Obserwatorzy

Rumours


wtorek, 11 września 2018

Chapter 11 ~ Old friends.

Z opóźnieniem i szczerze mówiąc bez korekty, bo wyjątkowo sporo problemów było z tym rozdziałem, ale... Zgodnie z obietnicą dla Laurie, egzorcyści!





            Rozległo się pukanie do drzwi i gdy tylko Matsumoto powiedziała „proszę”, ktoś wszedł do środka. Nie był to jednak nikt z jej oddziału, jak przypuszczała, a Kuchiki Byakuya, który najwyraźniej wyciszył reiatsu. Zmierzył ją groźnym spojrzeniem, dostrzegłszy w jej dłoni kieliszek wina.
            Nie skomentował jednak tego widoku, a było tak tylko za sprawą tego, że wiedział, iż Matsumoto wbrew pozorom traktuje swoją pracę na tyle poważnie, że nie doprowadziłaby się do zbytniego stanu upojenia. Mimo wszystko nie od parady była porucznikiem i choć Byakuya nie zgadzał się z takim zachowaniem podczas służby, wiedział, że kapitan Dziesiątki ufa swojej przełożonej.
            Nie zamierzał jednak milczeć na widok siedzącej przy biurku swojego przywódcy Minako, która założyła ręce za głowę, a nogi w ciężkich buciorach położyła na biurku. W dodatku w przeciwieństwie do Rangiku, która wciąż wypełniała jakieś dokumenty, trzecia oficer ewidentnie się obijała.
            – Proszę zdjąć nogi z biurka, pani oficer – powiedział z powagą. – Nie przystoi tak się zachowywać pod nieobecność swojego przywódcy. To brak szacunku.
            – Tak jest – burknęła niechętnie kobieta, zdejmując nogi z biurka.
            – A tak właściwie, co tutaj kapitana sprowadza? – zaświergotała Matsumoto, chcąc odciągnąć uwagę Kuchikiego od przyjaciółki.
            – Kapitan Hitsugaya prosił mnie, bym w wolnej chwili zajrzał tutaj i sprawdził, czy wszystko funkcjonuje jak należy – oznajmił głosem robota Byakuya. – I nie podoba mi się to, co ujrzałem. Pani oficer radzę wrócić do pracy.
            – Sęk w tym, że nie ma nic do roboty, a Rangiku nie chciała pomocy.
            – Zawsze jest coś do zrobienia – odparł Kuchiki, akcentując pierwsze słowo, po czym wyszedł. – Do widzenia.
            – Co za buc – mruknęła Minako, wracając do swojej wcześniejszej pozycji.

***

            Żaden z kadetów nie miał pojęcia, jakie atrakcje zaplanowane są na ten dzień. Tylko Bris zdawała się być czymś podekscytowana. Gdy rozległ się dzwonek do drzwi, pobiegła tam. Nikt nie wiedział, kto się pojawił. Shun aż podskoczył na swoim miejscu, gdy rozległ się pisk rozentuzjazmowanej nauczycielki wiedzy o ludziach.
            – Co się dzieje? – zapytała Itsuko. Nawet ona nie wiedziała, kto zjawi się podczas ich obozu w Karakurze. – Kto przyszedł?
            Usłyszeli kroki kilku osób i Bris wróciła do salonu z szerokim uśmiechem na buzi. Za nią wmaszerował Kanda – wysoki mężczyzna o ciemnych włosach spiętych w końskiego kuca i nieprzyjemnym wyrazem twarzy. Dalej Leenalee, śliczna kobieta o krótkich czarnych włosach i ciemnych oczach, a na końcu Allan Walker, białowłosy mężczyzna o szarych oczach, a raczej oku, ponieważ drugie było jakby całe czarne i wyglądało dość podejrzanie. Wszyscy ubrani byli w podobnym stylu, jakby nosili mundur.
            – Aaaaaaaaa! Wujek Kanda! Leenalee, Allen! – pisnęła Itsuko, rzucając się na pierwszego z brzegu mężczyznę.
            – No i zjawili się egzorcyści – zatryumfowała Setsuko. – Witajcie, przyjaciele.
            – Na pewno jesteście głodni po podróży – odezwała się Ururu. – Siadajcie, zaraz przyniosę wam talerze.
            Po tym, jak już wszyscy z wszystkimi się przywitali i zamieszanie ucichło, wszyscy w spokoju dokończyli śniadanie, a potem Jinta i Ururu poprowadzili swoich gości do piwnicy. A jak wiadomo nie była to zwykła piwnica, lecz pustynia rozciągająca się na setki kilometrów. Ta sama, na której przed laty Kisuke Urahara trenował Ichigo Kuroskiego.
            Obecnie od lat, a dokładniej odkąd w życie wszedł projekt obozów dla kadetów ostatniego roku Shino, w tejże piwnicy odbywały się co roku treningi z egzorcystami będącymi wciąż w dobrych stosunkach z shinigami. Dzięki Shigeru, Bris i Setsuko.
            – O ja pitolę! – wykrzyknął młody Abarai, gdy zamiast obskurnej piwnicy, oczom kadetów ukazała się pustynia i bezchmurne, błękitne niebo.
            – No, tego to się nie spodziewałam – przyznała Ayane, kiwając głową z uznaniem.
            Pozostali też rozglądali się z rozdziawionymi buziami, nie wierząc w to, co widzą. Tylko Kazumi i Shirai wyglądali na niewzruszonych. Zapewne dlatego, że Shirai niejednokrotnie trenował w tej piwnicy z Visoredami i Ivrellą. Kazumi natomiast nie spodziewała się niczego mniej po dawnym domu wujka Urahary.
            – No dobrze, jak się zapewne domyślacie, będą to treningi grupowe, choć ich przebieg zależeć będzie od waszych opiekunów – oznajmiła Setsuko. – Teraz ogłoszę przydział… Shirai, Kazumi i Ukyo, wami zajmie się Allen. Mitsuko, Itsuko i Shun, będziecie trenować z Kandą. Ayane, Makoto i Yakumo do Leenalee.
            Widziała niezadowolenie na twarzach kadetów, jednak żaden z nich się nie odezwał. Wiedzieli już, że to bezcelowe. Jakikolwiek plan miała Setsuko, przydział nie był przypadkowy, choć zdecydowanie niespodziewany. Wszyscy sądzili, że Shirai i Kazumi jako świetni szermierzy będą trenować z Kandą. Ale Setsuko najlepiej wiedziała, gdzie mają braki i kto najlepiej pomoże im doszlifować zdolności.
            Ururu z pomocą Jinty wręczyła młodzieży prowiant, po czym rozeszli się w różne końce pustyni, prowadzeni przez swoich trenerów. To oznaczało czas wolny dla opiekunów.
            Nawet Toshiro oddelegował swoich podwładnych. Tego dnia nie było dla nich roboty, a sam przepadł jak kamień w wodę. Tymczasem Setsuko i Bris spędziły ten dzień z Ururu na zakupach i ploteczkach.
            Tylko Itsuko znała wszystkich obecnych w Karakurze egzorcystów. Nic więc dziwnego, że Kazumi Shirai patrzyli na Allena raczej podejrzliwie. Co prawda był dosyć wysportowany i jednak nie bez powodu był egzorcystą, sądząc po jego dziwnej lewej ręce, to jednak nie sprawiał wrażenia specjalnie… Żadnego. Na pewno nie wyglądał na kogoś silnego i wprawionego w boju.
            Jednak Walker nic sobie z tego nie robił. Choćby dlatego, że przez lata zdążył się już przyzwyczaić do niezbyt przychylnej opinii otoczenia. A jednak wierzył, że może te dzieci czegoś jeszcze nauczyć. To było jego celem. Toteż zatrzymał się niespodziewanie i zwrócił do kadetów:
            – Zaatakujcie mnie.
            – Co? – zdziwiła się Kazumi. – Nie jesteś nawet uzbrojony.
            – Nie potrzebuję broni. Zresztą mam ją zawsze przy sobie.
            – Niby gdzie? W dupie? – warknął Shirai, marszcząc brwi, zapewne próbując sobie to wyobrazić. – Tamten w kitce miał chociaż katanę.
            – Moja broń jest tutaj – oznajmił Allen, unosząc lewą rękę. – Nie jest mi jednak potrzebna do walki z wami. Nie zamierzam w ogóle użyć tej ręki.
            – Nie zaatakujemy kogoś nieuzbrojonego – zaprotestował Ukyo.
            – Poza tym chcemy zobaczyć twoje Innocence. Walcz na poważnie – zażądała Kazumi, a Walker roześmiał się.
            – Jeśli chcecie, bym je aktywował, zaatakujcie mnie i zmuście do tego, bym musiał go użyć do obrony.
            Wiedział, co robi. Nie wątpił w to, że młodzi shinigami wychodzą spod skrzydła Setsuko bardzo dobrze wyszkoleni, ale wiedział czego się spodziewać. Pomagał przy obozie już od lat. Zresztą Setsuko sama poinformowała go wcześniej przydziale i wyjaśniła swoją decyzję. Podała mu także słabości swoich uczniów, co było trochę złośliwe z jej strony, ale Allen nie zamierzał oceniać jej metod wychowawczych.
            Nie mógł się tylko nadziwić, jak bardzo Kazumi wyrosła. Gdy widział ją po raz pierwszy i ostatni, miała niecałe dwa lata. Shigeru przedstawił ją wtedy Byakuyi na rocznicy wojny z Aizenem i śmierci wielu ich przyjaciół.
            Pierwsza zaatakowała go Kazumi, nie mogąc znieść lekceważenia z jego strony. Dopiero po chwili dołączył i Shirai. Ukyo zrobił to najmniej chętnie, ale jednak. Zapewne uznał, że nie ma innego wyjścia.
            Tymczasem Allen z lewą ręką za plecami, skakał z nogi na nogę, robiąc uniki. Doskonale pamiętał treningi w azjatyckiej gałęzi Czarnego Zakonu, gdy nie miał swojego Innocencie. Nie obawiał się, więc trzech mieczy młodych, niedoświadczonych shinigami atakujących coraz bardziej wściekle i nieprzemyślanie.
            – Hmm – zamyśliła się Kazumi, zatrzymując się nagle i uśmiechnęła się diabelsko. – Droga Zniszczenia numer 6! – krzyknęła, atakując.
            Zaraz gdy Allen odskoczył, nieco zaciekawiony techniką, której nie widział od lat, z tyłu zaskoczył go Shirai a zaraz potem Ukyo. I gdy już myśleli, że go mają, on skoczył w górę zwinnie jak małpka i odbił się od ramienia Inukami, wyskakując jeszcze dalej, po czym zaczął uciekać. Skonsternowani kadeci po chwili ruszyli w pościg.
            Tymczasem Leenalee przyjęła nieco inną taktykę, traktując swoich jednodniowych podopiecznych nieco poważniej. Z drugiej jednak strony Allen postanowił utrzeć nosa młodym zgodnie z prośbą Setsuko. Blondynka wiedziała, że wyznacza mu bardzo uzdolnionych, choć nieco zarozumiałych uczniów.
            Leenalee natomiast miała swoją grupę przygotować do tego, że nie zawsze wszystko pójdzie po ich myśli. Zarówno Makoto, Ayane, jak i Yakumo bardzo polegali na swoim zampakuto oraz jego zdolnościach. To działało podczas walki z pustymi oraz do zdania egzaminów, jednak zapominali, jak wiele kryje przed nimi ten świat. Setsuko natknąwszy się w życiu na przeróżnych już wrogów, chciała, pokazać im, że czasem trzeba podejść do sprawy trochę inaczej.
            – Atakujcie – zaśmiała się Leenalee. Przerabiała to już nie raz.
            – Nie masz broni – zauważył Yakumo.
            – Skąd wiesz, że nie? Jestem egzorcystką, posiadam broń.
            Ayane nie miała takiego problemu. W przypadku do Yakumo, który nieco się wahał w walce z kobietą z Czarnego Zakonu oraz Makoto, którego toku myślenia nikt nie umiał rozgryźć, ona zamierzała udowodnić swoją siłę. Najpewniej głównie sobie, by utwierdzić się, że nadawała się do oddziału jedenastego.
            Od razu aktywowała swoje shikai. Pozostali kadeci tylko obserwowali, jak Hisagi atakuje Leenalee. Tamta aktywowała swoje Innoccene i skoczyła w górę. Zdawało się, że chodzi w powietrzu, skakała po niebie, przez co przypominała im nieco motyla.
            Łańcuchy Ayane nie zdołały jej dosięgnąć. Za każdym razem wymykała się im z niesamowitą łatwością, co coraz bardziej frustrowało młodą shinigami. Fakt, że jej towarzysze jedynie obserwowali, wcale nie pomagał.
            Najbardziej zażarty jednak był pojedynek Kandy z Itsuko, Mitsuko i Shunem. Młody Abarai raz po raz atakował lodowymi igłami swojego zampakuto, szybko wykorzystując znaczną część swojej energii, ale przy okazji denerwując Kandę. Tymczasem Itsuko atakowała od frontu i to dość zajadle. Mężczyzna nie był jednak zaskoczony. Znał ją. W końcu była córką jego przyjaciół i niejednokrotnie trenował z nią, gdy odwiedzała go w świecie ludzi. Nigdy dotąd jednak nie wyczuwał od niej takiej rządzy krwi, a jej ciosy były szybkie i precyzyjne. W międzyczasie odpierania ataków młodej Tomori, musiał także uważać na iluzje i inne dziwne ataki ze strony białowłosej dziewczyny, która z wyglądu trochę przypominała mu Allena, choć jej styl walki był całkowicie inny.
           
***

            Wieczorem wszyscy mieli przedstawić wyniki treningu Setsuko. Te oficjalne, bo później i tak zamierzała nieco porozmawiać z przyjaciółmi na osobności, by dowiedzieć się więcej.
            Czekała na swoich przyjaciół oraz uczniów, siedząc na schodach prowadzących na górę do domu Jinty i Ururu. Niczym Cerber strzegący drogi, na wypadek, gdyby komuś przyszło do głowy urwać się z treningu. A wiedziała, że to mogło się zdarzyć.
            Pierwszy pojawił się Kanda i wcale jej to nie zdziwiło. Nawet on wyglądał na zmęczonego, lecz w odpowiedzi na jej pytające spojrzenie, pokiwał przecząco głową. Chciał jej dać do zrozumienia, że nic się stało, mimo że niósł na plecach Itsuko.
            – Walczyła bardzo wytrwale. Po walce, gdy usiedliśmy, zasnęła.
            Setsuko uśmiechnęła się i spojrzała na równie zmęczoną Mitsuko i opierającego się na niej Shuna. Nie wątpiła, że ten dureń jak zwykle słabo dysponował swoimi zasobami energii, ale może dostał nauczkę.
            Chwilę później zjawiła się Leenalee, ochoczo rozmawiając z Ayane. Zdawało się, że pomimo wcześniejszych problemów, dogadały się. Młoda Hisagi wyglądała na zmęczoną, lecz zadowoloną z treningu. Bowiem Leenalee po walce omówiła ze swoimi podopiecznymi pewne aspekty tego treningu oraz swoje uwagi.
            Allan zjawił się ostatni, biegnąc. Za nim leciała trójka jego podopiecznych. Dopadli do schodów zziajani i wściekli. Jednak brak oddechu uniemożliwiał im to, co zamierzali zrobić. A zamierzali wykrzykiwać i wygrażać Allanowi za beznadziejny trening. Beznadziejny w ich mniemaniu, bo Setsuko uśmiechnęła się tylko. Wiedziała, że omówi z nimi to pod koniec obozu. Tym czasem jednak musiała pozwolić im się wykąpać i trochę odpocząć.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz