Po rozmowie z Ayasegawą, Setsuko czuła
się o wiele spokojniejsza. Przyjaciel zawsze potrafił jakoś racjonalnie
przedstawić sprawę i czuła wtedy, że wszystko będzie dobrze. Cieszyła się, że
nawet po tylu latach, gdy nie rozmawiali ze sobą tak często, wciąż miała się do
kogo zwrócić. A jej troski i problemy nie zostały zignorowane.
Z zamyślenia wyrwał ją głos ojca, gdy wracała już do domu z siatkami pełnymi zakupów.
– Setsuko, wracasz do domu?
– Tata? – zdziwiła się. – A co ty tu robisz?
– Właśnie wybierałem się na chwilę do Ruichiro
i Hanabi, ale w drodze powrotnej zajrzę do was – odpowiedział z uśmiechem mężczyzna. – Dzieciaki są w domu?
– Kazumi wolała zostać w internacie z
przyjaciółmi – odparła Setsuko,a na jej twarzy pojawił się cień smutku. Szybko jednak zniknął. – Ale Hiroya powinien być.
– Świetnie. Dawno nie widziałem się z moim
wnukiem.
– Potrenujesz z nim trochę? Ucieszyłby się.
– Racja. Ciągle zapominam, że już na czwartym
roku w Shino – westchnął Soichiro, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Jak ten czas szybko leci.
– To prawda. Za kilka dni rocznica śmierci
mamy. Pójdziemy razem? – zapytała z nadzieją Setsuko. – Byakuya pracuje, a dzieciaki... Nie chce ich zmuszać, nigdy jej nie poznały.
– Oczywiście, córeczko.Skontaktuję się też z Shigeru.
– Nie mów tak do mnie, nie jestem już
dzieckiem.
– Zawsze będziesz moją córeczką – zaśmiał się
Soichiro. – Co u Byakuyi? Poza tym, że jest ciągle w pracy?
– Sam go zapytaj. Popołudniu powinien już być – stwierdziła niewzruszona Setsuko. – Dobra, lecę przygotować kolację, bo moje dziecko na pewno jest głodne. Zdążysz przyjść?
– Sam go zapytaj. Popołudniu powinien już być – stwierdziła niewzruszona Setsuko. – Dobra, lecę przygotować kolację, bo moje dziecko na pewno jest głodne. Zdążysz przyjść?
– Jasne.
Setsuko uśmiechnęła się jeszcze raz do ojca i
ruszyła w shunpo do domu. Ku jej zaskoczeniu, Hiroyi nie było. Zamiast tego w
kuchni czekał już Byakuya.
– Ojej, a co ty robisz tak wcześnie w domu. Coś się stało?
– Przecież obiecałem, że nie będę wracał tak
późno – padło w odpowiedzi.
– Cóż… Szczerze mówiąc, nie oczekiwałam, że ci
się to uda. Mówiłeś, że macie dużo pracy.
– Dobra strona w byciu kapitanem to możliwość
zostawienia pracy komuś innemu – stwierdził Byakuya i uśmiechnął się złośliwie.
Rzadko zdarzało mu się mieć taki wyraz twarzy i może dlatego Setsuko tak go lubiła. Drugim powodem było też to, że tylko przed nią pokazywał swoją bardziej złośliwą i psotną naturę.
Rzadko zdarzało mu się mieć taki wyraz twarzy i może dlatego Setsuko tak go lubiła. Drugim powodem było też to, że tylko przed nią pokazywał swoją bardziej złośliwą i psotną naturę.
– Nie mów, że zostawiłeś Renjiego z całą
robotą – przeraziła się Setsuko. – To do ciebie niepodobne.
– Nie, właściwie, Renji też wrócił do domu
szybciej. Chyba bardzo mu zależało, więc zdołaliśmy zrobić dzisiaj znaczną
część. Zresztą praca idzie dużo sprawniej odkąd Shiroyama została trzecią
oficer.
– No, bo już myślałam, że mi męża podmienili – roześmiała się Setsuko. – Widzę, że jesteś zadowolony z pracy Corrie. Mógłbyś to czasem okazać także w jej obecności.
– I co byś wtedy zrobiła, gdyby mnie podmienili? – Byakuya uśmiechnął
się łagodnie i przytulił Setsuko, niepomny na jej uwagę odnośnie podwładnej. – Co?
– To zależy – mruknęła. – Bo może nowa
wersja nie byłaby taka zła – dodała, spoglądając na niego z iskierkami w oczach. – A właśnie, ojciec przyjdzie dzisiaj na
kolację. Zapytałam, czy nie potrenowałby z Hiroyą, ale jeśli go nie ma…
– Za chwilę powinien wrócić.
– A Kazumi? Nadal nie ma ochoty siedzieć w
domu?
– Widziałem się z nią dzisiaj. Mówiła, że
jutro przyjdzie. Dziś jeszcze chciały z Ayane poćwiczyć przed obozem.
– Jestem taka szczęśliwa – oznajmiła Setsuko,
wtulając twarz w tors męża, a ten tylko objął ją mocniej. – Mam wspaniałego
mężczyznę i równie wspaniałe dzieci. Czy można chcieć więcej?
– Znając ciebie, pewnie tak.
– Mądrala – prychnęła Setsuko. – To mi
przypomina… Wiesz, co ostatnio powiedział Hiroya?
– Co takiego? – zaciekawił się Byakuya,
patrząc wyczekująco na małżonkę.
– Bo, czego bym nie powiedziała, twierdził, że
wie. Zaśmiałam się, że taki mądry to on musi być po tatusiu. Wiesz, co na
odparł? Że po mnie też, bo to się sumuje. Rozumiesz?
– Ten chłopak na wszystko ma odpowiedź… –
westchnął kapitan szóstego oddziału.
– Słyszałam, że za kilka dni będzie spotkanie
rodu – przypomniała sobie Setsuko. – W tym czasie będzie trwał obóz, ale…
Chcesz, żebym wróciła w ten dzień do domu?
– Poradzę sobie – odpowiedział Byakuya. –
Wcześniej przez tyle lat sam sobie z tym radziłem, że nie powinno być problemu.
– Ale teraz nie jesteś już sam - zauważyła kobieta, łapiąc się pod boki. – Nie ma problemu, żebym urwała się na jedno popołudnie.
– Dlatego myślałem, żeby tym razem wziąć ze
sobą Hiroyę.
– Już?
– Już? – zdziwił się Byakuya. – On ma już czternaście
lat. Jestem pewien, że sobie poradzi.
– To prawda. Jest bystrym chłopcem. Tylko nie
bądź dla niego zbyt surowy.
– Nie martw się, nie będę. To zebranie to
tylko formalność, ale chciałbym, żeby wreszcie był obecny. Kazumi też w tym
wieku pojawiła się na swoim pierwszym spotkaniu. To i tak dużo później niż
Rukia.
– W porządku.
– Ty skup się na obozie. Masz, co robić, Setsuko.
– Ale gdybyś zmienił zdanie, daj znać.
– Jestem! – rozległo się od wejścia. – I
przyprowadziłem siostrę!
– Rany boskie, nie krzycz tak – westchnęła
dziewczyna, wchodząc do środka. –
A wy, co tak stoicie? Coś się stało?
– Nie. Też tyle co przyszłam – odparła
zaskoczona Setsuko. – Dziadek będzie dziś na kolacji.
– Super! – uradował się Hiroya. – Potrenuje ze
mną?
– Tak. Już go o to pytałam.
– Ja tam wolałabym trenować z tatą –
stwierdziła beznamiętnie Kazumi.
– Dziadkowi będzie przykro – zaśmiała się
Setsuko.
– Właśnie, Kazumi – westchnął ciężko Byakuya. – Nie
zapominaj, że twój dziadek również jest jednym z wysoko postawionych shinigami.
– Uch… Przecież nie powiedziałam nic złego. Po prostu dziadek przychodzi do mnie systematycznie, a ty nigdy nie masz czasu…
– Dobrze wiesz, że mamy dużo pracy - przypomniał Byakuya, marszcząc brwi.
–
Dziadek też ma, ale znajduje dla mnie czas.
– To nie
jest argument – zauważył Byakuya, rzuciwszy jej złowrogie spojrzenie.
– Byakuya – przerwała mu Setsuko. – Znalazłeś
chwilę dla mnie, więc powinieneś dać radę znaleźć ją także dla Kazumi.
Zarezerwuj dla niej, chociaż jeden dzień, gdy wróci z obozu.
– Może być, Kazumi? – zapytał Byakuya i
uśmiechnął się lekko.
– Tak! – odpowiedziała, rzucając mu się na
szyję.
– A do naszego powrotu zajmiesz się Hiroyą.
Nie chcę, żeby cały czas siedział sam. Rozumiesz? – powiedziała Setsuko, łapiąc
się pod boki. – Męskie popołudnie dobrze wam zrobi.
– Oczywiście – odparł Byakuya, w końcu nie
było sensu się spierać.
– Hiroya, rozmawiałam już z Rangiku, będziesz
jadł u niej obiady. Cieszyła się, że nie będzie sama podczas nieobecności
Makoto i Mitsuko.
– Jasne, mamo. Ciocia dobrze gotuje, a wujek
opowiada śmieszne historie, gdy ich odwiedzam.
– Kazumi, Hiroya, pomożecie mi przygotować
kolację? – poprosiła Setsuko.
– Może przygotujemy kolację wspólnie? –
zaproponował Byakuya, a blondynka uśmiechnęła się ciepło i przytuliwszy się do
męża, pocałowała go.
– Fuuuuuj – mruknął Hiroya, za co
oberwał od siostry sójkę w bok. – No co?
– Żadne fuj. Za kilka lat będziesz
prosił dziewczyny, żeby dały ci się pocałować – wyjaśniła cicho. – O ile
będziesz miał jaja, żeby to zrobić.
– Na pewno nie – zaperzył się Hiroya. – Znaczy…
Na pewno nie będę chciał. Jaja już mam.
– Jasne, młody. Wmawiaj sobie…
– Kazumi… – jęknęła Setsuko. – Hiroya ma jeszcze
czas na takie rzeczy. Mój słodki synuś nie musi zawracać sobie głowy dziewczynami.
– Właśnie, ja mam czas. Jestem młody, nie to
co ty – stwierdził z powagą chłopak, wskazując na siostrę i rodzice parsknęli
śmiechem. – Ja nie wiem, co tym babom siedzi w głowie - dodał, kręcąc głową z dezaprobatą.
– Uważaj sobie – zagroziła Kazumi, marszcząc
brwi.
– No, dosyć tego dobrego – zarządziła Setsuko.
– Hiroya, obierzesz marchewkę?
– Pewnie.
– Kazumi, jeśli możesz to potrzyj te marchewki
zaraz – ciągnęła dalej. – Ja pokroję mięso.
– Ja pokroję mięso – poprawił ją Byakuya. – A
ty usiądź i pilnuj, czy robimy wszystko jak należy.
– Ej, co to teraz za pozbawianie mnie władzy w
kuchni?! – oburzyła się blondynka,łapiąc się pod boki. – Oddawać mi moją koronę i berło.
– Mamo, twoje obiady są najlepsze – oznajmiła
Kazumi. – Masz dobre wyczucie, jeśli chodzi o proporcję i przyprawy, ale od
tasaka się trzymaj z daleka. Kroisz kurczaka, jakbyś cięła na kawałki hollowa.
– Nawet ja wiem, że to niebezpieczne – dodał
Hiroya, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. – Nóż do mięsa to nie katana.
– Ej, no… Poprawiłam się już przez lata.
– Tak, za kolejne sto może będziesz już mogła
sama gotować – mruknął pod nosem Byakuya.
– Z tobą się policzę wieczorem, mój drogi
mężu, za ten komentarz.
– Lepiej otwórz, Soichiro chyba przyszedł –
padło w odpowiedzi, gdy usłyszeli pukanie do drzwi.
– Tak, tak… – skwitowała Setsuko, wywracając oczami. – Ale proste
rzeczy już umiem gotować, nie wiem, o co wam chodzi.
– Gdzie moja córka?! – powiedział na wejściu
Soichiro. – Stęskniłem się.
– Przecież widzieliśmy się dwie godziny temu...
– Dzieciaki są?
– Są. Pomagają Byakuyi w kuchni.
– Biedny chłopak, żeby poślubić kobietę, która
nie umie gotować – mruczał Soichiro, kręcąc głową. – Ale sobie wybrał.
–
Kolejny… – warknęła Setsuko i zmarszczyła brwi. – Byakuya jakoś nie narzeka. Prawda?!
–
Oczywiście – odparł Byakuya, choć nie brzmiało to przekonywująco.
***
– No dobra, młodzieży! – krzyknęła Setsuko, klasnąwszy w dłonie. –
Wszyscy są?
– Tak – odparła Kazumi.
– Wszystko macie? Ubrania, katany itp.?
– To nie są dzieci – westchnęła cicho Bris
stojąca obok. – Poradzą sobie.
– No dobra, mnie się wszystko zgadza –
stwierdziła blondynka. – Toshiro?
– Zostawiłem oddział pod opieką… Dobrą opieką…
Chyba – westchnął Hitsugaya, wyraźnie zmartwiony rządami Matsumoto. Zwłaszcza w
duecie z trzecią oficer Minako. – A moi ludzie już patrolują miasto.
– W takim razie, czyń honory, kapitanie –
zaśmiała się Setsuko i chwilę później otworzyła się przed nimi brama Senkai. –
No dobra, za mną, młodzieży!
Setsuko i Bris szły jako pierwsze, a za nimi
grupa kadetów. Cały pochód zamykał Toshiro, który od dłuższej chwili bacznie
się komuś przyglądał. Właściwie odkąd tylko się pojawił, ale nikt nie zwrócił
na to większej uwagi.
Wszystko było już dawno przygotowane. Zarówno
lokum jak i gigai, które nie było już tym samym co kiedyś. Od lat, zamiast
sztucznego ciała, funkcjonowały medaliony stworzone przez kapitana dwunastego
oddziału. Odebrać je mieli jednak dopiero na miejscu, by nie rozbijać się za
bardzo z plecakami i nie marnować czasu.
Sklep, który niegdyś należał do Urahary
Kisuke, od dawna znajdował się pod opieką Ururu i Jinty. Użyczali schronienia
oraz udzielali pomocy podczas wypadów kadetów, a także podczas misji terenowych
dla shinigami.
– Halo! Jest tu kto? – krzyknęła Setsuko, ale
odpowiedziała jej cisza. Przerabiała to co roku. W odpowiedniej chwili zrobiła
unik, gdy Jinta zeskoczył z dachu i bez problemu sparowała jego atak. – Cześć,
młody. Dawnośmy się nie widzieli. Wciąż jesteś za słaby, żeby mnie pokonać.
– Widzę, że wciąż jesteś w formie – odparł
chłopak, prostując się mężnie i przeczesał palcami czerwoną czuprynę.
– Dawno nikt nie przygniótł mnie beczką do
ziemi – mruknęła pod nosem Setsuko, na co chłopak roześmiał się w głos. – Gdzie
Ururu?
– Na zakupach. Właźcie.
– Podejrzewam, że część z was już to
wie, ale oto Jinta. Jeden z naszych gospodarzy – wyjaśniła niedbale Setsuko. –
Masz medaliony?
– Pewnie. Dotarły wczoraj rano. Leżą na stole.
Częstujcie się.
– Jasne. Dobra, każdy ma wziąć jeden łańcuszek
i założyć. Katany zostawcie obok stolika. Nikt ich nie ukradnie, sklep otoczony
jest silną barierą, a paradowanie z bronią tylko przyciągnie uwagę – zarządziła
nauczycielka. – Dzisiaj pierwszy dzień waszego pobytu. Bris za chwilę wręczy
wam przygotowane przez waszych rodziców na tą okazję kieszonkowe, ale
pamiętajcie, że musi wam wystarczyć do końca pobytu, więc bądźcie rozważni.
Dziś możecie pozwiedzać, porozglądać się i zobaczyć życie normalnych ludzi.
Widzę was tutaj o dwudziestej drugiej z powrotem. Koło czternastej możecie też
zajrzeć na obiad lub zjeść na mieście. Zrozumiano?
– Tak! – odpowiedzieli kadeci.
Setsuko z uśmiechem na ustach obserwowała, jak
jej uczniowie, w tym własna córka, odbierają od Bris koperty i w mniejszych
grupkach rozchodzą się po mieście. Przeniosła, więc wzrok na równie
uśmiechniętą przyjaciółkę. Ona również obserwowała swoją córkę, która dziwnie
dobrze dogadywała się z nieco aspołecznym i buntowniczym Shiraiem.
– Moi podwładni będą ich mieli na oku –
oznajmił Toshiro. – Nic im nie będzie. W razie kłopotów też tu jestem.
– Nie martwię się, jeśli o to ci chodzi.
– Te dzieci sobie poradzą – przyznała Bris.
– Więc o co chodzi?
– Dorośli… Już nas nie potrzebują.
Kolejny cudowny obrazek rodziny Kuchiki. Jak słodko. Trochę się zmartwiłam, że Byakuya zostawił wszystko na barkach Corrie, ale podoba mi się, że ją docenia. Chociaż w rozmowie z małżonką. Mógłby jej częściej to mówić. Znaczy, że Corrie i to z takim większym zaangażowaniem, chociaż to już jest etap, że Corrie rozpoznaje te drobne zmiany w zachowaniu i mimice Byakuyi i wie, co ten ma na myśli. Przynajmniej w większości czasu.
OdpowiedzUsuńZaczyna się obóz. Biedny Tosiek, będzie miał teraz przez tydzień sen z głowy, a później kolejny, żeby doprowadzić Oddział do ładu i składu^^ Oczko mu lata za Kazumi? No no no. Ciekawa jestem, co ich tam czeka oprócz wujka Ichigo.
Pozdrawiam
No właśnie wszystko poza wujkiem Ichigo bo wujek Ichigo nie będzie towarzyszył im podczas obozu :D Bo jeszcze wszystkiego nie wiesz, w sumie wgl nie mam większej roboty tam dla Ichiga, ale.
Usuń