Rozległo
się pukanie do drzwi i gdy tylko Matsumoto powiedziała „proszę”, ktoś wszedł do
środka. Nie był to jednak nikt z jej oddziału, jak przypuszczała, a Kuchiki
Byakuya, który najwyraźniej wyciszył reiatsu. Zmierzył ją groźnym spojrzeniem,
dostrzegłszy w jej dłoni kieliszek wina.
Nie
skomentował jednak tego widoku, a było tak tylko za sprawą tego, że wiedział,
iż Matsumoto wbrew pozorom traktuje swoją pracę na tyle poważnie, że nie
doprowadziłaby się do zbytniego stanu upojenia. Mimo wszystko nie od parady
była porucznikiem i choć Byakuya nie zgadzał się z takim zachowaniem podczas
służby, wiedział, że kapitan Dziesiątki ufa swojej przełożonej.
Nie
zamierzał jednak milczeć na widok siedzącej przy biurku swojego przywódcy
Minako, która założyła ręce za głowę, a nogi w ciężkich buciorach położyła na
biurku. W dodatku w przeciwieństwie do Rangiku, która wciąż wypełniała jakieś
dokumenty, trzecia oficer ewidentnie się obijała.
– Proszę
zdjąć nogi z biurka, pani oficer – powiedział z powagą. – Nie przystoi tak się
zachowywać pod nieobecność swojego przywódcy. To brak szacunku.
– Tak
jest – burknęła niechętnie kobieta, zdejmując nogi z biurka.
– A tak
właściwie, co tutaj kapitana sprowadza? – zaświergotała Matsumoto, chcąc
odciągnąć uwagę Kuchikiego od przyjaciółki.
–
Kapitan Hitsugaya prosił mnie, bym w wolnej chwili zajrzał tutaj i sprawdził,
czy wszystko funkcjonuje jak należy – oznajmił głosem robota Byakuya. – I nie
podoba mi się to, co ujrzałem. Pani oficer radzę wrócić do pracy.
– Sęk w
tym, że nie ma nic do roboty, a Rangiku nie chciała pomocy.
– Zawsze
jest coś do zrobienia – odparł Kuchiki, akcentując pierwsze słowo, po czym
wyszedł. – Do widzenia.
– Co za buc
– mruknęła Minako, wracając do swojej wcześniejszej pozycji.
***
Żaden z
kadetów nie miał pojęcia, jakie atrakcje zaplanowane są na ten dzień. Tylko
Bris zdawała się być czymś podekscytowana. Gdy rozległ się dzwonek do drzwi,
pobiegła tam. Nikt nie wiedział, kto się pojawił. Shun aż podskoczył na swoim
miejscu, gdy rozległ się pisk rozentuzjazmowanej nauczycielki wiedzy o
ludziach.
– Co się
dzieje? – zapytała Itsuko. Nawet ona nie wiedziała, kto zjawi się podczas ich
obozu w Karakurze. – Kto przyszedł?
Usłyszeli
kroki kilku osób i Bris wróciła do salonu z szerokim uśmiechem na buzi. Za nią
wmaszerował Kanda – wysoki mężczyzna o ciemnych włosach spiętych w końskiego
kuca i nieprzyjemnym wyrazem twarzy. Dalej Leenalee, śliczna kobieta o krótkich
czarnych włosach i ciemnych oczach, a na końcu Allan Walker, białowłosy
mężczyzna o szarych oczach, a raczej oku, ponieważ drugie było jakby całe
czarne i wyglądało dość podejrzanie. Wszyscy ubrani byli w podobnym stylu,
jakby nosili mundur.
–
Aaaaaaaaa! Wujek Kanda! Leenalee, Allen! – pisnęła Itsuko, rzucając się na
pierwszego z brzegu mężczyznę.
– No i
zjawili się egzorcyści – zatryumfowała Setsuko. – Witajcie, przyjaciele.
– Na
pewno jesteście głodni po podróży – odezwała się Ururu. – Siadajcie, zaraz
przyniosę wam talerze.
Po tym,
jak już wszyscy z wszystkimi się przywitali i zamieszanie ucichło, wszyscy w
spokoju dokończyli śniadanie, a potem Jinta i Ururu poprowadzili swoich gości
do piwnicy. A jak wiadomo nie była to zwykła piwnica, lecz pustynia
rozciągająca się na setki kilometrów. Ta sama, na której przed laty Kisuke
Urahara trenował Ichigo Kuroskiego.
Obecnie
od lat, a dokładniej odkąd w życie wszedł projekt obozów dla kadetów ostatniego
roku Shino, w tejże piwnicy odbywały się co roku treningi z egzorcystami
będącymi wciąż w dobrych stosunkach z shinigami. Dzięki Shigeru, Bris i
Setsuko.
– O ja
pitolę! – wykrzyknął młody Abarai, gdy zamiast obskurnej piwnicy, oczom kadetów
ukazała się pustynia i bezchmurne, błękitne niebo.
– No,
tego to się nie spodziewałam – przyznała Ayane, kiwając głową z uznaniem.
Pozostali
też rozglądali się z rozdziawionymi buziami, nie wierząc w to, co widzą. Tylko
Kazumi i Shirai wyglądali na niewzruszonych. Zapewne dlatego, że Shirai
niejednokrotnie trenował w tej piwnicy z Visoredami i Ivrellą. Kazumi natomiast
nie spodziewała się niczego mniej po dawnym domu wujka Urahary.
– No
dobrze, jak się zapewne domyślacie, będą to treningi grupowe, choć ich przebieg
zależeć będzie od waszych opiekunów – oznajmiła Setsuko. – Teraz ogłoszę
przydział… Shirai, Kazumi i Ukyo, wami zajmie się Allen. Mitsuko, Itsuko i
Shun, będziecie trenować z Kandą. Ayane, Makoto i Yakumo do Leenalee.
Widziała
niezadowolenie na twarzach kadetów, jednak żaden z nich się nie odezwał.
Wiedzieli już, że to bezcelowe. Jakikolwiek plan miała Setsuko, przydział nie był
przypadkowy, choć zdecydowanie niespodziewany. Wszyscy sądzili, że Shirai i
Kazumi jako świetni szermierzy będą trenować z Kandą. Ale Setsuko najlepiej
wiedziała, gdzie mają braki i kto najlepiej pomoże im doszlifować zdolności.
Ururu z
pomocą Jinty wręczyła młodzieży prowiant, po czym rozeszli się w różne końce
pustyni, prowadzeni przez swoich trenerów. To oznaczało czas wolny dla
opiekunów.
Nawet
Toshiro oddelegował swoich podwładnych. Tego dnia nie było dla nich roboty, a
sam przepadł jak kamień w wodę. Tymczasem Setsuko i Bris spędziły ten dzień z
Ururu na zakupach i ploteczkach.
Tylko
Itsuko znała wszystkich obecnych w Karakurze egzorcystów. Nic więc dziwnego, że
Kazumi Shirai patrzyli na Allena raczej podejrzliwie. Co prawda był dosyć
wysportowany i jednak nie bez powodu był egzorcystą, sądząc po jego dziwnej
lewej ręce, to jednak nie sprawiał wrażenia specjalnie… Żadnego. Na pewno nie
wyglądał na kogoś silnego i wprawionego w boju.
Jednak
Walker nic sobie z tego nie robił. Choćby dlatego, że przez lata zdążył się już
przyzwyczaić do niezbyt przychylnej opinii otoczenia. A jednak wierzył, że może
te dzieci czegoś jeszcze nauczyć. To było jego celem. Toteż zatrzymał się
niespodziewanie i zwrócił do kadetów:
–
Zaatakujcie mnie.
– Co? –
zdziwiła się Kazumi. – Nie jesteś nawet uzbrojony.
– Nie
potrzebuję broni. Zresztą mam ją zawsze przy sobie.
– Niby
gdzie? W dupie? – warknął Shirai, marszcząc brwi, zapewne próbując sobie to
wyobrazić. – Tamten w kitce miał chociaż katanę.
– Moja
broń jest tutaj – oznajmił Allen, unosząc lewą rękę. – Nie jest mi jednak
potrzebna do walki z wami. Nie zamierzam w ogóle użyć tej ręki.
– Nie
zaatakujemy kogoś nieuzbrojonego – zaprotestował Ukyo.
– Poza
tym chcemy zobaczyć twoje Innocence. Walcz na poważnie – zażądała Kazumi, a
Walker roześmiał się.
– Jeśli
chcecie, bym je aktywował, zaatakujcie mnie i zmuście do tego, bym musiał go
użyć do obrony.
Wiedział,
co robi. Nie wątpił w to, że młodzi shinigami wychodzą spod skrzydła Setsuko
bardzo dobrze wyszkoleni, ale wiedział czego się spodziewać. Pomagał przy
obozie już od lat. Zresztą Setsuko sama poinformowała go wcześniej przydziale i
wyjaśniła swoją decyzję. Podała mu także słabości swoich uczniów, co było
trochę złośliwe z jej strony, ale Allen nie zamierzał oceniać jej metod
wychowawczych.
Nie mógł
się tylko nadziwić, jak bardzo Kazumi wyrosła. Gdy widział ją po raz pierwszy i
ostatni, miała niecałe dwa lata. Shigeru przedstawił ją wtedy Byakuyi na
rocznicy wojny z Aizenem i śmierci wielu ich przyjaciół.
Pierwsza
zaatakowała go Kazumi, nie mogąc znieść lekceważenia z jego strony. Dopiero po
chwili dołączył i Shirai. Ukyo zrobił to najmniej chętnie, ale jednak. Zapewne
uznał, że nie ma innego wyjścia.
Tymczasem
Allen z lewą ręką za plecami, skakał z nogi na nogę, robiąc uniki. Doskonale
pamiętał treningi w azjatyckiej gałęzi Czarnego Zakonu, gdy nie miał swojego
Innocencie. Nie obawiał się, więc trzech mieczy młodych, niedoświadczonych
shinigami atakujących coraz bardziej wściekle i nieprzemyślanie.
– Hmm –
zamyśliła się Kazumi, zatrzymując się nagle i uśmiechnęła się diabelsko. –
Droga Zniszczenia numer 6! – krzyknęła, atakując.
Zaraz
gdy Allen odskoczył, nieco zaciekawiony techniką, której nie widział od lat, z
tyłu zaskoczył go Shirai a zaraz potem Ukyo. I gdy już myśleli, że go mają, on
skoczył w górę zwinnie jak małpka i odbił się od ramienia Inukami, wyskakując
jeszcze dalej, po czym zaczął uciekać. Skonsternowani kadeci po chwili ruszyli
w pościg.
Tymczasem
Leenalee przyjęła nieco inną taktykę, traktując swoich jednodniowych
podopiecznych nieco poważniej. Z drugiej jednak strony Allen postanowił utrzeć
nosa młodym zgodnie z prośbą Setsuko. Blondynka wiedziała, że wyznacza mu
bardzo uzdolnionych, choć nieco zarozumiałych uczniów.
Leenalee
natomiast miała swoją grupę przygotować do tego, że nie zawsze wszystko pójdzie
po ich myśli. Zarówno Makoto, Ayane, jak i Yakumo bardzo polegali na swoim zampakuto
oraz jego zdolnościach. To działało podczas walki z pustymi oraz do zdania
egzaminów, jednak zapominali, jak wiele kryje przed nimi ten świat. Setsuko
natknąwszy się w życiu na przeróżnych już wrogów, chciała, pokazać im, że
czasem trzeba podejść do sprawy trochę inaczej.
–
Atakujcie – zaśmiała się Leenalee. Przerabiała to już nie raz.
– Nie
masz broni – zauważył Yakumo.
– Skąd
wiesz, że nie? Jestem egzorcystką, posiadam broń.
Ayane
nie miała takiego problemu. W przypadku do Yakumo, który nieco się wahał w
walce z kobietą z Czarnego Zakonu oraz Makoto, którego toku myślenia nikt nie
umiał rozgryźć, ona zamierzała udowodnić swoją siłę. Najpewniej głównie sobie,
by utwierdzić się, że nadawała się do oddziału jedenastego.
Od razu
aktywowała swoje shikai. Pozostali kadeci tylko obserwowali, jak Hisagi atakuje
Leenalee. Tamta aktywowała swoje Innoccene i skoczyła w górę. Zdawało się, że
chodzi w powietrzu, skakała po niebie, przez co przypominała im nieco motyla.
Łańcuchy
Ayane nie zdołały jej dosięgnąć. Za każdym razem wymykała się im z niesamowitą
łatwością, co coraz bardziej frustrowało młodą shinigami. Fakt, że jej
towarzysze jedynie obserwowali, wcale nie pomagał.
Najbardziej
zażarty jednak był pojedynek Kandy z Itsuko, Mitsuko i Shunem. Młody Abarai raz
po raz atakował lodowymi igłami swojego zampakuto, szybko wykorzystując znaczną
część swojej energii, ale przy okazji denerwując Kandę. Tymczasem Itsuko atakowała
od frontu i to dość zajadle. Mężczyzna nie był jednak zaskoczony. Znał ją. W końcu
była córką jego przyjaciół i niejednokrotnie trenował z nią, gdy odwiedzała go
w świecie ludzi. Nigdy dotąd jednak nie wyczuwał od niej takiej rządzy krwi, a
jej ciosy były szybkie i precyzyjne. W międzyczasie odpierania ataków młodej Tomori,
musiał także uważać na iluzje i inne dziwne ataki ze strony białowłosej
dziewczyny, która z wyglądu trochę przypominała mu Allena, choć jej styl walki
był całkowicie inny.
***
Wieczorem
wszyscy mieli przedstawić wyniki treningu Setsuko. Te oficjalne, bo później i
tak zamierzała nieco porozmawiać z przyjaciółmi na osobności, by dowiedzieć się
więcej.
Czekała
na swoich przyjaciół oraz uczniów, siedząc na schodach prowadzących na górę do
domu Jinty i Ururu. Niczym Cerber strzegący drogi, na wypadek, gdyby komuś
przyszło do głowy urwać się z treningu. A wiedziała, że to mogło się zdarzyć.
Pierwszy
pojawił się Kanda i wcale jej to nie zdziwiło. Nawet on wyglądał na zmęczonego,
lecz w odpowiedzi na jej pytające spojrzenie, pokiwał przecząco głową. Chciał
jej dać do zrozumienia, że nic się stało, mimo że niósł na plecach Itsuko.
–
Walczyła bardzo wytrwale. Po walce, gdy usiedliśmy, zasnęła.
Setsuko
uśmiechnęła się i spojrzała na równie zmęczoną Mitsuko i opierającego się na
niej Shuna. Nie wątpiła, że ten dureń jak zwykle słabo dysponował swoimi
zasobami energii, ale może dostał nauczkę.
Chwilę
później zjawiła się Leenalee, ochoczo rozmawiając z Ayane. Zdawało się, że
pomimo wcześniejszych problemów, dogadały się. Młoda Hisagi wyglądała na
zmęczoną, lecz zadowoloną z treningu. Bowiem Leenalee po walce omówiła ze
swoimi podopiecznymi pewne aspekty tego treningu oraz swoje uwagi.
Allan
zjawił się ostatni, biegnąc. Za nim leciała trójka jego podopiecznych. Dopadli
do schodów zziajani i wściekli. Jednak brak oddechu uniemożliwiał im to, co
zamierzali zrobić. A zamierzali wykrzykiwać i wygrażać Allanowi za beznadziejny
trening. Beznadziejny w ich mniemaniu, bo Setsuko uśmiechnęła się tylko.
Wiedziała, że omówi z nimi to pod koniec obozu. Tym czasem jednak musiała
pozwolić im się wykąpać i trochę odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz