Wszystkiego najlepszego, Laurie! Pomyślałam, że porozpieszczam Cię jeszcze trochę.
Po zebraniu udał się wreszcie do Karakury, gdzie czekała na niego już Minako z Shunem po wstępnym rekonesansie. Jednak oboje wyglądali na niezbyt zadowolonych. Minako towarzystwem „świeżaka” na tak ważnej misji, a Shun brakiem efektu poszukiwań.
Po zebraniu udał się wreszcie do Karakury, gdzie czekała na niego już Minako z Shunem po wstępnym rekonesansie. Jednak oboje wyglądali na niezbyt zadowolonych. Minako towarzystwem „świeżaka” na tak ważnej misji, a Shun brakiem efektu poszukiwań.
- Kapitanie, spóźniłeś się
– stwierdziła, łapiąc się pod boki. – Zaczęliśmy bez ciebie. - Wiem. Mieliśmy pilne zebranie dowódców –
odparł Toshiro i dodał: - To nieco zmieniło nasze baczenie na sytuację.
- Coś się stało?
- Tak. Do Soul Society powróciła
Inukami Ivrel wraz z Grimmjowem, szukając schronienia. W Hueco Mundo wybuchło
powstanie.
- Co? Powstanie? I nie
poradzili sobie z tym?
- Z powstaniem może by
sobie poradzili. Jednak jego powodem było to, że dziwnym trafem rozeszła się
wieść o powrocie Aizena Sousuke – wyjaśnił z powagą Toshiro. – A potem on sam
pojawił się w Hueco Mundo.
- W sensie Aizen Sousuke? –
przeraziła się Minako. - I widziano go?
- Tak. Oboje Ivrel i
Grimmjow potwierdzają, że to był on. Co oznacza również, że skoro Aizen i Noah
przejęli z powrotem Hueco Mundo, wiemy gdzie szukać wrót do Arki.
- Czyli nasza misja stała
się bezsensu?
- Niezupełnie. Nie
dostaliśmy rozkazu do wycofania się. Arka ma wiele wejść, więc warto byłoby
znaleźć także inne i je obserwować.
- Rozumiem.
- Czy to znaczy, że jest
szansa na uratowanie Kazumi? – zapytał z nadzieją Shun, a Toshiro spochmurniał.
- Obawiam się, że nie.
Zgodnie z opowieścią Ivreli, Kazumi i Taraka towarzyszyły Aizenowi podczas
ataku na Hueco Mundo. I robiły to z własnej woli.
- Co? To niemożliwe! – oburzył
się Shun. – Nie wierzę w to.
- Mnie również się to nie
podoba, ale takie są fakty. Shun, musisz pogodzić się z tym, że być może Kazumi
wybrała inną drogę.
- Nie. Znam Kazumi. Być
może mogła popełnić błąd, mogła zrobić coś głupiego, ale nigdy przenigdy nie
zwróciłaby się przeciwko swoim przyjaciołom i rodzinie.
***
Pomimo tego, co powiedział
Shunowi, sam miał inne zamiary. Musiał trochę odczekać. Nie mógł zniknąć od
razu. Pokręcił się po Karakurze, upewnił się, że Shun nie zrobi nic głupiego i
dopiero pod wieczór, gdy uśpił czujność podwładnych, postanowił się ulotnić.
Nie mógł zostawić Taraki i
Kazumi. Musiał przekonać się osobiście, że były tam z własnej, nieprzymuszonej
woli. Chociaż nie wiedział, co miałby w takiej sytuacji zrobić. To nie miało
znaczenia. Nie zamierzał się poddać. Dla żadnej z nich. Oraz dla Setsuko. Obiecał
jej, że jeśli będzie trzeba, sam pójdzie odzyskać Kazumi, zamierzał słowa
dotrzymać. Nawet jeśli będzie miał ją zmusić do powrotu i zabrać siłą.
Z tą nową determinacją
wymknął się z Karakury. Za miastem znalazł wcześniej niewielką buddyjską świątynię,
gdzie zostawił swoje rzeczy na podróż. Nie było to wiele. Tylko trochę prowiantu,
jakieś bandaże. Zamierzał tam też zostawić za sobą kapitańskie haori.
Jednak zanim dotarł na
miejsce, zorientował się, że coś jest nie tak. Przystanął, nasłuchując, po czym
powiedział:
- Wychodźcie. Wiem, że za
mną idziecie. No już! – rozkazał. Najpierw wyłonił się Shun, co jeszcze potrafił
zrozumieć, ale skąd wzięli się tam Shirai, Itsuko, Ayane, Hiroya i Mitsuko?
Tego nie wiedział. - Co wy wyprawiacie?
- To samo co ty – warknął Shirai.
– Chcemy uratować Kazumi.
- A skąd w ogóle pomysł,
że to po to idę?
- Obserwowałem cię już jakiś
czas, kapitanie. Miałem wrażenie, że coś planujesz i nie pomyliłem się –
stwierdził z powagą Abarai. – To ja dałem im znać. Wszystko już wcześniej
ustaliliśmy.
- Nie ma mowy. Zostajecie
tutaj. A dokładniej, wracacie do Soul Society.
- Pójdziemy tak czy
inaczej – zadeklarowała Itsuko. – Jesteśmy świadomi ryzyka oraz konsekwencji.
- Samemu będzie ci ciężko
ją odbić, kapitanie. Przyda ci się małe wsparcie.
Mieli trochę racji.
Toshiro nie był tak szalony, by wierzyć, że pojedynkę może przedrzeć się na
terytorium wroga i uratować porwane shinigami. Poza tym młodzi byli zbyt
uparci, aby odpuścić. Nawet dyby im
zabronił, za jakiś czas i tak wyruszyliby za nim. Z nim byli bezpieczniejsi.
- Ale mam kilka warunków –
rzekł z powagą, zwracając się do nich. Po kolei spojrzał na każde z nich, dopóki
nie skinęli głową na potwierdzenie. – Kategorycznie macie mnie słuchać. Jeśli
mówię, że się wycofujemy, to się wycofujemy. Jeśli mówię, że macie uciekać, to
uciekacie, jak jeszcze nigdy w życiu. Zrozumiano?
- Tak jest! – odpowiedzieli
chórem.
- Świetnie. Ale nadal jest
nas zbyt dużo – stwierdził, marszcząc brwi. – Zbyt duża grupa będzie przyciągać
niepotrzebnie uwagę. I trudniej będzie mi was pilnować. Mamy wrócić wszyscy i
jeszcze z Kazumi, Miho i Taraką. Ktoś musi zostać.
- Nie – zaoponował Hiroya.
– Idziemy wszyscy.
- Mieliście się słuchać –
przypomniał Hitsugaya. – To ma być cicha akcja. Tylko wtedy ma szanse
powodzenia. Inaczej wszyscy po prostu idziemy na śmierć.
- To kto miałby zostać? –
zapytał Shun, choć łudził się, że to nie będzie on.
- Czy ktoś ma cokolwiek do
zrobienia, lub jakieś podejrzenia, że jego zniknięcie może zostać szybko
wykryte?
- W pracy i tak ktoś się
zaraz zorientuje, że nie przyszliśmy. Byliśmy świadomi konsekwencji, przychodząc
tutaj.
- Rodzice? Dodatkowe
zajęcia? Ktoś, kto mógłby nie tylko zauważyć waszą nieobecność, ale też
domyślić się, gdzie jesteście? – Itsuko spuściła wzrok. – Itsuko? Co to jest?
- Mam… Sekretny trening z
kapitanem – powiedziała cicho, niemal niedosłyszalnie. – Co wieczór. Miałam
nikomu nie mówić, ale w obecnej sytuacji…
- Ojciec cię trenuje? –
zdziwił się Hiroya. – Nawet mnie i Kazumi nigdy nie trenował. Z Kazumi jedynie
czasem zgadzał się na sparing. Musiał mieć jakiś powód, jeśli postanowił cię
trenować.
- To…
- W takim razie musisz
zostać – stwierdził Toshiro. – Przykro mi, ale Kuchiki zaraz się zorientuje, o
co chodzi. Musimy tego uniknąć. A poza tym jeśli cię trenuje, to znaczy, że
jest to potrzebne. Co z wami? Shirai? Hiroya? Ayane? Mitsuko?
- Nic. I tak mieszkam sam –
przypomniał Shirai. – W Szóstce też nikogo nie zaskoczy moja nieobecność.
- Nasza grupa dostała
kilka dni wolnego po ataku, żeby odpocząć psychicznie – oznajmiła Ayane. – To
nasza szesnasta oficer, Miho, została porwana razem z Kazumi.
- Nie zmusisz mnie, żebym
zrezygnował. Nie wrócę do domu dopóki nie sprowadzę Kazumi do domu i nie
uratuję Miho. Zawiodłem poprzednim razem, ale to się drugi raz nie powtórzy.
- Makoto też nie będzie
mnie szukał. Pokłóciliśmy się. Wszyscy będą myśleli, że to dlatego nie
przyszłam.
- Rozumiem.
- Ej, jeśli Shirai idzie
to ja też! – zaprotestowała Itsuko, łapiąc się pod boki.
- W takim razie Shirai też
zostanie. Oboje zostaniecie.
- Shirai nam się przyda,
jest silny.
- Tak, ale Shirai nie
posiada pozwolenia na uwalnianie formy miecza i ja mu jej nie udzielę –
zadeklarował Toshiro, odwzajemniając spojrzenie chłopaka. – Zostaniesz z Itsuko.
Poza tym jest coś, o czym nie wiesz. Twoi rodzice są w Seireitei.
- Oboje?
Shirai otworzył szerzej
oczy.
- W Hueco Mundo wybuchł
bunt, gdy wieść o powrocie Aizena się rozniosła.
- I ojciec nie dał rady
tego opanować? – warknął Inukami.
- Dałby radę. Gdyby nie
fakt, że w Hueco Mundo pojawili się Noah z Aizenem na czele. I w towarzystwie
Kazumi oraz Taraki.
- Kazumi? Nie to
niemożliwe – powiedział Hiroya. – To nie może być prawda.
- Niestety jest. Łudzę się
jednak, że zdołamy do niej przemówić.
- W takim razie ruszajmy.
- Itsuko, Shirai. Musicie
zostać. Hiroya, Shun, Mitsuko, Ayane, za mną.
- Tak jest!
- Tylko jak się dostaniemy
do Arki? – zapytała Ayane.
- Skoro Noah są w Hueco
Mundo, to jest tam i brama. Niezależnie gdzie przebywa Kazumi, najpierw musimy
się dostać do Hueco Mundo. Choć to zajmie trochę czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz