Obserwatorzy

Rumours


piątek, 3 maja 2019

Chapter 31 - Liar


            Oboje ruszyli w shunpo i bardzo szybko znaleźli się na miejscu. Nieco zziajani. Dawno już się tyle nie nabiegali, ale sprawę należało rozwiązać. Mieli szansę się wykazać, a do tego byli w swoim żywiole i nikt ich nie ograniczał. Spojrzeli po sobie i weszli do budynku. Zaraz na wejściu zatrzymała ich straż, ale wylegitymowali się jako wysłannicy drugiego oddziału.
            - Szukamy Imamury Toru – oznajmiła Mitsuko, uśmiechając się do straży.
            - Toru jest akurat na przerwie.
            - Ale jest tutaj, w pracy, tak?
            - Tak. Idźcie na do końca korytarza i na prawo, a potem pokój po lewej. Tam go znajdziecie.
            - Dziękujemy.
            Pomaszerowali zgodnie ze wskazówkami i faktycznie zastali tam mężczyznę. Siedział na kanapie z kanapką w jednej ręce i kubkiem herbaty w drugiej. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Czyżby skutki uboczne uśpienia z poprzedniego dnia, a może jakieś zmartwienia?
            - Dzień dobry – odezwała się Mitsuko, wchodząc do pomieszczenia jako pierwsza. – Pan Imamura Toru?
            - Tak, to ja – burknął.
            - Jesteśmy z oddziału drugiego.
            - Już złożyłem zeznania waszej vice kapitan.
            - Naszym zdaniem pominął pan coś, co mogłoby być istotne dla śledztwa.
            - Nic nie ukryłem. Powiedziałem, co mam do powiedzenia. Żegnam.
            - Oj, nieładnie tak wyganiać ludzi, którzy tylko wykonują swoją pracę – roześmiała się Mitsuko. – Może jednak zechce pan powiedzieć prawdę po dobroci?
            - Powiedziałem już. Wynocha.
            - Kryjesz zbiega, chociaż to on jedenaście lat temu zabił twojego brata? – zapytał kpiąco Makoto. – Za pomoc w ucieczce tobie również grozi kara. Nawet śmierci, jeśli będziesz utrudniał śledztwo.
            - W niczym nie pomogłem.
            - W niczym? Na pewno? – dociekała Mitsuko. – Skoro nie chce pan mówić, nie mamy innego wyjścia – stwierdziła, stając naprzeciwko niego. Przykucnęła, patrząc mu w oczy i chwyciła za katanę. – Kashimasu, Yami – wyszeptała dziewczyna. – Hikari no kyushu.
            W pomieszczeniu zapanował mrok. Imamura nie zdążył jednak krzyknąć, bo Makoto zasłonił mu usta. Coś oplotło się wokół niego, mógł się jedynie domyślać, że to któreś z zaklęć wiążących, by nie uciekł.
            - Może odświeżymy ci pamięć – powiedziała Mitsuko, choć mężczyzna nie mógł jej zobaczyć. Po chwili ujrzał natomiast twarz Kagaty, a po chwili całą sylwetkę. Mężczyzna stał tuż przed nim i Imamura Toru widział go bardzo dokładnie pomimo ciemności. Domyślił się, że to swego rodzaju iluzja. Przeraził się, dopiero gdy po chwili zobaczył także swojego brata. Młodego tak, jak go zapamiętał. Widział, jak Kagata podrzyna mu gardło kataną. Znowu i znowu. Zamknął, więc oczy czekając aż to się skończy. – Masz już dość? Będziesz mówić?
            - Nic nie wiem – zapierał się jednak Imamura, a Mitsuko westchnęła.
            Schowała katanę, a ciemność momentalnie zniknęła. Tym samym również zaklęcie wiążące. Bliźniaki popatrzyły z niezadowoleniem na mężczyznę.
            - Nie mamy wyboru – stwierdził Makoto. – Jesteś aresztowany.
            - Nic na mnie nie macie.
            - Utrudnianie śledztwa na początek wystarczy. Przekażemy cię naszej vice kapitan, już ona wyciągnie z ciebie prawdę, czy tego chcesz, czy nie.
            Aizawa zdziwiła się, gdy została wezwana, by przesłuchać strażnika raz jeszcze. Tym bardziej że był skuty i siedział w areszcie. Popatrzyła krytycznie na zadowolone z siebie bliźniaki.
            - Co to ma znaczyć? – zapytała, marszcząc brwi.
            - On coś wie – oznajmiła Mitsuko.
            - Ale nie mogliśmy z niego tego wyciągnąć – dokończył Makoto.
            - Tylko ty ciociu dasz radę wydobyć z niego prawdę.
            - Sugerujecie, że mam zajrzeć do jego umysłu? Muszę mieć jakieś podstawy, żeby grzebać komuś w głowie – zdenerwowała się Hotarubi. – Wasze przeczucie, że on coś wie, to za mało.
            - On coś wie – powtórzyła Mitsuko.
            - Jest bratem zabitego przez Kagatę mężczyzny. Został strażnikiem pół roku po śmierci brata, gdy już Kagata został osadzony.
            - No i? Co złego w tym, że chciał pilnować kogoś, kto zabił jego brata i nie tylko?
            - Mógł być z nim w zmowie. Wcześniej należał do oddziału siódmego. Znał Kagatę. Kagata zabił jego brata, ale nie mamy pewności, że to nie było Toru na rękę. Może to ukartowali? Ze strażników, którzy byli na warcie w dniu ucieczki, tylko on wrócił do pracy.
            - To o niczym nie świadczy – ucięła Hotarubi. – Jak na razie brzmi to, jak jakieś teorie spiskowe.
            - Ciociu zaufaj nam. On coś wie – zadeklarowała Mitsuko, twardo odwzajemniając spojrzenie Aizawy.
            - A jeśli się mylicie?
            - Nie mylimy się. On coś wie.
            - On coś wie.
            - Jesteśmy blisko.
            Aizawa westchnęła. Miała wątpliwości, ale była zaciekawiona faktem, że bliźniaki wyglądały na naprawdę pewne swojej racji.
            - Jeśli się mylicie, do końca swojej kariery w oddziale, będziecie się zajmować sprzątaniem i możecie zapomnieć o jakichkolwiek zadaniach terenowych.
            - Zgoda – odpowiedzieli chórem.
            - Zaczekajcie na mnie na górze – rozkazała Aizawa. – Chcę zostać z nim sama. To nie potrwa długo.
            W tym samym czasie Itsuko i Yakumo przeczesywali teren oddziału. Nie znali zbyt dobrze wszystkich budynków, a to była dobra okazja, żeby się rozeznać. Naprawdę mieli nadzieję, że natkną się na jakąś wskazówkę. Na razie czuli się trochę wykluczeni ze śledztwa. Corrien mogła sprawdzić tyle rzeczy, a bliźniaki przesłuchać strażnika, a oni? Nic.
            - Myślisz, że on naprawdę ukrywa się gdzieś tutaj? – zapytał cicho Yakumo.
            - Nie wiem – Itsuko wzruszyła ramionami. – Kto wie.
            - Nie boisz się?
            - Boję? Nie. Trochę martwię, wiadomo, ale jakoś nie wyobrażam sobie, żeby miał na nas wyskoczyć zza rogu.
            - W biały dzień nie, ale w nocy? Wszyscy śpią, jest cicho, ciemno.
            - A ty się boisz?
            - Nie, ale nie chciałbym się zbłaźnić zaraz na początku roboty, bo dałem się pociąć jakiemuś psychopacie.
            - Ja też nie, ale myślę, że będzie ok.
            - Skąd ta pewność.
            - Corrie jest z nami i Mitsu, i Mako. Razem damy radę go znaleźć.
            - Podziwiam twój optymizm – stwierdził Yakumo, kiwając głową z uznaniem. – Nigdy ci go nie brakło.
            - Nabijasz się ze mnie?
            - Nie. Mówię poważnie.
            - Hmm… No dzięki – mruknęła Tomori i uśmiechnęła się. – O! To Kayo. Kayo!
            - Co robisz? – upomniał ją Yakumo.
            - Nie możemy się obijać cały dzień, potrzebujemy jakiejś przykrywki. Może Kayo znajdzie nam jakieś zadanie.
            - Itsuko, coś się stało? – zapytała Kayo.
            Wyglądała na zmęczoną. 
            - Może masz dla nas coś do roboty?
            - Możecie potrenować, jeśli nie macie nic do zrobienia. Chociaż w sumie… - zawahała się. – Właściwie… Ale sama miałam to zrobić.
            - Możemy się tym zająć.
            - Chodzi tylko o to, by wbić raporty z tego tygodnia do systemu, ale jeśli się zaloguję… Wtedy moglibyście to zrobić, a ja mogłabym zobaczyć, co z moim bratem.
            - Co z nim? – zdziwił się Yakumo.
            Kayo pobladła.
            - Jak to co? Jest… Chory. Siedzi w domu. Miał temperaturę bardzo wysoką.
            - To tym bardziej leć do niego, a my zajmiemy się raportami – zadeklarowała radośnie Itsuko i chwyciwszy Yakumo pod ramię, pociągnęła go, podążając za szesnastą oficer.
            Kayo objaśniła im, co i jak. Miała jeszcze moment zawahania, bo teoretycznie powinna zrobić to sama, ale dwójka młodych shinigami zapewniła ją, że zajmą się wszystkim.
            Kolejne kilka godzin spędzili w ciasnym pomieszczeniu. Itsuko siedziała na podłodze z papierami, dyktując Yakumo treść dokumentów. On zaś wpisywał je do systemu.
            - Czekaj – powiedziała.
            - Co? Nie możesz się doczytać? – zapytał Yakumo, spoglądając na nią. – Daj.
            - Nie, to nie to. Wydawało mi się, że widziałam przed chwilą Kayo.
            - Serio? Przecież miała iść do domu.
            - Poczekaj, zaraz przyjdę.
            - Idę z tobą.
            - Nie, ktoś musi pilnować komputera – zaoponowała Tomori. – Nie możemy po prostu wyjść.
            - Przecież to tylko na chwilę.
            Itsuko skapitulowała. Wyszli z budynku. Zobaczyli, jak Kayo wchodzi do sąsiedniego baraku i podążyli za nią. Wyczuła ich i obróciła się.
            - Itsuko, Yakumo? – przeraziła się. – Coś się stało?
            - Myśleliśmy, że wróciłaś do domu.
            - Nie. Znaczy tak… Zapomniałam czegoś.
            - Tak? Czego? Możemy pomóc ci szukać – zaproponowała Itsuko, uśmiechając się wesoło.
            - Nie, nie trzeba. I tak już dużo dla mnie zrobiliście – stwierdziła Kayo, odwzajemniając gest. – Zresztą wygląda na to, że tutaj tego nie ma.
            - Ledwo spojrzałaś.
            - Jak wam idzie z raportami?
            - Zostały nam ostatnie trzy – odparł Yakumo. – Po prostu zobaczyliśmy cię i wyszliśmy zobaczyć, czy coś się stało.
            - Co się miało stać?
            - Nie wiem. Po prostu...
            - No dobrze, dziękuję za waszą troskę – zaśmiała się Kayo i chwyciwszy ich oboje pod ramię, ruszyła w drogę powrotną. – Jeśli chcecie, mogę dokończyć raporty, skoro już tu jestem, a wy zróbcie sobie przerwę.
            - Zaczęliśmy, to skończymy, wracaj do brata.
            - No dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz