-
Nudzisz się? – usłyszała i skrzywiła się. Od razu rozpoznała jego właścicielkę.
– Przyszłaś do pracy siedzieć? Myślę, że znajdzie się dla ciebie zajęcie.
-
Dziękuję za troskę, pani oficer – odparła, uśmiechając się sztucznie. – Z tego
co wiem, nie zabrania się nam kawy w pracy.
Specjalnie
przyszła wcześniej, żeby przygotować sobie kawę, zanim zacznie kolejny dzień użerania się z Minako. Usiadła
na minutę, dosłownie na minutę, czekając aż pojawi się Hinamoto Taraka, będąca
jej bezpośrednią zwierzchniczką. I ta minuta wystarczyła Minako, żeby się do
niej znowu dowalić. Na każdym kroku, każdego dnia to samo.
-
Moja zmiana oficjalnie się jeszcze nie zaczęła.
-
Moja też nie, ale praca shinigami to coś, co robi się cały czas. Nie przestajesz
być shinigami nawet na chwilę.
-
Rozumiem to, ale oficer dowodząca moją grupą nie zjawiła się jeszcze.
-
Już mówiłam, że ja ci znajdę zajęcie. Nawet bardziej niż ona, jestem twoją
zwierzchniczką. Poza tym, nie umiesz sama zorganizować pracy?
-
Umiem, ale w tym momencie nie mam obowiązku. Przyszłam wcześniej specjalnie po
to, aby napić się kawy jeszcze przed pracą.
-
W domu nie mogłaś? – nie dawała za wygraną Minako.
-
Coś nie w sosie jesteś, Mina – rozległo się. – Czyżby kapitan znowu ci odmówił?
-
Taraka…
-
Pozwól, że ja się zajmę zadaniami dla Kazumi. Ty masz już i tak wystarczająco dużo pracy ze swoim karnym zadaniem od kapitana.
-
Nie wtrącaj się.
-
Nie, to ty się nie wtrącaj, Minako. Ja i mój pododdział mamy już co robić, nie
potrzebujemy twojej pomocy, ale dziękuję.
Minako
prychnęła wściekle, ale odeszła, obracając się na pięcie.
-
Dziękuję – powiedziała Kazumi, zwracając się do Taraki. – I przepraszam, może
gdybym się nie wychylała, nie miałaby do mnie ciągle pretensji.
-
Nie przejmuj się. Minako zawsze była trochę sztywna, nawet jeszcze w Akademii. A
ciebie nie lubi, bo stanowisz dla niej zagrożenie. Pod wieloma względami.
-
Czy ja wiem.
-
Jesteś blisko z kapitanem od zawsze, chociaż jesteś nowa w oddziale. Twój brak
stabilnej pozycji tutaj to jej jedyna przewaga i będzie jej używać, dopóki nie
wyrobisz sobie tutaj imienia. Innego niż córka kapitana Szóstki.
-
To może być trudne – westchnęła smutno Kazumi. – W czasach spokoju nie ma
specjalnie opcji, żeby się wykazać.
-
Może jest.
-
Co masz na myśli?
Taraka
wyszczerzyła zęby.
-
Myślę, że to można zrobić.
-
Dlaczego mi pomagasz? – zapytała podejrzliwie Kazumi.
-
Bo jestem twoją przełożoną, więc oczywiście zamierzam o ciebie dbać, poza tym,
wydaje mi się, że to może być początek pięknej przyjaźni.
Kazumi
również się uśmiechnęła.
-
Bałam się, że praca w tym oddziale była pomyłką, ale chyba widzę światło w tunelu.
-
Chodź, bierzemy się do pracy – mruknęła Taraka i obejmując Kazumi ramieniem,
poprowadziła ją do ich budynku. – Na razie mamy proste zadania tutaj na
miejscu, ale postaram się w najbliższym czasie, byśmy udali się w teren. I nie
mam na myśli jedynie Rukongai.
-
Karakura? Naprawdę?
-
Musisz być cierpliwa, ale myślę, że da się to załatwić. Walka z pustymi, jeśli będzie
ci szło tak dobrze, jak w akademii, kapitan nie będzie mógł tego tak zostawić.
-
Dziękuję, jesteś super!
Przez
kilka godzin pomagała Tarace z dokumentami. Dopiero podczas lunchu spotkała się
z Shunem, który sam ją odszukał.
-
Zjemy razem? – zapytał z nadzieją.
-
Dobrze, w sumie i tak nigdzie się nie wybierałam.
-
Jak twoja oficer?
-
Jest mega w porządku – oznajmiła radośnie Kazumi. – Przynajmniej na kogoś mogę
liczyć w tym oddziale i w walce przeciwko Minako.
-
Tak. Ja też się cieszę…
-
No, dzisiaj rano jeszcze przed pracą Mianko dowaliła się do mnie, ale Taraka
zagięła ją kompletnie.
-
Cieszę się.
-
No, a ty?
-
Dobrze. Normalnie.
-
No to git, cieszę się, że nie masz jakiś problemów.
-
W ogóle słyszałaś, że Itsuko i Yakumo złapali tamtego zbiega? – zapytał niespodziewanie
Shun. – Gadałem z Shiraiem, podobno omal nie rozwalił Yakumo nosa.
-
Co? Serio? Za co?
-
Powaga.
-
Rany, Itsu o niczym mi nie wspomniała!
-
Może nie chciała cię martwić. Jesteś już i tak zajęta wojowaniem z Minamoto.
-
Tak, ale – Kazumi nachmurzyła się nieco. – Widzę, że zostałam w tyle z
informacjami. Dzięki za cynk, później spróbuję się z nią spotkać.
-
Żaden problem, ale dziwię się, że nic o tym nie wiesz.
-
Słyszałam, że ktoś uciekł. Tata wyglądał na zaniepokojonego tą sprawą, ale – tu
Kazumi urwała na moment. – Ale szczerze mówiąc, byłam tak zajęta treningami, że
nie zawracałam sobie tym głowy.
-
Może lepiej. Może na tym to polega, żeby zająć się swoimi sprawami. Ja nie
robiłem nic poza treningami kadetów. Chyba muszę się wziąć w garść.
-
Dlaczego nie potrenujesz z Shiraiem?
-
Może. To całkiem niegłupi pomysł. Zresztą jemu też przyda się spożytkować część
energii, skoro omal nie znokautował Yakumo.
-
Musiał się nieźle wkurzyć – stwierdziła Kazumi, po czym wzruszyła ramionami. –
Z drugiej strony, wkurzenie go to wcale nie taka trudna rzecz.
-
Chodziło o to, że Yakumo dał Itsu samej zmierzyć się z Kagatą. Itsu doskonale
sobie poradziła i kazała mu uratować tego chłopaka, co był zakładnikiem.
-
Ale takie argumenty pewnie nie przemówiły. Shirai wbrew pozorom martwi się
bardzo o Itsu. Ale nawet ja nie wiem, właściwie dlaczego. Nigdy nie wykazał
romantycznego zainteresowania nią. Ale przecież Itsu nie jest taka słaba i wcale nie potrzebuje ochrony.
-
Też nic nie wiem.
-
Ayane zaś przebąkiwała coś o przystojnym dziewiątym oficerze – przypomniała sobie
Kazumi. – Nazywał się chyba… Katatura? Katakura?
-
Katakura Asuka? Poważnie?!
-
Ciszej – skarciła go. – Tak, tak się nazywał.
-
Przykro mi to mówić, ale Aya nie ma zbytnich szans. Nie u dziewiątego oficera.
No weź.
-
Powiedziała tylko, że jest bardzo przystojny i miły.
-
I wyższy od niej?
-
Najpewniej.
-
Rozumiem, dlaczego ją zainteresował, ale… Lepiej niech się nie nakręca.
-
Mi tego nie mów, ale nie chciałam…
-
No czaje.
-
Ej, a wiesz w ogóle, co z Ukyo? Nie słyszałam nic na jego temat od zakończenia
akademii.
-
Ukyo jest w Piątce.
-
U wujka Kiry i cioci Momo?
-
Ya, dokładnie.
-
Ej, dobra, muszę wracać do Taraki – oznajmiła Kazumi i podniosła się z miejsca.
– Fajnie było pogadać, ale już czas.
-
Tak, ja też się cieszę, że mogliśmy spędzić razem trochę czasu.
-
Jasne, zawsze – przytaknęła pospiesznie. – Przecież jesteśmy przyjaciółmi, Shun. To nie
tak, że coś się zmieni, bo nie jesteśmy już w akademii.
-
Wiem…
Dziewczyna
poklepała przyjaciela po ramieniu i wróciła do obowiązków. Tymczasem młody
Abarai westchnął ciężko. Doskonale wiedział, że nic się nie zmieni. Nigdy nie
miał szans u Kazumi i nigdy mieć ich nie będzie. Nawet, teraz gdy skończyła się
szkoła i zostali shinigami, wciąż był dla niej tylko przyjacielem.
Ale
cieszył się z tego. Ogółem, bo w tej chwili akurat nie. Gdy patrzył, jak Kazumi
znika w shunpo, poczuł ogromną tęsknotę. Tą samą, którą czuł od lat. Ale po raz
pierwszy pomyślał, że może czas pogodzić się z przegraną i ruszyć dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz