Obserwatorzy

Rumours


sobota, 20 lipca 2019

Chapter 36 ~ Let's grab a beer together!

           - Naprawdę?! – wykrzyknęła Kazumi, niemalże skacząc z radości. – Żartujesz!
           - Spokojnie – roześmiała się w odpowiedzi Taraka. – Tak, poważnie. Dlatego dzisiaj możesz iść do domu nieco wcześniej, żeby przygotować się do jutrzejszej wyprawy do Karakury.
           - Jak długo tam będziemy?
           - Tydzień.
           - Super! Jesteś wspaniała! – stwierdziła radośnie Kazumi, rzucając się Tarace na szyję. – Naprawdę dotrzymałaś słowa.
           - Oczywiście. Cieszę się, że tak bardzo cię to uradowało.
           - Rany, nie mogę uwierzyć, że naprawdę spędzę tydzień w Karakurze.
           - To lepiej uwierz, bo wbrew pozorom to wcale nie jest łatwa praca. Nasz pododdział musi pokryć cały teren, więc będziesz sama w swoim sektorze.
           - Rozumiem. Oczywiście dam z siebie wszystko.
           - Nie wątpię.
           - Ale jak ci się to udało.
           - Dogadałam się z inną grupą, żeby się zamienić. Jest to akurat ktoś, kto nie lubi wypadów do Karakury. Brał udział w wojnie z Aizenem, więc to przywodzi raczej wiele negatywnych emocji dla niego.
           - Rozumiem.
           - A teraz zmykaj. Przygotuj sobie wszystko, co jest ci potrzebne. Ale bez przesady, to nie wakacje – dodała z uśmiechem i puściła do Kazumi oczko. – Pożegnaj się ze swoim chłopakiem.
           - Chłopakiem?
           - No, nie pamiętam jego imienia – strapiła się Taraka. – Ten z czerwoną czupryną.
           - Chodzi ci o Shuna? – Kazumi parsknęła śmiechem. – To mój kuzyn. Znaczy, no nie jesteśmy spokrewnieni, ale technicznie rzecz ujmując to mój kuzyn. I dobry przyjaciel.
           - Ojej, ojej. Naprawdę?
           - Nazywa się Abarai Shun. Jego mama, Rukia, jest przybraną siostrą mojego taty.
           - Ach, no tak. Rodzeństwo Kuchiki. Kto o nich nie słyszał. Nie wiedziałam, że to jest syn vice kapitana Abaraia i vice kapitan Rukii.
           - On we własnej osobie.
           - W takim razie przepraszam cię, że źle zrozumiałam sytuację.
           - Nic nie szkodzi. Nie łączą nas więzy krwi, więc w dawnych czasach pewnie nawet nalegaliby na nasz ślub dla dobra rodziny. Na szczęście teraz już tak nie jest.

***

           Sam nie wiedział, dlaczego tak bardzo nie podoba mu się przyjaźń Kazumi z Taraką. Dziewczyna… Kobieta właściwie. Zdawała się być bardzo miłą osobą i dbała o Kazumi. A jednak Shun nie mógł pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia, które trawiło go od środka.
           Zdarzało mu się to już, ale jedynie odnośnie przedstawicieli jego gatunku. To znaczy płci męskiej. Nigdy jednak w stosunku do tej drugiej. Nie rozumiał tylko dlaczego. Przez myśl przeszło mu, że Taraka jest lesbijką i dlatego, podświadomie odbierał ją jako potencjalną konkurentkę.
           A może chodziło o to, że ktoś zabrał jego miejsce u boku Kazumi? Byli po raz pierwszy od lat w różnych grupach. Już nie spędzali ze sobą tyle czasu. Teraz była tam Taraka, a on został odsunięty na bok.
           - Jak dla mnie to faktycznie jesteś zazdrosny – stwierdziła Ayane, gdy spotkali się kilka dni później. Poszli razem na piwo, tak jak czyni to wielu shinigami po skończonej służbie. – Nie, żebym cię nie rozumiała, bo nawet mi nie podoba się do końca fakt, że Kazumi tak szybko znalazła sobie inną przyjaciółkę i już o nas zapomniała. Ale…
           - Ale czasy się zmieniły i pora się przyzwyczaić?
           - Właśnie.
           - Nie wiem. Laska naprawdę wydaje się spoko, ale…
           - Ale kochasz Kazumi, więc czujesz zazdrość. Shun, dobrze wiesz, że mam rację – stwierdziła Ayane, patrząc na niego z politowaniem. – Nie wiem, dlaczego tak się uparłeś. Czego się spodziewasz? Że kim ona jest?
           - Może jest psychopatką?
           - Kazumi nie jest głupia. Wyczułaby, gdyby z tą Taraką było coś nie w porządku.
           - A jeśli nie?
           - Shun.
           - Dobra, dobra – westchnął Shun, nie chcąc już drążyć tematu, po czym zapytał: - A jak twój oddział?
           Widział, że nie przekona Ayane bez żadnych dowodów. Będzie musiał obserwować Kazumi i Tarakę, dopóki nie dowie się czegoś więcej. Albo przynajmniej dopóki nie minie to dziwne uczucie.
           - Dobrze. Świetnie nawet. Znaczy, cały czas są problemy z tym jednym kolesiem, ale generalnie jest ok. Nikt już nie wspomina o moich rodzicach, a Miho jest bardzo w porządku.  No i…
           - No i jeszcze 9 oficer, tak?
           - No weź.
           - Widać, że wpadł ci w oko.
           - Aż tak?
           - Aż ci się oczy zaświeciły na myśl o nim – zaśmiał się Shun, a Ayane zaczerwieniła się nieco na ten komentarz. – Postawiłaś sobie poprzeczkę dość wysoko, nie powiem.
           - Nie no przestań. Nie próbuję go podrywać. To mimo wszystko mój przełożony.
           - Który ci się podoba.
           - Może trochę, ale to bez znaczenia.
           - Jasssne.
           - Po czyjej jesteś stronie? – oburzyła się młoda Hisagi, na co Shun wyszczerzył zęby, mówiąc:
           - Twojego szczęścia.
           - Głupek – prychnęła dziewczyna i sprzedała mu sójkę w bok. – Nie popisuj się.
           - Hej, mówię poważnie. Przyjaźnimy się, więc to chyba oczywiste, że zależy mi na twoim szczęściu i jeśli zamierzasz podbić do tego gościa, to ja trzymam kciuki.
           - No weź. Przestań.
           - Czemu?
           - Bo sobie coś wkręcę, a potem pewnie odwalę coś głupiego i będę musiała z tym żyć do końca życia.
           - Za bardzo się przejmujesz.
           - Może, ale…
           - Zrobisz, jak uważasz, ale nie ma w tym nic złego.
           - Jestem nowa w oddziale, a on jest 9 oficerem – zawyła Ayane, po czym zmarszczyła brwi. – Pewnie jest dla mnie miły, bo jestem jedynym rekrutem.
           - Bez przesady. Zobacz na ciocię Setsu. Jej mężem jest wujek Byakuya.
           - No dobra, ale ciocia była porucznikiem w Trójce i w ogóle jest raczej no dość poważana Gotei 13.
           - No dobrze, ale jest też Corrie. Też dopiero zaczynała, a chyba nawet była jeszcze w Shino, gdy poznała kapitana Kirę.
           - No dobra, ale sama Corrie to niestety trochę mało. To jeden z nielicznych wyjątków, gdzie różnica w rangach jest tak duża.
           - No dobrze, a na przykład… Nie. Ale za to… Hm…
           - No właśnie. Poza Corrie chyba nie ma nikogo.
           - Na pewno jest ktoś, bardziej podobny jak 9 oficer i ty. Tylko po prostu o tym nie słyszeliśmy.
           - Bo takich przypadków prawie nie ma!
           - No a wuj Soichiro? Był 3 oficerem, a jego żona nie była nawet Shinigami – upierał się Shun.
           - Mam wrażenie, że cała rodzina Tomori jest jakaś inna – zaśmiała się Ayane. – Biorąc pod uwagę, że połowa fenomenów i wyjątków przynależy akurat do tej rodziny.
           - Chyba wiem, o czym mówisz – przytaknął Shun.
           - Kazumi wywodzi się z naprawdę dziwnej rodziny.
           - Ej, mówisz też poniekąd o mojej rodzinie.
           - No właśnie i spójrz na siebie – westchnęła Hisagi, kręcąc głową. – Nie ma nadziei.
           Shun popatrzył na nią z ukosa, po czym oboje parsknęli śmiechem.
           - O, kogo ja widzę! – usłyszeli.
           Obok ich stolika przystanęła Itsuko w towarzystwie Yakumo i Ukyo.
           - Hej, co tu robicie? – zdziwiła się Ayane. – Gdzie Shirai.
           - Nie chciał przyjść z nami. Chyba wciąż się dąsa.
           - Za to, że załatwiliście sprawę zbiega bez niego?
           - Jak twój nos, Yakumo? – zapytał Shun, patrząc na kolegę.
           Ten skrzywił się.
           - Yuzu mówiła, że jest ok. Ale nieźle mi skurczybyk przywalił.
           - No to nie było ładne z jego strony – stwierdziła Itsuko. – Dlatego nie gadaliśmy zbytnio ostatnie kilka dni. Nie wiem, chyba myślał, że mu przytaknę i jeszcze podziękuję za troskę. A to było naprawdę słabe, co zrobił. 
           - Nie stójcie tak, siadajcie z nami – zaproponowała Ayane.
           - A dzięki.
           Zamówili drinki i już za chwilę cała piątka siedziała razem.
           - Cóż… Shirai to trudny przypadek – przytaknął Shun. – Ale na pewno się martwił.
           - Na pewno. Przecież wiem, że tak, ale Yakumo nie zrobił nic złego.
           - To też prawda – stwierdziła Ayane.
           - Prawda? Przecież Yakumo pomógł Itsu – mruknął Ukyo. - Wręcz zrobił coś dobrego.
           - Dobra, mniejsza z tym – powiedział Yakumo, który wyraźnie miał dość. Nie cieszył się z tego, że pozwolił Itsuko samej zmierzyć się z Kagatą i sam pluł sobie w brodę. Oczywiście jej plan był dobry i wygrała, ale i tak nie czuł się z tym dobrze. Chyba z całej grupy był najbliższy pochwaleniu Shiaraia za to, co zrobił, bo czuł, że sobie zasłużył. – Jak tam oddział dziesiąty, Shun?
           - Dobrze. Ciężko, ale dobrze.
           - A Trójka?
           - Cudownie. Jestem naprawdę zadowolona – oznajmiła wesoło Ayane. – Was nie pytam, bo wiem, ale jak u ciebie, Ukyo? Ani widu ani słychu. Po akademii dosłownie przepadłeś.
           - Pracowałem – mruknął chłopak, wzruszywszy ramionami. – Nic dodać, nic ująć.
           - No, ale jak ci tam jest.
           - Dobrze. Nie było żadnych problemów, ale w przeciwieństwie do was nie jestem jakiś niezwykły. Nie dostaję niesamowitych misji, nie kłócę się z wysoko postawionymi oficerami ani nie łapie sam niebezpiecznych zbiegów. Nie mam co opowiadać.
           - Och no nie przesadzaj. Sam też taki normalny nie jesteś.
           - Moi rodzice nie są normalni. Zostali ponoć mianowani najbardziej zaskakującą parą roku kilka razy pod rząd. Wszyscy chyba oczekują ode mnie, że będę taki jak oni. A tu lipa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz