Obserwatorzy

Rumours


sobota, 29 czerwca 2019

Chapter 34 ~ Revenge


            Do Szóstki już rano dotarł raport wysłany przez Aizawę, zawierający szczegółowe zeznania Kayo. Szesnasta oficer najbliższe dni spędzić miała w areszcie Dwójki, dopóki kapitanowie nie postanowią, co należy zrobić w jej sprawie. Jak by na to nie patrzeć, naraziła Seireitei na kolejną tragedię. Zresztą to samo tyczyło się strażnika więziennego, który uczestniczył w akcji.
            Z zeznań wynikało, że Kayo i Ken wstąpili do Akademii Shino i zostali shinigami, by pewnego dnia zemścić się na Kagacie Aidou. Choć ich plan zawiódł. Strażnik, który wpuścił ich do więzienia, był wieloletnim przyjacielem rodziny. Po zbrodniach Kagaty przeniósł się na służbę do więzienia, by mieć pewność, że mężczyzna nigdy nie wyjdzie na wolność.
            Nie potrafił jednak odmówić dzieciom przyjaciół, gdy te poprosiły, by wpuścił je do budynku. Pomógł uśpić resztę strażników, a sam stanął na czatach. Tymczasem Ken i Kayo poszli do celi, gdzie chcieli wykończyć oszołomionego środkami uspokajającymi mężczyznę. Okazało się jednak, że Kagata nie był aż tak nieprzytomny od podawanych mu jakiś czas proszków, niż się przyznawał. Najpewniej sam planował ucieczkę lub kolejną rozróbę.
            Wyczekał dobry moment i zaatakował Kena, który wciąż był od niego słabszy. Zabrał mu katanę i groził Kayo, że jeśli mu nie pomoże, chłopak zginie. Ani Kayo ani pomagający im strażnik nie odważyli się stawiać oporu w obawie o życie Kena, który na najbliższy czas stał się zakładnikiem Kagaty.
            Zmuszeni byli pomóc mu wydostać się z więzienia i znaleźć kryjówkę w Szóstce, która była blisko. Do tego zarówno Kagata jak i Kayo dobrze znali rozkład budynków. Ich wybór padł na magazyn mieszczący się w piwnicy. Kayo przynosiła Kagacie i bratu jedzenie. Dopóki siedziała cicho i wykonywała polecenia Kagaty, pozwalał jej się zająć bratem, który zawsze miał dość słabe zdorowie i szybko zachorował.
            - A więc to tak – westchnęła Itsuko, gdy skończyła czytać raport. Patrzący jej przez ramie Yakumo również miał niewyraźną minę. – A więc nieudana zemsta.
            - Bardzo nieudana – przytaknęła ponuro Corrie. – Taka, która mogła się skończyć tragicznie. Nie rozpowiadajcie tego jednak.
            - Nie będziemy. Ale czy kapitan się nie zdenerwuje, że nam to pokazałaś?
            - Nic nie wspomniał – wyjaśniła Corrien i dodała: - Podejrzewam, że chciał, byście to przeczytali. Braliście czynny udział w akcji i pomogliście zażegnać problem. Nieładnie byłoby zataić przed wami prawdę.
            - Dziękujemy, że nam to pokazałaś, Corrie.
            - Nie ma za co. Zasłużyliście, by poznać prawdę.
            - Dobrze, że wszystko szczęśliwie się skończyło i nikt nie ucierpiał – stwierdziła Itsuko, choć nie brzmiała przekonująco. – A co grozi Kayo?
            - Trudno stwierdzić. Na pewno na jej korzyść działa fakt, że w końcu do wszystkiego się przyznała oraz to, że nie doszło ostatecznie do żadnych morderstw.
            - Z wyjątkiem śmierci Kagaty – zauważyła z powagą Itsuko.
            - To…
            Corrie nie bardzo wiedziała co powiedzieć. Taka była prawda. Itsuko zabiła Kagatę, by uratować Kena i ochronić oddział. Ciężko było stwierdzić, jak bardzo przejmowała się tym, że jej wrogiem był akurat shinigami.
            - Mylisz się – usłyszeli, gdy do biura wszedł Byakuya. – Kagata Aidou żyje.
            - Naprawdę? – zdziwił się Yakumo. – Jak to?
            - W ostatniej chwili się powstrzymałaś, prawda?  - Kuchiki spojrzał na Itsuko. – Choć mało brakowało, jego stan jest stabilny. Obecnie przebywa w specjalnej izolatce w oddziale czwartym, gdzie poddają go leczeniu. Jednak nie prędko będzie miał siłę, choćby myśleć o ucieczce. Na wszelki wypadek jednak oddział Drugi zapewnił mu całodobowy nadzór.
            - Ja… Próbowałam, ale nie wiedziałam, czy zdążyłam. Właściwie, byłam pewna, że jest już za późno – oznajmiła Itsuko, wciąż trochę zaskoczona tym, co właśnie usłyszała od dowódcy.
            - Wciąż brakuje ci wyczucia.
            - Najwyraźniej.
            - Corrien, za mną – mruknął Kuchiki, wymijając młodych shinigami. Kobieta posłusznie podążyła za nim. Po wejściu do biura wskazał jej leżącą na komodzie teczkę. – Chcę, żebyś zaniosła to do oddziału piątego. Osobiście.
            Nie miała dowodu na to, że kapitan specjalnie wyznaczył ją do tego. Bo przecież to nie tak, że nie mógł wysłać trzeciego oficera z dokumentami. Jednak nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to nie przypadek, że akurat ją wysyła do oddziału piątego. Czyżby kapitan dostrzegł to, że była ostatnio zmęczona? A może faktycznie było to coś ważnego, czego wolał nie powierzać innym osobom i niepotrzebnie doszukiwała się drugiego dnia?
            Nie było sensu dłużej się nad tym zastanawiać. Grunt, że miała okazję zobaczyć się z Kirą i to po tak ciężkich kilku dniach. Z radością udała się do Piątki na spotkanie z ukochanym. Nawet jeśli była to wyprawa służbowa.
            Gdy weszła do tak dobrze znanego sobie budynku, zobaczyła blond czuprynę. Nie był to jednak Kira, lecz ktoś również jej znany. Syn Kisuke Urahary i Yoruichi Shihoin. Chyba najbardziej zaskakującej pary w świecie shinigami. Ich ślub zadziwił wszystkich nawet bardziej niż ponowny ożenek Kuchikiego.
            - Witaj, Ukyo – przywitała się z uśmiechem Shiroyama.
            - Och. Corrie. Witaj.
            - Czy Kira jest u siebie?
            - Tak – powiedział chłopak.
            - Chcesz o coś zapytać?
            - Jak radzi sobie Yakumo?
            - Wydaje mi się, że dobrze. Ale czemu nie zapytasz go osobiście?
            Chłopak zawahał się.
            - Jakoś… Nie gadaliśmy, odkąd zaczęliśmy pracę w swoich oddziałach.
            - To czemu nie wpadniesz do nas w wolnej chwili z wizytą? – zapytała Corrie i uśmiechnęła się pokrzepiająco. – Jestem pewna, że twoi przyjaciele się ucieszą. A teraz wybacz, ale muszę to wręczyć Kirze – dodała i ruszyła w stronę biura.
            Zapukała do drzwi. Usłyszała jego ciepły głos i weszła do środka. Jednak Momo też tam była.
            - Witajcie, Momo, Izuru – powiedziała uśmiechając się do nich.
            - Corrie, co cię tu sprowadza? – zapytała Hinamori.
            - Kapitan chciał, żebym to przyniosła – padło w odpowiedzi i Corrie wręczyła teczkę ukochanemu. – Nie wiem, co tam jest, ale wyraźnie podkreślił, że mam ja mam to dostarczyć. Pewnie coś ważnego.
            - Napijesz się herbaty?
            - Nie, dziękuję…
            - Daj spokój. Chyba nic się nie stanie, jeśli na chwilę usiądziesz, skoro już tu jesteś – nalegała Hinamori. – Siadaj, zaraz przyniosę herbaty. Izuru, też chcesz?
            - Tak, poproszę – odpowiedział mężczyzna, ale jego wzrok utkwiony był w Corrie. – Co się stało? Wyglądasz na zmartwioną.
            - Nie, wszystko w porządku.
            - Kogo próbujesz oszukiwać? – zapytał Izuru, patrząc czule na swobodniej, poczuł się swobodniej, teraz gdy Momo już wyszła. – Pewnie zamartwiasz się o swoją podwładną, która jest trzymana w areszcie Dwójki.
            - To akurat prawda – przyznała niechętnie Corrie. – Denerwuje mnie, że nic nie mogę dla Kayo zrobić.
            - Jestem pewien, że Kuchiki się tym zajmie.
            - No nie wiem, myślę, że jest zły na Kayo. Wszyscy trochę są, choć staram się zrozumieć jej powody, nawet jeśli nie zgadzam się z zemstą.
            - Wiem – powiedział Kira i podszedł do Corrien, po czym objął ją, zamykając w ciepłym uścisku. – Wiem, że się starasz.
            - Przestań, bo się rozkleję – roześmiała się kobieta, ale był to niewesoły śmiech.
Wyślizgnęła się z objęć ukochanego w obawie, że naprawdę się rozsypie. Zresztą w tej samej chwili wróciła też Momo z dzbankiem herbaty i filiżankami. Wyczuła jednak, że coś jest na rzeczy. Postawiła tacę na biurku i oznajmiła:
- Wychodzę na jakiś czas, chcę zajrzeć do Akademii. Do zobaczenia, Corrie.
- Do zobaczenia. 
            Ciężko było Corrie nie okazać radości z zaistniałej sytuacji. Pomimo tego, że była z Kirą już dość długo, a Momo zerwała z nim jeszcze wiele lat wcześniej, wciąż czuła się nieswojo w obecności tej dwójki. Co innego było sam na sam z Momo na zakupach lub sam na sam z Kirą. Shiroyama popatrzyła na ukochanego mężczyznę i wyszczerzyła zęby.
            Cofnęła się kilka kroków i przekręciła drzwi na zamek. Postanowiła wziąć przykład z Setsuko. Miała tylko nadzieję, że Kira jej nie odmówi i nie wyrzuci z biura, jak to zrobił Kuchiki. To jednak nie miało znaczenia, bo ponownie zbliżyła się do Izuru.
            - Corrie – jęknął. – Herbata nam wystygnie.
            - To co? – zapytała rozbawiona. – Zaparzy się nową.
            - Corrie. Praca. Jesteśmy w pracy.
            - Przecież nie masz na biurku żadnych dokumentów poza teczką od mojego kapitana – powiedziała, obejmując jego szyję i wspinając się na palce, by go pocałować. – A to zdążysz przejrzeć później.
            W końcu pocałowała go. Nie pozostał jej dłużny i długo też nie trzeba było go namawiać. Teczka od Kuchikiego bardzo szybko znalazła się w innym miejscu, bo biurko było im potrzebne do czegoś zupełnie innego.
            Tymczasem Hinamori opuściła budynek. Przy okazji zabierając ze sobą Ukyo, który kręcił się niebezpiecznie blisko biura. Nie potrzebował takich przeżyć, a Kirze i Corrie przyda się odrobina prywatności. Momo nie miała wątpliwości, że przyjaciółka czymś się martwi i prawdopodobnie tylko Kira mógł coś zaradzić.
            - Dokąd idziemy, pani vice kapitan? – zapytał Ukyo.
            - Co powiesz na odwiedziny w Shino? – zaproponowała Hinamori. – Chciałam zobaczyć, jak się miewa Murai, a potem możemy zajrzeć też do twojej mamy.
            - A nie mamy nic do zrobienia?
            - Kapitan jest zajęty – zaśmiała się Momo.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz