Tego
dnia pogoda nie sprzyjała ćwiczeniom w świecie ludzi. Padał zimny, siarczysty deszcz.
Grupa, która miała tam akurat zajęcia pod nadzorem oddziału dziesiątego, nie
była zadowolona. Wszyscy wyglądali jak zmokłe kury. Bardzo zmokłe i
poirytowane. Mimo to skupieni byli na wykonaniu zadania.
Zwłaszcza Kazumi, czarnowłosa dziewczyna o drapieżnym spojrzeniu czerwonych oczu, której bardzo zależało na zrobieniu dobrego wrażenia na kapitanie dziesiątki, który wyjątkowo obserwował wszystko osobiście.
Poprawiła swój strój, wygładzając zagniecenia i przeczesała palcami włosy, które kleiły jej się do twarzy. Zmarszczyła brwi i zlustrowała przyjaciela, który stał obok niej. Czerwonowłosy chłopak o granatowych oczach stroił różne miny, chcąc, by, chociaż na chwilęsię uśmiechnęła.
– Shun, przestań się wydurniać – skarciła go i usłyszała śmiech przyjaciółki.
– Daj spokój – powiedziała tamta. Również o ciemnych włosach, lecz sięgających zaledwie do ramion i niebieskich oczach. – To nie jest nasza pierwsza walka. Damy radę.
– Ayane, przecież wiem... Tylko że... – Kazumi urwała, nie chcąc zdradzać powodu swojej troski, który wbrew pozorom dla większości był dość oczywisty. – Zależy mi na dobrych wynikach...
– Tak, tak. Kapitan Hitsugaya. Wiem – zaśmiała się Ayane.
– Martwisz się, bo jako jedyna z naszego roku nie poznałaś jeszcze imienia swojego zampakuto, a czas leci i już za pół roku będziemy aspirować do oddziałów – zakpił Shun. – Jeśli twoje wyniki będą złe, twój ukochany kapitan nie będzie cię tam chciał.
– Zamknij się – warknęła Kazumi.
– Gotowi? – padło, gdy zjawiła się opiekunka ich grupy, a zarazem nauczycielka szermierki. – Co to za miny? – spytała, marszcząc brwi. – Pytam, czy jesteście gotowi.
– Tak jest, ciociu – odparła radośnie Ayane.
– A ty Kazumi? – spytała kobieta, szczerząc radośnie zęby.
– Tak... Możesz dać mi spokój? Chcę się skupić.
– Tak, tak. Pani poważna – prychnęła kobieta i zniknęła, używając shunpo, by
porozmawiać z resztą swoich uczniów.
– Jesteś pewna, że to dobrze tak traktować twoją mamę? – strapiła się Ayane. – Martwi się o ciebie.
– Jest uciążliwa – prychnęła czarnowłosa. – Nie wiem, dlaczego zaczęła uczyć w akademii. Właściwie w ogóle nie wiem, po co się miesza, skoro nie jest shinigami. Ona tak chyba specjalnie, żeby zrobić mi na złość.
– Ale była shinigami, była... i jest bohaterką. Przecież nie zaczęła uczyć w akademii tylko po to, żeby cię denerwować. Pracowała tam już dużo wcześniej – zauważyła Ayane.
– Czasami mam wrażenie, że to jednak był powód.
– Mój tata opowiadał mi trochę o wojnie z Aizenem i o tym, co zrobiła twoja mama. Myślę, że jest naprawdę niesamowita – wtrącił Shun.
– Tak, wszyscy gadają, jaka to ona wspaniała, ale nie znamy prawdy. Ona też nigdy mi zbytnio niczego nie opowiadała – stwierdziła Kazumi i wzruszyła ramionami. – Poza tym... Była słaba – dodała po chwili. – W ostatecznym starciu straciła przecież moc, więc co ona może zrobić?
– No, niby straciła, ale gdyby nie umiała się bronić, kapitan Hitsugaya nie zgodziłby się, żeby poszła z nami, nie? – zauważyła Ayane, uśmiechając się łagodnie. – A przecież nie zabronił jej nadzorować ćwiczeń terenowych. To mówi samo za siebie.
– Ja też umiem się bronić i co? – prychnęła Kazumi, marszcząc brwi. – Walczyć z pustymi... Też mi coś.
– Tak, tak. Jesteś mistrzynią szermierki, wiemy.
– Tylko, dlatego, że nadal nie wyzwoliła shikai – zakpił Shun, za co oberwał kuksańca w bok.
– Tobie też udało się dopiero niedawno – odgryzła się Kazumi. – Mi może i długo to zajmuje, ale to znaczy, że moje zampakuto jest po prostu potężne i wspaniałe i warto jeszcze poczekać.
– Skąd ta pewność?
– Hmph! W końcu mój ojciec jest wspaniałym kapitanem. Jako jego córka na pewno będę miała wspaniałą duszę miecza jak Senbonzakura. Potężne, piękne i z klasą.
Rozległ się ryk jednego z pustych i grupa otrzymała pozwolenie na rozpoczęcie manewrów. Każdy wiedział, co ma robić. Shun zaatakował hollowa, jako pierwszy, jednak lodowe igły nie stanowiły dla przeciwnika większej przeszkody. To nic, miały jedynie odciągnąć jego uwagę. W tym czasie Ayane również aktywowała shikai i zakończone ostrzem łańcuchy oplotły się wokół łap bestii. Jednak to Kazumi przecięła maskę pustego.
Zadowoleni z efektów swojej pracy rozejrzeli się dokoła. Druga grupa również uporała się z zadaniem bez problemu i na twarzy kapitana Dziesiątki zagościł uśmiech. Zebrali się wszyscy w jednym miejscu i upewniwszy się, że nikogo nie brakuje, wrócili do Soul Society.
Niestety to nie był jeszcze koniec zajęć, a to, co wciąż czekało przemoczonych
kadetów to właśnie szermierka, której uczyła Kuchiki Setsuko, obecna przy ćwiczeniach terenowych. I chociaż dla całej grupy była niczym ciocia, gdy chodziło o naukę, nikomu nie dawała forów.
– Macie godzinę na to, żeby się wysuszyć i przebrać. Punktualnie o jedenastej
trzydzieści chcę was widzieć w dojo!
– Ale pani Setsuko – zaprotestował jeden z uczniów. Miał nieco przydługie blond włosy i żółte oczy. – Wszyscy jesteśmy po ćwiczeniach terenowych i jesteśmy przemoknięci.
– Właśnie, dlatego dałam wam godzinę, żeby się wysuszyć. Marnujesz tylko czas, Ukyo.
– Wszyscy są zmęczeni – upierał się chłopak.
– Jeśli jesteście zmęczeni po czymś takim, tym bardziej świadczy o tym, że
potrzebujecie jeszcze wiele praktyki – stwierdziła Setsuko, uśmiechając się złowieszczo. – Wiem, że taki waleczny to ty jesteś po matce, ale lepiej będzie, jeśli pójdziesz się wysuszyć. W innym przypadku będziecie się musieli stawić w dojo już o jedenastej.
– Daj spokój, Ukyo – powiedziała Kazumi, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Z tą tyranką nie wygrasz – dodała cicho.
– Słyszałam, Kazumi. Jak przyjdziesz do dojo, możesz od razu zacząć od dwudziestu okrążeń – oznajmiła Setsuko, marszcząc brwi.
Nie lubiła być taka surowa dla swoich uczniów. Większość była dziećmi jej przyjaciół lub rodziny. Znała ich od małego i naprawdę lubiła. Dzieciaki miały często zupełnie inne poglądy i pomysły, ale uwielbiała ten powiew świeżości. Niósł za sobą wiele pozytywnych zmian w Soul
Society. Jednak tutaj, w szkole, nie była ich kochaną ciocią, tylko nauczycielką. Nie mogła traktować ich pobłażliwie, ani nawet nie chciała. Jej zadaniem było wyszkolić przyszłych shinigami, nauczyć się walczyć oraz bronić w przypadku zagrożenia. Właśnie, dlatego tak ogromną wagę przywiązywała do ich nauki.
Co prawda żyli w czasach pokoju. Od wojny z Aizenem udało im się ustabilizować sytuację i od kilkunastu lat już nie było specjalnych problemów, poza pustymi, które od czasu do czasu pojawiały się w świecie ludzi. I właśnie, dlatego, Setsuko tak poważnie traktowała swoją pracę. Z niepokojem zauważyła, że przez te wszystkie lata jej przyjaciele zapomnieli już o zagrożeniu. Poczuli się bezpiecznie, ponieważ Aizen został pokonany, lecz ona nigdy do ichgrona nie dołączyła. Wraz z Hotarubi znalazła się najbliżej niego i przekonała się na własnej skórze, że nie można go lekceważyć.
Nie przypuszczała, żeby udało mu się wydostać z czeluści piekła. Nawet ona wraz z Hotarubi ledwie uszły z życiem. Mimo to nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ten skurczybyk wciąż ma coś w zanadrzu. Nawet zesłany do czeluści piekła i zapieczętowany, wciąż miał swój arogancki uśmiech. Ta wizja prześladowała ją przez wszystkie kolejne lata i stąd jej obsesja na punkcie szkolenie nowych shinigami.
Toteż do swojej pracy podchodziła bardzo poważnie. Jej uczniowie, nawet bez shikai, potrafili pokonać pustych bez większego problemu, czego dobrym przykładem była Kazumi. Mimo to nie było opcji, żeby pofolgować treningom. Zostało jej już tylko pół roku, by upewnić się, że kolejny rocznik nowych shinigami poradzi sobie w boju.
Na szczęście młodzież, choć nie zawsze zadowolona z jej podejścia, rozumiała jej tokmyślenia. Nie obyło się nigdy bez protestów, czy komentarzy, ale ostatecznie zawsze kapitulowali. Obawiała się, że przez to jej kontakty z dzieciakami ulegną pogorszeniu w normalnym życiu, a jednak szkolne problemy tam też zostawały. Poza zajęciami wciąż była ich ukochaną ciocią, do której z chęcią przychodzili z różnymi problemami.
Tylko Kazumi, odkąd zdecydowała się jednak zostać shinigami, stopniowo zaczęła się od niej oddalać. Nie rozmawiały już tyle, co kiedyś. Właściwie prawie wcale ze sobą nie rozmawiały, a ulubionym rodzicem został Byakuya. Ponadto Kazumi coraz rzadziej wracała do domu. Czas wolny wolała spędzić w akademii ze swoimi przyjaciółmi, ale może to była kwestia wieku. Setsuko też taka wtedy była, więc starała się aż tak nie martwić.
Westchnęła cicho, obserwując, jak jej uczniowie śpieszą w stronę akademika. Sama też potrzebowała się przebrać, ale nie bardzo chciało jej się iść aż na drugi koniec Soul Society, do domu. Na szczęście miała jakieś zamienne ubrania w swojej szafce w gabinecie Przebrała się i niespecjalnie zmartwiona mokrymi włosami, udała się od razu do dojo, gdzie z kubkiem gorącej herbaty oczekiwała swoich uczniów. Chciała jak zawsze omówić z nimi swoje spostrzeżenia z ćwiczeń terenowych.
– Nie byłaś w domu? – usłyszała i spojrzała zaskoczona na mężczyznę stojącego w drzwiach. – Twoje włosy są jeszcze mokre. W świecie ludzi pada deszcz, prawda?
– Ach. Racja – zreflektowała. – Nie opłacało mi się wracać na godzinę.
Zwłaszcza Kazumi, czarnowłosa dziewczyna o drapieżnym spojrzeniu czerwonych oczu, której bardzo zależało na zrobieniu dobrego wrażenia na kapitanie dziesiątki, który wyjątkowo obserwował wszystko osobiście.
Poprawiła swój strój, wygładzając zagniecenia i przeczesała palcami włosy, które kleiły jej się do twarzy. Zmarszczyła brwi i zlustrowała przyjaciela, który stał obok niej. Czerwonowłosy chłopak o granatowych oczach stroił różne miny, chcąc, by, chociaż na chwilęsię uśmiechnęła.
– Shun, przestań się wydurniać – skarciła go i usłyszała śmiech przyjaciółki.
– Daj spokój – powiedziała tamta. Również o ciemnych włosach, lecz sięgających zaledwie do ramion i niebieskich oczach. – To nie jest nasza pierwsza walka. Damy radę.
– Ayane, przecież wiem... Tylko że... – Kazumi urwała, nie chcąc zdradzać powodu swojej troski, który wbrew pozorom dla większości był dość oczywisty. – Zależy mi na dobrych wynikach...
– Tak, tak. Kapitan Hitsugaya. Wiem – zaśmiała się Ayane.
– Martwisz się, bo jako jedyna z naszego roku nie poznałaś jeszcze imienia swojego zampakuto, a czas leci i już za pół roku będziemy aspirować do oddziałów – zakpił Shun. – Jeśli twoje wyniki będą złe, twój ukochany kapitan nie będzie cię tam chciał.
– Zamknij się – warknęła Kazumi.
– Gotowi? – padło, gdy zjawiła się opiekunka ich grupy, a zarazem nauczycielka szermierki. – Co to za miny? – spytała, marszcząc brwi. – Pytam, czy jesteście gotowi.
– Tak jest, ciociu – odparła radośnie Ayane.
– A ty Kazumi? – spytała kobieta, szczerząc radośnie zęby.
– Tak... Możesz dać mi spokój? Chcę się skupić.
– Tak, tak. Pani poważna – prychnęła kobieta i zniknęła, używając shunpo, by
porozmawiać z resztą swoich uczniów.
– Jesteś pewna, że to dobrze tak traktować twoją mamę? – strapiła się Ayane. – Martwi się o ciebie.
– Jest uciążliwa – prychnęła czarnowłosa. – Nie wiem, dlaczego zaczęła uczyć w akademii. Właściwie w ogóle nie wiem, po co się miesza, skoro nie jest shinigami. Ona tak chyba specjalnie, żeby zrobić mi na złość.
– Ale była shinigami, była... i jest bohaterką. Przecież nie zaczęła uczyć w akademii tylko po to, żeby cię denerwować. Pracowała tam już dużo wcześniej – zauważyła Ayane.
– Czasami mam wrażenie, że to jednak był powód.
– Mój tata opowiadał mi trochę o wojnie z Aizenem i o tym, co zrobiła twoja mama. Myślę, że jest naprawdę niesamowita – wtrącił Shun.
– Tak, wszyscy gadają, jaka to ona wspaniała, ale nie znamy prawdy. Ona też nigdy mi zbytnio niczego nie opowiadała – stwierdziła Kazumi i wzruszyła ramionami. – Poza tym... Była słaba – dodała po chwili. – W ostatecznym starciu straciła przecież moc, więc co ona może zrobić?
– No, niby straciła, ale gdyby nie umiała się bronić, kapitan Hitsugaya nie zgodziłby się, żeby poszła z nami, nie? – zauważyła Ayane, uśmiechając się łagodnie. – A przecież nie zabronił jej nadzorować ćwiczeń terenowych. To mówi samo za siebie.
– Ja też umiem się bronić i co? – prychnęła Kazumi, marszcząc brwi. – Walczyć z pustymi... Też mi coś.
– Tak, tak. Jesteś mistrzynią szermierki, wiemy.
– Tylko, dlatego, że nadal nie wyzwoliła shikai – zakpił Shun, za co oberwał kuksańca w bok.
– Tobie też udało się dopiero niedawno – odgryzła się Kazumi. – Mi może i długo to zajmuje, ale to znaczy, że moje zampakuto jest po prostu potężne i wspaniałe i warto jeszcze poczekać.
– Skąd ta pewność?
– Hmph! W końcu mój ojciec jest wspaniałym kapitanem. Jako jego córka na pewno będę miała wspaniałą duszę miecza jak Senbonzakura. Potężne, piękne i z klasą.
Rozległ się ryk jednego z pustych i grupa otrzymała pozwolenie na rozpoczęcie manewrów. Każdy wiedział, co ma robić. Shun zaatakował hollowa, jako pierwszy, jednak lodowe igły nie stanowiły dla przeciwnika większej przeszkody. To nic, miały jedynie odciągnąć jego uwagę. W tym czasie Ayane również aktywowała shikai i zakończone ostrzem łańcuchy oplotły się wokół łap bestii. Jednak to Kazumi przecięła maskę pustego.
Zadowoleni z efektów swojej pracy rozejrzeli się dokoła. Druga grupa również uporała się z zadaniem bez problemu i na twarzy kapitana Dziesiątki zagościł uśmiech. Zebrali się wszyscy w jednym miejscu i upewniwszy się, że nikogo nie brakuje, wrócili do Soul Society.
Niestety to nie był jeszcze koniec zajęć, a to, co wciąż czekało przemoczonych
kadetów to właśnie szermierka, której uczyła Kuchiki Setsuko, obecna przy ćwiczeniach terenowych. I chociaż dla całej grupy była niczym ciocia, gdy chodziło o naukę, nikomu nie dawała forów.
– Macie godzinę na to, żeby się wysuszyć i przebrać. Punktualnie o jedenastej
trzydzieści chcę was widzieć w dojo!
– Ale pani Setsuko – zaprotestował jeden z uczniów. Miał nieco przydługie blond włosy i żółte oczy. – Wszyscy jesteśmy po ćwiczeniach terenowych i jesteśmy przemoknięci.
– Właśnie, dlatego dałam wam godzinę, żeby się wysuszyć. Marnujesz tylko czas, Ukyo.
– Wszyscy są zmęczeni – upierał się chłopak.
– Jeśli jesteście zmęczeni po czymś takim, tym bardziej świadczy o tym, że
potrzebujecie jeszcze wiele praktyki – stwierdziła Setsuko, uśmiechając się złowieszczo. – Wiem, że taki waleczny to ty jesteś po matce, ale lepiej będzie, jeśli pójdziesz się wysuszyć. W innym przypadku będziecie się musieli stawić w dojo już o jedenastej.
– Daj spokój, Ukyo – powiedziała Kazumi, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Z tą tyranką nie wygrasz – dodała cicho.
– Słyszałam, Kazumi. Jak przyjdziesz do dojo, możesz od razu zacząć od dwudziestu okrążeń – oznajmiła Setsuko, marszcząc brwi.
Nie lubiła być taka surowa dla swoich uczniów. Większość była dziećmi jej przyjaciół lub rodziny. Znała ich od małego i naprawdę lubiła. Dzieciaki miały często zupełnie inne poglądy i pomysły, ale uwielbiała ten powiew świeżości. Niósł za sobą wiele pozytywnych zmian w Soul
Society. Jednak tutaj, w szkole, nie była ich kochaną ciocią, tylko nauczycielką. Nie mogła traktować ich pobłażliwie, ani nawet nie chciała. Jej zadaniem było wyszkolić przyszłych shinigami, nauczyć się walczyć oraz bronić w przypadku zagrożenia. Właśnie, dlatego tak ogromną wagę przywiązywała do ich nauki.
Co prawda żyli w czasach pokoju. Od wojny z Aizenem udało im się ustabilizować sytuację i od kilkunastu lat już nie było specjalnych problemów, poza pustymi, które od czasu do czasu pojawiały się w świecie ludzi. I właśnie, dlatego, Setsuko tak poważnie traktowała swoją pracę. Z niepokojem zauważyła, że przez te wszystkie lata jej przyjaciele zapomnieli już o zagrożeniu. Poczuli się bezpiecznie, ponieważ Aizen został pokonany, lecz ona nigdy do ichgrona nie dołączyła. Wraz z Hotarubi znalazła się najbliżej niego i przekonała się na własnej skórze, że nie można go lekceważyć.
Nie przypuszczała, żeby udało mu się wydostać z czeluści piekła. Nawet ona wraz z Hotarubi ledwie uszły z życiem. Mimo to nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ten skurczybyk wciąż ma coś w zanadrzu. Nawet zesłany do czeluści piekła i zapieczętowany, wciąż miał swój arogancki uśmiech. Ta wizja prześladowała ją przez wszystkie kolejne lata i stąd jej obsesja na punkcie szkolenie nowych shinigami.
Toteż do swojej pracy podchodziła bardzo poważnie. Jej uczniowie, nawet bez shikai, potrafili pokonać pustych bez większego problemu, czego dobrym przykładem była Kazumi. Mimo to nie było opcji, żeby pofolgować treningom. Zostało jej już tylko pół roku, by upewnić się, że kolejny rocznik nowych shinigami poradzi sobie w boju.
Na szczęście młodzież, choć nie zawsze zadowolona z jej podejścia, rozumiała jej tokmyślenia. Nie obyło się nigdy bez protestów, czy komentarzy, ale ostatecznie zawsze kapitulowali. Obawiała się, że przez to jej kontakty z dzieciakami ulegną pogorszeniu w normalnym życiu, a jednak szkolne problemy tam też zostawały. Poza zajęciami wciąż była ich ukochaną ciocią, do której z chęcią przychodzili z różnymi problemami.
Tylko Kazumi, odkąd zdecydowała się jednak zostać shinigami, stopniowo zaczęła się od niej oddalać. Nie rozmawiały już tyle, co kiedyś. Właściwie prawie wcale ze sobą nie rozmawiały, a ulubionym rodzicem został Byakuya. Ponadto Kazumi coraz rzadziej wracała do domu. Czas wolny wolała spędzić w akademii ze swoimi przyjaciółmi, ale może to była kwestia wieku. Setsuko też taka wtedy była, więc starała się aż tak nie martwić.
Westchnęła cicho, obserwując, jak jej uczniowie śpieszą w stronę akademika. Sama też potrzebowała się przebrać, ale nie bardzo chciało jej się iść aż na drugi koniec Soul Society, do domu. Na szczęście miała jakieś zamienne ubrania w swojej szafce w gabinecie Przebrała się i niespecjalnie zmartwiona mokrymi włosami, udała się od razu do dojo, gdzie z kubkiem gorącej herbaty oczekiwała swoich uczniów. Chciała jak zawsze omówić z nimi swoje spostrzeżenia z ćwiczeń terenowych.
– Nie byłaś w domu? – usłyszała i spojrzała zaskoczona na mężczyznę stojącego w drzwiach. – Twoje włosy są jeszcze mokre. W świecie ludzi pada deszcz, prawda?
– Ach. Racja – zreflektowała. – Nie opłacało mi się wracać na godzinę.
– Byakuya będzie zły, że o siebie nie dbasz.
– Tylko, jeśli mu powiesz – zaśmiała się Setsuko. – Zresztą przesadzasz. On też.
– Straciłaś moc zampakuto, które jest częścią ciebie. To spore obciążenie dla shinigami.
– Jak widzisz, mam się świetnie. Naprawdę przesadzacie. Nie jestem z cukru ani z porcelany.
– To nie jest przesada. Bardzo dobrze, że Byakuya dba o ciebie – stwierdził Kazuma.
– Spróbowałby nie – skwitowała blondynka, po czym spytała: – A ty, co właściwie tutaj robisz?
– Miałem tu coś do załatwienia. Zobaczyłem, że siedzisz sama...
– Czasem trzeba. W takich chwilach, jak ta, odpoczywam. Naprawdę ciężko nadążyć za tymi dzieciakami, są pełne energii, której mi już brakuje. Chyba się starzeję.
– Starzejesz? – Teraz to Kazuma się zaśmiał. – Nic się nie zmieniłaś przez te
kilkanaście lat.
– Idziesz już? – zdziwiła się Setsuko, gdy Kurogane odwrócił się w stronę drzwi. – Myślałam, że zostaniesz przywitać się z Kazumi. Niedawno narzekała, że nas nie odwiedzasz.
– Mam ostatnio sporo pracy.
– Byakuya też o tym wspominał – zauważyła Setsuko.
– Bo to prawda. Papierkowa robota aż się piętrzy.
– Coś się dzieje? – spytała z niepokojem w głosie. – Powiedz mi prawdę.
– Co miałoby się dziać?
– Nie wiem. Ty mi powiedz, skoro już kilka oddziałów jest tak zapracowanych. Coś się wydarzyło?
– Nic się nie dzieje.
– Dlaczego ci nie wierzę? – mruknęła, marszcząc brwi. – Ale jeśli zacznie, chcę o tym wiedzieć.
– Setsuko, dlaczego nie odpuścisz? Nie jesteś już shinigami, nie należysz do żadnego z oddziałów. Teraz twoim jedynym zadaniem jest szkolenie przyszłych shinigami i tego się trzymaj.
– Rozumiem. Skoro nie należę już do Gotei 13, nie mam prawa o niczym wiedzieć? – zapytała, patrząc z wyrzutem na Kazumę. – Pozwól, że cię uświadomię. Shinigami zostaje się raz na całe życie. Straciłam moc, ale nigdy nie przestałam być shinigami.
– Nie o to mi chodziło. Nic się nie dzieje. Aizen został pokonany i ty wraz z Hotarubi miałyście w tym największy udział, więc najlepiej powinnaś wiedzieć, że on nam już nie zagraża.
– Jak to jest, że zawsze wiesz, o czym myślę? – wyszeptała Setsuko i przeczesała palcami mokre jeszcze włosy. – Wiem, że Aizen nam już nie zagraża, ale... Przez te wszystkie lata nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, cały czas czuje na sobie jego wzrok i widzę ten arogancki uśmiech.
– Jesteś przepracowana. Powinnaś trochę odpocząć.
– Może masz rację.
– Będę dziś jeszcze w szóstym oddziale. Powiem Byakuyi, żeby cię przypilnował – oznajmił Kazuma.
– Znowu zaczynasz?
– Sama jesteś sobie winna.
– Tylko, jeśli mu powiesz – zaśmiała się Setsuko. – Zresztą przesadzasz. On też.
– Straciłaś moc zampakuto, które jest częścią ciebie. To spore obciążenie dla shinigami.
– Jak widzisz, mam się świetnie. Naprawdę przesadzacie. Nie jestem z cukru ani z porcelany.
– To nie jest przesada. Bardzo dobrze, że Byakuya dba o ciebie – stwierdził Kazuma.
– Spróbowałby nie – skwitowała blondynka, po czym spytała: – A ty, co właściwie tutaj robisz?
– Miałem tu coś do załatwienia. Zobaczyłem, że siedzisz sama...
– Czasem trzeba. W takich chwilach, jak ta, odpoczywam. Naprawdę ciężko nadążyć za tymi dzieciakami, są pełne energii, której mi już brakuje. Chyba się starzeję.
– Starzejesz? – Teraz to Kazuma się zaśmiał. – Nic się nie zmieniłaś przez te
kilkanaście lat.
– Idziesz już? – zdziwiła się Setsuko, gdy Kurogane odwrócił się w stronę drzwi. – Myślałam, że zostaniesz przywitać się z Kazumi. Niedawno narzekała, że nas nie odwiedzasz.
– Mam ostatnio sporo pracy.
– Byakuya też o tym wspominał – zauważyła Setsuko.
– Bo to prawda. Papierkowa robota aż się piętrzy.
– Coś się dzieje? – spytała z niepokojem w głosie. – Powiedz mi prawdę.
– Co miałoby się dziać?
– Nie wiem. Ty mi powiedz, skoro już kilka oddziałów jest tak zapracowanych. Coś się wydarzyło?
– Nic się nie dzieje.
– Dlaczego ci nie wierzę? – mruknęła, marszcząc brwi. – Ale jeśli zacznie, chcę o tym wiedzieć.
– Setsuko, dlaczego nie odpuścisz? Nie jesteś już shinigami, nie należysz do żadnego z oddziałów. Teraz twoim jedynym zadaniem jest szkolenie przyszłych shinigami i tego się trzymaj.
– Rozumiem. Skoro nie należę już do Gotei 13, nie mam prawa o niczym wiedzieć? – zapytała, patrząc z wyrzutem na Kazumę. – Pozwól, że cię uświadomię. Shinigami zostaje się raz na całe życie. Straciłam moc, ale nigdy nie przestałam być shinigami.
– Nie o to mi chodziło. Nic się nie dzieje. Aizen został pokonany i ty wraz z Hotarubi miałyście w tym największy udział, więc najlepiej powinnaś wiedzieć, że on nam już nie zagraża.
– Jak to jest, że zawsze wiesz, o czym myślę? – wyszeptała Setsuko i przeczesała palcami mokre jeszcze włosy. – Wiem, że Aizen nam już nie zagraża, ale... Przez te wszystkie lata nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, cały czas czuje na sobie jego wzrok i widzę ten arogancki uśmiech.
– Jesteś przepracowana. Powinnaś trochę odpocząć.
– Może masz rację.
– Będę dziś jeszcze w szóstym oddziale. Powiem Byakuyi, żeby cię przypilnował – oznajmił Kazuma.
– Znowu zaczynasz?
– Sama jesteś sobie winna.
Doskonale wiesz, jak długo na to czekałam. A Ty przeciągałaś premierę i przeciągałaś. Mam jednak nadzieję, że teraz już dostanę całą historię w miarę regularnie, bo naprawdę tęskniłam za Setsu i spółką - choć niektóre rozwiązania nadal mnie lekko przerażają - a także jestem ogromnie ciekawa młodego pokolenia. No dobra, żeby być szczerą, za Kazumą nie tęskniłam.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że w tej wersji wobec tego, co dostałam w cholerę czasu temu, jest więcej szczegółów. To dobrze, bo smakuje fantastycznie. No i trochę podpowiada, kto jest kim^^
Czekam już na drugi rozdział, choć mam ochotę wycyganić od Ciebie wszystko, co masz gotowe.
Pozdrawiam
Raz w miesiącu, ale regularnie.
UsuńOh, wiedziałam, że wspomnisz o Kazumie. Ty się ciesz, że ja Setsu jednak nie uśmierciłam.
Jeszcze mi grozi śmiercią Setsu, no.
Usuń