Gdy
Setsuko wreszcie zasnęła wykąpana i nakarmiona czymś innym niż zupka instant,
Byakuya wrócił do oddziału. Wszedł do biura i ku własnemu zaskoczeniu zastał
tam Shiroyamę. Siedziała przy biurku, uzupełniając jakieś dokumenty.
-
Nie powinnaś być teraz w Karakurze? – zapytał z powagą. – Zdaje się, że
przydzieliłem ci zadanie.
-
Renji został na miejscu, kapitanie – odparła kobieta. – Uzgodniliśmy, że
będziemy się zmieniać. W ten sposób jedno z nas zawsze nadzoruje pracę w
terenie, a drugie może pracować tutaj. Żadne z nas nie chce, aby zaległe
raporty piętrzyły się na biurkach, bo to spowolni pracę oddziału.
Kuchiki
nic nie odpowiedział, ale skoro też nie zaprotestował, Corrien uznała, że nie
ma on nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Zanim powróciła do raportów, spojrzała
jeszcze w stronę okna, gdzie dostrzegła swoje niewyraźne odbicie. Cienie pod
oczami były jednak dobrze widoczne. To przypomniało jej o tym, że nie spała
ostatnio zbyt dużo. Nagle ogarnęło ją zmęczenie i z trudem powstrzymała
ziewanie.
Byakuya
popatrzył na nią, ale wciąż się nie odezwał. Corrien uśmiechnęła się blado i
wróciła do przeglądania raportów.
-
Gdy skończysz, doprowadź się do porządku – usłyszała. – Moi podwładni mają
wyglądać nienagannie niezależnie od sytuacji.
Shiroyama
spojrzała na swojego dowódcę, a potem po sobie. Jej kosode wyglądało jak
należy, włosy miała starannie związane. Nie była niczym pobrudzona, ani
spocona. Wyglądała dobrze. Najpierw chciała zaprotestować, ale zorientowała się, że chodzi o widoczne ślady zmęczenia. Dawał jej do zrozumienia, że powinna odpocząć. Na swój sposób
był troskliwy, choć Corrien słyszała, że zmienił się na lepsze, odkąd jest z
Setsuko.
***
Tymczasem
Renji kręcił się po Karakurze i sprawdzał pracę poszczególnych zespołów, na
jakie podzielona została grupa terenowa. Każdy zespół dostał zadanie. Jednym z
nich było zabezpieczenie miejsca wystąpienia anomalii, innym zbieranie próbek,
a jeszcze innym przeczesywanie miasta i okolic.
Chociaż
z każdą chwilą Renji uważał to wszystko za coraz bardziej bezsensowne. Szczerze
wątpił, że uda im się coś znaleźć. Poza tym był znudzony i nade wszystko
zmęczony. Mimo to musiał pozostać czujny. Miał pod swoją opieką wielu młodych i
niedoświadczonych shinigami.
W oddali
dojrzał jednego z nich. Swojego syna, który dzień wcześniej wraz z dwójką
innych shinigami dołączył do ekipy, by nieco odciążyć oddział szósty. Wraz z
Corrien postanowił przydzielić go z Yakumo i trójką bardziej doświadczonych
podwładnych do zabezpieczania terenu.
Użył shunpo
i pojawił się tuż obok chłopaka, łapiąc go stanowczo, choć nie za mocno, za
kark, mówiąc:
- I co się
obijasz?
- Nie obijam
się – zaprotestował młody Abarai, wyrywając się. – Sam mnie tu postawiłeś.
- Do
pilnowania. Masz być czujny. I nie garb się.
- Jestem
czujny, ale raczej nikt się nie spodziewa ataku ze strony własnego ojca.
- Dobra,
dobra, już się nie tłumacz, młody – mruknął Renji.
- Odczep
się.
- Ej.
- Sory, no.
- Jak
skończymy tu pracę, zajrzyj do domu do mamy. I spotkaj się z Ichiką.
- Dobra.
Potrenuję z nią trochę, jak wrócę – obiecał Shun, masując kark.
- No i git.
To chciałem usłyszeć – ucieszył się Renji i poklepał syna po plecach. – I nie
garb się, powiedziałem.
***
Dziewczyny razem posprzątały
chatkę, która składała się z jednego, wielofunkcyjnego pomieszczenia.
Pościerały kurze, zamiotły podłogę i wytrzepały koce oraz dywan. Potem
rozpaliły ogień w palenisku.
W tym czasie Sousuke przepadł, co
zasmuciło Tarakę, a jednak cały czas starała się zadowolić ojca. Ojca, który
niespecjalnie się nią przejmował. Dużo bardziej interesowała go Kazumi, choć
może zwyczajnie starał się być miły ze względu na jej matkę. Jakie to było
typowe.
Gdy wrócił, miał ze sobą jedzenie.
Taraka od razu zagrzała wodę nad ogniem, by mogli napić się herbaty.
- Nie, moja droga. Dziś wypijemy
coś innego – powiedział i pogładził ją po głowie. – Choć cieszę się, że tak
dobrze znasz moje zwyczaje. Chciałbym jednak uczcić nasze ponowne spotkanie
i to jak wspaniałą kobietą się stałaś. Dlatego przyniosłem sake.
- Dobrze.
- Super, umieram z głodu –
mruknęła Kazumi. – A i kieliszkiem sake nie pogardzę.
Raz dwa przygotowali wszystko i
razem zasiedli do stołu. Jedli w milczeniu, z wyjątkiem wzniesionego przez Sousuke
toastu. W końcu jednak Taraka nie wytrzymała:
- A co z mamą?
- Spokojnie, na wszystko przyjdzie
czas. Ja też za nią tęsknię.
- Nie miałam zbyt wiele informacji o niej Liczyłam, że z twoją pomocą uda mi się ją odnaleźć.
- Rozumiem cię, moja ukochana
córko – powiedział łagodnie Sousuke. – Mamy ten sam cel, ale musimy się dobrze
przygotować.
- W sensie?
- Inoccence, które mamy straciło
niemal całą moc. By dotrzeć do twojej matki potrzebujemy nowego odłamka. A
wierz mi, zdobycie go teraz nie będzie już takie proste.
- To prawda – przytaknęła Kazumi. –
Widziałaś. Gotei 13 namierzyło anomalię, którą spowodowałyśmy. Najpewniej
badają całą sprawę i miejsce zajścia. Będą bardziej ostrożni – dodała. – Dwa,
że jeśli nagle wrócimy, zaczną zadawać pytania i na pewno będą nas obserwować.
- Kazumi ma rację. Nie ma się co
śpieszyć – mówił dalej Sosuke i uśmiechnął się do Taraki. – Wiem, że się
niecierpliwisz. Ja również pragnę ją zobaczyć. I uda nam się to. W końcu udało
ci się dopracować pozostawiony przeze mnie rytuał. Dokonałaś tego, co mnie się
nie udało.
- Naprawdę? – zapytała z nadzieją
Taraka.
- Tak. Wierzyłem, że tobie się uda
i miałem rację.
- W takim razie cieszę się, że cię
nie zawiodłam.
- Teraz muszę odnaleźć moich
dawnych sprzymierzeńców. O ile przeżyli. Z ich pomocą zdobędziemy nowy odłamek,
by odnaleźć twoją matkę. Ale jest jeszcze coś, co musimy zrobić. Czeka nas
wycieczka do piekła.
- Do Piekła? – przeraziła się
Kazumi. – Moja matka była tam dwa lata ponoć, nim zdołała się wydostać. To zbyt
ryzykowne.
- Nie, jeśli
się wie, jak wejść i jak wyjść. Ale wszystko w swoim czasie. Na razie radujmy
się spotkaniem.
- No dobrze.
- Jedzcie.
Potrzebujecie siły, bo czeka nas sporo pracy.
***
Minęły już prawie dwa tygodnie od
wystąpienia anomalii, która już się nie powtórzyła. Oddział 12 z pomocą Setsuko
wciąż pracował nad analizą danych i rozdzieleniem śladów reiatsu. Tymczasem
Szóstka wycofała swoje siły z Karakury, choć podwojono tradycyjne patrole
wysyłane na zmianę przez resztę oddziałów Gotei 13.
I niespodziewanie Hitsugaya otrzymał
pilne wezwanie od Głównodowodzącego. Nie wiedział jednak, o co chodzi, ale
podejrzewał, że nie będzie to nic dobrego. Przygotował się mentalnie, na ile
mógł i udał się do Jedynki.
Ayasegawa od razu zaprowadził go
do Kapitana Dowódcy, który popatrzył na Toshiro z groźną miną i powiedział, nim
ten zdążył usiąść:
- Doszły mnie słuchy, że dwie
twoje podwładne nie stawiły się na służbie. Za to grozi kara za dezercję. Chyba że coś im się stało. W tym przypadku należałoby podjąć odpowiednie środki, nie
sądzisz, kapitanie?
- Skąd taka informacja?
- A nie jest prawdziwa?
Najpierw chciał skłamać. Obiecał i
chciał chronić Kazumi. Wciąż jednak nie było pewności, że miała powiązania z anomalią.
I jeśli faktycznie wpakowała się w kłopoty, musieli zacząć działać. Musieli ją
znaleźć.
Naprawdę liczył, że uda im się je
znaleźć i sprowadzić do Seireitei. Wtedy mógłby wszystko zatuszować, ale teraz
nie miał już wyjścia. Niezależnie od tego, co Kazumi zrobiła, musiał powiedzieć
prawdę.
- Tak, to prawda. Zdaje mi się
jednak, że niesubordynacja moich podwładnych to mój problem i nie mam obowiązku
tego zgłaszać.
- Masz rację, kapitanie –
przytaknął Genryusai. – Choć nie tym razem. I nie dlatego, że zostałeś
posądzony o niedopełnienie obowiązków, choć z donosu tak by wynikało. Jeśli
zatuszowałeś sprawę, by chronić swoje podwładne.
- Kto coś takiego powiedział? –
oburzył się Hitsugaya i wstał gniewnie.
- Informacja rozeszła się niestety
drogą słowną i trudno byłoby dotrzeć do źródła. Niestety sprawa nagłośniona
została już na tyle, że nie mam innego wyjścia, jak zainterweniować.
- Chciałbym jednak wiedzieć, kto
oskarża mnie o takie rzeczy. Nie tuszuję niczego. Wyznaczyłem już osoby
odpowiedzialne za śledztwo.
- Rozumiem, nie posądzałem cię o
nic takiego, kapitanie Hitsugaya – odparł spokojnie Genryusai. – Jednak w
obliczu ostatnich wydarzeń, mam tu na myśli niewyjaśnioną wciąż anomalię, która miała
miejsce w Karakurze w tym samym czasie, gdy ponoć były tam twoje podwładne,
jestem zmuszony zareagować.
- Są podejrzane? – zaniepokoił się
Toshiro.
- A powinny? – zapytał Głównodowodzący,
drapiąc się po brodzie.
- Nie.
- Tak jak ty kapitanie Hitsugaya,
martwię się o ich bezpieczeństwo. Istnieje ryzyko, że coś im się stało lub stać
może w każdej chwili. Co więcej, mogą być świadkami całego zajścia i posiadać
cenne dla nas informacje.
- Jak już powiedziałem,
wyznaczyłem grupę śledczą.
- Sprawę oddałem już do oddziału
drugiego. Zajmą się namierzeniem obu shinigami i ich sprowadzeniem do
Seireitei. To nie podlega dyskusji.
- To konieczne?
- Tak. I choć również chciałbym
wierzyć, że obie są bezpieczne i nie miały nic do czynienia z anomalią, musimy
przedsięwziąć odpowiednie kroki. Aizena Sousuke też nikt nie podejrzewał o
zdradę i zobacz, jak wiele nas to kosztowało.
Dobra, nie będę czekać, aż mi miną emocje, bo to tak łatwo nie pójdzie. Zresztą coś czuję, że jakby nie było, i tak zaraz się znowu zdenerwuję. Ale spróbuję od początku.
OdpowiedzUsuńWszyscy ciężko pracują, Szóstka ze swoimi dwoma porucznikami oczywiście też. Fajnie, że oboje myślą o takich rzeczach, jak normalna praca Oddziału, nie tylko badanie anomalii. Nawet mnie rozczuliła ta scena, kiedy Byakuya dostrzegając zmęczenie Corrie, każe jej odpocząć. Oczywiście nie wprost. To by nie było w jego stylu, poza tym jak znam Corrie, wyparłaby się tego. Nawet jeśli widać.
Abaraie też fajne. Widać tę więź pomiędzy ojcem a synem, chyba całkiem nieźle się dogadują.
Dlaczego mam wrażenie, że Aizenowi nieśpieszno do szukania matki Taraki? Bo co myślę o dwóch Aizenach, już wiesz. Nie przeżyję tego. Przecież ledwo udało się pokonać jednego, a co dopiero dwóch? Królu Dusz, ja tego nie widzę, chociaż teraz już rozumiem, skąd problem z dalszym ciągiem i wiadomą listą. Zaczęłam się bać.
Ciekawe, kto doniósł na Tośka. Pewnie Minako, co? Ja wiem, że on chce dobrze, ale jak już się dowie, co się wydarzyło, to się wkurzy. Ale się Kazumi wrobiła. I na razie nie widzę, żeby próbowała się jakoś z tego wykaraskać. Martwię się o nią.
I w sumie zabawne jest to, że w ostatnim zdaniu Yama-ji wspomina Aizena. Czyżby wyczuwał, że to nie ostatnie słowo tego szaleńca?
Pozdrawiam