-
Sousuke, co ty wyprawiasz! - ofuknęła go.
-
Jak to co? - zdziwił się, a jego wyraz twarzy wydawał się tak strasznie
niewinny. - Próbuję cię zabić.
-
Nie wygłupiaj się, to nie jest śmieszne!
-
To nie jest żart. Broń się - powiedział, atakując z całej siły.
Tylko
cudem uniknęła ataku. Kolejny spróbowała sparować, ale jego siłę poczuła aż w
całym ciele. Czy naprawdę wszystko, co mogła zrobić to unikać ciosów? Zresztą
jak długo tak wytrzyma? Dziesięć, może piętnaście minut? Gdyby nie jej pojedynki
z ojcem, już dawno leżałaby trupem.
Z
chatki wybiegła Taraka.
-
Tato, przestań! Co ty robisz?!
-
Zejdź mi z drogi - warknął Sousuke i jednym ruchem wbił ostrze katany prosto w
serce własnej córki.
Kazumi
patrzyła na to z trwogą. Wszystko działo się tak szybko. Nie mogła uratować
przyjaciółki, która upadła martwa na ziemi. Kałuża krwi rosła. A znikąd pomocy.
-
Weź się w garść - warknęła na siebie Kazumi i uderzyła się dłonią w twarz.
Zrobiła
kilka kolejnych uników i zaatakowała z użyciem demonicznej magii. To miało
stworzyć dywersję. Tym bardziej że to stworzyło tumany kurzu, w których
ukryła kolejne, wiążące zaklęcia oraz Soren Sokatsui.
Musiała
wygrać. Nie miała wyjścia. Taktyka, jakiej użyła przeciwko kuzynce w pojedynku
pokazowym na zakończenie Akademii, była dobra, ale czy miała rację bytu wobec
tak silnego przeciwnika?
Kazumi
musiała użyć całej swojej siły, wiedzy oraz sprytu i doświadczenia z walk.
Musiała to zrobić, by przeżyć. Nie miała nawet co myśleć o pomszczeniu Taraki.
Cudem będzie, jeśli sama ujdzie z tego z życiem.
Wyskoczyła
z tumanów kurzu. Sousuke za nią. Z nadzieją obserwowała, jak mężczyzna uruchamia
wszystkie pułapki, jakie na niego zastawiła. I chwilę później nadzieja
przerodziła się w przerażenie.
Sousuke
bez problemu uniknął pułapek lub zniszczył je za pomocą katany. Nawet Soren go
nie dosięgnęło. To był najlepszy plan, jaki mogła wymyślić, a on zawiódł. Z
samą szermierką nie miała szans.
Z
trudem unikała kolejnych ciosów, a jednak nie dosięgały jej. Sousuke bawił się
nią. Próbował ją zmęczyć i pozbawić wszelkiej nadziei.
Przez
chwilę wydawało jej się, że to zły sen, że za chwilę się obudzi. Jednak
pulsujący ból w ramieniu uświadomił ją, że to dzieje się naprawdę.
Złapała
się za ramię, z którego sączyła się krew. A katana wypadła jej z dłoni. Kazumi
nie zamierzała się jednak poddać. Użyła jednego ze słabszych kido, by przypalić
ranę i zatamować krwawienie.
Sousuke
uśmiechnął się na ten widok. Nawet dając jej chwilę, by mogła się zebrać. Lecz
gdy tylko chwyciła katanę w lewą dłoń, zaatakował z taką siłą, że upadła. Zaraz
potem ostrze poszybowało w jej stronę.
Umrze.
Nagle
znalazła się gdzieś indziej.
-
Co jest do cholery?
-
Jesteś w naszym duchowym świecie, głupia dziewczyno - usłszała, choć nie mogła
odnaleźć rozmówczyni.
Znajdowała
się na skalistym brzegu rzeki. Skały były niemal czarne, a w korycie rzeki
płynęła lawa. Z niej dopiero wyłoniła się jakaś postać.
Sądząc
po kształtach, była to kobieta. Jej długie, ogniste włosy łączyły się z lawą w
rzece. A ciemna karnacja wyraźnie odcinała od soczystej czerwieni włosów i
tęczówek.
Ubrana
była w coś na kształt skąpej zbroi, jak te, które mają damskie postaci w grach
RPG.
-
Jesteś...
-
Nie pozostawiłaś mi wyboru - oznajmiła Dusza Miecza. - Jeśli umrzesz, mnie
czeka ten sam los. Nie mogę pozwolić na to, byś już skończyła swój marny żywot.
-
Co? - przeraziła się Kazumi. - Właśnie, co z Sousuke?
-
Gdy skończymy tu rozmawiać, będziesz miała dosłownie ułamek sekundy, aby się
obronić. Bowiem tu czas płynie inaczej lub w ogóle nie płynie. Jesteśmy poza
czasem.
-
Jak masz na imię?
-
Nie tak prędko, smarkulo - warknęła zampakuto. - Kto powiedział, że poznasz
moje imię.
-
Wreszcie mi się ukazałaś, więc...
-
Ukazałam się, bo zaraz zginiesz. A nie dlatego, że na to zasługujesz. Gdyby nie
kłopoty, w jakie władowałaś się przez własną głupotę, nigdy nie poznałabyś
mojego imienia.
-
Dlaczego?
-
Bo nie zasługujesz na moją moc. Jesteś zbyt słaba i stanowczo zbyt zarozumiała.
-
Czy to dlatego, że zawsze powtarzałam, że moje zampakuto będzie wspaniałe jak
Senbonzakura ojca, a nie ogniste? - strapiła się Kazumi. - Przepraszam cię za
to. Wcale tak nie myślę, tylko ja... Tak bardzo nie chciałam być gorsza od
reszty. Moi przyjaciele już...
-
Przestań się tłumaczyć, nie mogę tego słuchać. Doskonale wiem, co mówiłaś. Obserwuję cię od dawna.
-
Przepraszam.
-
Weź się w garść, moja shinigami. Pokaż, że jesteś godna tej mocy.
-
Obiecuję, że cię nie zawiodę.
-
Moje imię to Hanari.
-
Piękne.
-
Za chwilę zdradzę ci twoje shikai. Użyj go, by pokonać wroga czyhającego na
twoje życie. Pokaż, że zasługujesz na tą moc i nie daj się zabić.
-
Twoje shikai to...
Lawa
zniknęła. Wszystko, co Kazumi mogła zobaczyć, to miecz Sousuke lecący w jej
stronę.
-
Hi no kaze! - krzyknęła, zasłaniając się falą płomieni.
Rozległ
się radosny śmiech Sousuke, który odskoczył przed ogniem w miejsce, gdzie przed
chwilą leżało ciało Taraki.
-
Co jest?
-
Widzisz? Udało się.
-
Żartujesz sobie ze mnie? Co zrobiłeś z ciałem Taraki?
-
Spokojnie - powiedział Sousuke, miecza nie było już w jego dłoniach, które
teraz uniósł do góry w geście poddania. - To była tylko iluzja. Taraka żyje.
Siedzi w domu i pewnie zastanawia się, co my robimy.
-
Iluzja?
-
Tak. Cała ta walka była tylko iluzją.
Kazumi
popatrzyła po sobie. Rana zniknęła. Wszystko zdawało się wrócić do normy.
-
Mówiłem, są różne szkoły, jeśli chodzi o komunikację z zampakuto. Ja nauczyłem
się, że odkąd zampakuto jest częścią nas, nie pozwoli nam tak łatwo zginąć. I
jest szansa, że jeśli zampakuto jest wyczuwalne, tylko się nie odzywa, można je
zmusić, doprowadzając jego właściciela na granicę śmierci.
-
Na Króla Dusz, ale mnie nastraszyłeś! – ofuknęła go Kazumi. - Mogłeś mnie uprzedzić!
-
Wszystko gra? – zapytała Taraka, wyglądając z chatki.
-
Tak. Chyba tak…
-
Kazumi właśnie poznała imię swojej Duszy Miecza – oznajmił z dumą Sousuke. –
Gratuluję Kazumi.
-
Podejrzewam, że podziękowania należą się tobie. Ale następnym razem uprzedź
mnie.
-
Gdybyś wiedziała, że to iluzja, to by nie zadziałało.
- Cóż…
Poszło dziwnie łatwo, ale w sumie to dlatego, że twój tata mi pomógł.
- No pewnie,
w końcu mój tata jest świetny!
- Dobrze,
moje kochane, mam więcej dobrych wieści.
- Jakie?
- Przenosimy
się – oznajmił wesoło Sousuke. – Nie możemy ciągle mieszkać w tej małej chatce.
- Ale
mówiłeś, że bywałeś tu z mamą.
Sousuke westchnął.
- Rozumiem twój
sentyment, kochana. Ja również uwielbiam to miejsce. Ale nie jest ono
odpowiednie dla nas. Niedługo przestanie też być bezpieczne. Na razie wciąż
działają moje zabezpieczenia i bariera. Wiem, że nikt nas jeszcze nie wykrył,
ale to nie potrwa długo.
- Bariera? Nawet
nie zauważyłam, że jakaś jest.
-
Oczywiście. Inaczej już dawno zostalibyśmy odkryci.
- To gdzie się przenosimy? – zapytała z
zaciekawieniem Kazumi.
- Miejsce
nazywa się Arka.
- Arka?
- Tym
właśnie jest. Uważane jest to za Arkę Noego. To specyficzne miejsce, ale
spodoba wam się.
- Jak się
tam dostaniemy?
- Musimy
spotkać się w świecie ludzi z moim przyjacielem.
- Z jakim przyjacielem?
– dopytywała Kazumi.
Sousuke
westchnął.
- Zobaczysz.
Zabierzcie swoje rzeczy.
Tak też
zrobiły. Tym bardziej, że nie miały ich tam dużo. W tej jednej chwili Kazumi
trochę zatęskniła za domem i ulubionymi ubraniami. Ale nie było czasu zastanawiać
się nad tym zbyt długo, bo już chwilę później Sousuke zabrał je do świata
ludzi. Tam pod mostem czekał na nich przystojny mężczyzna o ciemnych, lekko
kręconych włosach w towarzystwie dziewczynki. Może dwunastoletniej. Bardzo
ślicznej.
- Kazumi,
Taraka, poznajcie Tykkiego Mikka i Road Camelot. Tykki, Road, oto moja córka
Taraka oraz jej przyjaciółka Kazumi.
- Kogoś mi
przypomina – mruknęła Road.
-
Niewątpliwie. Znacie doskonale jej matkę.
- Mmmm… Nie!
- Kazumi
jest córką Tomori Setsuko.
- To co ona
tu robi? – zapytał Tykki, powstrzymując Road od rzucenia się na Kuchiki.
- Kazumi
pomogła Tarace mnie uwolnić. Jest po naszej stronie. Chciała dowiedzieć się prawdy
o swojej matce i jej fałszywej sławie.
- Zostawiła
swoich?
- Nie
swoich. Zostawiła ich – poprawił dziewczynkę Sousuke. – Kazumi jest jedną z
nas.
- Jesteś
pewien, że możemy jej ufać?
- Jestem tu
by zdemaskować oszustwo mojej matki – oznajmiła groźnie Kazumi, a jej ciało buchnęło
ciepłym powietrzem.
- Czyżby
odziedziczyła po niej talent?
- Po niej i
jednym z najwybitniejszych shinigami. Zobaczycie, że Kazumi okaże się być
cennym sprzymierzeńcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz