Renji wraz
ze swoją grupą też zdążył już wrócić. Yakumo wyjaśnił mu oraz Shiraiowi, co się
tak właściwie wydarzyło, po czym niespodziewanie zobaczył przed oczami gwiazdy.
Inukami bez zastanowienia po prostu go znokautował. Mocny, prawy sierpowy
posłał Yakumo na ziemię, a gniewne spojrzenie cyjanowych oczu… Gdyby można było
zabijać wzrokiem.
- I puściłeś
ją tam samą, kretynie?!
Yakumo
trzymając się za nos, próbował wstać, ale mina Shiraia sugerowała, że bezpieczniej
będzie zostać na ziemi, zanim oberwie po raz drugi.
- Hej,
spokojnie! – przeraził się Renji, próbując powstrzymać chłopaka od bójki. Nie
spodziewał się takiego rozwoju wydarzeń. – Przecież powiedział, że Itsuko
kazała mu wyciągnąć stamtąd Kena. A Corrie już z nią jest.
- Pojebało
go, żeby puścić ją tam pierwszą i zostawić z jakimś zwyrodnialcem – pieklił się
Shirai.
- Też mi się
to nie podoba! – krzyknął Yakumo, jednak podnosząc się z ziemi. – Ale wiedziała,
co robi. Widziałem to w jej oczach. Itsuko nie jest taka słaba, jak ci się
wydaje.
- Czy ja
kurwa powiedziałem, że jest? – zapytał Shirai, szykując się do kolejnego ciosu.
Na to wyszła
Corrie, która wciąż obejmowała lekko Itsuko.
- Na litość
boską, co tu się wyrabia? – jęknęła, widząc krwawiącego z nosa Yakumo. – Renji!
- Co? – jęknął
Abarai. – Nie zdążyłem nic zrobić.
- Rany –
mruknęła Itsuko, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Shirai, co z tobą? –
zapytała z nutą wyrzutów w głosie i podeszła do Yakumo. – Nic ci nie jest? – Wyciągnęła
z kieszeni chusteczkę i podała mu. – Weź to i zatamuj krwawienie. Musimy
przyłożyć coś zimnego i zabrać cię do Czwórki.
- Nic mi nie
jest.
- Zasłużył
sobie – stwierdził Shirai, ale Itsuko zgromiła go wzrokiem.
- Co się tu
dzieje? – usłyszeli, gdy obok nich pojawiło się kapitańskie reiatsu. – Nie tolerują
bójek na terenie oddziału.
- To nie
bójka. Drobne nieporozumienie – Renji próbował ratować sytuację. – Już to
opanowaliśmy.
- Melduję,
że Kagata Aidou został zatrzymany – oznajmiła Corrien, odwracając uwagę
kapitana od młodych shinigami. – Oddział drugi został już o tym poinformowany.
Kuchiki
spojrzał wymownie na Itsuko, a Corrie skinęła tylko głową.
- Wiecie co
robić – powiedział Byakuya i odszedł w kierunku biura.
Natomiast
Renji i Corrie odetchnęli z ulgą, bo ta sytuacja mogła skończyć się niezbyt
dobrze.
- Itsu,
jesteś cała? – zapytał Shirai.
Nawet on nie
odważył się przerywać Byakuyi. Młoda Tomori popatrzyła na przyjaciela i
wyszczerzyła zęby.
- Oczywiście
– oznajmiła. – Ale i tak jestem na ciebie zła. – Po tym zwróciła się do Corrie:
- Zabiorę Yakumo do Czwórki, dobrze?
- Tak.
Ciebie też niech obejrzą. My zajmiemy się resztą.
Po tych
słowach Itsuko, chwyciła Yakumo pod ramię i ruszyli w stronę oddziału
czwartego. Żadnemu z nich nie było nic na tyle, by mieli wzywać medyków na
miejsce. A Itsuko miała okazję troszeczkę ukarać Shiraia za jego zachowanie. Nawet
jeśli wiedziała, że było to podyktowane troską przyjaciela,
Gdy tam
dotarli, przy bramie przywitała ich Kurosaki Yuzu. Jasnobrązowe włosy sięgały jej do ramion, a oczy
w podobnym odcieniu wpatrywały się z troską w Yakumo. Gestem dłoni zaprosiła młodych
shinigami do lecznicy, widząc, że sprawa nie jest aż tak poważna.
- Co się
stało?
- Oberwał w
nos – odpowiedziała Itsuko. – Mieliśmy małą sytuację w oddziale.
- Ciebie też
miał ktoś obejrzeć – przypomniał chłopak. – Walczyłaś z tym mężczyzną.
- Ale nic mi
nie jest.
- Z
mężczyzną? – zdziwiła się Yuzu. – Nie mówcie mi, że chodzi o tego zbiega?
- Wszyscy o
nim wiedzą?
- To bardzo
poważna sprawa. Chyba najpoważniejsza w ciągu ostatnich kilku lat, więc to oczywiste,
że Seireitei aż huczy na ten temat.
Dłoń Yuzu
rozbłysnęła jasnym światłem i wtedy zbliżyła rękę do twarzy Yakumo. Już po
chwili czuł się dobrze. W tym czasie Itsuko namoczyła jakiś ręcznik pod bieżącą
wodą i podała mu, by oczyścił twarz.
- Ciebie
również zbadam, skoro brałaś udział w walce.
- No dobrze.
- Yakumo,
muszę cię prosić o opuszczenie pokoju – powiedziała uprzejmie Yuzu i
uśmiechnęła się. – Mógłbyś poczekać na korytarzu? To nie zajmie długo.
Jednak zanim
chłopak zdążył wyjść, ktoś pojawił się w drzwiach.
- Trzecia
oficer, Kurosaki Yuzu ma się stawić u kapitan Unohany.
- Przekaż
kapitan Unohanie, że zajmuję się shinigami, którzy brali udział w walce ze
zbiegiem. Przyjdę, gdy tyko skończę.
- Tak jest.
Mężczyzna
zniknął w shunpo, a Yauko wyszedł na korytarz. Tymczasem Yuzu poprosiła Itsuko,
by ta się rozebrała. Obejrzała dokładnie wszystkie siniaki i otarcia, choć nie
było ich wiele. Tylko jeden większy wyglądał dość poważnie. Posmarowała go więc
jakąś maścią. Potem osłuchała Itsuko i kazała wykonać kilka ruchów, by
sprawdzić, czy wszystko gra.
- Wygląda na
to, że jesteś cała. Gdybyś jednak czuła się gorzej w ciągu następnych kilku
dni, nie krępuj się, żeby tu przyjść.
- Dobrze.
Dziękuję – powiedziała Itsuko.
Gdy tylko
wróciła z Yakumo do Szóstki, została wezwana przed oblicze Byakuyi. No tak. Nic
dziwnego, bo przecież działała na własną rękę, nie poinformowawszy swoich
przełożonych o sprawie. Zatem ochrzan był w pełni zasłużony. I tak Corrie
najpewniej starała się załagodzić sprawę. Tak samo jak wujek Renji.
Zapukała do drzwi
i po otrzymaniu zaproszenia, weszła do środka. Kuchiki był w biurze sam. Być
może wyprosił swoich zastępców, a może wciąż byli zajęci sprawą Kagaty.
Niemniej Itsuko musiała sama zmierzyć się z gniewem wuja.
Nie bała się
Byakuyi. Nawet jeśli nie miała wątpliwości, że ich relacje rodzinne w niczym
nie pomogą, znała go. Wiedziała, że pod tą chłodną skorupą ukrywał się
wspaniały mężczyzna dbający o bliskich. A jej ewentualna kara była zasłużona.
- Jestem – oznajmiła,
kłaniając się. – Wzywał pan, kapitanie.
- Usiądź –
rozkazał Kuchiki. Jego poważny wyraz twarzy tylko potwierdzał przypuszczenia
Itsuko. – Zapewne domyślasz się, dlaczego cię wezwałem.
- W związku
z moją walką z Kagatą Aidou?
- Dokładnie.
- Najmocniej
przepraszam – powiedziała Itsuko, wstając z miejsca, by raz jeszcze ukłonić się
dowódcy. – Działałam na własną rękę. Nie poinformowałam Corrien ani nikogo poza
Yakumo o swoich przypuszczeniach, co do kryjówki zbiega, przez co naraziłam
swoje życie i nie tylko. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
- Rozumiem –
odparł Byakuya, lecz Itsuko miała wrażenie, że się uśmiecha. Nie widziała jednak
jego twarzy, wciąż trwając w ukłonie. – Usiądź – powiedział raz jeszcze, więc
posłusznie przycupnęła na krześle. – Powiedziałaś, że nie masz nic na swoje usprawiedliwienie.
A jednak odnoszę wrażenie, że wcale nie czujesz się winna i drugi raz zrobiłabyś
to samo.
- Możliwe –
przyznała zgodnie z prawdą Itsuko. – Nie chciałam zawracać głowy nikomu, nie
mając pewności, że Kagata jest w piwnicy. W dodatku czas działał na naszą niekorzyść.
Nie chciałam zwlekać, a poza tym Kagata mógłby się zorientować, gdybyśmy wszystkich
poinformowali. Gdy poszłam sama z Yakumo, mogliśmy upozorować, że przyszliśmy
czegoś szukać i nie wiemy nic o Kagacie. Takie było założenie naszych… Moich
działań.
Kuchiki
westchnął wewnętrznie. Naprawdę nie wiedział, jak powinien to potraktować. Z
jednej strony za niesubordynację i samowolę należała się jakaś kara. Z drugiej
dzięki tej dziewczynie udało im się sprawnie rozwiązać sprawę. Miała trochę
racji, mówiąc, że Kagata zorientowałby się, gdyby więcej shinigami brało udział
w akcji.
Do tego
zdawał sobie świetnie sprawę z tego, że Itsuko postąpiła tak, jak większość
członków jego bliskiego otoczenia by zrobiła. Z jego małżonką na czele. W końcu
Setsuko miała spory udział w wychowaniu tych młodych shinigami. To ona wpoiła
im takie i a nie inne ideały.
- Przyjmę
każdą karę.
Byakuya
popatrzył na zdeterminowaną dziewczynę i odpowiedział:
- Nie tak
prędko. Jest coś jeszcze, co mnie interesuje.
- Co to
takiego?
- Jakim
cudem pokonałaś Kagatę? – zapytał z powagą Kuchiki. – Widziałem, na co cię stać
podczas pokazów walk. Nie powinnaś być w stanie go pokonać. A jednak – nie
spuszczając wzroku z Itsuko. – A więc?
- Miałam
szczęście? – powiedziała niepewnie Itsuko, ale mina kapitana mówiła sama za
siebie. Nie przyjmie takiego wytłumaczenia. – Moje zampakuto… Zdradziło mi, jak
używać bankai. Inaczej faktycznie nie miałabym szans.
- Och? –
mruknął Kuchiki, wyrażając swoje zdziwienie. – Bankai?
- Tak, ale
wolałabym nie zdradzać szczegółów. En Shoku kazali mi nie ujawniać się zbytnio
z tą mocą.
- Obawiam
się, że nie masz innego wyjścia – zadeklarował Byakuya. – Jest to częścią
twojej kary. Zresztą jako twój dowódca wolałbym wiedzieć o tym, jeśli posiadasz
tak potężne zampakuto.
Po dłuższej
chwili milczenia Itsuko wyjaśniła Byakuyi po krótce działanie jej zdolności. Przez
cały czas mężczyzna słuchał w skupieniu, nie odzywając się ani słowem. Po minie
też trudno było cokolwiek wywnioskować.
- Tak to
właśnie wygląda – zakończyła młoda Tomori.
- Rozumiem –
padło w odpowiedzi. – Na razie zabraniam ci pod żadnym pozorem mówić
komukolwiek, o swoich zdolnościach. W szczególności o bankai. Zabraniam ci go
także używać aż do odwołania.
- Dobrze.
- Absolutnie
nikomu.
- Tak jest.
- Możesz odejść.
- A moja… -
zaczęła Itsuko, lecz groźne spojrzenie Kuchikiego skutecznie ją uciszyło.
Skinęła
głową i pożegnała się, po czym wyszła z biura.
- Jak rozmowa
z kapitanem? – zapytała Corrien, którą spotkała na zewnątrz.
- Chyba
dobrze.
- Myślę, że
możesz iść już dziś do domu – oznajmił Renji, który właśnie się zjawił. – I tak
jest już prawie koniec.
- Nic mi nie
jest. Mogę zostać.
- Bałagan został
posprzątany. Ken jest w oddziale czwartym, a Kayo jest obecnie przesłuchiwana
przez oddział drugi. Jutro najpewniej dowiemy się wszystkiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz