Oboje ruszyli
w shunpo i bardzo szybko znaleźli się na miejscu. Nieco zziajani. Dawno już się
tyle nie nabiegali, ale sprawę należało rozwiązać. Mieli szansę się wykazać, a
do tego byli w swoim żywiole i nikt ich nie ograniczał. Spojrzeli po sobie i weszli
do budynku. Zaraz na wejściu zatrzymała ich straż, ale wylegitymowali się jako
wysłannicy drugiego oddziału.
- Szukamy
Imamury Toru – oznajmiła Mitsuko, uśmiechając się do straży.
- Toru jest
akurat na przerwie.
- Ale jest
tutaj, w pracy, tak?
- Tak.
Idźcie na do końca korytarza i na prawo, a potem pokój po lewej. Tam go
znajdziecie.
-
Dziękujemy.
Pomaszerowali
zgodnie ze wskazówkami i faktycznie zastali tam mężczyznę. Siedział na kanapie z
kanapką w jednej ręce i kubkiem herbaty w drugiej. Wyglądał na bardzo
zmęczonego. Czyżby skutki uboczne uśpienia z poprzedniego dnia, a może jakieś
zmartwienia?
- Dzień
dobry – odezwała się Mitsuko, wchodząc do pomieszczenia jako pierwsza. – Pan Imamura
Toru?
- Tak, to ja
– burknął.
- Jesteśmy z
oddziału drugiego.
- Już
złożyłem zeznania waszej vice kapitan.
- Naszym
zdaniem pominął pan coś, co mogłoby być istotne dla śledztwa.
- Nic nie
ukryłem. Powiedziałem, co mam do powiedzenia. Żegnam.
- Oj,
nieładnie tak wyganiać ludzi, którzy tylko wykonują swoją pracę – roześmiała się
Mitsuko. – Może jednak zechce pan powiedzieć prawdę po dobroci?
-
Powiedziałem już. Wynocha.
- Kryjesz
zbiega, chociaż to on jedenaście lat temu zabił twojego brata? – zapytał kpiąco
Makoto. – Za pomoc w ucieczce tobie również grozi kara. Nawet śmierci, jeśli
będziesz utrudniał śledztwo.
- W niczym
nie pomogłem.
- W niczym?
Na pewno? – dociekała Mitsuko. – Skoro nie chce pan mówić, nie mamy innego
wyjścia – stwierdziła, stając naprzeciwko niego. Przykucnęła, patrząc mu w oczy
i chwyciła za katanę. – Kashimasu, Yami – wyszeptała dziewczyna. – Hikari no kyushu.
W
pomieszczeniu zapanował mrok. Imamura nie zdążył jednak krzyknąć, bo Makoto
zasłonił mu usta. Coś oplotło się wokół niego, mógł się jedynie domyślać, że to
któreś z zaklęć wiążących, by nie uciekł.
- Może
odświeżymy ci pamięć – powiedziała Mitsuko, choć mężczyzna nie mógł jej
zobaczyć. Po chwili ujrzał natomiast twarz Kagaty, a po chwili całą sylwetkę.
Mężczyzna stał tuż przed nim i Imamura Toru widział go bardzo dokładnie pomimo
ciemności. Domyślił się, że to swego rodzaju iluzja. Przeraził się, dopiero gdy po chwili zobaczył także swojego brata. Młodego tak, jak go zapamiętał.
Widział, jak Kagata podrzyna mu gardło kataną. Znowu i znowu. Zamknął,
więc oczy czekając aż to się skończy. – Masz już dość? Będziesz mówić?
- Nic nie
wiem – zapierał się jednak Imamura, a Mitsuko westchnęła.
Schowała
katanę, a ciemność momentalnie zniknęła. Tym samym również zaklęcie wiążące.
Bliźniaki popatrzyły z niezadowoleniem na mężczyznę.
- Nie mamy
wyboru – stwierdził Makoto. – Jesteś aresztowany.
- Nic na
mnie nie macie.
-
Utrudnianie śledztwa na początek wystarczy. Przekażemy cię naszej vice kapitan,
już ona wyciągnie z ciebie prawdę, czy tego chcesz, czy nie.
Aizawa
zdziwiła się, gdy została wezwana, by przesłuchać strażnika raz jeszcze. Tym bardziej że był skuty i siedział w areszcie. Popatrzyła krytycznie na
zadowolone z siebie bliźniaki.
- Co to ma
znaczyć? – zapytała, marszcząc brwi.
- On coś wie
– oznajmiła Mitsuko.
- Ale nie
mogliśmy z niego tego wyciągnąć – dokończył Makoto.
- Tylko ty
ciociu dasz radę wydobyć z niego prawdę.
-
Sugerujecie, że mam zajrzeć do jego umysłu? Muszę mieć jakieś podstawy, żeby
grzebać komuś w głowie – zdenerwowała się Hotarubi. – Wasze przeczucie, że on
coś wie, to za mało.
- On coś wie
– powtórzyła Mitsuko.
- Jest
bratem zabitego przez Kagatę mężczyzny. Został strażnikiem pół roku po śmierci
brata, gdy już Kagata został osadzony.
- No i? Co
złego w tym, że chciał pilnować kogoś, kto zabił jego brata i nie tylko?
- Mógł być z
nim w zmowie. Wcześniej należał do oddziału siódmego. Znał Kagatę. Kagata zabił
jego brata, ale nie mamy pewności, że to nie było Toru na rękę. Może to
ukartowali? Ze strażników, którzy byli na warcie w dniu ucieczki, tylko on
wrócił do pracy.
- To o
niczym nie świadczy – ucięła Hotarubi. – Jak na razie brzmi to, jak jakieś
teorie spiskowe.
- Ciociu
zaufaj nam. On coś wie – zadeklarowała Mitsuko, twardo odwzajemniając spojrzenie Aizawy.
- A jeśli
się mylicie?
- Nie mylimy
się. On coś wie.
- On coś
wie.
- Jesteśmy
blisko.
Aizawa
westchnęła. Miała wątpliwości, ale była zaciekawiona faktem, że bliźniaki
wyglądały na naprawdę pewne swojej racji.
- Jeśli się
mylicie, do końca swojej kariery w oddziale, będziecie się zajmować sprzątaniem
i możecie zapomnieć o jakichkolwiek zadaniach terenowych.
- Zgoda –
odpowiedzieli chórem.
-
Zaczekajcie na mnie na górze – rozkazała Aizawa. – Chcę zostać z nim sama. To
nie potrwa długo.
W tym samym
czasie Itsuko i Yakumo przeczesywali teren oddziału. Nie znali zbyt dobrze
wszystkich budynków, a to była dobra okazja, żeby się rozeznać. Naprawdę mieli
nadzieję, że natkną się na jakąś wskazówkę. Na razie czuli się trochę
wykluczeni ze śledztwa. Corrien mogła sprawdzić tyle rzeczy, a bliźniaki
przesłuchać strażnika, a oni? Nic.
- Myślisz,
że on naprawdę ukrywa się gdzieś tutaj? – zapytał cicho Yakumo.
- Nie wiem –
Itsuko wzruszyła ramionami. – Kto wie.
- Nie boisz
się?
- Boję? Nie.
Trochę martwię, wiadomo, ale jakoś nie wyobrażam sobie, żeby miał na nas
wyskoczyć zza rogu.
- W biały
dzień nie, ale w nocy? Wszyscy śpią, jest cicho, ciemno.
- A ty się
boisz?
- Nie, ale
nie chciałbym się zbłaźnić zaraz na początku roboty, bo dałem się pociąć
jakiemuś psychopacie.
- Ja też
nie, ale myślę, że będzie ok.
- Skąd ta
pewność.
- Corrie jest
z nami i Mitsu, i Mako. Razem damy radę go znaleźć.
- Podziwiam
twój optymizm – stwierdził Yakumo, kiwając głową z uznaniem. – Nigdy ci go nie brakło.
- Nabijasz
się ze mnie?
- Nie. Mówię
poważnie.
- Hmm… No
dzięki – mruknęła Tomori i uśmiechnęła się. – O! To Kayo. Kayo!
- Co robisz?
– upomniał ją Yakumo.
- Nie możemy
się obijać cały dzień, potrzebujemy jakiejś przykrywki. Może Kayo znajdzie nam
jakieś zadanie.
- Itsuko,
coś się stało? – zapytała Kayo.
Wyglądała na zmęczoną.
Wyglądała na zmęczoną.
- Może masz
dla nas coś do roboty?
- Możecie
potrenować, jeśli nie macie nic do zrobienia. Chociaż w sumie… - zawahała się. –
Właściwie… Ale sama miałam to zrobić.
- Możemy się
tym zająć.
- Chodzi
tylko o to, by wbić raporty z tego tygodnia do systemu, ale jeśli się zaloguję…
Wtedy moglibyście to zrobić, a ja mogłabym zobaczyć, co z moim bratem.
- Co z nim? –
zdziwił się Yakumo.
Kayo
pobladła.
- Jak to co?
Jest… Chory. Siedzi w domu. Miał temperaturę bardzo wysoką.
- To tym
bardziej leć do niego, a my zajmiemy się raportami – zadeklarowała radośnie
Itsuko i chwyciwszy Yakumo pod ramię, pociągnęła go, podążając za szesnastą
oficer.
Kayo
objaśniła im, co i jak. Miała jeszcze moment zawahania, bo teoretycznie powinna
zrobić to sama, ale dwójka młodych shinigami zapewniła ją, że zajmą się
wszystkim.
Kolejne
kilka godzin spędzili w ciasnym pomieszczeniu. Itsuko siedziała na podłodze z
papierami, dyktując Yakumo treść dokumentów. On zaś wpisywał je do systemu.
- Czekaj –
powiedziała.
- Co? Nie
możesz się doczytać? – zapytał Yakumo, spoglądając na nią. – Daj.
- Nie, to nie
to. Wydawało mi się, że widziałam przed chwilą Kayo.
- Serio? Przecież miała iść do domu.
- Poczekaj,
zaraz przyjdę.
- Idę z
tobą.
- Nie, ktoś
musi pilnować komputera – zaoponowała Tomori. – Nie możemy po prostu wyjść.
- Przecież
to tylko na chwilę.
Itsuko
skapitulowała. Wyszli z budynku. Zobaczyli, jak Kayo wchodzi do sąsiedniego
baraku i podążyli za nią. Wyczuła ich i obróciła się.
- Itsuko,
Yakumo? – przeraziła się. – Coś się stało?
-
Myśleliśmy, że wróciłaś do domu.
- Nie.
Znaczy tak… Zapomniałam czegoś.
- Tak?
Czego? Możemy pomóc ci szukać – zaproponowała Itsuko, uśmiechając się wesoło.
- Nie, nie
trzeba. I tak już dużo dla mnie zrobiliście – stwierdziła Kayo, odwzajemniając
gest. – Zresztą wygląda na to, że tutaj tego nie ma.
- Ledwo
spojrzałaś.
- Jak wam
idzie z raportami?
- Zostały
nam ostatnie trzy – odparł Yakumo. – Po prostu zobaczyliśmy cię i wyszliśmy
zobaczyć, czy coś się stało.
- Co się
miało stać?
- Nie wiem. Po prostu...
- No dobrze,
dziękuję za waszą troskę – zaśmiała się Kayo i chwyciwszy ich oboje pod ramię,
ruszyła w drogę powrotną. – Jeśli chcecie, mogę dokończyć raporty, skoro już tu
jestem, a wy zróbcie sobie przerwę.
- Zaczęliśmy, to skończymy, wracaj do brata.
- No dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz