W Seireitei
rozległ się alarm, co nieco zaniepokoiło shinigamich. Już dawno nie słyszeli
tego wycia. Przecież nie uruchamiało się z powodu pustych w Rukongai lub
świecie żywych, a więc musiało się stać coś poważnego. W chwilę później do
oddziału drugiego zawitał posłaniec, przynosząc złe wieści.
Z więzienia
zbiegł bardzo silny shinigami skazany za morderstwa. Czemu nie wykonano na nim
kary śmierci, a jedynie zamknięto? Tego nikt nie wiedział. Swego czasu chodziły
pogłoski, że był to ktoś spokrewniony z Radą, która zainterweniowała.
Oskarżonego zaklasyfikowano jako niepoczytalnego, co łagodziło karę. Teraz
uciekł.
Nie było
wątpliwości, że ktoś mu w tym pomógł i to bardzo skutecznie, bo mężczyzna
siedział w zamknięciu przez ostatnie jedenaście lat i dopiero teraz się
wydostał. Ślady prowadziły do wyjścia z budynku, a potem się urywały. Nie było
wiadomo, kto mu pomógł, ani dokąd udał się zbieg.
Sprawa była
poważna i wymagała szybkiego rozwiązania, więc zajęła się tym sama Hotarubi.
Wybrała sobie do pomocy kilku Omnitsukaido, w tym bliźniaki, które świetnie
rokowały i zdawały się mieć ciekawe zdolności, które pomogą w złapaniu zbiega. Aizawa
wiele się po nich spodziewała, w końcu były dziećmi jej dawnego kapitana.
Być może
Ichimaru nie cieszył się zbyt wielką sławą, przynajmniej w dobrym tego słowa
znaczeniu, to jednak dla Hotarubi, jak i reszty starego trzeciego oddziału
wciąż był wzorem. Kimś godnym zaufania i bardzo mądrym oraz doświadczonym, co
nie zawsze okazywał.
Czy
bliźniaki wdały się bardziej w niego? A może w Rangiku? Tego Aizawa chciała się
przekonać. Z tak dobranym składem stawiła się u Sui Feng, by potwierdzić kilka
szczegółów. Wszystkie oddziały zostały już poinformowane o zajściu. Shinigami
mieli zachować czujność i współpracować z grupą śledczą w razie potrzeby.
Pierwszym
miejscem, do jakiego się udali, było więzienie, gdzie przetrzymywano zbiega. Kagata
Aidou był niegdyś dziewiątym oficerem w oddziale siódmym, później dyscyplinarnie
przeniesionym do Szóstki, gdzie po roku zaczął wykazywać bardzo niezdrowe
zachowania. Nikt wtedy jednak nie zareagował.
To znaczy
Kuchiki karał surowo wszelkie uchybienia od zasad, ale nikt, nawet on nie
przypuszczał, że jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej, którą okazały się morderstwa
popełnione przez Kagatę.
- Akira,
Shein, sprawdźcie celę, w której przetrzymywano zbiega – rozkazała Aizawa, gdy
tylko dotarli na miejsce. – Nario, Mitsuko, Makoto, chcę, żebyście sprawdzili
ślady wokół budynku i przy wejściu. Upewnijcie się, by nic nie przeoczyć. Musimy
jak najszybciej złapać trop. Ja porozmawiam ze strażnikami. Spotkamy się
wszyscy przy wyjściu i przegrupujemy.
- Tak jest.
Tak też
zrobili. Wszyscy zniknęli w shunpo, rozchodząc się do wyznaczonych zadań. Cela
wyglądała tragicznie. Widać było wielokrotne próby ucieczki w postaci
podpiłowanych krat, dziur w ścianach, ale także oznaki ogólnej destrukcyjności
Kagaty. Wszystkie ślady były jednak starsze przynajmniej o tydzień. Nic
świeżego jednak nie znaleziono, co potwierdzało, że ktoś musiał go zwyczajnie
wypuścić z celi. Inaczej nie miał szans się wydostać. W dodatku musiał to być
ktoś, kto doskonale znał się na demonicznej magii będącej dodatkowym zabezpieczeniem
celi.
Strażnicy,
którzy rozmawiali z Aizawą potwierdzili wnioski jej podwładnych. Kagata Aidou
był bardzo agresywny i destrukcyjny. Do tego bardzo silny, więc bez problemu
zdewastował celę, używając siły fizycznej zwiększonej dzięki podniesionemu
poziomowi reiatsu. Sprawiał przez lata wiele kłopotów i zniszczeń, nie zważając
na możliwość odniesienia ran.
Oczywiście
shinigami zobowiązani byli wzywać medyków, ale nawet spętany zaklęciami i ranny
zachowywał się bardzo agresywnie. Szamotał się i pluł na ludzi, strasząc
młodych medyków z Czwartego oddziału. W efekcie większość nie chciała
przychodzić i tylko jedna miała odwagę udzielić mu pomocy. Hotarubi nie była zaskoczona
słysząc, że była to zastępcza shinigami Kurosaki Yuzu podlegająca pod oddział czwarty.
Jednak tego
dnia, gdy Kagata uciekł, nie było żadnych gości, ani epizodów. Zresztą po
ostatnim wybryku trzymali go lekko naszprycowanego lekami uspokajającymi. Tym bardziej
trudno było wierzyć, że zdołał wydostać się sam.
- A jak wasze
śledztwo? – zapytała wreszcie Hotarubi.
- Brak oznak
włamania lub szamotaniny. Zdaje się, że strażnicy zostali obezwładnieni, gdy
ktoś wchodził do środka – stwierdziła Nario i spojrzała na bliźniaki. – Mitsuko
słusznie zauważyła, że strażnicy musieli znać tą osobę i nie spodziewać się
ataku.
- Nic jednak
nie pamiętają.
- Zatem ktoś
musiał wymazać im także pamięć krótkotrwałą, wejść do środka. Tam obezwładnić
kolejnych strażników i zrobić to samo, następnie wypuścić Kagatę i wyprowadzić
go bezpiecznie z budynku.
- To
domysły. A my potrzebujemy konkretów i poszlak, gdzie go szukać.
- Jeśli
wierzyć zeznaniom, ostatni raz widziano Kagatę podczas południowego obchodu.
Trzy godziny później strażnicy obudzili się, nie mając pojęcia co się stało i
po szybkim sprawdzeniu terenu, zgłosili ucieczkę więźnia.
- Doliczmy przekaz
informacji i nasze śledztwo, czyli zbieg jest przed nami o nawet cztery godziny
– mruknął Makoto. – To dużo i mało. Nie sądzę, żeby zdążył dostać się niezauważony
do którejś z bram do Rukongai, a teraz już na pewno nie uda mu się wydostać za
mury.
- To prawda –
przytaknęła Aizawa.
- Możemy
przypuszczać, że wciąż znajduje się na terenie któregoś z oddziałów –
stwierdził Shein, a Hotarubi skinęła głową. – Czy to możliwe, że ktoś z shinigami
ukrył go u siebie w oddziale?
-
Prawdopodobnie.
- W takim
razie trzeba poinformować wszystkie oddziały, by zaczęły szukać – powiedziała Nario.
- Nie –
zaoponowała Mitsuko. – To może nam utrudnić sprawę, jeśli będzie wiedzieć, że
się zbliżamy.
- Jeśli
spanikuje, uda nam się go wypłoszyć.
- Wcale nie –
wtrącił się Makoto, popierając wersję siostry. – To zimnokrwisty morderca i
dobrze zaplanowana ucieczka.
- Tego nie możemy
wiedzieć – oznajmiła Hotarubi. – Nie wolno nam niczego zgadywać.
- Niemniej
lepiej będzie puścić informację, że najprawdopodobniej czai się gdzieś przy
bramach lub już wydostał się do Rukongai – rzekła z powagą Mitsuko, łapiąc się
pod boki. Nario zmarszczyła brwi, lecz pozwoliła jej mówić. – Poczuje się bezpieczny
i może popełni błąd. Nie będzie też spodziewał się, że szukamy go na ternie
Seireitei, a zarazem uniemożliwi mu ewentualną ucieczkę poza bramy, bo na
każdym kroku będą patrole shinigami.
- Podoba mi
się ten plan – zgodziła się Hotarubi. – Tak zrobimy. Porozmawiam z kapitan Sui
Feng i poproszę ją o przekaz tej informacji do innych oddziałów oraz pomoc w
przeszukaniu Rukongai i podwojenie straży na bramach i wszelkich możliwych
wyjściach.
- Możliwych
wyjściach? – podchwycił Makoto, patrząc z powątpiewaniem na przełożoną. –
Przecież nie ma innych wyjść.
- Cóż… To
długa historia – westchnęła Hotarubi. – Tak się składa, że znam kogoś, kto
potrafił takie znaleźć, omijając straże.
Bliźniaki od
razu chwyciły, o kim mowa i wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami. W
duchowym świecie wymieniając się komentarzami na temat śledztwa oraz trwającej
rozmowy.
- Wracajmy –
zarządziła Hotarubi.
Grupie kazała udać się do jednego z
biur, a sama poszła do Sui Feng. Wyjaśniła jej, co udało im się dotychczas
ustalić oraz jaki plan działania wybrali. Kapitan Dwójki nie powiedziała zbyt
wiele, ale nie sprzeciwiła się decyzji swojej zastępczyni, co znaczyło, że nie
ma obiekcji.
Przez te wszystkie lata Hotarubi
nauczyła się już rozszyfrowywać jej nastroje oraz prawidłowo odczytywać ciszę.
Skoro nie było obiekcji, znaczyło, że Sui Feng dawała swojej vice kapitan wolną
rękę. Byleby zadanie zostało wykonane.
Po tym Hotarubi wróciła do swojego
składu, by omówić dalszy etap śledztwa. Weszła do pomieszczenia, a podwładni
przerwali trwającą dotychczas dyskusję.
- Jakieś pomysły? Mitsuko, Makoto –
powiedziała, kierując swoją uwagę na bliźniaki. – Co waszym zdaniem powinniśmy
teraz zrobić?
- Zawęzić obszar poszukiwań? Nie
damy rady po cichu przeczesać całego Seireitei.
- Zgadza się.
- Właśnie o tym rozmawialiśmy –
oznajmiła Nario. – Shein i ja uważamy, że powinniśmy sprawdzić oddziały
znajdujące się najbliżej miejsca przestępstwa.
- Nie mógł
uciec daleko. Nawet jeśli miał czas, w biały dzień wszędzie roi się od
shinigami, a zdaje się, że Kagata nie był w najlepszej formie, skoro czymś go
szprycowali.
- Ja uważam,
że powinniśmy poobserwować spokrewnionego z nim radnego.
- Zdaje się,
że nie jest już w Radzie – zauważyła Hotarubi. – Mocno nadwyrężył swoją pozycję
chronić tyłek Kagaty i przy kolejnych machlojkach wpadł.
- Ale jest
na wolności i wciąż należy do jednego ze szczebli szlachty. Warto też
prześledzić informacje o innych ewentualnych przyjaciółach zbiega z jego
oddziałów.
- To prawda.
Plan Akiry ma sens – przyznał Makoto. – Ale oprócz tego poszedłbym o krok dalej
i skupił się nie tylko na znajomych i rodzinie, ale całym oddziale siódmym i
szóstym.
- Dlaczego?
- Kto by mu
nie pomagał, nie da rady schować go u siebie w domu. Głupotą byłoby narażanie
się do tego stopnia.
- Poza tym,
Kagata doskonale zna oba te oddziały dzięki służbie w ich szeregach – wyjaśniła
za brata Mikoto. - Możliwe też, że znów wróci do mordowania i moim zdaniem
wróci dokończyć to, co zaczął. Czyli oddział szósty.
- Ok. To
jest argument.
- Ja i
Mitsuko zajmiemy się sprawdzeniem oddziału szóstego.
- Sami?
- Tak. Jeśli
będzie z nami ktoś jeszcze, to się stanie podejrzane. We dwójkę nie będziemy
przyciągać uwagi, bo mamy tam przyjaciół. Uda nam się dzięki nim sprawdzić
Szóstkę.
- Niech będzie.
Siódemkę sprawdzę osobiście, tym bardziej, że mam tam coś do załatwienia –
zadeklarowała Aizawa i popatrzyła na resztę grupy. – Nario, Shein, Akira, wy
zajmiecie się sprawdzeniem ludzi powiązanych z Kagatą z innych oddziałów.
Przyjaciele, rodzina. Wszyscy potencjalni wspólnicy zbrodni. Zrozumiano?
- Tak jest!
Zdaje się, że jestem Ci tu winna komentarz. Zwłaszcza że nie pamiętam, żebym mówiła, że przeczytałam. Ale to zrobiłam.
OdpowiedzUsuńZaczyna się akcja od zapowiadanego wątku. Cóż, zobowiązuje mnie to nieco do powrotu do SWC, ale pewnie i tak dopiero, jak przebrnę przez Anioła. Jednak bardzo mnie zainteresowało, co Ty tu wymyśliłaś. Oddział Szósty tylko zaostrza mój apetyt.
Fajnie, że pokazałaś też bliżej bliźniaki. Zdaje się, że mają sporo cech odziedziczonych po obojgu rodziców, bo też Rangiku nie można odmówić inteligencji i sprytu przy wszechobecnym lenistwie i beztrosce. Pewnie dzieciaki jeszcze zaskoczą. Sprawa jest jednak poważna, mam nadzieję, że ich nie przerośnie.
Nie będę się też kryła z tym, na co czekam w następnym, mam nadzieję, rozdziale.
Pozdrawiam