– Hej – wyrwało ją z zamyślenia, gdy maszerowała jedną z ulic Seireitei.
Spojrzała zaskoczona na Hisagiego, stojącego kilka. – Spacer?
– Powiedzmy – odparła, wzruszywszy ramionami. – Chciałam się przejść do Setsu.
– Pewnie się nudzi, całymi dniami przesiadując w domu – przyznał Shuhei. – Z
drugiej strony dobrze jej to zrobi. Przynajmniej może spędzić trochę czasu z
rodziną.
– Racja.
– Jak praca w Dwójce? – zagaił Hisagi, gdy zapadła na moment niezręczna cisza.
– Dajesz radę?
– Tak. Jest dobrze. Nawet bardzo dobrze – odparła Hotarubi, uśmiechając się
łagodnie. – Sui Feng jest świetnym kapitanem. Widać, że brakuje jej Omaedy, ale
jakoś ani razu nie poczułam się przez to poszkodowana. Właściwie jestem jej
naprawdę wdzięczna za tą posadę.
– Ale? – podchwycił brunet i wyszczerzył zęby. – Wyczuwam jakieś „ale”.
– Po prostu nie mogę się przyzwyczaić. Znowu jestem tu i… Jakby nigdy nic… A
jednak minęło tak wiele czasu. Tak wiele się zmieniło… – W rzeczywistości
chciała powiedzieć coś zupełnie innego, ale nie potrafiła przyznać, że czuje
się wyobcowana.
– Musi być ci ciężko – powiedział tylko i położył dłoń na jej ramieniu.
– Ciężko? – roześmiała się Aizawa. – Zasłużyłam sobie na to. Nie oszukujmy się.
– Daj spokój… – Machnął ręką. – Jesteś bohaterką. Jedną z tych, którzy pomogli
nam wygrać bitwę i pokonać Aizena.
– W oczach ludzi jestem zdrajczynią i zawsze nią będę – stwierdziła Hotarubi,
krzywiąc się na własny przejaw szczerości.
Przez tyle lat żyła w ułudzie i kłamstwach, że nie była pewna, czy jeszcze stać
ją na taką otwartość. A jednak spokojna aura Hisagiego, miły ton i to, że nie
patrzył na nią oceniająco jak inni, sprawiały, że poczuła się swobodnie.
– Hej, zrobiłaś, co uważałaś za słuszne. Jasne, może nie było to najmądrzejsze,
mogłaś przecież opracować jakiś plan z Setsu, ale wciąż jednak próbowałaś
chronić Soul Society. Musisz wierzyć w słuszność własnych czynów, inaczej dasz
się zakrakać.
– Tu już nie chodzi o ich słuszność, a o uczucia i prywatne powody… Chciałam
dokopać Setsu. Taka jest prawda. I za to mnie nienawidzicie. Za to, że ją
zdradziłam, nie za to, że nagle stanęłam po stronie Aizena. W końcu nie byłam
jedyna.
– Poniekąd wiem, o czym mówisz – stwierdził Hisagi, marszcząc brwi. – Nie masz
pojęcia, jaki byłem rozczarowany, gdy okazało się, że kapitan Ichimaru nas nie
zdradził. Co więcej… Że przeżył nie tylko przed wojną, ale i wojnę – wyznał
cicho. Wstydził się własnych myśli, ale taka była prawda. – Żałowałem, że wtedy
nie zginął. Myślałem o tym, jak by to wyglądało, gdyby go z nami nie było. I
chociaż brzydziłem się sam sobą, nie potrafiłem myśleć inaczej. To było
silniejsze ode mnie.
– No tak… – mruknęła Aizawa, przypominając sobie te wszystkie lata, gdy Shuhei
bez powodzenia próbował zwrócić na siebie uwagę Rangiku. – Masz prawo się tak
czuć.
– A ty miałaś prawo, mieć żal do Setsu. Tylko nie musiałaś jej prawie zabijać,
skoro byłaś po naszej stronie – zaśmiał się, ale szybko spoważniał, widząc, że
Aizawy to nie rozbawiło. – No, ale ostatecznie nic jej nie jest.
– Dziękuję. Dzięki tobie czuję się trochę lepiej – oznajmiła i wreszcie się
uśmiechnęła. – Naprawdę… Doceniam to. Twoją szczerość.
– Wcale nie takie złe uczucie, być szczerym, co? Powinnaś robić to częściej –
skwitował brunet i puścił do niej oczko, choć i tak wypadło to jakoś złośliwie.
– Zabolało, ale nadal zasłużone – westchnęła Aizawa.
– W ramach rekompensaty postawię ci drinka. Co ty na to? – padło w odpowiedzi.
– Może pogawędka ze mną będzie lepsza niż zadręczanie się w towarzystwie Setsu?
Hotarubi skinęła głową. W sumie miał rację. To nadal była lepsza opcja niż
przesiadywanie u Setsuko i Byakuyi. Blondynka zasłużyła na to, by spędzić czas
z ukochanym i ich córką. Za to Aizawa nie mogła ciągle uciekać przed światem.
Im szybciej zacznie prowadzić normalne życie, tym szybciej wszystko się
unormuje.
Poszli aż do Rukongai. Hisagi wybrał mniej popularną knajpę przez wzgląd na
Aizawę. Chciał, żeby mogła się zrelaksować, zamiast martwić nieprzychylnymi
spojrzeniami innych shinigami. A ona nie protestowała. I tak było tam dość
tłoczno. Nie znaleźli wolnego stolika bardziej na uboczu, więc zdecydowali
zająć krzesełka przy barze.
– Czego się napijesz? Ja stawiam.
– Whisky poproszę.
– Już prawie zapomniałem, że kobiety z Trójki umieją pić jak przystało –
roześmiał się Shuhei i zwrócił się do barmana. – Dwa razy szkocką, proszę.
– Się robi!
– A ty? Nie masz żadnej pracy dziś ani jutro?
– Nie. Kapitan oddelegował mnie do domu… Podejrzewam, że znowu urzeczywistnia
jakieś dziwne rzeczy i dlatego chciał się mnie pozbyć, ale – urwał na moment i
wzruszył ramionami. – Przecież nie będę protestować. Przez ostatnie kilka lat
to ja trzymałem ten oddział w ryzach. Nie czuję się winny temu, że wezmę dzień
wolnego. Zresztą wszyscy suszyli mi głowę o to, że za dużo pracuję.
– To prawda – przytaknęła Hotarubi i skinęła głową do barmana, który właśnie
podał im drinki. – Cieszę się, widząc, że dobrze sobie radzisz. Wszyscy
martwiliśmy się o ciebie, po odejściu kapitanów.
– Nie tylko ja odniosłem wtedy stratę. Cały oddział trzeci i piąty również…
– Tak, ale Trójka bardzo szybko się dźwignęła dzięki Kazumie i Kirze.
– Ale sam Kira, jak i Hinamori znieśli to ciężko.
– To prawda, ale… Kira i Momo pomogli sobie nawzajem. Ostatecznie wszyscy dali
radę.
– I ty też sobie poradzisz – zapewnił ją Hisagi. – Być może nie zdajesz sobie z
tego sprawy, ale o ciebie też wiele osób się martwi. – Aizawa popatrzyła na
niego zaskoczona. – Niektórzy po prostu nie wiedzą do końca, jak to okazać, bo
mają do ciebie żal, ale to nie zmienia faktu, że wciąż jesteś naszą
przyjaciółką. Pojawiły się też okoliczności łagodzące. Ale nie możesz się tak
zamykać, bo będzie ci coraz trudniej.
– Łatwo ci mówić.
– Oczywiście, ale wiem, co gadam – stwierdził Shuhei i upił spory łyk napoju.
Skrzywił się nieco. Nigdy nie przepadał za whisky. Nie wiedział, co go
podkusiło. Hotarubi poszła w jego ślady. Z tą różnicą, że ona się nie krzywiła.
Nawet jej powieka nie drgnęła.
Spotkali się potem jeszcze kilka razy. Najpierw tylko sami, potem już w
większym gronie. Aizawa nie była do tego przekonana, ale Shuhei się uparł. Nie
mogła mu odmówić, po tym, ile czasu ostatnio jej poświęcił, próbując przywrócić
ją do życia społecznego.
Znów widywała się ze wszystkimi jak kiedyś. Ikkaku, który wcześniej rzucał jej
groźne spojrzenia, teraz śmiał się w głos z jej opowieści z pracy u Aizena u
boku Setsu. Yumichika znów wykłócał się z nią na temat kolorystyki jej ubrań,
bo w jego mniemaniu „nosiła się zbyt ponuro”, a Kira uśmiechał łagodnie, teraz
siedząc u boku Momo. Rangiku też tam była, choć wyszła szybciej, by spędzić
więcej czasu z Ginem.
W końcu wszyscy przyjaciele jeden po drugim zaczęli zwijać się do domów. Do
domów, w których ktoś czekał. I Hotarubi została sama z Hisagim. Zdawało się
wówczas, że już tylko oni nie znaleźli sobie drugiej połówki. I nie chodziło o
wódkę.
Może nie była to do końca prawda, bo Ikkaku, Kazuma i kilka innych osób też
byli sami. Wciąż jednak sprawiało to dość przygnębiające wrażenie, gdy
obserwowali kwitnącą miłość pozostałych przyjaciół.
Być może to przez alkohol, a może już wcześniej o tym myślał, ale Hisagi
spojrzał z powagą na Hotarubi i zapytał:
– Co powiesz na to, żebyśmy zaczęli się… No wiesz… Spotykać. Ani ty, ani ja,
nikogo nie mamy. Nie wyjdzie, to nie wyjdzie. Albo coś w stylu, jeśli po
czterdziestce nadal będziemy sami to wtedy…
– Zgoda.
– Huh?
– Zgoda. Możemy się „no wiesz” – zaśmiała się Hotarubi.
Nie była do końca przekonana, co do tego pomysłu. Nigdy nie patrzyła na
Hisagiego w ten sposób i uważała, że w drugą stronę było tak samo. I może to
właśnie alkohol sprawił, że jednak się zgodziła. Przecież nie miała nic do
stracenia.
Nikomu o tym nie powiedzieli. Nikt też nie zwrócił uwagi, jako że to Shuhei
wciągnął Aizawę z powrotem do paczki. Widywali się niezbyt często, ale
systematycznie. Za każdym razem robiąc coś ciekawego. Poszli do kina, innego
razu na kolację, a latem na piknik. I w sumie sami nie zauważyli, kiedy ze
zwykłego „spotkajmy się” i „no dobra”, zmieniło się to w faktyczną chęć
zobaczenia tej drugiej osoby.
Tym bardziej zaskoczyło to ich przyjaciół, gdy wreszcie oficjalnie oświadczyli,
że są w związku. Tylko Rangiku nie wyglądała na zdziwioną, jakby od dawna coś
przeczuwała. I chyba odetchnęła z ulgą, widząc, że Shuhei ruszył wreszcie do
przodu.
Już pół roku później świętowali zaręczyny w gronie najbliższych, a kolejne
kilka miesięcy później odbyło się ich wesele. A wszystko zaczęło się przecież
tak niepozornie. I prawdopodobnie żadne z nich nie dawało tej znajomości
większych szans. A teraz byli razem. Szczęśliwi.
Wyjęczałam, to teraz mam. I w sumie to kupuję, bo rzeczywiście trochę to poprowadziłaś jak ja w DM. Nie mam pretensji, broń mnie, Królu Dusz. Niby nic, niby coś tak niezobowiązującego, a przerodziło się w trwały związek. Bo wierzę, że nie ma pomiędzy nimi większych dramatów. No i tak trochę bardziej patrzę na to z perspektywy Shuu, który chyba nie do końca potrafił odnaleźć swoje miejsce, kiedy to Ichimaru został kapitanem Dziewiątki. No i była przecież jeszcze Rangiku. Ale cieszę się, że oboje odnaleźli szczęście, bo na to zasługują.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam