zakłopotaną tym faktem,
a Yumichika postanowił nie zaczynać na siłę konwersacji. Wolał poczekać i
zobaczyć jak rozwinie się sytuacja.
Kobieta sama
wybrała kawiarnie, a on podążał za nią. Nie zapytała, czy odpowiada mu ten
lokal. Weszła do środka i sama wybrała stolik. Usiadł naprzeciwko niej. Dopiero
wtedy jakby przypomniała sobie o jego obecności.
-
Przepraszam, że sama wybrałam miejsce, ale bardzo lubię tą kawiarnię.
- Nie
szkodzi.
- Pewnie
zastanawiasz się, skąd to nagłe zaproszenie – stwierdziła spokojnie Chinatsu. Nie
powiedziała jednak nic więcej, bo podeszła do nich kelnerka i podała im menu. –
Tak jak mówiłam, ja płacę.
- Tak, ale
nie rozumiem dlaczego.
- Choćby
dlatego, że to był mój pomysł i zgodziłeś się poświęcić mi swój czas.
- No dobrze,
to jest jakiś argument – westchnął Ayasegawa. – Choć to takie niepiękne, aby
kobieta płaciła za mężczyznę.
- Nie marudź
i wybierz sobie coś – mruknęła Chinatsu, po czym zawołała kelnerkę. – Poproszę szarlotkę
na ciepło i dużą, czarną kawę. Bez cukru.
- Dobrze. A
dla pana?
- Latte i
ciastko czekoladowe.
-
Oczywiście, zaraz przyniosę – powiedziała kelnerka i odeszła.
- Dobrze,
odpowiadając na twoje pytanie, zaprosiłam Cię, żebyśmy się trochę lepiej
poznali – wyjaśniła Chinatsu. – To był spontaniczny pomysł. Wiem, że mnie nie
lubisz i zresztą nie tylko ty. Większość przyjaciół Setsuko jest do mnie źle
nastawionych i wcale im się nie dziwię. Przed laty poznaliśmy się raczej od
złej strony i chociaż dogadałyśmy się z Setsuko, ogólna niechęć pozostała.
- Setsuko
łatwo wszystkim wybaczyła, nawet Kazumie, ale nie powinno cię dziwić, że raczej
sceptycznie jesteśmy nastawieni do ciebie.
- Nie będę
kłamać, że się strasznie zmieniłam, ale jesteśmy z Setsuko w dobrych stosunkach.
Po tym, gdy wyjaśniła się cała sprawa rodzinna i dowiedziałam się, kim są
Setsuko i Shigeru, odcięłam się nieco od dziadków. Choć nie twierdzę, że cała
sprawa to tylko ich wina, bo ja też ślepo ich słuchałam. Nigdy nie zastanowiłam
się z kim i dlaczego walczę. Nie ma usprawiedliwienia dla próby zniszczenia komuś życia.
- Podejrzewam,
że wszyscy popełniamy błędy – westchnął Ayasegawa. – Swego czasu i ja długo
walczyłem z Setsuko, gdy zaproponowała mnie na porucznika pierwszego oddziału.
- Tak, więc
właśnie pomyślałam, że minęło już tyle lat i może warto coś z tym zrobić. Jako
że pracujemy razem i widywać będziemy się jeszcze nie raz, chcę abyśmy poznali
się lepiej. Nie mówię, że mamy się nagle zaprzyjaźnić, ale może…
- Rozumiem.
- Zgadzasz
się?
- Przecież
tu przyszedłem – roześmiał się Yumichika. – Niepięknie byłoby odmówić takiej
pokojowej prośbie. Choć nie ukrywam, że jestem zaskoczony.
- Uznałam,
że to wszystko trwało zbyt długo. Zbyt wiele lat zmarnowałam walcząc ze wszystkimi,
a wszystko z powodu czego? Dumy?
- To prawda.
Czas tak szybko leci. Wiele się zmieniło.
- I taka
chyba kolej rzeczy. Już w samej Dwunastce jestem od prawie dwunastu lat.
- Już tyle?
- Tak. To
się wydaje krótko, ale jestem tam już prawie dwanaście lat.
- I jak się
pracuje?
- Dobrze.
-
Podejrzewam, że Urahara jest dziwnym kapitanem.
- Ale nie
takim złym. Wszyscy mówią, że u Kurotsuchiego było dużo gorzej.
- No, nie
miał zbyt wielu fanów w swoim oddziale. To prawda. Ale chyba nigdzie ich nie miał.
- A jak ci się
pracuję u Głównodowodzącego? – zaciekawiła się Chinatsu. – Wspomniałeś, że nie
chciałeś tam pracować.
- Nie
chciałem. Wolałem zostać z Ikkaku w Jedenastce, a teraz popatrz. Jestem tam już
od szesnastu lat. Chwilę po moim odejściu Iku dostał awans na kapitana Siódemki.
- Racja. Serieitei
przeszło wiele zmian.
- Ale teraz
jest dobrze.
- Tak, jest
dobrze. Cisza i spokój. Gdyby nie ta dziwna anomalia. W dodatku kilka dni temu
ktoś włamał się z zewnątrz do systemu i usunął dane.
- Setsuko
musi się martwić. Już i tak wiecznie ma paranoję o tym, że Aizen wróci.
- Akurat utratą
danych się nie przejęła, ale może to tylko pozory...
Dzisiaj bez wielkich emocji, ale to też może dlatego, że jestem ledwo żywa. Sprawdza się moja teoria, że Setsu w końcu zauważy zniknięcia Byakuyi i pomyśli, że ją zdradza, a to tylko treningi z Itsuko. Cóż, wszyscy oni mają tendencje do ukrywania różnych rzeczy. Nie pochwalam. Tym razem mu się upiekło, ale w perspektywie tych wszystkich kłopotów, które już mają na tym etapie, to tylko pogorszy sytuację.
OdpowiedzUsuńJest i randka Yumiego z Chinatsu. W sumie to takie normalne spotkanie. Nie wiem, czy wierzę w tę chęć zmiany Chinastu, ale z drugiej strony bycie wrogiem nr 1 wszystkich dookoła musi być męczące. A Yumi mimo wszystko potrafi być i wyrozumiały i dać drugą szansę. Chociaż nie widzę ich jakoś jako pary, ale zobaczymy, coś tam naskrobała.
Pozdrawiam