Trójka kadetów wkroczyła na teren oddziału dwunastego i ruszyła prosto do
laboratorium. Przeszli bez problemu, jako że wszyscy znali tam Ukyo. Był
przecież synem ich ukochanego kapitana oraz dawnej kapitan Dwójki. Był to
raczej słynny duet. Na ich małżeństwo czekało wiele osób, choć powoli traciły
one nadzieję. Chyba tylko Sui Feng nie mogła pogodzić się z tym, że bezpowrotnie
traci swoją ukochaną Yoruichi.
– Witaj, Ukyo – przywitał go jeden z shinigami. – Co cię sprowadza?
– Jest ojciec? – zapytał chłopak, na chwilę tylko wyciągając rękę z kieszeni,
by przegarnąć na bok niesforny kosmyk włosów. – Chcę od niego wziąć kluczę od
domu.
– Myślę, że powinien być w laboratorium.
– Dziękujemy – zaświergotała Itsuko, nadrabiając za kolegę z grupy.
Cała trójka weszła do ogromnego budynku od wejścia zastawionego aparaturą
różnego rodzaju. Panował tam pewien nieprzyjemny chłód, a w powietrzu unosił
się zapach, który kojarzył im się ze szpitalem.
– Nie znoszę tego miejsca – mruknął Ukyo. – Jest upiorne.
– Gadasz.
– Moim zdaniem jest tu bardzo ciekawie – zadeklarowała Itsuko, stukając w szybę
jakiegoś akwarium. – Taś, taś, rybeczki. – Jednak nic się nie zadziało. –
Pozdychały?
– Pewnie ojciec je ukatrupił przy swoich eksperymentach.
– Przesadzasz. Może śpią – podsunął Shun, podchodząc do Tomori.
– No już, zostawcie to akwarium – warknął poirytowany Ukyo, rozglądając się po
laboratorium.
Ruszyli dalej. Mijali kolejne akwaria i różnego rodzaju aparaturę z fiolkami.
– Patrz, Itsu, tutaj są rybki! – wykrzyknął Shun.
– O, faktycznie – zachwyciła się Itsuko, podchodząc do szyby.
Ukyo chcąc nie chcąc przyczłapał do nich.
– Ojca tu chyba nie ma, możemy pogapić się chwilę na rybki i spadamy.
Itsuko postukała palcem w szybę, tuż obok przepływającej złotej rybki. Ta nagle
zmieniła kolor na czerwony.
– Ale faaaajneeee! Możemy je nakarmić?
– Nie wiem, gdzie mają karmę dla rybek.
– Może to ten proszek – zapytał Shun, wskazując na niezidentyfikowane pudełko,
tuż obok akwarium. – Co innego mogłoby to być?
– Tutaj różnie bywa, ale myślę, że nic się nie stanie.
Młoda Tomori wyszczerzyła zęby wyciągnęła rękę do Shuna, by podał jej pudełko.
Drugą po raz kolejny zastukała w szybę. Tym razem rybka zrobiła się zielona.
Nagle urosła i otworzyła paszczę pełną ostrych jak brzytwy zębów. Dziewczyna
krzyknęła, strasząc przyjaciół.
W efekcie Abarai rzucił pudełko w górę i choć Ukyo zdążył je w porę złapać,
spora część zawartości wylądowała na Itsuko, tworząc wokół niej tumany pyłu.
Przez chwilę żadne z nich nic nie mówiło, jednak gdy wszystko opadło i
zobaczyli umorusaną Tomori, ryknęli śmiechem.
Nie na długo, bo cokolwiek znajdowało się w pudełku, zaczęło się niebezpiecznie
skrzyć. Wyglądało to trochę jak substancja fluorescencyjna albo radioaktywna.
Trochę spanikowali, ale nic się nie działo. Przez chwilę.
Spodziewali się, że Itsuko zacznie krzyczeć albo wić się z bólu, ale nic się
nie wydarzyło. Zamiast tego zaczęła się śmiać, choć z czasem ten śmiech zdawał
się coraz bardziej przypominać popiskiwanie. A Itsuko skurczyła się, zmieniając
w wiewiórkę.
– O cholera – jęknął Ukyo. – Ojciec mnie zabije.
– Ale nie możemy jej tak zostawić – stwierdził z przerażeniem Shun i nachylił
się, by ją złapać.
– Nie! – krzyknął Ukyo, chwytając Abaraia za ramię. – Jeśli dotkniesz proszku,
też się w coś zmienisz.
Krzyk przestraszył dziewczynę, która obecnie nie była nawet dziewczyną. Zanim
się obejrzeli, czmychnęła w stronę wyjścia.
– Łapmy ją! – panikował Shun.
Nie zastanawiając się dłużej, rzucili się w pościg za wiewiórką.
Tymczasem Kazumi i Yakumo nadal siedzieli na murku, nie wiedząc jak uwolnić się
z kajdanek. Próbowali je już przepiłować i rozbić kamieniem. Bezskutecznie.
– Jestem głodna – jęknęła Kazumi, westchnąwszy ciężko.
– Ja też. Chodźmy do jakiejś knajpy, w obecnym stanie nie damy rady gotować.
– No dobra…
– Chociaż jeść też będzie ciężko. Ja mam prawą rękę wolną, ale ty…
– Jestem leworęczna, nie zauważyłeś? – roześmiała się Kazumi. – Z jedzeniem nie
powinno być problemu. Byleby udało nam się w końcu z tego uwolnić.
Tym razem wyjątkowo zgodnie ruszyli do najbliższej knajpy serwującej jedzenie.
Szli powoli, próbując skoordynować kroki, by nie szarpać się niepotrzebnie z
kajdankami, kiedy pod nogami przebiegła im wiewiórka.
– Jaka słodka – rozczuliła się Kuchiki.
– Co tu w ogóle robi wiewiórka?
– Nie wiem, może coś ją wystraszyło?
– Pewnie tak, ale normalnie wiewiórki nie biegają drogą, tylko skaczą po
drzewach.
– Biegać też mogą, to nie małpy – sarknęła Kazumi, ale szybko ugryzła się w
język.
Szybko zapomnieli o wiewiórce. W końcu nie był to żaden niezwykły fenomen.
Podczas spacerów po ogrodzie Kazumi często widywała wiewiórki. Po drugiej stronie
ogrodzenia rozciągał się lasek i niektóre przechodziły do ogrodu.
Całą drogę zastanawiali się, co zjeść i rozmawiali na temat ulubionych potraw,
umilając sobie spacer. Żadne z nich nie przypuszczało, że uda im się kiedyś
dogadać. Najwyraźniej cała ta historia miała swoje plusy, bo udało im się
odnaleźć wiele wspólnych tematów i upodobań, odrobinę się do siebie zbliżając.
Mieli już wchodzić do budynku, gdy usłyszeli w oddali krzyki. Kazumi spojrzała
w tamtą stronę i zobaczyła Shuna i Ukyo.
– Nigdy nie widziałem, żeby Ukyo tak się gdzieś śpieszył – skwitował Yakumo. –
Coś się chyba stało.
– Ej! Czekajcie!
– Shun, co jest?
Dwójka zziajanych chłopaków zatrzymała się dopiero przed wejściem.
– Itsuko… – wysapał Shun.
– Coś się stało z Itsu? – zaniepokoiła się Kuchiki.
– Widzieliście… Wiewiórkę? – zapytał Ukyo, pomiędzy jednym, a drugim oddechem.
– Wiewiórkę? – zdziwił się Yakumo i spojrzał porozumiewawczo na Kazumi, która
skinęła do niego głową. – Jakiś czas temu jedna przebiegła nam pod nogami. Co z
nią?
– To była Itsu – jęknął Shun, opierając się rękami o kolana.
– Co?
– Laboratorium... Byliśmy w laboratorium ojca… Mieliśmy drobny wypadek i…
Itsuko zmieniła się w wiewiórkę.
– Trzeba ją znaleźć i to szybko odkręcić – oznajmiła z powagą Kazumi. –
Kretyni, jak mogliście dopuścić do czegoś takiego.
– To był wypadek, chcieliśmy nakarmić te cholerne rybki – tłumaczył się Shun. –
Pieprzone piranie.
– Nieważne – uciął chłodno Yakumo. – Ważniejsze, żeby najpierw znaleźć Itsuko i
zabrać ją do kapitana Urahary.
– Nie – jęknął Ukyo.
– Sami tego nie naprawimy, narozrabialiście, to trzeba to teraz odkręcić. Nie
wiemy, co to było i czy Itsu nic nie grozi – skarciła ich Kazumi, marszcząc
brwi. – Rozdzielmy się, tak będzie szybciej.
– Ukyo, idź w stronę Jedynki, Shun idź przez Szóstkę, a my pójdziemy koło
Siódemki koło miejsca, gdzie ją widzieliśmy.
– Czemu ja koło Szóstki? – jęknął Shun.
– Bo jak ktoś cię zapyta, co tam robisz, to znajdziesz wymówkę, że idziesz do wujka
Renjiego – wyjaśniła Kazumi.
– A ty nie możesz? – marudził chłopak.
– I jak się wytłumaczę tacie z tego? – zapytała z wyrzutem, unosząc zakutą w
kajdanki rękę. – Że dwóch kretynów zamieniło moją kuzynkę w puchatego gryzonia?
– Ma rację – przytaknął niechętnie Ukyo. – Ruszajmy.
Nie wiedzieli, czy zmieniona w wiewiórkę Itsuko ucieka na ślepo, czy może
biegnie w jakieś konkretne miejsce. Nie do końca miała władzę nad swoim
zachowaniem, jeśli można to tak nazwać. Kierowała się instynktem, a ten kazał
jej ukryć się tam, gdzie czuła się najbezpieczniej. W głowie miała obraz domu i
rodziców.
Jednak na jej drodze ciągle stawał ktoś lub coś, co zmuszało ją do obrania
innej drogi. W efekcie zamiast przybliżać się do domu, oddalała się od niego.
Piszcząc rozpaczliwie, szukała schronienia. Toteż gdy zobaczyła znajomą twarz,
a przynajmniej taką, która na swój sposób zdawała się jej znajoma, zatrzymała
się.
Zaskoczony Shirai stał twarzą w twarz z wiewiórką. Średnio przepadał za
gryzoniami, ale nie żeby się ich bał. Tylko ta wiewiórka była jakaś dziwna. Z
tego, co wiedział, nie miały one czerwonych oczu. Przez to kogoś mu
przypominała, choć równie dobrze mogła mieć wściekliznę.
– Yo – mruknął i właściwie miał już ruszyć dalej, kiedy wiewiórka się zbliżyła.
– Masz wściekliznę, puszek? – Ta myśl trochę go przerażała. Gdyby zwierzę go
ugryzło, skończyłby odwiedzając oddział czwarty, a tego bardzo nie chciał.
Tamtejsza kapitan była wyjątkowo przerażająca, choć nigdy nawet nie podnosiła
głosu. Ale wiewiórka, poza czerwonymi ślepkami, wyglądała raczej na zdrową. –
Przypominasz mi taką jedną, wiesz – mruknął. Sam się sobie dziwił, że rozmawia
z wiewiórką. – Pewnie byście się dogadały. Też jest taka mała, jak ty.
Wiewiórka nagle cofnęła się i już myślał, że ucieknie. Ona jednak przygotowała
się do skoku i rzuciła się na niego. Mimowolnie krzyknął, choć szybko zamilkł.
Spodziewał się poczuć ugryzienie, tymczasem wiewiórka uczepiła się jedynie jego
koszulki i wspięła na ramię, gdzie usadowiła się wygodnie. Rozejrzał się tylko,
sprawdzając, czy nikt nie słyszał jego pisku.
– Mam cię do niej zabrać? – zapytał beznamiętnie, ale uśmiechnął się.
Sięgnął ręką i pogładził zwierzątko po łebku. Nie ugryzło go, więc uznał, że
nic złego się już nie wydarzy. Tylko gdzie miał szukać Tomori? Wydawało mu się,
że polazła gdzieś z Shunem i Ukyo, choć niezbyt się interesował. Gdyby miał ze
sobą telefon, to by zadzwonił. Ale nie miał, bo średnio przepadał za tym
ustrojstwem.
Nie miał nic do roboty, więc postanowił zajrzeć do dormitorium, ale tam
dziewczyny nie było. Wątpił też, że wróciła do domu rodzinnego, a sprawdzać
tego mu się nie chciało. Uznał, że pewnie dalej siedzi z chłopakami i skierował
swoje kroki w stronę domu. Ivreli i tak tam nie było, bo wybyła na kilka dni do
Hueco Mundo. W takim razie nie będzie nawet wiedziała, że wrócił tam z
wiewiórką. Przy okazji znajdzie telefon i napisze do Itsuko.
– Shirai – usłyszał i spojrzał w tamtą stronę.
Zobaczył Matsumoto, która najwyraźniej wracała do domu ze służby.
– Yo.
– Widziałeś może Kazumi i Yakumo?
– Nie – mruknął z godnie z prawdą. – Nie widziałem ich od powrotu do Shino.
– Pomyślałam, że sprawdzę, co u nich. Przecież nie mogą mieć tych kajdanek w
nieskończoność – westchnęła kobieta. – Mam nadzieję, że się nie pozabijali –
dodała i dopiero wtedy spojrzała na wiewiórkę. – O jaka słodka.
– Napadła na mnie chwilę temu.
– Napadła cię wiewiórka?
– Wskoczyła na mnie, więc zabieram ją do domu.
– Ty to masz powodzenie u kobiet – roześmiała się Rangiku, na co Shirai
skrzywił się trochę. – No już, nie rób takiej miny. Nie pomógłbyś mi ich
znaleźć? Nie mogę się dodzwonić do Kazumi.
– Wiewiórka! Łapcie wiewiórkę! – rozległ się krzyk Shuna.
– Ciociu, nie daj jej uciec! – wtórowała mu Kazumi.
– Przestańcie się, kurna, drzeć – warknął Shirai, głaszcząc zwierzątko, które
skuliło się na jego ramieniu. – Wystraszycie ją, kretyni.
– Co się stało? – zapytała Matsumoto.
– Ta wiewiórka… – wyspał Shun. – To…
– Nic takiego – przerwał mu Ukyo, zasłaniając usta. – Uciekła z laboratorium
ojca, mieliśmy ją złapać.
– Ach, rozumiem – uradowała się Rangiku. – To dlatego biegacie jak szaleni. Nie
mogłam was nigdzie znaleźć ani się dodzwonić.
– Przepraszam ciociu – jęknęła Kazumi. – Szukaliśmy jej wszędzie. Nie słyszałam
dzwonka.
– No nic, dobrze się składa. Znaleźliście wiewiórkę, a ja znalazłam was –
stwierdziła wesoło Rangiku. – Widzę, że daliście radę się dogadać, skoro
ganialiście razem po Seireitei. A ja właśnie chciałam was uwolnić – dodała.
Kazumi i Yakumo spojrzeli po sobie, a potem na kajdanki. W tym zamieszaniu
zupełnie o nich zapomnieli i jakoś samoistnie dostosowali swoje tempo, żeby się
nie pozabijać.
– Chyba tak – przytaknęła Kuchiki.
– Dawać łapki – zaświergotała Matsumoto, sięgając po kieszeni. Nic jednak
stamtąd nie wyciągnęła. – O nie…
– Nie – przeraziła się Kazumi. – Zgubiłaś klucz?
– Żartowałam! – oznajmiła Rangiku, i tym razem pokazała im niewielki kluczyk.
Już po chwili dwójka kadetów mogła odetchnąć z ulgą, pocierając zaczerwienione
nadgarstki.
– Dostaliście nauczkę?
– Tak.
– To dobrze. Ja wracam do domu. Do zobaczenia, dzieciaki – pożegnała się z nimi
Matsumoto i zniknęła w shunpo.
– Kretynie, chciałeś nas wydać? – ofuknął Shuna Ukyo. – Im mniej osób się
dowie, tym lepiej.
– Coście odwalili?
– Nic. Nieważne. Zabierzmy ją do Dwunastki – ponaglił ich Ukyo, wyciągając ręce
w stronę Itsuko, ale Shirai zrobił unik. – Ej.
– Chciałem ją zabrać do domu i pokazać potem Itsu – wymamrotał Shirai, a Kazumi
przejechała dłonią po twarzy.
– TO jest Itsu – oznajmiła Kuchiki.
– Co?
– Te głupki zabrały ją do laboratorium i obsypali jakimś proszkiem, który
zmienił ją w tą cholerną wiewiórkę.
– Co? – powtórzył znowu Shirai, coraz bardziej marszcząc brwi.
– Nie zrobiliśmy tego specjalnie – protestował Shun. – Wystraszyła mnie.
– Nieważne, na razie trzeba ją naprawić.
Shirai chwycił ostrożnie zwierzątko za skórę na karku. Wiewiórka wierzgała
przez chwilę, ale przestała, gdy on przyglądał jej się uważnie.
– To jest ona? – zapytał, żeby się upewnić, ale grobowe miny przyjaciół
potwierdzały ich słowa. – Ja pierdolę… Banda debili.
Muszę się przyzwyczaić, że to Urahara jest na powrót kapitanem Dwunastki, bo ta jednoznacznie kojarzy mi się z Kurotsuchim.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że Ukyo nie za bardzo przepada za ojcem. Ciekawe, jaki jest tego powód. I jak dogaduje się z matką. W ogóle jest to ciekawa para, więc tym bardziej chciałabym obejrzeć ich z tej normalnej, domowej strony.
Magiczny proszek zmieniający shinigami w wiewiórki? Trochę mi to Harrym Potterem pachnie, zresztą Itsu trochę kojarzy mi się z wyglądu z Hermioną. Niemniej bawiłam się świetnie w czasie czytania sceny pościgu. Itsu bardzo współczuję, ale ta sytuacja jest zabawna sama w sobie.
No i Shirai. To było takie słoooooodkie. Awwwww. Uwielbiam tego chłopaka. Niby wykapany tata, ale zaopiekował się wiewiórką. Bohater. Nie jest taki zły, na jakiego chciałby wyglądać. Nic dziwnego, że go do Szóstki przyjmą, pasuje tam w sumie. Chociaż podejrzewam, że Byakuya może mieć nieco inne zdanie na ten temat, ale jednak po coś go przyjął.
Kazumi i Yakumo wolni. Miejmy nadzieję, że ta lekcja zostanie z nimi na dłużej. I może nawet to początek pięknej przyjaźni.
Pozdrawiam
Kapitan słoneczko nie żyje. Po rozwiązaniu sprawy z Aizenem, Urahara został uniewinniony i mógł wrócić.
UsuńUkyo nie przepada za ojcem? Hm. Osobiście myślę, że są po prostu dziwną rodziną.
Itsu i Hermiona? Lol. Nowhere near.
Tak. Shirai jest spoko. Dziadek Yama dobrze powiedział, że wbrew pochodzeniu, on jest shinigami.
Wiem, że Słoneczko nie żyje, ale w pierwszym momencie takie skojarzenie się urodziło. A Ukyo trochę jakby nie miał ochoty spotykać się z ojcem, takie wrażenie odniosłam. Bo że są dziwną rodziną, to mam pewność.
UsuńTo też skojarzenie z Itsu i Hermioną. Może nie do końca trafne, ale to może być też kwestia robienia ze mnie Potterheada.