– Kayo zachowuje się dziwnie, ale nadal nigdzie nas nie zaprowadziła – oznajmił
z powagą Yakumo. – Straciliśmy cały dzień na obserwowanie jej.
– Może jednak trzeba ją przycisnąć? – zapytała Itsuko i zrobiła z ust dzióbek. –
Albo możemy poprosić ciocię Hotarubi, żeby się tym zajęła, tak jak zrobiła to
ze strażnikiem?
– Ale musiałaby to zrobić po cichu.
– Nie zgodzi się – stwierdził Makoto.
– Czemu? Jesteśmy tak blisko.
– Ja się nie zgadzam – zaprotestowała żywo Corrien. – Technika Hotarubi polega
na wdzieraniu się do czyjegoś umysłu bez jego zgody, to naruszenie prywatności,
odarcie człowieka ze wszelkiej godności i możliwości do podejmowania decyzji.
Właśnie dlatego nałożono na Hotarubi restrykcję, by nie używała tego kiedy
tylko chce. Nie pozwolę zrobić tego swojej podwładnej.
– Nie sądziłem, że to aż tak poważne – mruknął Yakumo oszołomiony stanowczością
Corrien, z jaką kobieta broniła szesnastej oficer. – W takim razie musimy wymyślić coś
innego.
– Powiedzcie mi jeszcze raz, co robiła dzisiaj Kayo.
– Spędziła sporo czasu w magazynie, ale nie sądzę, żeby to było istotne. Pewnie
czegoś szukała.
– Może czegoś dla Kagaty? – podsunęła Itsuko.
– Zakładając, że on żyje.
– Przekabaciłby ją, żeby mu pomogła?
– Albo szantażuje.
– Dobrze, porozmawiam z Kayo – zgodziła się Corrie. – Może uda mi się ją
przekonać, by powiedziała, co się stało.
– Możemy iść też? – zapytała Mitsuko. – Jeśli nie powie tobie, Corrie, może
powie nam. Skonfrontujemy ją z oskarżeniem o wtargnięcie do więzienia i
uwolnienie Kagaty. Może to ją sprowokuje.
– No dobrze – przytaknęła Corrien, choć zrobiła to bardzo niechętnie. Przede
wszystkim zależało jej na tym, by chronić Kayo. Jednak jeśli jej brat Ken był w
niebezpieczeństwie, może warto było dać bliźniakom działać. – Idziemy.
Cała trójka wyszła, zostawiając Itsuko i Yakumo samych.
– Mam przeczucie, że ona nic nie powie – stwierdził chłopak. – Skoro jest tak
ostrożna, że nadal nic nie udało nam się ustalić.
– Nawet jeśli coś powie, to nadal trwa za długo. Musimy coś zrobić.
– Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
– Nie daje mi to spokoju, ile czasu spędzała w magazynie. Cały czas tam
wracała.
– Myślisz, że coś tam znajdziemy? – zapytał z powagą Yakumo, na co Itsuko tylko
wzruszyła ramionami. – Możemy to sprawdzić, ale lepiej byłoby gdybyśmy zgłosili
to Corrie.
– Jeśli coś będzie nie tak, wycofamy się, ale nie możemy tracić więcej czasu.
– No nie wiem.
– Tchórzysz? W takim razie idę sama.
– Nie – Yakumo chwycił ją za ramię, powstrzymując przed wyjściem. – Idziemy
razem.
Itsuko ruszyła pierwsza, niespecjalnie się obawiając w przeciwieństwie do
Yakumo. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ładują się w kłopoty, robiąc coś bez
przełożonej. Jednak to on jako pierwszy wszedł do budynku. Nie dał Itsuko się
narażać i kazał jej się schować za nim, gdy schodzili do piwnicy.
Bez wątpienia nie chodziło o parter, gdzie shinigami trzymali swoje lunche i
inne rzeczy, tylko o magazyn, który był w piwnicy. Zamknięte drzwi nie były
problemem, bo zabrali ze sobą klucz. Yakumo zawahał się jednak.
Widząc to Itsuko wyrwała mu klucz z dłoni i otworzyła drzwi. Usłyszeli jakieś
szmery. Czyżby wyobraźnia płatała im figle, czy ktoś naprawdę tam był?
– Ja pójdę – wyszeptała Itsuko. – Będę udawać, że po coś przyszłam. W razie
czego, dam ci znać.
– Nie.
– Zostań – rozkazała i Yakumo zdziwił się, ile odwagi i pewności siebie, a
także jakieś kategoryczności mogło się mieścić w jednej małej osóbce. Pokiwał
głową, a ona weszła do magazynu. – Hm… Gdzie to może być? – zapytała sama
siebie, rozglądając się dokoła. - Gdzie ten przeklęty zestaw...
Yakumo czekał w gotowości z ręką na zampakuto.
Tymczasem Itsuko rozglądała się po magazynie. Spore pomieszczenie z wnękami,
zastawione rozmaitym sprzętem. Nie było to jednak miejsce, w którym ktoś mógłby
się spokojnie ukrywać przez kilka dni. Dopóki nie dostrzegła kolejnych drzwi.
Wyglądały na bardzo stare i nieużywane, a jednak w ich okolicy było dość
czysto, tak jakby ktoś je niedawno otwierał.
Z łomoczącym sercem, nacisnęła na klamkę, ale drzwi się nie otworzyły. Poczuła zimny metal na karku.
– Bądź cicho i żadnych gwałtownych ruchów – wysapał jej do ucha. – Inaczej
zginiesz i ty i tamten chłoptaś.
– Chłoptaś? - powtórzyła niemal bezgłośnie Itsuko.
– Ken. Tak mu na imię?
– Jest tutaj? - dopytywała.
Musiała mieć pewność.
Musiała mieć pewność.
– Zamknięty w tym pomieszczeniu, ale jeśli nie będziesz posłuszna, żadne z was
już stamtąd nie wyjdzie.
– A więc tutaj cały czas się ukrywałeś, Kagata Aidou – mruknęła Itsuko, cały
czas stojąc nieruchomo.
– Psst! Itsu! – usłyszeli z zewnątrz. – Wszystko gra?
– A teraz powiedz mu, że wszystko w porządku, że tylko się rozejrzysz i zaraz
przyjdziesz.
– Nic tu nie ma! Już idę! – odkrzyknęła Itsuko. Nawet jej głos
nie zadrżał, a sytuacja była przecież niezbyt przyjemna. – Co zamierzasz? –
zapytała cichuko. – Jeśli nie wyjdę, zorientują się, że tu jesteś.
– Wyjdziesz. Grzecznie wyjdziesz i powiesz, że nic nie znalazłaś. Inaczej
będziesz miała na sumieniu kolegę z oddziału, a tego chyba nie chcesz? I żadnych numerów. Skrócę cię o głowę, zanim zdążysz sięgnąć po zampakuto.
– To prawda. Masz nad nami przewagę siły – przyznała Itsuko. – Wyczułeś
naszą obecność, choć ją ukrywaliśmy.
– Lata praktyki, smarkulo.
– No tak, miałeś czas na trening we więzieniu – zaśmiała się pod nosem. Nacisk na karku wzmógł się, powodując nieprzyjemny ból, więc zamilkła. – Grzecznie wyjdę. Jeśli chcesz, możesz
nawet wziąć moją katanę, Yakumo i tak od razu nie zauważy, że zniknęła.
Zgłupiałaś? – usłyszała
z tyłu głowy. – Chcesz
nas oddać jakiemuś baranowi?
Spokojnie, mam plan.
Niby jaki?
Mam plan. Zaufajcie mi i bądźcie gotowi.
– Dawaj – mruknął Kagata, nie zastanowiwszy się nad tym, co robi. Gdyby sam
po nią chwycił, dałby Itsuko czas na ucieczkę, nie mógłby mierzyć w nią kataną.
Jednak pozwalając jej dotknąć własnego zampakuto, wydał na siebie wyrok. – No
już.
Tomori uśmiechnęła się pod nosem, ale nie mógł tego zobaczyć.
– Hanarimasu, Enshoku – powiedziała bezgłośnie, wyciągając powoli katanę z
pochwy. – Chidoku.
Jako że nic się nie wydarzyło, Kagata odebrał od niej katanę i pchnął ją do
przodu, mówiąc
– A teraz grzecznie idź albo chłoptaś zginie.
Jednak Itsuko momentalnie obróciła się do niego, celując w niego drogą
zniszczenia numer sześć. Nie trafiła, bo mężczyzna uskoczył. Do tego zamachnął
się kataną i zranił ją w ramię. Jednak demoniczne zaklęcie, uderzając w ścianę,
narobiło hałasu, dając Yakumo sygnał, że coś jest nie tak.
Wpadł do magazynu z kataną dłoni, gotowy do walki. Tym samym też skupił na
sobie uwagę Kagaty, a na to właśnie czekała Itsuko. Machnęła zamaszyście
zranioną ręką, ochlapując Kagatę własną krwią. Ta niespodziewanie zaczęła
wypalać w jego skórze ranki, jakby zmieniła się w kwas.
Zresztą tym właśnie była. Tajemnicza zdolność, której potajemnie użyła Itsuko
to właśnie zamiana własnej krwi, a raczej nadanie jej trującego, żrącego
charakteru. Chwila nieuwagi sprawiła, że mężczyzna upuścił jej katanę,
zakrywając twarz.
Toteż Itsuko zniknęła w shunpo, chwytając ją. Yakumo też zdążył do niej
doskoczyć i chyba chciał ją wyciągnąć z magazynu lub walczyć z Kagatą.
Powstrzymała go jednak:
– Użyj Kuchu Fuyo i wydostań stamtąd Kena! – rozkazała, wskazując głową na zamknięte drzwi magazynu. – Dasz radę się tam
dostać, nie możemy ryzykować zdrowiem Kena, używając demonicznej magii do wyważenia drzwi.
Nie był zadowolony, że musi zostawić przyjaciółkę, ale wykonał polecenie. Ufał jej. Po
wydostaniu Kena mógł zawiadomić Corrie. Zresztą podejrzewał, że wybuch wzbudził
już zainteresowanie shinigami. Używając Kuchu Fuyo, zmienił się w wiatr i
przeniknął do kolejnego pomieszczenia. W ten sposób mógł wyciągnąć chłopaka,
nie niszcząc drzwi.
W tym czasie Kagata już się pozbierał i z wściekłością rzucił się Itsuko. Ta
prychnęła z niezadowoleniem, blokując cios kataną. Trzymała ją jednak w lewej
ręce, bo prawą miała zranioną. Uświadomiła sobie też, że nie może użyć shikai.
Miliony ostrzy nie tylko nie zmieściłyby się w pomieszczeniu, ale rozsadziły
budynek, a to narażało na szwank nie tylko ją, ale także przyjaciół.
Przez chwilę mogła tylko unikać lub blokować ciosy Aidou. Były jednak bardzo
potężne. Nie dzierżył nawet własnej katany, a tą, którą zabrał Kenowi. Mimo to
był bardzo silny. Podnosił też poziom reiatsu, które zaczęło wypełniać całą
piwnicę. Tomori zrobiła to samo, próbując się bronić.
Sytuacja była zła. Mogła spróbować uciec, ale obawiała się, że Kagata jej na to
nie pozwoli. Potrzebowała też dać Yakumo chwilę, by wydostać Kena z budynku.
Głupia! Zginąć? To
był twój plan?
Nie.
Nie pokonasz go tak.
W takim razie dajcie mi coś, czym go pokonam! – warknęła na swoje zampakuto
Itsuko. Wiedziała, że jeśli zdradzą jej nazwę bankai, jeśli go użyje, wygra.
Wiedziała, na czym miało polegać, ale wciąż nie mogła go użyć.
To za szybko!
No już! Dajcie mi to!
Potem damy ci też nauczkę.
– Bankai! Chimamire no hana! – krzyknęła Itsuko, a na klatce piersiowej
Kagaty wyrosła róża. Dokładniej był to tylko pączek, który rósł i rósł, powoli
rozkwitając w piękny, krwistoczerwony kwiat. Przy okazji wysysając energię
życiową ze swojej ofiary i transferując ją i przekształcając w reiatsu Itsuko.
– Giń.
Od początku wiedziała, jak niebezpieczne są jej zdolności. En Shoku od razu
powiedzieli jej, na czym one polegają, ale nie chcieli nauczyć jej zbyt wiele,
sądząc, że to zbyt duże brzemię dla tak młodej shinigami. Dali jej już potężne
shikai i dwie dodatkowe zdolności, bo była silna i dobrze sobie radziła. Nie
planowali jednak dzielić się z nią Chimamire no hana. Nie teraz, nigdy.
Działało podobnie jak Ketsueki no hana, gdzie kwiat roży wyrastał np. na masce
pustego, zabijając go od środka. Ta zdolność działała jednak jedynie na hollowy
i być może menosy. Nie byłaby jednak wystarczająco silna w starciu z
arrancarem.
Jednak Chimamire no hana było o wiele potężniejsze, bo czyniło Itsuko
silniejszą z każdym pokonanym wrogiem. W dodatku nie miało ograniczeń, co
znaczyło, że mogła w ten sposób zabić także shinigami. Ciężko będzie jej ukryć
tą zdolność, a niewątpliwie było się czego bać.
Wykończ go, zanim
ktoś to zobaczy! – ponaglił ją En.
Nie chciała zabijać shinigami, nawet jeśli zrobił wiele okrutnych rzeczy. Nie
chciała też, by jej siła wyszła na jaw. Jednak nie miała wyjścia, bo nawet
jeśli go nie zabije, wszyscy się dowiedzą, że dała radę go pokonać. O ile da
radę, bo moment zawahania mógł ją drogo kosztować. Zwiększyła moc bankai i po
chwili patrzyła jak mężczyzna upada martwy na ziemi.
W tej samej chwili do piwnicy wparowała też Corrien wraz z kilkoma podwładnymi,
ale było już po wszystkim. Kobieta popatrzyła na Itsuko, oceniając, czy młoda
shinigami była ranna. Sytuacja nie była krytyczna. Rozkazała, więc jednemu z podwładnych skontaktować się z oddziałem drugim oraz strażnikami
więzienia. Sama podeszła do Tomori i objęła ją ramieniem, by wyprowadzić na zewnątrz.
– Chodźmy stąd – zaproponowała, nie wiedząc jak dziewczyna poradzi sobie z
wydarzeniami tego dnia. – Oni zajmą się resztą, a ty potrzebujesz opieki medycznej.
Dzieciaki zawsze muszą się w coś wpakować, bez tego nie byłoby akcji. Samowolkę Itsuko i Yakumo mogli przypłacić życiem, chyba nie do końca zdawali sobie z tego sprawę. Owszem, przeczucie ich nie zawiodło, a sprawę udało się rozwiązać, ale dość sporym kosztem i niepotrzebnym ryzykiem. Chociaż zważywszy na to, czyim dzieckiem jest Itsu, to chyba nie ma co się dziwić. Potrafi postawić na swoim, a to może się różnie dla niej skończyć w przyszłości. Pochwalić ją można za zimną krew, niewiele osób, nawet bardziej doświadczonych, dałoby sobie z tym radę. Z pewnością były inne sposoby, żeby to załatwić, tu pewnie tego doświadczenia zabrakło. Mam też wątpliwości co do uzyskania przez Itsu bankai. Dość szybko, ledwo wyszła z Akademii i już. Do tego jej zdolności są dość specyficzne. Raczej jej to sympatii nie przyniesie.
OdpowiedzUsuńBędę czekać na ciąg dalszy.
Pozdrawiam