Obserwatorzy

Rumours


niedziela, 8 grudnia 2019

Chapter 49 ~ You have to die


            - Sousuke, co ty wyprawiasz! - ofuknęła go.
            - Jak to co? - zdziwił się, a jego wyraz twarzy wydawał się tak strasznie niewinny. - Próbuję cię zabić.
            - Nie wygłupiaj się, to nie jest śmieszne!
            - To nie jest żart. Broń się - powiedział, atakując z całej siły.
            Tylko cudem uniknęła ataku. Kolejny spróbowała sparować, ale jego siłę poczuła aż w całym ciele. Czy naprawdę wszystko, co mogła zrobić to unikać ciosów? Zresztą jak długo tak wytrzyma? Dziesięć, może piętnaście minut? Gdyby nie jej pojedynki z ojcem, już dawno leżałaby trupem.
            Z chatki wybiegła Taraka.
            - Tato, przestań! Co ty robisz?!
            - Zejdź mi z drogi - warknął Sousuke i jednym ruchem wbił ostrze katany prosto w serce własnej córki.
            Kazumi patrzyła na to z trwogą. Wszystko działo się tak szybko. Nie mogła uratować przyjaciółki, która upadła martwa na ziemi. Kałuża krwi rosła. A znikąd pomocy.
            - Weź się w garść - warknęła na siebie Kazumi i uderzyła się dłonią w twarz.
            Zrobiła kilka kolejnych uników i zaatakowała z użyciem demonicznej magii. To miało stworzyć dywersję. Tym bardziej że to stworzyło tumany kurzu, w których ukryła kolejne, wiążące zaklęcia oraz Soren Sokatsui.
            Musiała wygrać. Nie miała wyjścia. Taktyka, jakiej użyła przeciwko kuzynce w pojedynku pokazowym na zakończenie Akademii, była dobra, ale czy miała rację bytu wobec tak silnego przeciwnika?
            Kazumi musiała użyć całej swojej siły, wiedzy oraz sprytu i doświadczenia z walk. Musiała to zrobić, by przeżyć. Nie miała nawet co myśleć o pomszczeniu Taraki. Cudem będzie, jeśli sama ujdzie z tego z życiem. 
            Wyskoczyła z tumanów kurzu. Sousuke za nią. Z nadzieją obserwowała, jak mężczyzna uruchamia wszystkie pułapki, jakie na niego zastawiła. I chwilę później nadzieja przerodziła się w przerażenie.
            Sousuke bez problemu uniknął pułapek lub zniszczył je za pomocą katany. Nawet Soren go nie dosięgnęło. To był najlepszy plan, jaki mogła wymyślić, a on zawiódł. Z samą szermierką nie miała szans.
            Z trudem unikała kolejnych ciosów, a jednak nie dosięgały jej. Sousuke bawił się nią. Próbował ją zmęczyć i pozbawić wszelkiej nadziei.
            Przez chwilę wydawało jej się, że to zły sen, że za chwilę się obudzi. Jednak pulsujący ból w ramieniu uświadomił ją, że to dzieje się naprawdę.
            Złapała się za ramię, z którego sączyła się krew. A katana wypadła jej z dłoni. Kazumi nie zamierzała się jednak poddać. Użyła jednego ze słabszych kido, by przypalić ranę i zatamować krwawienie.
            Sousuke uśmiechnął się na ten widok. Nawet dając jej chwilę, by mogła się zebrać. Lecz gdy tylko chwyciła katanę w lewą dłoń, zaatakował z taką siłą, że upadła. Zaraz potem ostrze poszybowało w jej stronę.
            Umrze.
            Nagle znalazła się gdzieś indziej.
            - Co jest do cholery?
            - Jesteś w naszym duchowym świecie, głupia dziewczyno - usłszała, choć nie mogła odnaleźć rozmówczyni.
            Znajdowała się na skalistym brzegu rzeki. Skały były niemal czarne, a w korycie rzeki płynęła lawa. Z niej dopiero wyłoniła się jakaś postać.
            Sądząc po kształtach, była to kobieta. Jej długie, ogniste włosy łączyły się z lawą w rzece. A ciemna karnacja wyraźnie odcinała od soczystej czerwieni włosów i tęczówek.
            Ubrana była w coś na kształt skąpej zbroi, jak te, które mają damskie postaci w grach RPG.
            - Jesteś...
            - Nie pozostawiłaś mi wyboru - oznajmiła Dusza Miecza. - Jeśli umrzesz, mnie czeka ten sam los. Nie mogę pozwolić na to, byś już skończyła swój marny żywot.
            - Co? - przeraziła się Kazumi. - Właśnie, co z Sousuke?
            - Gdy skończymy tu rozmawiać, będziesz miała dosłownie ułamek sekundy, aby się obronić. Bowiem tu czas płynie inaczej lub w ogóle nie płynie. Jesteśmy poza czasem.
            - Jak masz na imię?
            - Nie tak prędko, smarkulo - warknęła zampakuto. - Kto powiedział, że poznasz moje imię.
            - Wreszcie mi się ukazałaś, więc...
            - Ukazałam się, bo zaraz zginiesz. A nie dlatego, że na to zasługujesz. Gdyby nie kłopoty, w jakie władowałaś się przez własną głupotę, nigdy nie poznałabyś mojego imienia.
            - Dlaczego?
            - Bo nie zasługujesz na moją moc. Jesteś zbyt słaba i stanowczo zbyt zarozumiała.
            - Czy to dlatego, że zawsze powtarzałam, że moje zampakuto będzie wspaniałe jak Senbonzakura ojca, a nie ogniste? - strapiła się Kazumi. - Przepraszam cię za to. Wcale tak nie myślę, tylko ja... Tak bardzo nie chciałam być gorsza od reszty. Moi przyjaciele już...
            - Przestań się tłumaczyć, nie mogę tego słuchać. Doskonale wiem, co mówiłaś. Obserwuję cię od dawna.
            - Przepraszam.
            - Weź się w garść, moja shinigami. Pokaż, że jesteś godna tej mocy.
            - Obiecuję, że cię nie zawiodę.
            - Moje imię to Hanari.
            - Piękne.
            - Za chwilę zdradzę ci twoje shikai. Użyj go, by pokonać wroga czyhającego na twoje życie. Pokaż, że zasługujesz na tą moc i nie daj się zabić.
            - Twoje shikai to...
            Lawa zniknęła. Wszystko, co Kazumi mogła zobaczyć, to miecz Sousuke lecący w jej stronę.
            - Hi no kaze! - krzyknęła, zasłaniając się falą płomieni.
            Rozległ się radosny śmiech Sousuke, który odskoczył przed ogniem w miejsce, gdzie przed chwilą leżało ciało Taraki.
            - Co jest?
            - Widzisz? Udało się.
            - Żartujesz sobie ze mnie? Co zrobiłeś z ciałem Taraki?
            - Spokojnie - powiedział Sousuke, miecza nie było już w jego dłoniach, które teraz uniósł do góry w geście poddania. - To była tylko iluzja. Taraka żyje. Siedzi w domu i pewnie zastanawia się, co my robimy.
            - Iluzja?
            - Tak. Cała ta walka była tylko iluzją.
            Kazumi popatrzyła po sobie. Rana zniknęła. Wszystko zdawało się wrócić do normy.
            - Mówiłem, są różne szkoły, jeśli chodzi o komunikację z zampakuto. Ja nauczyłem się, że odkąd zampakuto jest częścią nas, nie pozwoli nam tak łatwo zginąć. I jest szansa, że jeśli zampakuto jest wyczuwalne, tylko się nie odzywa, można je zmusić, doprowadzając jego właściciela na granicę śmierci.
            - Na Króla Dusz, ale mnie nastraszyłeś! – ofuknęła go Kazumi. - Mogłeś mnie uprzedzić!
            - Wszystko gra? – zapytała Taraka, wyglądając z chatki.
            - Tak. Chyba tak…
            - Kazumi właśnie poznała imię swojej Duszy Miecza – oznajmił z dumą Sousuke. – Gratuluję Kazumi.
            - Podejrzewam, że podziękowania należą się tobie. Ale następnym razem uprzedź mnie.
            - Gdybyś wiedziała, że to iluzja, to by nie zadziałało.
            - Gratuluję, Kazumi! – pisnęła Taraka, rzucając się przyjaciółce na szyję.
            - Cóż… Poszło dziwnie łatwo, ale w sumie to dlatego, że twój tata mi pomógł.
            - No pewnie, w końcu mój tata jest świetny!
            - Dobrze, moje kochane, mam więcej dobrych wieści.
            - Jakie?
            - Przenosimy się – oznajmił wesoło Sousuke. – Nie możemy ciągle mieszkać w tej małej chatce.
            - Ale mówiłeś, że bywałeś tu z mamą.
            Sousuke westchnął.
            - Rozumiem twój sentyment, kochana. Ja również uwielbiam to miejsce. Ale nie jest ono odpowiednie dla nas. Niedługo przestanie też być bezpieczne. Na razie wciąż działają moje zabezpieczenia i bariera. Wiem, że nikt nas jeszcze nie wykrył, ale to nie potrwa długo.
            - Bariera? Nawet nie zauważyłam, że jakaś jest.
            - Oczywiście. Inaczej już dawno zostalibyśmy odkryci.
            -  To gdzie się przenosimy? – zapytała z zaciekawieniem Kazumi.
            - Miejsce nazywa się Arka.
            - Arka?
            - Tym właśnie jest. Uważane jest to za Arkę Noego. To specyficzne miejsce, ale spodoba wam się.
            - Jak się tam dostaniemy?
            - Musimy spotkać się w świecie ludzi z moim przyjacielem.
            - Z jakim przyjacielem? – dopytywała Kazumi.
            Sousuke westchnął.
            - Zobaczysz. Zabierzcie swoje rzeczy.
            Tak też zrobiły. Tym bardziej, że nie miały ich tam dużo. W tej jednej chwili Kazumi trochę zatęskniła za domem i ulubionymi ubraniami. Ale nie było czasu zastanawiać się nad tym zbyt długo, bo już chwilę później Sousuke zabrał je do świata ludzi. Tam pod mostem czekał na nich przystojny mężczyzna o ciemnych, lekko kręconych włosach w towarzystwie dziewczynki. Może dwunastoletniej. Bardzo ślicznej.
            - Kazumi, Taraka, poznajcie Tykkiego Mikka i Road Camelot. Tykki, Road, oto moja córka Taraka oraz jej przyjaciółka Kazumi.
            - Kogoś mi przypomina – mruknęła Road.
            - Niewątpliwie. Znacie doskonale jej matkę.
            - Mmmm… Nie!
            - Kazumi jest córką Tomori Setsuko.
            - To co ona tu robi? – zapytał Tykki, powstrzymując Road od rzucenia się na Kuchiki.
            - Kazumi pomogła Tarace mnie uwolnić. Jest po naszej stronie. Chciała dowiedzieć się prawdy o swojej matce i jej fałszywej sławie.
            - Zostawiła swoich?
            - Nie swoich. Zostawiła ich – poprawił dziewczynkę Sousuke. – Kazumi jest jedną z nas.
            - Jesteś pewien, że możemy jej ufać?
            - Jestem tu by zdemaskować oszustwo mojej matki – oznajmiła groźnie Kazumi, a jej ciało buchnęło ciepłym powietrzem.
            - Czyżby odziedziczyła po niej talent?
            - Po niej i jednym z najwybitniejszych shinigami. Zobaczycie, że Kazumi okaże się być cennym sprzymierzeńcem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz