— Co
myślisz o Shunie? – zapytała niespodziewanie Ayane.
Wraz z
Kazumi relaksowała się właśnie w lodziarni w drugim okręgu Rukongai,
korzystając z ostatniego wolnego dnia. Kuchiki wbiła łyżeczkę w wiśniową kulkę i łypnęła na przyjaciółkę.
—
Przecież to mój kuzyn.
— No
niby tak, ale przecież wszyscy wiedzą, że nie jesteście ze sobą spokrewnieni –
zauważyła Ayane, po czym wgryzła się w swoją porcję lodów.
Kazumi
wzdrygnęła się na ten widok. Nigdy nie rozumiała, jak można gryźć lody. Ludzie, którzy tak robili, byli potworami.
— No
dobra, ale nadal jesteśmy rodziną, więc byłoby to… Ych – wzdrygnęła się.
— No,
ale przecież jego mama jest przybraną siostrą twojego taty, więc w praktyce… —
ciągnęła dalej młoda Hisagi. – Dawniej takie małżeństwa były bardzo popularne.
Wychodziło się za kogoś z innego znanego rodu, dla utrzymania prestiżu i te pe.
— Teraz
się tego już nie praktykuje. Nawet nie sugeruj takich rzeczy. To niesmaczne.
— Lody? –
zażartowała Ayane.
—
Niesmaczne jest to, co powiedziałaś – orzekła stanowczo Kuchiki. – I skąd w
ogóle przyszło ci to do głowy, żeby zapytać o coś takiego? Zakochałaś się w
nim?
— W
Shunie? Co? Nie! Fuj.
— No
właśnie. Sama widzisz.
— Shun
to przyjaciel, a nie… — próbowała się tłumaczyć Ayane, ale wiedziała, o co
chodzi przyjaciółce. – Szkoda mi go trochę.
—
Poradzi sobie.
Po tym
wątek Shuna urwał się. Ayane nie była pewna, czy Kazumi zdawała sobie sprawę z
tego, że podobała się ich przyjacielowi. Być może traktowała jego zaloty
bardziej jak drwinę albo wygłupy. Z drugiej strony nie była aż tak głupia. Może
zatem wiedziała, ale nie odwzajemniając jego uczuć, uznała, że i tak nie da się
nic zrobić.
Wracały osobno. Kazumi wolała udać się od razu do dormitorium, natomiast Ayane
zdecydowała się zajrzeć jeszcze do domu z nadzieją, że zastanie przynajmniej
jedno ze swoich rodziców. Im była starsza, tym mniej czasu z nimi spędzała, a
to wprawiało ją w poczucie winy.
Jednak
chęć zobaczenia swoich rodziców nie powstrzymała jej przed obraniem dłuższej
trasy. Tej wiodącej obok oddziału jedenastego, do którego tak bardzo chciała
się dostać. Gdy przechodziła obok bramy zauważyła nieopodal młodą kobietę o
długich, różowych włosach z opaską porucznika na ramieniu. Nie zaważyła
jednak, że towarzyszył jej ktoś jeszcze i krzyknęła, machając:
— Pani
Yachiru! Dzień dobry!
Tamta
spojrzała w jej stronę i wyszczerzyła się od ucha do ucha. Skinęła na nią, by
podeszła.
— Hejka,
Ayane – powiedziała uradowana, od razu biorąc dziewczynę w uściski. – Rany, ile razy
mam powtarzać, że nie musisz się do mnie zwracać tak formalnie.
—
Przepraszam, przyzwyczajenie – odparła Ayane. – Ach! Dzień dobry, oficerze Hideki – zwróciła się do stojącego obok mężczyzny i ukłoniła się
głęboko.
—
Zobacz, Jiro, przestraszyłeś ją – roześmiała się Yachiru.
—
Spokojnie – powiedział tamten, wyciągając ręce w stronę młodej Hisagi. – Yachi
ma rację, nie musisz być taka formalna.
— Nie
wypada mi spoufalać się z tak wysoko postawionymi osobami.
— Trzeci
oficer to wcale nie aż tak wysoka pozycja – speszył się Hideki.
— Ależ
skąd! – zaprotestowała Ayane. – Swego czasu ciocia Setsu i mama sporo o panu
opowiadały. W końcu to pan wraz z panem porucznikiem Fukuoką są teraz filarami
wspierającymi kapitana Kurogane!
— Od
razu widać po tobie szkołę Setsuko – roześmiał się radośnie oficer Trójki. –
Chociaż, kiedy była w podobnym wieku, nienawidziła takich formalności. Zawsze na
mnie krzyczała, że jestem zbyt oficjalny.
— Tak?
—
Oczywiście!
— To w
jej stylu – przytaknęła energicznie Yachiru.
— No
dobrze, muszę wracać do pracy – westchnął Hideki i ucałował porucznik
Jedenastki. – Do zobaczenia później. Cześć, Ayane.
— Do
widzenia!
— No i
poszedł – mruknęła pod nosem Yachiru, patrząc tęsknie w stronę bramy, za którą
zniknął Hideki.
— Chyba
dobrze wam się układa – zauważyła Hisagi.
— Tak –
przytaknęła Yachiru i przybliżyła się do dziewczyny. – Zdradzę ci sekret.
— Jaki?
— To
jeszcze nieoficjalne, ale… Zaręczyliśmy się – wyszeptała porucznik Jedenastki i
pokazała Ayane pierścionek, który nosiła na palcu.
— Wow!
Piękny.
—
Prawda?
—
Zazdroszczę… Ja nie mogę nawet znaleźć chłopaka przez to, że jestem taka wysoka…
—
Znajdziesz, znajdziesz – zapewniła ją Yachiru, mierzwiąc włosy kadetce. – A teraz
mykaj do domku. Ja muszę wracać do pracy, bo Zaraki będzie się złościł.
—
Dobrze. Do widzenia!
—
Papatki, Ayane!
Gdy
Hisagi wróciła do domu, jej rodzice już tam byli. Shuhei siedział w fotelu z
kubkiem herbaty i przeglądał jeszcze jakieś papiery, które zabrał ze sobą do
domu. Hotarubi natomiast leżała na kanapie, czytając książkę.
—
Wróciłam! – oznajmiła Ayane, stając w drzwiach.
— Cześć,
kochanie – odparła Hotarubi, odrywając wzrok od lektury. – Jak ci minął dzień?
—
Normalnie – Ayane wzruszyła ramionami – byłam z Kazumi na lodach, a potem
gadałam trochę z Yachiru.
— Co tam
u niej?
— Jestem
pewna, że niedługo sama ci powie – odparła Ayane i usiadła na drugiej kanapie. –
Co tam przeglądasz, tato?
—
Ostatnie raporty. Kapitan wcisnął mi je, kiedy już wychodziłem – westchnął Shuhei.
– Czasami mam ochotę go udusić…
Hotarubi
i Ayane obie roześmiały się na ten komentarz. Wiedziały, że pomimo narzekań
Shuhei cieszył się, że jego oddział znów ma kapitana i że to nie on musiał nim
zostać.
—
Powiedzcie… Jesteście szczęśliwi? – zapytała niespodziewanie Ayane, patrząc na rodziców z grobową miną.
—
Oczywiście, skąd to pytanie? – zdziwiła się Hotarubi. – Coś się stało?
— Nie,
po prostu…
— Kryzys
dojrzewania? – roześmiał się Shuhei.
—
Opowiedzcie mi jeszcze raz o tym, jak zaczęliście się spotykać.
—
Przecież słyszałaś tą historię już wiele razy.
— Tak,
ale bardzo ją lubię. Proszę…
Minęły już dwa tygodnie odkąd
skończyły się przesłuchania i cudem przywrócono Hotarubi do służby. Mimo wielu
lat pracy w Gotei 13, nie potrafiła się do tego przyzwyczaić. Nic nie było już
tak, jak dawniej. Zresztą nic w tym dziwnego. Zbyt wiele się wydarzyło. Zbyt
wiele zmieniło… I zbyt długo nie było jej w Soul Society. W dodatku teraz była
w innym oddziale, ale może to lepiej, bo nie wyobrażała sobie już pracy pod
komendą Kazumy po tym wszystkim, co się wydarzyło.
Zdziwiła się już wtedy, gdy rada
orzekła o jej niewinności. Jeszcze bardziej, gdy usłyszała o pozwoleniu na
dalszą służbę. Co prawda fakt, że wraz z Setsuko pokonały Aizena sporo pomógł.
No i sama blondynka też niezwykle uparcie broniła Aizawy. Z drobnym
potwierdzeniem kapitana Ichimaru, oczyszczono ją z zarzutów. Mimo wszystko
przystąpiła do współpracy z Sousuke, po to by go unieszkodliwić.
Trochę nie mogła w to uwierzyć.
Poniekąd też czuła, że nie do końca na to zasłużyła. Nawet jeśli naprawdę od
początku miała na uwadze jedynie dobro Świata Dusz i pokonanie Aizena,
dopuściła się jednak wielu podłych rzeczy. Zdradziła zaufanie przełożonych oraz
przyjaciół. Wyrządziła wiele szkód, tylko po to, by przekonać Aizena o swojej
lojalności.
Jednak z pomocą Ichimaru Gina i ich
wielu sekretnych rozmów, poukładała to sobie w głowie. Jak by na to nie
patrzeć, zmagali się z podobnymi problemami. Ale największym zaskoczeniem była
propozycja przyjęcia do oddziału. Po wielu kapitanach by się tego spodziewała.
Najbardziej po Kyouraku albo Ukitake, którzy zawsze byli dość wyrozumiali. Ale
to nie od nich padła propozycja, a od Sui Feng.
To prawda, że od wojny z Aizenem
oddział drugi pozbawiony był porucznika, a kapitan Dwójki odrzucała wszystkie kandydatury,
jakie podsuwał jej głównodowodzący. Miejsce po Omaedzie pozostało puste przez
niemal dwa lata. Niezależnie od jego charakteru, widać było, jak ogromną pustkę
po jego śmierci odczuwała Sui Feng. Być może jego śmierć traktowała jako własną
porażkę, z którą nie umiała lub nie chciała się pogodzić.
Toteż nikt specjalnie nie spodziewał
się, że nagle zdecyduje się zaproponować to miejsce Aizawie, która pomimo
oczyszczenia z zarzutów, przez wielu shinigami wciąż traktowana była jak
zdrajca. Trudno było stwierdzić, czym kieruje się kapitan Dwójki. Hotarubi na
pewno nie podejrzewała ją o sympatię żadnego rodzaju.
Z drugiej zaś strony Aizawa
posiadała odpowiednie kwalifikacje, by dołączyć do oddziału drugiego. Jej
mgliste zampakuto idealne było do tworzenia iluzji, oszukiwania wrogów i
zdobywania informacji. Zresztą wachlarz jej umiejętności nie kończył się na
dobrze wyspecjalizowanej duszy miecza. Po ukończeniu akademii miała możliwość
służby u Yoruichi, która wówczas zarządzała Dwójką, ale odmówiła jej, by
podążyć śladem Kazumy.
Najwyraźniej los dawał jej do
zrozumienia, że oddział zwiadowczy jest jej przeznaczeniem. Niezależnie od
wyborów dane było jej tam trafić. Nie musiała się długo zastanawiać i z
wdzięcznością przyjęła posadę, licząc na nieco bardziej „świeży” start.
Zwłaszcza, że większość shinigami
wciąż patrzyła na nią podejrzliwie. Naprawdę nie było w tym nic niezwykłego.
Nie spodziewała się, że przyjmą ją lepiej. W zasadzie i tak była miło
zaskoczona, bo wątpiła, że zostanie oczyszczona z zarzutów.
Sui Feng okazała się być dobrym i
wyrozumiałym kapitanem, choć bardzo wymagającym. Od samego początku narzuciła
swojej nowej podwładnej dość szybkie tempo pracy i wysokie obroty. Starania
Hotarubi i fakt, że bardzo szybko odnalazła się w swoich nowych obowiązkach,
ułatwiając pracę kapitan Dwójki, opłaciło się.
Kobieta bowiem dbała o swojego
nowego zastępcę. Ostro reagowała na przejawy agresji i nazywanie Hotarubi
zdrajcą. W Dwójce natomiast utrzymywała spokój i porządek. Tam Aizawa czuła się
najlepiej. Nie wiedziała, co naprawdę myślą pozostali shinigami z jej oddziału,
ale cokolwiek to było, nie okazywali tego w żaden sposób, co pozwalało jej się,
chociaż trochę odprężyć.
Co jak co ale Hotarubi nie można
było odmówić rzetelności w wypełnianiu dokumentów oraz dobrej organizacji
pracy. Usprawniła znacznie funkcjonowanie oddziału. Być może… A wręcz na pewno
radziła sobie z tym lepiej, niż Omaeda, czym zyskała uznanie swojej nowej
kapitan.
Tego dnia Aizawa właśnie skończyła
pracę. Następnego dnia miała mieć pierwszy wolny dzień, odkąd wstąpiła do
Dwójki. Choć stało się tak jedynie za sprawą jej własnych starań. Nie chcąc
zbyt często pokazywać się poza terenem drugiego oddziału, rzuciła się w wir
pracy. Mimo pewnej ilości zalegających dokumentów, szybko się uwinęła, w ten
sposób dając sobie szansę na zasłużony odpoczynek.
Problem w tym, że i tak nie miała,
co ze sobą zrobić. Prawie nikt jej nie ufał. Prawie nikt z nią nie rozmawiał.
Natomiast z Sui Feng mimo dobrego kontaktu, raczej się nie przyjaźniła, więc
przyjacielska wizyta nie wchodziła w rachubę.
Padło na Setsuko, która jako jedyna
zachowywała się jak dawniej. Trudno było stwierdzić, czy naprawdę wybaczyła
przyjaciółce zdradę, ale na pewno nie okazywała wrogości. Być może to za sprawą
długiego okresu spędzonego razem w piekle i wspólnych prób udobruchania
rozjuszonego Grimmjowa.
Czy tego chciała, czy nie, była
wdzięczna Setsuko. Nie tylko za normalne traktowanie, ale za wszystko. W końcu
to blondynka w znacznej mierze wstawiła się za nią, potwierdzając jej mniej lub
bardziej dobre zamiary.
Swoją drogą… Naprawdę nie wiedziała,
kiedy Setsuko zdobyła taki autorytet. Fakt, że swoje obowiązki wykonywała bez
zarzutu. Sprawdziła się w roli oficera, a później porucznika i pomimo pewnego
rozgardiaszu, jaki wprowadzała, była dość lubiana. Zwłaszcza wśród kapitanów, a
po wojnie z Aizenem jedynie zyskała na popularności. Przecież gotowa była oddać
własne życie za pokój w Soul Society, ale…
Przecież Setsuko nie była jedyna. Nawet
kapitan Ichimaru nie został powitany tak ciepło jak ona, choć możliwe, że było
to spowodowane jego charakterem. Ten na pewno nie ucierpiał w wojnie, bo
Ichimaru Gin zdawał się być dokładnie taki jak zawsze. Z tą różnicą, że nie
zmarnował dwóch lat życia w piekle, tylko od razu wrócił do pracy. Nawet jeśli
w innym oddziale.
Najgorzej na tym wszystkim wyszła
Hotarubi. Mimo starań, wciąż była tą złą. Choć nie było to dla niej nic nowego.
Mogła mieć najlepsze wyniki, pracować za dwóch, starać się sto razy bardziej,
niż cała reszta, a i tak zawsze czuła się gorsza od przyjaciółki. Tym razem nie
było inaczej.
Nawet jeśli to był jej plan. To ona
chciała pokonać Aizena, ukrywając się w jej szeregach. Poświęciła wiele lata
życia oraz młodzieńczą miłość, po to by zdobyć zaufanie Aizena. Splamiła swoje
ręce krwią. Pomogła Setsuko wielokrotnie i też gotowa była poświęcić życie. Ale
to ją okrzyknięto zdrajczynią.
A Setsuko? Ona zawsze była lubiana.
Serdeczna w swej naiwności. Toteż pomijając przesłuchania, które miały na celu
ocenić sytuację i uzupełnić raporty, została przyjęta bardzo ciepło. Długa
nieobecność załagodziła wszelkie żale przyjaciół. Przywitali ją z otwartymi
ramionami, uradowani, że żyje.
Choć możliwe, że wyjawienie prawdy o
projekcie Teorii miało na to pewien wpływ. A przynajmniej w to Aizawa chciała
wierzyć. Stare akta zostały odkopane i udostępnione do ogólnej wiadomości. To
dopełniało dzieła, stawiając Setsuko w roli niezawodnej wyroczni i zaufanego
doradcy. Ale Hotarubi nie zamierzała się z tym kłócić. Nie raz przekonała się
już, jak niesamowity umysł strategiczny posiada jej przyjaciółka.
Komentowałam Ci na bieżąco, więc nie wiem, co jeszcze mogłabym powiedzieć. Że mało to wiesz, że zrobiło mi się żal Hotarubi też. Dalej nie ogarniam, jak ona i Shuu, ale mam nadzieję, że następny rozdział rozwieje moje wątpliwości. Co jak co, ale Shuu zasługuje na szczęście. Hotaru w sumie też, bo jest bohaterką, jakby na to nie patrzeć. Może trochę niedocenioną, ale z faktami nie ma co się kłócić. Ostrzę sobie jeszcze ząbki na inną parę, ale postarał się być cierpliwa. Postaram.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam