Obserwatorzy

Rumours


piątek, 30 sierpnia 2019

Chapter 38 ~ A plan

            Długo to trwało, ale wreszcie podjął decyzję. Postanowił wziąć dziewczynę pod swoje skrzydła. Tylko w ten sposób mógł ją chronić. Oczywiście nie musiał. Wszyscy członkowie jej rodziny zajmowali w Gotei 13 dość wysokie stanowiska, ale jednak był jej kapitanem. Jego obowiązkiem było chronić swoich podwładnych.
            Poza tym obawiać musiała się tylko Rady. Choć już nie w takiej postaci jak niegdyś, ta grupka arystokratów wciąż stanowiła realne zagrożenie. Gdyby dowiedzieli się o tym, jak niebezpieczne moce posiada młoda Tomori, nie byłoby dobrze.
            Ale będąc jej kapitanem i bezpośrednim mentorem mógł coś zdziałać. Poręczyć za nią w razie potrzeby oraz ukryć prawdę. Przede wszystkim jednak, musiał ją nauczyć panowania nad bankai oraz walki bez niego.
            W tym celu wezwał ją do swojego biura. Stawiła się tam w trybie natychmiastowym. Po jej twarzy widział, że jest zaniepokojona tym nagłym zaproszeniem.
            - Usiądź – powiedział sucho.
            - Tak jest – odpowiedziała i usiadła na krześle. Siedziała, wiercąc się, gdy Byakuya wpatrywał się w nią dłuższą chwilę. W końcu nie wytrzymała: - Mam przechlapane?
            - Dlaczego tak uważasz?
            - No… Nie wezwał mnie pan, kapitanie, z powodu mojej walki z Kagatą? Miałam nie używać mocy aż do odwołania i nie używałam, ale… Pomyślałam, że zdecydował się kapitan na jakąś karę.
            - Nie – odparł Kuchiki. – Nie do końca.
            - Uf. Już się bałam.
            - Ale to ma związek ze sprawą – dodał po chwili.
            Itsuko aż jęknęła. Czuła, że Kuchiki nieco bawi się kosztem jej nerwów.
            - Więc? Cóż to takiego?
            - Postanowiłem – zaczął spokojnie Byakuya. Nie śpieszył się wyjaśnieniami. – Postanowiłem, że osobiście będę cię szkolił.
            - Co?! Znaczy… - zawstydziła się Toromi. – Naprawdę?
            - Tak.
            - No dobrze, ale…
            - Chcesz wiedzieć dlaczego – odgadł Byakuya. Zbyt długo pracował jako kapitan, by się nie domyślić. – Sam fakt, że tak wcześnie udało ci się użyć bankai jest wystarczającym argumentem.
            - Ale nie o to chodzi? Prawda?
            - Nie. Pokonanie Kagaty to mógł być łut szczęścia. Jednak bankai – powiedział z powagą Byakuya – to inna sprawa. Zwłaszcza przy tak niebezpiecznym zampakuto.
            - W sensie, że mam potencjał? – zapytała z nadzieją Tomori.
            Nie do końca o to mu chodziło, ale dziewczyna miała trochę racji. Może nawet lepiej było pozwolić jej myśleć, że po prostu uznał ją za wartą swojej uwagi. Nie dlatego, że mogła stanowić zagrożenie dla innych shinigami. Nie było sensu jej martwić.
            Skinął głową.
            - Jednak nie będziemy trenować na terenie oddziału – oznajmił zaraz. – Także nie w ciągu dnia. Na początku chciałbym, aby to zostało pomiędzy nami – powiedział, patrząc znacząco na Itsuko. – Rozumiemy się?
            - Tak jest.
            - Będziemy trenować wieczorami. Znajdę jakieś odpowiednie miejsce.
            - Dobrze. Będę czekać na informację.
            - Możesz odejść – mruknął Byakuya i powrócił do swoich dokumentów jakby nigdy nic.
           
***
           
            - Na razie nic się nie dzieje, więc możecie iść spać. Wezmę pierwszą wartę – oznajmiła Taraka, odsyłając swoich towarzyszy do dawnego sklepu Urahary, a teraz należącego do rodzeństwa, którym się opiekował.
            Nikt nie protestował. Wiedzieli, że warto odpocząć, a Taraka obudzi ich w razie potrzeby. Wszyscy poszli za jej radą. Wszyscy z wyjątkiem Kazumi, która usiadła na dachu obok szesnastej oficer.
            - Co z tobą?
            - Chciałabym tu z tobą jeszcze chwilę posiedzieć – wyznała Kazumi, spoglądając w niebo. – Wątpię, żebym miała zasnąć.
            - No tak. To twój pierwszy prawdziwy raz w terenie – przypomniała sobie wesoło Taraka. – Nic dziwnego, że czujesz podekscytowanie. Prawdziwa misja to nie to samo, co treningi w ramach zajęć z Shino.
            - I pierwszy raz bez mojej matki – oznajmiła Kazumi. – Zawsze była na tych treningach z nami.
            - Ach. Faktycznie. Pewnie za nią tęsknisz.
            - Nie, wręcz przeciwnie. Wreszcie czuję się wolna. Naprawdę wolna.
            - Odnoszę wrażenie, że nie przepadasz za swoją mamą – stwierdziła Taraka, obserwując reakcję Kuchiki.
            - Bo tak jest – przytaknęła energicznie Kazumi i spojrzała na moment na Tarakę. – Może nie, że jej nienawidzę. To za mocne słowo, ale nie dogadujemy się najlepiej.
            - Mogę spytać dlaczego?
            - Hm, czy ja wiem, czy jest jakiś konkretny powód – zamyśliła się Kazumi, wzruszywszy ramionami. Na moment pogrążyła się w myślach. – Na to składa się wiele rzeczy. To jaka jest.
            - A jaka jest?
            - Wszystkim wydaje się fajna i wspaniała. Bohaterka. W rzeczywistości jest strasznie nieogarnięta, chaotyczna. Nie potrafi gotować, wciąż zachowuje się, jakby była nastolatką. Poza tym jest trochę fałszywa.
            - Fałszywa? – zdziwiła się Taraka. – Spotkałam ją tylko kilka razy, ale nie odniosłam takiego wrażenia.
            - Nigdy tak naprawdę nie opowiedziała mi, co się działo podczas wojny z Aizenem. Wszystko znam jedynie z opowieści jej znajomych, którzy mówią, jaka to jest wspaniała, bo dzięki niej i cioci Hotarubi wygraliśmy wojnę z Aizenem – mówiła Kazumi, marszcząc gniewnie brwi. – Ona niby im zaprzecza, ale dobrze wiem, że jej to schlebia.
            - Nie uważasz, że ona chce cię chronić?
            - Przed czym? Przed prawdą? – warknęła Kazumi. – Na zajęciach w Shino też podkreśla, jakie to ważne, żebyśmy byli silni, gdyby przyszło nam się zmierzyć z wrogiem, jak Aizen. Podkreśla, jakie to wszystko było straszne, ale to jest na pokaz. Słynna bohaterka Setsuko. A w domu? Kpina. Gdzie ta niesamowita kobieta, o której wszyscy mówią? Bo ja widzę słabą kobietę, która nie może walczyć, ale nie potrafi też zająć się domem i przygotować obiadu, gdy tata wróci do domu.
            - Teraz tak mówisz, ale wiem, że ją kochasz – zauważyła Taraka i uśmiechnęła się.
            - Kocham, bo muszę, ale nie lubię jej jako osoby.
            - Nie doceniasz tego, co masz. Młoda jesteś – zaśmiała się. – Ty przynajmniej znasz swoją mamę. Ja nigdy swojej nie spotkałam. Zmarła jeszcze przy porodzie.
            - A tata?
            - Mój ojciec to… Skomplikowana sprawa. Poznałam go, ale nigdy nie było nam dane spędzić ze sobą zbyt wiele czasu. Krewni trzymali mnie od niego z daleka, choć nie rozumiem czemu. Przecież był moim ojcem. To z nim powinnam żyć. Seireitei wiele mi odebrało.
            - Przykro mi – jęknęła Kuchiki zawstydzona swoim narzekaniem. – Nie wiedziałam.
            - Bo i skąd miałabyś wiedzieć.
            - Szkoda, że nie możemy cofnąć się w czasie i zobaczyć tego wszystkiego na własne oczy. Ja mogłabym zobaczyć wojnę z Aizenem i przekonać się, czy moja mama naprawdę była taka niesamowita, a ty mogłabyś poznać swoją i spędzić czas ze swoim tatą.
            - Właściwie…
            - Co?
            Kazumi popatrzyła na Tarakę, wyczuwając, że za chwilę usłyszy od niej coś ciekawego.
            - Właściwie słyszałam opowieści o kamieniach zwanych Innocence – rzekła z powagą Taraka. - Podobno posiadają one cząstkę mocy Króla Dusz i zdolne są nie tylko obdarzyć właściciela mocą, ale i spełnić życzenia.
            - Więc gdyby naprawdę istniały, mogłybyśmy wrócić do przeszłości – podchwyciła Kazumi, klasnąwszy w dłonie.
            - Tak. Teoretycznie. O ile istnieją.
            - Istnieją – powiedziała nagle Kazumi i dodała w odpowiedzi na pytające spojrzenie przyjaciółki: - Jak mogłam zapomnieć. Egzorcyści z Czarnego Zakonu, przyjaciele mojej mamy i cioci Bris walczyli używając właśnie Innocence. Nie wiem dokładnie jak, ale faktycznie dawało im to rozmaite zdolności, jeśli zdołali zsynchronizować się z kamieniem.
            - Ach, więc opowieści są prawdziwe.
            - Przynajmniej te tak.
            - Gdy wrócimy do Seireitei spróbuję dowiedzieć się więcej.
            - Dobrze.
            - Ale jeśli są tak potężne, to na pewno są przechowywane w bezpiecznym miejscu – zauważyła Taraka, tracąc entuzjazm. Westchnęła i skrzywiła się. – I tak nie dostaniemy się do nich.
            - Czy ja wiem. Mogłybyśmy… Pożyczyć jeden po prostu. Na chwilę. A potem oddać, żeby nikt się nie zorientował.
            - Chcesz ukraść kamień? – przeraziła się Taraka.
            Jednak w jej spojrzeniu nie było strachu, a bardziej ciekawość.
            - Pożyczyć – poprawiła ją zaraz Kazumi. - Poza tym tylko sobie gdybam.
            - Nie, to brzmi nawet… Interesująco. Gdyby nam się udało…
            - Możemy spróbować.
            - Dobrze. W takim razie faktycznie spróbuję się czegoś dowiedzieć.
            - Ja też.
            - I wtedy zobaczymy, czy faktycznie mogłybyśmy zrobić coś takiego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz