Obserwatorzy

Rumours


sobota, 6 lipca 2019

Chapter 35 ~ Catching up


           - Nudzisz się? – usłyszała i skrzywiła się. Od razu rozpoznała jego właścicielkę. – Przyszłaś do pracy siedzieć? Myślę, że znajdzie się dla ciebie zajęcie.
           - Dziękuję za troskę, pani oficer – odparła, uśmiechając się sztucznie. – Z tego co wiem, nie zabrania się nam kawy w pracy.
           Specjalnie przyszła wcześniej, żeby przygotować sobie kawę, zanim zacznie kolejny dzień użerania się z Minako. Usiadła na minutę, dosłownie na minutę, czekając aż pojawi się Hinamoto Taraka, będąca jej bezpośrednią zwierzchniczką. I ta minuta wystarczyła Minako, żeby się do niej znowu dowalić. Na każdym kroku, każdego dnia to samo.
           - Moja zmiana oficjalnie się jeszcze nie zaczęła.
           - Moja też nie, ale praca shinigami to coś, co robi się cały czas. Nie przestajesz być shinigami nawet na chwilę.
           - Rozumiem to, ale oficer dowodząca moją grupą nie zjawiła się jeszcze.
           - Już mówiłam, że ja ci znajdę zajęcie. Nawet bardziej niż ona, jestem twoją zwierzchniczką. Poza tym, nie umiesz sama zorganizować pracy?
           - Umiem, ale w tym momencie nie mam obowiązku. Przyszłam wcześniej specjalnie po to, aby napić się kawy jeszcze przed pracą.
           - W domu nie mogłaś? – nie dawała za wygraną Minako.
           - Coś nie w sosie jesteś, Mina – rozległo się. – Czyżby kapitan znowu ci odmówił?
           - Taraka…
           - Pozwól, że ja się zajmę zadaniami dla Kazumi. Ty masz już i tak wystarczająco dużo pracy ze swoim karnym zadaniem od kapitana. 
           - Nie wtrącaj się.
           - Nie, to ty się nie wtrącaj, Minako. Ja i mój pododdział mamy już co robić, nie potrzebujemy twojej pomocy, ale dziękuję.
           Minako prychnęła wściekle, ale odeszła, obracając się na pięcie.
           - Dziękuję – powiedziała Kazumi, zwracając się do Taraki. – I przepraszam, może gdybym się nie wychylała, nie miałaby do mnie ciągle pretensji.
           - Nie przejmuj się. Minako zawsze była trochę sztywna, nawet jeszcze w Akademii. A ciebie nie lubi, bo stanowisz dla niej zagrożenie. Pod wieloma względami.
           - Czy ja wiem.
           - Jesteś blisko z kapitanem od zawsze, chociaż jesteś nowa w oddziale. Twój brak stabilnej pozycji tutaj to jej jedyna przewaga i będzie jej używać, dopóki nie wyrobisz sobie tutaj imienia. Innego niż córka kapitana Szóstki.
           - To może być trudne – westchnęła smutno Kazumi. – W czasach spokoju nie ma specjalnie opcji, żeby się wykazać.
           - Może jest.
           - Co masz na myśli?
           Taraka wyszczerzyła zęby.
           - Myślę, że to można zrobić.
           - Dlaczego mi pomagasz? – zapytała podejrzliwie Kazumi.
           - Bo jestem twoją przełożoną, więc oczywiście zamierzam o ciebie dbać, poza tym, wydaje mi się, że to może być początek pięknej przyjaźni.
           Kazumi również się uśmiechnęła.
           - Bałam się, że praca w tym oddziale była pomyłką, ale chyba widzę światło w tunelu.
           - Chodź, bierzemy się do pracy – mruknęła Taraka i obejmując Kazumi ramieniem, poprowadziła ją do ich budynku. – Na razie mamy proste zadania tutaj na miejscu, ale postaram się w najbliższym czasie, byśmy udali się w teren. I nie mam na myśli jedynie Rukongai.
           - Karakura? Naprawdę?
           - Musisz być cierpliwa, ale myślę, że da się to załatwić. Walka z pustymi, jeśli będzie ci szło tak dobrze, jak w akademii, kapitan nie będzie mógł tego tak zostawić.
           - Dziękuję, jesteś super!
           Przez kilka godzin pomagała Tarace z dokumentami. Dopiero podczas lunchu spotkała się z Shunem, który sam ją odszukał.
           - Zjemy razem? – zapytał z nadzieją.
           - Dobrze, w sumie i tak nigdzie się nie wybierałam.
           - Jak twoja oficer?
           - Jest mega w porządku – oznajmiła radośnie Kazumi. – Przynajmniej na kogoś mogę liczyć w tym oddziale i w walce przeciwko Minako.
           - Tak. Ja też się cieszę…
           - No, dzisiaj rano jeszcze przed pracą Mianko dowaliła się do mnie, ale Taraka zagięła ją kompletnie.
           - Cieszę się.
           - No, a ty?
           - Dobrze. Normalnie.
           - No to git, cieszę się, że nie masz jakiś problemów.
           - W ogóle słyszałaś, że Itsuko i Yakumo złapali tamtego zbiega? – zapytał niespodziewanie Shun. – Gadałem z Shiraiem, podobno omal nie rozwalił Yakumo nosa.
           - Co? Serio? Za co?
           - Powaga.
           - Rany, Itsu o niczym mi nie wspomniała!
           - Może nie chciała cię martwić. Jesteś już i tak zajęta wojowaniem z Minamoto.
           - Tak, ale – Kazumi nachmurzyła się nieco. – Widzę, że zostałam w tyle z informacjami. Dzięki za cynk, później spróbuję się z nią spotkać.
           - Żaden problem, ale dziwię się, że nic o tym nie wiesz.
           - Słyszałam, że ktoś uciekł. Tata wyglądał na zaniepokojonego tą sprawą, ale – tu Kazumi urwała na moment. – Ale szczerze mówiąc, byłam tak zajęta treningami, że nie zawracałam sobie tym głowy.
           - Może lepiej. Może na tym to polega, żeby zająć się swoimi sprawami. Ja nie robiłem nic poza treningami kadetów. Chyba muszę się wziąć w garść.
           - Dlaczego nie potrenujesz z Shiraiem?
           - Może. To całkiem niegłupi pomysł. Zresztą jemu też przyda się spożytkować część energii, skoro omal nie znokautował Yakumo.
           - Musiał się nieźle wkurzyć – stwierdziła Kazumi, po czym wzruszyła ramionami. – Z drugiej strony, wkurzenie go to wcale nie taka trudna rzecz.
           - Chodziło o to, że Yakumo dał Itsu samej zmierzyć się z Kagatą. Itsu doskonale sobie poradziła i kazała mu uratować tego chłopaka, co był zakładnikiem.
           - Ale takie argumenty pewnie nie przemówiły. Shirai wbrew pozorom martwi się bardzo o Itsu. Ale nawet ja nie wiem, właściwie dlaczego. Nigdy nie wykazał romantycznego zainteresowania nią. Ale przecież Itsu nie jest taka słaba i wcale nie potrzebuje ochrony. 
           - Też nic nie wiem.
           - Ayane zaś przebąkiwała coś o przystojnym dziewiątym oficerze – przypomniała sobie Kazumi. – Nazywał się chyba… Katatura? Katakura?
           - Katakura Asuka? Poważnie?!
           - Ciszej – skarciła go. – Tak, tak się nazywał.
           - Przykro mi to mówić, ale Aya nie ma zbytnich szans. Nie u dziewiątego oficera. No weź.
           - Powiedziała tylko, że jest bardzo przystojny i miły.
           - I wyższy od niej?
           - Najpewniej.
           - Rozumiem, dlaczego ją zainteresował, ale… Lepiej niech się nie nakręca.
           - Mi tego nie mów, ale nie chciałam…
           - No czaje.
           - Ej, a wiesz w ogóle, co z Ukyo? Nie słyszałam nic na jego temat od zakończenia akademii.
           - Ukyo jest w Piątce.
           - U wujka Kiry i cioci Momo?
           - Ya, dokładnie.
           - Ej, dobra, muszę wracać do Taraki – oznajmiła Kazumi i podniosła się z miejsca. – Fajnie było pogadać, ale już czas.
           - Tak, ja też się cieszę, że mogliśmy spędzić razem trochę czasu.
           - Jasne, zawsze – przytaknęła pospiesznie. – Przecież jesteśmy przyjaciółmi, Shun. To nie tak, że coś się zmieni, bo nie jesteśmy już w akademii.
           - Wiem…
           Dziewczyna poklepała przyjaciela po ramieniu i wróciła do obowiązków. Tymczasem młody Abarai westchnął ciężko. Doskonale wiedział, że nic się nie zmieni. Nigdy nie miał szans u Kazumi i nigdy mieć ich nie będzie. Nawet, teraz gdy skończyła się szkoła i zostali shinigami, wciąż był dla niej tylko przyjacielem.
           Ale cieszył się z tego. Ogółem, bo w tej chwili akurat nie. Gdy patrzył, jak Kazumi znika w shunpo, poczuł ogromną tęsknotę. Tą samą, którą czuł od lat. Ale po raz pierwszy pomyślał, że może czas pogodzić się z przegraną i ruszyć dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz